FYI.

This story is over 5 years old.

VICE Czyta

Czy dzieci powinny słuchać strasznych historii?

Siostry Kopciuszka obcinają sobie palce u stóp, żeby zmieścić swoje ogromne stopy do kryształowego bucika. Zamroczony książę poznaje swoją wybrankę tylko dlatego, że w przeciwieństwie do sióstr nie stoi ona w kałuży krwi

Śmierć Mufasy, kadr z „Króla Lwa"

Każdemu z nas chociaż raz zdarzyło się chyba obejrzeć lub usłyszeć historię, po której nie mogliśmy zasnąć. Dzisiaj większość dzieci nie ma z tym problemów, bo wytwórnie filmowe i wydawnictwa czuwają nad ich spokojnym snem, sukcesywnie oczyszczając bajkowy świat z naprawdę demonicznych postaci. Niepokojące, zakończone cierpkim morałem treści zostały zastąpione przez ładne, nastawione na kolorowe sny.

Reklama

Jakich treści w książkach boją się rodzice? Zdaniem Grzegorza Krasnodębskiego z księgarni Bullerbyn, literatura dziecięca zawiera dziś wiele treści społecznych, w których kładzie się nacisk na problemy związane z adaptacją w grupie, ale też i przemocą domową, czy rozstaniem rodziców: „Na pewno Skandynawia jest dla nas dużym wzorem, bo oni nie boją się podejmować trudnych tematów. Chociaż w Polsce rzeczywiście jest tak, że niektórzy rodzice obawiają się pewnych treści w opowieściach dla dzieci. Poczynając od tego, że jak widzą czarno–białe ilustracje w książkach to mają obawy, czy dziecko się tego nie wystraszy".

W zbiorze Politycznie poprawnych bajek na dobranoc, adresowanym raczej do opiekunów niż do dzieci, James Finn Garner sugeruje, że przesyt dobrych treści może być równie szkodliwy, jak ich brak – na przykład w ten sposób:
Pewnego dnia „osoba" nazywana Czerwonym Kapturkiem wyrusza w odwiedziny do swojej babci, niosą jej w koszyku wodę mineralną i świeże owoce. Jak wyraźnie zaznacza narrator, Kapturek decyduje się na podróż przez gęsty las nie dlatego, że jego babcia jest chora (samodzielna kobieta potrafi sama zadbać o siebie), ale kieruje się utylitarystyczną potrzebą umacniania więzi rodzinnych, które leżą u podstaw zdrowych stosunków społecznych. W przeciwieństwie do klasycznego zakończenia, babcia połknięta przez wilka znajduje w sobie wystarczająco dużo siły, żeby opuścić przewód pokarmowy mięsożercy w chwili, gdy w obronie Czerwonego Kapturka staję Osoba Zatrudniona w Gospodarce Leśnej. Staruszka urażona jego męską dominacją i nieuzasadnioną ingerencją w sprawy kobiet ucina mu głowę. Po śmierci człowieka, Wilk, Babcia i Czerwony Kapturek zakładają alternatywną wspólnotę mieszkaniową, w której żyją długo i szczęśliwie bez krępujących ich stereotypów kulturowych.

Reklama

Nie zawsze może być miło. Polub fanpage VICE Polska, aby być z nami na bieżąco


Nie zawsze jednak obchodzono się z młodymi, chłonnymi umysłami dzieci równie ostrożnie co dzisiaj. Jak pisze Jack Zipes we wstępie do The Oxford Companion to Fairy Tales, od zarania dziejów treść i znaczenie bajek zależała od stopnia rozwoju plemienia, społeczności, a w późniejszych czasach również od całego społeczeństwa. Bajki przeznaczone do opowiadania najmłodszym miały charakter „inicjacyjny" i służyły do stabilizowania, konserwowania lub zmieniania panujących przekonań, praw i systemów wartości obecnych w danej grupie. Głos narratora, w czasach kiedy dostęp do edukacji był ograniczony, był więc jednym z istotniejszych dydaktycznych mediów. Często aby przekazać lub utrwalić pewną wiedzę wśród najmłodszych, jako materiał wiążący wykorzystywano silne emocje, takie jak strach lub odrazę.

Za prekursorów tego typu opowieści uznaje się powszechnie braci Grimm. Żeby przypomnieć, jak bardzo „niepoprawne" były pozbawione cenzury bajki Grimmów wystarczy wspomnieć okoliczności śmierci macochy Śnieżki, która umiera na weselu tejże, tańcząc w rozżarzonych do czerwoności pantoflach. Równie nieciekawie kończą chciwe siostry Kopciuszka, które za namową matki obcinają sobie palce u stóp, żeby zmieścić swoje ogromne stopy do kryształowego bucika. Po całonocnym przyjęciu zamroczony książę poznaje swoją wybrankę tylko dlatego, że w przeciwieństwie do sióstr nie stoi ona w kałuży krwi. Niemal w każdej z przypowieści braci Grimm krew i trucizna leją się strumieniami, zostawiając moralistyczną ocenę wydarzeń zakłopotanym czytelnikom lub słuchaczom.

Reklama

„Chcociaż inne kreskówki, filmy akcji i komiksy być może znieczuliły wiele dzieci na śmierć i przemoc, u niektórych śmierć Mufasy może wywołać głęboką reakcję psychologiczną" – pisał po premierze Króla Lwa zaniepokojony terapeuta Darryl E. Owens.Według przepytanych przez niego psychologów dziecięcych, scena śmierci bohatera może spowodować u najmłodszych traumę, objawiającą się regresem do zachowania typowego dla wcześniaków: koszmarów sennych, histerycznych spazmów, a nawet ssania kciuka, lub moczenie w nocy łóżka. Psychologowie zalecali wówczas, by projekcja filmu poprzedzana była rozmową z dzieckiem na temat „śmiertelności" i ułomności ludzkiego charakteru w kontekście pojawiających się w filmie postaci. Chociaż od premiery minęły już 22 lata, to wyciskająca łzy scena, w której naiwny, mały lew po raz pierwszy spotyka się ze śmiercią budzi ogromne emocje .

Ilustracja do „Malutkiej czarownicy". Wyd. Dwie Siostry

W opracowanym na kanwie szekspirowskiego Hamleta Królu Lwie rządza władzy i bezgraniczna pycha zmuszają Skazę – jedną z najbardziej odpychających postaci w historii animacji – do bratobójstwa bójstwa. Scenę morderstwa poprzedza żołnierska parada wygłodniałych hien, która łudząco przypomina zdjęcia Leni Riefenstahl w Triumfie woli. Zło przybiera postać nie tylko chciwego stryja, ale też niebezpieczeństwo tkwiące w totalitarnych rządach, które – jak śpiewa Skaza – „po cichu tuptają" do władzy. Chociaż nie pokazała sióstr Kopciuszka ucinających sobie palce, pod koniec XX w. wytwórnia przypomniała kilka szczególnie demonicznych charakterów z literatury: wyrafinowaną Cruelę de Mon, która do uszycia kolekcji futer potrzebowała 101 skór szczeniąt dalmatyńczyka czy dwulicowego archidiakona Klaudiusza Frollo, przeklinającego tancerkę Esmeraldę za własne erotyczne fantazje w satanistycznym rytuale (chociaż tego akurat chyba nie pokazali).

Człowiek nie przestał obdzierać zwierząt ze skóry, a skrajnie nacjonalistyczne nastroje są ciągle żywe, ale wytwórnia zrezygnowała z ich personifikacji w swoich filmach. Tendencja, w której mocną kreską rozdziela się dobro od zła, wyraźnie zanika, na korzyść zupełnie świeżego obrazowania konfliktów za pomocą dialogu. Liczba demonicznych bohaterów, którzy w monologach zapewniają o swoich prawdziwie podłych planach, znacznie się zmniejszyła na przestrzeni dwóch dekad. Wcielone demony zostały zastąpione przez tchórzliwych uzurpatorów, niezrównoważonych maniaków lub po prostu głupkowatych rekinów biznesu. Jednoznaczność antagonistów została zmącona, przez budzące politowanie cechy charakteru. Co jednak ciekawsze, źli bohaterowie mogą podlegać również wewnętrznej lub klasowej transformacji, która w tradycyjnych bajkach zarezerwowana była tylko dla pozytywnych postaci, będąc niejako nagrodą za ich wytrwałość i męstwo (jak w Krainie Lodu).

Maria Gosk z Wydawnictwa Dwie Siostry (mającego na koncie kilka dziecięcych bestsellerów) przyznaje, że próba zrozumienia powszechnie nieakceptowalnego zachowania występuję również w książkowych wydaniach bajek dla dzieci. „Baśnie przedstawiają dość wyraźny podział na to, co dobre i na to, o złe. Z kolei w powieściach dla młodych czytelników nie mamy takiego wyraźnego, sztywnego podziału. Postacie w historiach dla dzieci mogą się zmieniać pod wpływem kolejnych przeżyć, mogą mieć również szereg zalet, ale jednocześnie sporo wad. Sytuację nigdy nie są jednoznaczne. Bohaterowie są różni, dzięki temu widzimy sytuację z różnych punktów widzenia".

Wygląda na to, że współczesne społeczeństwo znalazło inny sposób na przekazywanie najmłodszym informacji o tym, co jest niemoralne, złe etycznie, czy w niektórych wypadkach po prostu śmiertelnie groźne. Zamiast balansowania na linii zło-dobro, mamy dziś całą paletę problemów społecznych, na których chce się skupić edukacja. Gosk przyznaję, że w swojej księgarni nie ma ani jednego tytułu, gdzie pojawiłby się naprawdę podły charakter – ale za to podaje szereg, w których dzięki przystępnej fabule tłumaczy się dziecku trudne do zaakceptowania koleje losu: odejście lub śmierć (Brak babci), separację rodziców (Przyszywany dziadek) czy wykluczenie społeczne i niepełnosprawność (Dwie siostry).

Antagoniścici tracą swoje kły i pazury, a miejsce w opowieściach dla dzieci zyskuje dyskusja o tym, jak powinno wyglądać tolerancyjne, demokratyczne społeczeństwo. Autorzy zarówno filmów animowanych, jak i książek dla dzieci zdają się wyznawać etykę św. Augustyna, wg. którego zło to przede wszystkim brak dobra – co w pewien sposób tłumaczy ich decyzję o upychaniu w fabularne ramy coraz więcej budzących sympatię złych bohaterów. Malutka Czarownica Otfrieda Preusslera czyni więc dobro, bo dosłownie rozumie słowa swoich ciotek czarownic, które mówią jej, że musi być „dobrą czarownicą", aby wziąć udział w sabacie. Nie ma więc zła, jest tylko dobro, którego wzruszająca siła nie słabnie. Pytanie tylko, czy w relatywnym, zachęcającym świecie, obdartym z trwogi, strachu i złych postaci, wszyscy będą w stanie odnaleźć drogę? W końcu, jak podkreślał kiedyś bajkopisarz Charles Perrault,„najsłodszy język ma najostrzejszy ząb".