Jak pachnie depresja

FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Jak pachnie depresja

Pogoń za perfumami jest jednym z wielu kompulsywnych zachowań, które pomagają mi uciec przed depresją. Poza nimi mam jeszcze sexting, zwracanie na siebie uwagi w internecie, aplikacje randkowe

W zeszłym tygodniu doszłam do wniosku, że choć na chwilę odpędzę śmierć, jeśli uda mi się znaleźć prawdziwie własny zapach. Pisząc „śmierć" nie mam na myśli Ponurego Żniwiarza. Chodzi mi o małe, codzienne rozczarowania. O poczucie bezsensu, zagubienia i wewnętrznej pustki. O objawy mojej depresji. Czasem nawet udaje mi się zapomnieć o jej istnieniu — niestety ona raczej nie zapomina o mnie.

Jednak po całym dniu spędzonym na poszukiwaniach zapachu, który sprawiłby, że zrosnę się w całość; po tym, jak ogołociłam półki nowojorskich drogerii z próbek Mojave Ghost, Thé Noir, Black Orchid, Sensual Orchid, Lipstick On, Beach Walk, Tobacco Vanilla, Champaca, Portrait of a Lady, Carnal Flower, Santal Carmin, Dior Addict, Love In White, Gypsy Water, Eau Duelles i What We Do In Paris Is Secret, poczułam przemożną chęć, by wyrzucić je wszystkie do kosza.

Reklama

Wypuszczam się na te obsesyjne łowy, by uciec przed swymi uczuciami. Jednak koniec końców, najważniejsze jest samo polowanie, a nie zwierzyna. Gdy już zdobędę przedmiot, który jawił mi się jako panaceum, szybko mi się nudzi i tylko tłucze się gdzieś w otchłani, którą miał zapełnić.

Poza tym sama idea „prawdziwie własnego" zapachu to złudzenie. Nie da się przecież ometkować całego szeregu postaci zawierających się w jednej osobie. Tak jakby metki, marki i znaki towarowe nie były jedynie częścią narcyzmu dotykającego jednego gatunku, którego przedstawiciele krzywdzą i zabijają się nawzajem z powodu różnic między religiami, kulturami i filozofiami, choć tak naprawdę stanowią wielką irytującą jedność.

Pogoń za perfumami jest jednym z wielu kompulsywnych zachowań, które pomagają mi uciec przed depresją. Poza nimi mam jeszcze sexting, zwracanie na siebie uwagi w internecie, aplikacje randkowe, drakońskie diety i, kiedyś, narkotyki i alkohol. Byłoby super, gdyby którakolwiek z tych rzeczy działała na dłuższą metę. Zazwyczaj jednak gdy tylko poczuję strzał któregoś z hormonów szczęścia, dopaminy czy serotoniny, momentalnie się uzależniam i potrzebuję więcej.

Kilka lat temu, gdy uwalniałam się od dragów i alkoholu, wpadłam na starą maksymę: „uczucia to nie fakty". Zaczęłam to sobie powtarzać i odkryłam, że to prawda. Jeśli poczuję się z czymś źle, nie musi mi to psuć całego dnia. Nauczyłam się dokonywać świadomego emocjonalnego resetu. Wprawdzie złe emocje nie stają się od tego przyjemniejsze, pamiętam jednak, że to tylko uczucia. Coś, co przemija.

Reklama

Odkryłam też, że nie muszę być na haju, nakręcona, rozbawiona lub cała w skowronkach, żeby uznać dzień za dobry. Czasem mogę pozwolić godzinom i dniom bezrefleksyjnie płynąć. Nauczyłam się ogarniać i tolerować nudę, neutralność, a nawet rzeczy nieprzyjemne, takie jak wizyta u dentysty czy wizyta na poczcie. W tej nowej umiejętności prostego życia, w tym, że nie musiałam ingerować w procesy chemiczne mojego mózgu, żeby poczuć się dobrze lub choćby znośnie — w tym wszystkim było nawet coś ekscytującego.

Jednak nie zawsze potrafię stwierdzić, czy to na pewno tylko uczucie. Depresja, która stoi za moją ciągłą ucieczką, to szczwana bestia, która często zmienia swą postać. Sączy mi do ucha oceny przebrane za fakty. Sprawia, że uczucia jawią mi się jako fakty. Mówi mi: „wszystko jest do dupy", „zasługujesz na ból", „nie dasz rady", „tak będzie już zawsze". Lęk, przed którym w panice uciekam do Sephory, tak jak wcześniej uciekałam w sexting i w narkotyki, przekonuje, że każde złe uczucie może mnie zabić.

Moje emocje podzieliłam na kategorie podobne do rodzajów zapachów: kwieciste, cytrusowe, ziemiste, przydymione, słodkie i ostre. Zarówno grupy uczuć, jak i zapachów, są albo obrzydliwe, albo pociągające. Dobrymi emocjami są: radość, wyczekiwanie, spokój i rozkosz, złymi: smutek, złość, znudzenie i strach.

Czy jednak te „złe" są tak naprawdę złe? Czy może „zła" jest tylko negatywna narracja, w której je umieszczam?

Reklama

Drzewa z rodzaju Aquilaria zaatakowane przez pasożytnicze grzyby wydzielają z siebie specyficzną żywicę zwaną oud. Odznacza się ona niezwykle silną wonią, której zadaniem jest obrona drzewa przed atakiem bakterii. A jeśli moje uczucia to taka cuchnąca żywica? Potrzebne, przydatne, głębokie i interesujące? W ciągu ostatnich lat syntetyczne wytworzone oud stało się całkiem modne — może zapach smutku też by się sprzedał?

Najbardziej przerażającą wizją, jaką podsuwa mi depresja, jest brak zmiany. Czasem boję się, że jeśli pozwolę sobie na „złe" uczucie, to, zamiast spróbować ucieczki, zostanę już taka na zawsze. Że na dobre utknę w beznadziejnej spirali, wywołanej przez jakąś głupotę lub zwykłe przygnębienie. Jak mantra wraca do mnie myśl: „O Boże. Już zawsze tak będzie".


Polub fanpage VICE Polska i razem z nami zgłębiaj sekrety ludzkiej psychiki.


Nic jednak nie jest stałe. Ani złe, ani niestety dobre emocje nie trwają wiecznie. Z czasem tracą na sile, podobnie jak zapachy. Czasem wracają, bywa, że kilka razy w ciągu dnia czy nawet godziny, często w zupełnie innej formie. Jak dobre perfumy, które pokazują tym więcej oblicz, im dłużej mam je na sobie.

Zawsze narzekam na moje uczucia. Wydaje mi się, że mam ich za dużo i często powtarzam, że wolałabym już cierpieć na znieczulicę. Jednak prawda jest taka, że bez całej palety różnych emocji, świat straciłby swoją głębię. Gorzki odór żywicy oud pozwala docenić głębię zapachu róży. Wiem, że potrafię zagubić się w pogoni za hajem i mam słabość do słodkich woni. Chciałabym pachnieć wanilią czy czymś podobnym. Jednak sama wanilia bywa zbyt intensywna, a ja tak naprawdę, jestem wieloma zapachami. Niektóre z nich są ciepłe, inne melancholijne, a jeszcze inne delikatne i kwieciste, jak zapach kwitnącego jaśminu o północy.

W końcu nie wyrzuciłam tych próbek perfum. Co więcej, jak przystało na nałogowca, wyszabrowałam jeszcze ze 20 takich flakoników. Jednak nie ograniczam się do jednego, pozornie wyjątkowego i prawdziwie własnego zapachu. Codziennie pachnę inaczej.

Książkę So Sad Today: Personal Essays znajdziesz na Amazonie, autorkę możesz też śledzić na Twitterze.