FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Wróżbici

Byłem już po dwóch browarach, kiedy moim oczom ukazał się widok konkretnie odbiegający od reszty telewizyjnego szajsu – można to opisać (dla tych, co telewizji nie oglądają) jako mieszaninę wycinków z filmów z komunii kręconych VHSem i TV Marketu

Wróciłem do domu z pracy późno. Zgarnąłem jakieś browce po drodze i w planach miałem już tylko relaks. Odpaliłem TV i skacząc po kanałach leniwie pociągałem z butelki.

Obejrzałem fragment jakiegoś filmu, posłuchałem muzyczki, a potem wpadłem w czarną dupę – kanał z wróżbitami, czarami i chuj wie czym jeszcze- zaczęło się.

Byłem już po dwóch browarach, kiedy moim oczom ukazał się widok konkretnie odbiegający od reszty  telewizyjnego szajsu – można to opisać (dla tych, co telewizji nie oglądają) jako mieszaninę wycinków z filmów z komunii kręconych VHSem i TV Marketu. Jakość obrazu bez kitu jak z kasety video, ciągle wyskakujące numery telefonów i koszmarne charczenie zamiast dźwięku a to wszystko w szacie graficznej przypominającej gazetkę reklamową hipermarketu. No i coś, co chyba najbardziej przykuło moją uwagę – jebane tła wyświetlane za plecami wróżki, czy tam innego czarownika. Niedorzeczne, kręcące się, w chorych kolorach wiry, klepsydry i zdjęcia krzaków. Jakim niby cudem ma to nie robić rozjebu w głowie potencjalnego widza?

Reklama

Po dwóch sekundach ma się pewność, że w  takiej stacji nie pracuje nikt z jakimkolwiek przygotowaniem plastycznym, czy chociażby szeroko pojętym dobrym gustem.

No nic - dalej sącząc piwko - postanowiłem sobie pooglądać to, z czego co jakiś czas ktoś ze znajomych kręci bekę.

Szybko doszedłem do wniosku, że te wizualne wymioty tańczące powidokami pod zamkniętymi powiekami, to i tak nic w porównaniu z tym, co da się w takim kanale usłyszeć heh.

I tak około północy wyłazi z ekranu jakiś grubszy gość z włosami przylizanymi – nie wiem, chyba na masło – i zaczyna pierdolić głupoty. Ale  kurwa jak. Pierdoli - i tutaj szacun – z 10 czy 15 minut o niczym. Otwiera usta, wypluwa dźwięki, ale nie da rady z tego nic zapamiętać, bo mózg chyba samoczynnie to wszystko poddaje filtracji i wciska klawisz “delete”.

Przełączyłem kanał. Pooglądałem program muzyczny, spaliłem fajka i nie wiem dlaczego, ale wróciłem na to czarodziejskie zło. I tutaj pełne zaskoczenie – ktoś bez kitu do gościa na wizji zadzwonił. Wygląda na to, że to nie jest żadna podpucha i dzwoni ktoś, kto serio w to wszystko wierzy. No dobra - to już zrobiło się ciekawe.

Jakaś – po głosie oceniając – pięćdziesięcioletnia baba zasypała wróżbitę serią pytań: o to, gdzie zostawiła kluczyki od auta, co jej dolega zdrowotnie (zamiast do lekarza iść, to nie – do telewizora dzwoni), jak będzie stała z kasą w tym roku i czy rozwiedzie się z mężem. Ja pierdole- myślę sobie, no bez jaj. Ale nic – zaczynają się odpowiedzi!

Reklama

Z telewizora, grubszy pan z masłem na głowie, zaczyna mamrotać, że kluczyki są w ciemnej torebce (no tak kurwa – a jaki kolor torebki może mieć starsza baba?!) i że torebka odnajdzie się w ciągu dwóch dni.

Co do zdrowia – na sam początek rozjebało mnie stwierdzenie „no ze zdrowiem coś się dzieje”. Mam dwadzieścia kilka lat i o dziwo – u mnie ze zdrowiem też coś się dzieje! Oj myślę sobie, zajebiście się to zapowiada, ale ja też mogę tej dzwoniącej babie wróżbę zajebiście pewną postawić: dostaniesz duży rachunek za telefon, bo minutka pogaduch na wizji to chyba z pięć zika.

Wracając do wróżb – ze zdrowiem delikwentki jak się okazało – jest coś nie halo w damskich okolicach. Ta – pewnie zardzewiało, bo nie używane.

No i rozwód – kurwa mać. Baba zaczęła udzielać dodatkowych informacji, jaki to ten mąż jest chujem ogólnie. Dokładniej to że pije, okrada ją i terroryzuje.

Chyba mógłbym pokusić się o kolejną wróżbę, ale już mi się nie chce – wolę posłuchać, co powie gościu. Z telewizora płynie zapewnienie, że baba jest spoko kobitką, to na bank z mężem jest coś źle, że to on będzie sam i że o dzieci to nie trzeba się bać, bo staną po stronie matki, ale żeby jednak się nie rozwodzić, bo temu chujowi w głowie się poprzestawia i będą dalej szczęśliwi. Ojajebie.

Za sprawą pilota spadam z kanału o czarach….ale tylko na pół godziny. Wracam – magnez jakiś tam mają, czy co?

Wbiłem się akurat na jakąś zmianę warty, bo oto patrzę - i nie wierzę: jakiś gość macha wahadełkiem nad kartami, mruczy coś pod nosem, że coś tam wypala, kogoś odprowadza i jednocześnie przypomina, że trzeba dzwonić do nich do telewizji.

Reklama

Ja pierdolę - i ludzie dzwonią. Sprawy z jakimi się zwracają są mega różne, ale tylko na pierwszy rzut oka. Tak naprawdę to prawie każdy dzwoniący pyta o to samo: kasa, praca, miłość. Odpowiedzi w sumie dostają różne; na zasadzie wypadnie orzeł, albo reszka, czyli: będzie dobrze, albo będzie źle. Jakoś nie zauważyłem żeby o karty tarota pytał jakiś biznesmen, co chce bańkę w jakąś opcję wsadzić.

Inna akcja jaka mnie rozwala to przekazy mocy, czy energii. Ziomek w telewizorze wyciąga ręce, trochę mruczy i sapie, a potem pyta, czy dzwoniący klient czuje się już lepiej - oczywiście chodzi o opcje typu uzdrawianie.

Tak się zastanawiam, czy może samemu nie zostać wróżbitą i mieć na wyjebaniu mojego magistra, pracę w korpo i stresy? Jebać wszystko, zacznę przepowiadać przyszłość! Albo odpowiadać zagubionym duszyczkom, że widzę w kartach, że ich syn narkoman musi odstawić dragi, bo inaczej będzie źle. Albo jeszcze lepiej - zacznę uzdrawiać energią kosmosu, będzie to “Klinika leczących się słońcem i kosmosem”. Studiów medycznych nie skończyłem, ale idę o zakład, że nikt doktoratu z uleczania przez telewizję też raczej nie napisał.

Może jednak lepiej zostać złym szamanem? Jak ktoś by do mnie o poradę zadzwonił, to bym mu na wstępie mówił, że jak rozmawia ze mną na trzeźwo- to ni chuja nie pogadamy. Byłbym najebanym wróżbitą namawiającym stare baby do ćpania mefy!

W ogóle patrząc jak te ziomki naciągają ludzi na kolejne telefony to myślę sobie, że tak naprawdę to są zajebiście zdolni sprzedawcy. Generalnie opychają całkowicie wirtualną rzecz, czyli absolutnie nie dają nic w zamian za kasę, którą ściągają. Faza.

Zobacz też:

Nie czytasz, nie ruchasz
Wszyscy wypierdalać - czyli filmy Wojciecha Smarzowskiego
Pięć upadków Lany Del Rey