FYI.

This story is over 5 years old.

Interviews

Internetowy biznes Króla Niewierności

„Większość mężczyzn zaczyna zdradzać w trakcie ciąży partnerki lub tuż po narodzinach dziecka"

Noel w swoim pokoju wystrojem oddającym hołd Billowi Clintonowi. Zdjęcie wykonane przez autorkę.

W 2001 roku Noel Biderman otworzył stronę internetową AshleyMadison.com, która jest obecnie jednym z największych na świecie portali randkowych dla osób szukających okazji do skoku w bok. Dziecko pomysłowości Bidermana, nazwane od dwóch wówczas najpopularniejszych żeńskich imion w USA, stało się wartym miliony dolarów przedsięwzięciem dzięki swojej precyzyjnej usłudze wyszukiwania, która dopasowuje użytkowników będących w związkach z podobnie myślącymi kandydatami, chętnymi do romansowania z kimś już związanym.

Reklama

Po piętnastu latach od założenia swojego sieciowego biznesu, Biderman –pseudonim „Król Niewierności" – wydał książkę pod tytułem First Bump. Publikacja ta bazuje na danych zebranych od 27 mln klientów portalu oraz badaniach przeprowadzonych przy współpracy z takimi uniwersytetami, jak Columbia, Duke czy New York University. Jak jest myśl przewodnia książki? Większość mężczyzn zaczyna zdradzać w trakcie ciąży partnerki lub tuż po narodzinach dziecka.

Spotkałam się z Bidermanem w jego biurze w śródmieściu Toronto, żeby dowiedzieć się, czemu wypuszcza książkę na tak wątpliwy temat, która z pewnością wkurzy mnóstwo ludzi. Chciałam też wgłębić się w to, czy jego działalność biznesowa jest jakoś powiązana z jego życiem prywatnym. I zgadnijcie czego się dowiedziałam? Biderman twierdzi, że nigdy nie zdradził swojej żony.

VICE: Wywodzisz się ze środowiska prawniczego, a to, czym się teraz zajmujesz, wydaje się nieco inną działką. Jak doszło do tego, że założyłeś AshleyMadison.com?
Noel Biderman: Cała historia, co w samo w sobie jest dość dziwne, zaczęła się w samolocie. Czytałem magazyn [biznesowy], w którym omawiano pęknięcie bańki internetowej. Pewna dziennikarka pisała, że bańka internetowa już pękła, ale świat zdążył się w związku z tym zjawiskiem zmienić. Zmienił się nieodwracalnie sposób, w jaki oglądamy pornografię. W jaki słuchamy muzyki. I wtedy [dziennikarka] dodała, że zmienił się też sposób, w jaki randkujemy – nie musisz już czekać aż twoja mama czy znajomi poznają cię z kimś albo liczyć na to, że spotkasz kogoś na uczelni czy na uniwersytecie. Teraz możesz szukać w całym kraju – na całym świecie – i znaleźć dokładnie taką osobę, jaką chciałbyś poznać.

Reklama

To, co napisała o randkach w sieci, zafascynowało mnie najbardziej. Przyznała mianowicie, że sama nigdy nie skorzystałaby z usług portalu randkowego –ponieważ około 30 procent użytkowników tych stron oszukuje. Nie są singlami, żyją już w związkach. I to właśnie był moment, w którym zapaliła się ta komiksowa żaróweczka.

Jeśli nie pracowałbym jako adwokat sportowców, to pewnie – jak każdy inny czytelnik, który zetknął się z tym akurat artykułem – przewróciłbym stronę. Spędziłem jednak mnóstwo czasu na radzeniu sobie z sytuacjami domowymi, w tym z niewiernością. Zawodnicy dzwonili do mnie i oznajmiali coś w tym stylu: „Moja żona chce mnie odwiedzić w tym mieście". A ja na to: „I w czym tkwi problem?". On odpowiadał: „Mojej drugiej żonie, która mieszka w tym mieście, może się to nie spodobać". Każdy wie, że nie można się ożenić z dwiema różnymi kobietami tylko dlatego, że ma się dwa różne miejsca zamieszkania. To wszystko wyglądało aż tak źle.

Można powiedzieć, że w pewnym sensie zajmowałem się zawodowo niewiernością na długo przed tym, jak założyłem AshleyMadison.

W swojej książce omawiasz to, że istnieje skala prowadząca od monogamii do poliamorii i że to bardziej kwestia indywidualnych preferencji seksualnych czy seksualności jako takiej. Twoim zdaniem – jak długo zajmie naszemu społeczeństwu zaakceptowanie takiego oblicza seksualności?
Myślę, że przede wszystkim należy się przyjrzeć genezie monogamii. Są tak naprawdę dwa źródła, które można wskazać. Pierwszym są przekonania judeochrześcijańskie, liczące sobie ponad 2000 lat. Żeby się od nich odciąć, może być potrzebna przeciwwaga czasu. Ale… zbudowanie tego apartamentowca naprzeciwko (pokazuje palcem okno) zajmie im lata, jednak odrobina trotylu sprawi, że zniknie w jedną noc. Nawet jeśli coś trwało 2000 lat, odcięcie się od tego może nam zabrać tylko 20 lat, jeżeli będziemy gotowi.

Reklama

Niemniej idea monogamii ma jeszcze drugie źródło. W pewnym momencie naszej historii, większość ludzi zaczęło mieć wiele rzeczy na własność i chcieliśmy mieć możliwość przekazania tej własności potomkom – a skoro nie istniały testy DNA, musieliśmy opracować inne zasady normujące ten proces. Kobiety nie mogły być niewierne, bo wtedy nie mielibyśmy możliwości zidentyfikować naszego potomstwa. W historii społeczeństwa jest to tak naprawdę głęboko utkwiona motywacja.

Mam dwójkę dzieci – i nikt nie śmiałby powiedzieć, że nie kocham obojga tak samo – ale jakbym wyznał, że mam dwie żony, i utrzymywał, że kocham je tak samo, to wzbudziłoby w postronnych wątpliwości. Jeżeli chodzi o miłość w sensie romantycznym, nie wierzymy, że człowiek ma zdolność kochać w ten sposób więcej niż jedną osobę.

Tak więc moim zdaniem potrzebne są do tego jakieś błyskotliwe badania socjologiczne. Jeżeli parom w układach poliamorycznych powodzi się lepiej, niż parom w układach monogamicznych… To znaczy, ja opowiadam się zdecydowanie za stwierdzeniem, że definiowanie sukcesu przez brak porażki to kiepska metoda definiowania sukcesu, zgoda. Jednak, gdy spojrzymy na statystyki dotyczące rozwodów, parom w małżeństwach otwartych powodzi się znacznie lepiej, niż parom monogamicznym.

To na pewno taki rodzaj dowodu, który wszyscy powinniśmy pragnąć dokładniej przebadać. A do tego potrzebna będzie zmiana pokoleniowa. Zaakceptowanie par homoseksualnych zajęło nam naprawdę dużo czasu, więc jeżeli pytasz mnie jako eksperta od niewierności, mowa tutaj o przedziale od 40 do 80 lat, które muszą minąć, zanim przynajmniej połowa społeczeństwa będzie miała bardziej płynne podejście do seksualności niż obecnie.

Reklama

Skoro społeczeństwo jest coraz bliższe zaakceptowania różnych typów queerowych tożsamości, jak według ciebie ma się do tego poliamoria?
Myślę, że poliamoria to ostatni bastion w tym procesie, bo dotyczy największej ilości ludzi. W jakiejś mierze dotyczy po prostu każdego z nas. Gdy przyjrzymy się tradycyjnym mediom, można nabrać wrażenia, że łączy nas przeświadczenie o tym, iż dowolny element społeczeństwa da się zmienić. To, jak zdobywamy wykształcenie, jak żyjemy, jak się odżywiamy, jaki mamy stosunek do równości, nasze prawa. Jednak z jakichś przyczyn moralność musi pozostać statyczną koncepcją.

Zdaje się, że seksualność to właśnie ostatni bastion, a poliamoria jest jego absolutnym szczytem. Wpierw musimy poczuć się swobodnie w kontakcie z każdego rodzaju apetytem czy wzorcem postępowania. Dopiero potem może powstać takie społeczeństwo, w którym normalna osoba będzie w stanie oświadczyć: możemy się umawiać, możemy się kochać, możemy mieć dzieci, ale związek seksualny z drugą osobą nie różni się w żaden sposób od uściśnięcia sobie dłoni.

Jesteś żonaty?
Tak, tu mnie masz, 12 wspaniałych lat.

Co żona sądzi o twoim biznesie?
Spójrzmy na to tak. Najpierw idę do mojej wtedy jeszcze partnerki i mówię: „Słuchaj, mam taki pomysł i chciałbym się nim zająć". I myślę, że trzeba się tu spodziewać kilku możliwych reakcji. „Oszalałeś" – zresztą to właśnie powiedziała. Mogłaby stwierdzić „nie ma mowy", „nie ufam ci", „nie wierzę w ciebie", czy „nie podoba mi się to". Większość ludzi przyznałaby jej rację, jeśli padłaby któraś z tych odpowiedzi. Ale ona przemyślała to, potem spojrzała na mnie i powiedziała: „Naprawdę chcesz to zrobić? W takim wypadku wierzę w ciebie. Zrób to". Tak więc, w pewnym sensie, raczej utrwaliło to moją wiarę w nasze wybory, wiarę w siebie nawzajem. Odkąd zająłem się tym interesem, moja żona stoi przy mnie murem i była moją największą cheerleaderką, moją największą obrończynią.

Reklama

Zapewniłem ją także: „Słuchaj, zawsze będziesz mogła mnie oceniać po tym, jakim człowiekiem naprawdę jestem. To tylko okazja do stworzenia biznesu. Patrzę na to czysto zawodowo. Myślę, że mogę mieć z tego niezłe profity".

Czy żyjesz w związku monogamicznym?
Tak, wedle mojej najlepszej wiedzy.

Kiedy twoje dzieci podrosną, zamierzasz wytłumaczyć im czym się zajmujesz?
Tak, wyjaśnię im to. Po pierwsze, uważam, że bagatelizujemy inteligencję naszych dzieci. Skoro same są w stanie zorientować się w różnych sprawach, czemu by z nimi o nich nie porozmawiać? Po drugie, szczerość to zawsze najlepsza strategia, zwłaszcza wobec własnych dzieci. Po trzecie: mam absolutną pewność, że będą mnie oceniać na bazie tego jakim mężem jestem, jakim ojcem będę, a moja kariera zawodowa to sprawa drugorzędna w kontekście naszego prywatnego życia.

Mam młodą córkę. Czy nie obawiam się, że pewnego dnia wpadnie z płaczem do mojego biura i powie mi, że zdradził ją chłopak? Czy nie martwię się, że będzie mnie w jakimś stopniu za to winić, bo wcześniej opowiedziałem jej na czym polega działalność AshleyMadison? Tak, boję się, że coś takiego mi się przytrafi. Jednak wiem też, że podobna sytuacja mogłaby się jej z dużym prawdopodobieństwem przytrafić nawet, gdyby portal AshleyMadison w ogóle nie zaistniał.

Od dwóch lat jestem zamężna. Czy mógłbyś się może podzielić jakimiś radami dla osób takich jak ja, które dopiero zaczynają swoje małżeństwo?
Kiedy spoglądam wstecz na moje wchodzenie w związek i jego sformalizowanie, nasuwa mi się pewna obserwacja. Otóż nigdy nie dyskutowaliśmy w żaden sposób o monogamii. Nie usiedliśmy razem, żeby stwierdzić: dobra, to od teraz jesteśmy monogamiczni. A tak przy okazji, jak w ogóle definiujemy monogamię? Co wolno mi robić? Mogę oglądać filmy pornograficzne? Czy uznajesz, że to jest w porządku? Czy przeciwnie? A czy pójście do klubu ze striptizem postrzegasz jako coś innego? Czy mogę dotykać innych ludzi? Oczywiście, romansik w pokoju hotelowym na pewno nie wchodzi w grę, ale gdzie przebiega granica? Sądzę, że większość par o tym nie rozmawia. I możliwe, że zdrowo jest przeprowadzić taką rozmowę. Może cię też zaskoczyć, gdzie tak naprawdę przebiegają granice, zarówno tego, czego nie wolno, jak i dotyczące tego, co jest dozwolone.

Reklama

Uważam także, że przyda się dobra mapa tego, jak będzie wyglądał związek. To właśnie próbowałem zawrzeć w First Bump, w sensie, że jest to mapa tego, jak ja to widzę. Nie ma takiej kultury, w której ludzie nie mają romansów, nie ma takiego miejsca na Ziemi. De facto są miejsca na Ziemi, gdzie niewierność jest karana śmiercią, a kobiety i tak posuwają się do tego. Co pokazuje, że to rodzaj głębokiej, biologicznej potrzeby.

Osobiście chciałbym mieć przed sobą taką mapę. Wiedzieć, w którym miejscu droga zrobi się wyboista. W dniu dzisiejszym wszystko, co wiemy o niewierności, ma charakter anegdotyczny. Retrospekcyjny. Niedokładny. Wiemy, że polityków przyłapuje się na skokach w bok, że przyłapuje się sportowców – a co z naszymi sąsiadami? Jeden z mitów, które starałem się zdyskredytować, to przekonanie, że zdradzają tylko mężczyźni. Kobiety też to robią.

Tytuł twojej książki odnosi się do tego, że zdrada następuje wtedy, gdy kobieta jest w ciąży. Zdaje się jednak, że omówiłeś w niej znacznie szersze zjawiska. Dlaczego zdecydowałeś się podkreślić właśnie ten temat jako wiodący?

Zadaliśmy sobie pytanie: które z naszych licznych odkryć jest najbardziej interesujące lub wywrze największe wrażenie? Na pewno nie to, że miłośnicy kawy zdradzają częściej, niż zwolennicy herbaty. Co było dla mnie z całą pewnością ważne, wręcz fundamentalne, to wskazanie, kiedy w małżeństwie najczęściej pojawia się zdrada.

Wszyscy słyszeliśmy o kryzysie siódmego roku. Utrwaliło się w nas takie przeświadczenie, że w siódmym roku związku zaczną się problemy. Cóż, okazuje się, że to okropnie mylący mit. To dzieje się tak naprawdę w trzecim czy czwartym roku związku, z wielu różnych przyczyn. Socjologowie powiedzą, że to wspólne życie wzmaga obojętność. Jednak najważniejszy czynnik to, jak się okazuje, fakt, że nagle – zwłaszcza, jeśli w grę wchodzi ciąża lub pierwsze dziecko – prędkość twojego życia seksualnego spada ze 100 mil na godzinę do zera. Dosłownie, pojawia się okres abstynencji. Kobiety czują się wtedy mniej atrakcyjne, więc to, że jedna z osób obniża aktywność seksualną nosi w sobie także komponent emocjonalny – przynajmniej w niektórych przypadkach. Jest okres uzdrawiania, ale też okres wymagań. Opieka nad noworodkiem to ciężkie zadanie. Nie zostawia wiele miejsca na intymność.

Okazuje się więc, że większość mężczyzn zaczyna myśleć o niewierności właśnie pośród tych życiowych zmian. Wtedy właśnie logują się miliony – mówimy tu o grupach – i szukają możliwości doświadczenia związku pozamałżeńskiego. Mówią rzeczy w stylu: „Nie sądziłem, że kiedykolwiek to zrobię, ale… Boże! Minęło już dziewięć miesięcy! Wydaje mi się, że kocha dziecko bardziej niż mnie".

Ci mężczyźni są zwyczajnie nieprzygotowani, więc nie winię, nie pokazuje ich palcami – po prostu myślę, z perspektywy żonatego mężczyzny, że gdybym to ja znalazł się ponownie na tym etapie życia, chciałbym mieć dostęp do takich informacji.