Luksusowe rumuńskie wróżki

FYI.

This story is over 5 years old.

Foto

Luksusowe rumuńskie wróżki

Romowie od zarania dziejów wierzyli, że wróżki potrafią wyczytać przyszłość z dłoni, zboża, pszenicy czy gwiazd na niebie

Rok temu Lucia Sekerková, fotografka ze Słowacji, pojechała do Rumunii, żeby spotkać się z Marią Câmpiną, królową jasnowidzek, znanych powszechnie jako wróżki. Romowie od zarania dziejów wierzyli, że wróżki potrafią wyczytać przyszłość z dłoni, zboża, pszenicy czy gwiazd na niebie. Lucia zaprzyjaźniła się z Marią i udokumentowała zawód przekazywany z pokolenia na pokolenie już od czasów antycznych.

Reklama

Jak zaczęła się twoja przygoda z fotografowaniem stylu życia czarownic?

Od dziecka bałam się okultyzmu, ale jednocześnie byłam nim zafascynowana. Na studiach chciałam pojechać do Rumunii w ramach Erasmusa, ponieważ ten kraj wydaje mi się niezwykle tajemniczy i pełen baśni ludowych. Przeszukiwałam internet, by znaleźć informacje o wioskach, ludziach i tamtejszej tradycji. W pewnym momencie trafiłam na YouTube'a i obejrzałam film o jasnowidzkach. To było jak impuls. Wiedziałam, że muszę tam pojechać i spotkać się z nimi osobiście. Zwróciłam się o pomoc do ludzi z CouchSurfing.com i tak poznałam miejscowego fotografa Cosmina Iftode'a. Był moim tłumaczem i przewodnikiem, niewiele czarownic zna bowiem angielski. Bez jego pomocy na pewno nie dałabym rady. Po wszystkim zostaliśmy dobrymi znajomymi.

Jak znalazłaś czarownice?

Szukałam adresów i numerów telefonów w internecie oraz gazetach, ale niełatwo było namówić je na zdjęcia. Niektóre nie chciały za to pieniędzy, większość żądała jednak po 20-50 euro za sesję. Powiedziałam im, że tworzę materiał dla słowackiej gazety. Gdybym wyjawiła prawdę, pewnie w ogóle by się nie zgodziły. Zdjęcia miały być moją pracą dyplomową. Ale niestety – gdy opowiadałam, że pracuję dla gazety, były przekonane, że mogę im zapłacić tyle, ile zażądają. Po wielu dniach szukania i targowania się spotkałam Marię Câmpinę (samozwańczą królową czarownic) i zawarłam z nią umowę. W zamian za sfotografowanie jej i jej znajomych musiałam obiecać, że gazeta, dla której pracuję, opublikuje całą historię Marii, a jej zdjęcie będzie na okładce. W ten sposób nie musiałam płacić ani grosza za sesje zdjęciowe, a zdjęcie Câmpiny pojawiło się na okładce słowackiego tygodnika „SME".

Reklama

Ciężko się z nimi rozmawiało?

Najtrudniej było przekonać je do szczerości. Gdy rozmawiałyśmy, czułam w nich skłonność do strasznego przejaskrawiania swoich historii. To oczywiste, że chciały wywrzeć na mnie dobre wrażenie. Przepowiadanie przyszłości to przecież biznes. Dotychczas rzadko musiałam radzić sobie z jasnowidzkami, więc rozmowy były dosyć wyczerpujące.

Sprawdziłaś ich umiejętność jasnowidztwa?

Oczywiście, to była część mojego projektu. Chciałam porównać przepowiednie wszystkich czarownic. Część była negatywna, inne pozytywne i – co najważniejsze – różniły się od siebie. Wszystkie miały jednak wspólny mianownik: były krótkie i zbyt ogólnikowe. Rzeczy, które usłyszałam, mogą się przytrafić każdemu. Jedna wróżka powiedziała mi, że za rok wyjdę za mąż i będę miała trójkę dzieci. Od przepowiedni minęło więcej niż 12 miesięcy, a ja wciąż jestem bezdzietną singielką. Najdziwniejszą przepowiednią była ta, w której wróżka pociągnęła mnie za włosy i przepowiedziała śmierć bliskiej osoby. Na szczęście za bardzo się tym nie przejęłam.

Czy stereotyp Cygana-znachora pomaga jasnowidzkom zarobić?

Głównym źródłem zarobków tych kobiet nie są małe oszustwa pokroju przepowiadania przyszłości. W romskiej społeczności to mężczyzna ma obowiązek zapewnić rodzinie dobrobyt, niekoniecznie uczciwą pracą… Przepowiadanie przyszłości jest tradycją i jedynym zawodem, który mogą wykonywać Cyganki. W ten sposób zyskują szacunek i dobrą sławę w społeczności. Romki uczą się w szkole do 18. roku życia, ale w tym samym czasie matki, ciotki i babcie uczą je rytuału przepowiadania przyszłości. Dziewczyny muszą same podjąć decyzję, czy jest to dla nich moralne, czy nie, ponieważ te praktyki wiążą się zwykle z wykorzystywaniem ludzkiej naiwności.

Reklama

Spotkałaś się z wróżkami na Słowacji?

Tak, ale jest ich mniej niż w Rumunii i nie są takie bogate. Co więcej, w odróżnieniu od Rumunek ubierają się normalnie i żyją w normalnych domach.

Jak się czujesz z faktem, że ten starodawny zawód jest wykonywany we współczesnym społeczeństwie?

Najpierw byłam tym zafascynowana. Fotografowałam najbogatsze, najpopularniejsze i najbardziej szanowane czarownice na świecie. Te kobiety osiągnęły coś niesamowitego: na fundamentach starożytnych rytuałów i podążając za szablonami kulturowymi, zbudowały nowoczesny biznes. Tu od wieków nic się nie zmieniło. To tylko społeczeństwo zaczęło postrzegać je inaczej.