FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

27-letni bibliotekarz-morderca, zafascynowany Hannibalem Lecterem

Jak to się dzieje, że pewnego dnia przeciętny facet dokonuje okrutnego zabójstwa?

Sprawa Kajetana P. zaszokowała polską opinię publiczną. 3 lutego 2016 r. strażacy, którzy przyjechali na warszawski Żoliborz, aby ugasić pożar w jednym z mieszkań, dokonali makabrycznego odkrycia – znaleziono tam poćwiartowane i nadpalone zwłoki młodej kobiety.

Śledczy ustalili, że ofiarą jest nauczycielka języka włoskiego Katarzyna J., z którą podejrzany, 27-letni bibliotekarz Kajetan P. umówił się w jej mieszkaniu na Woli na prywatną lekcję. Sprawca zbrodni zamordował kobietę, odciął jej głowę i rozczłonkował zwłoki, które przewiózł w plecaku i torbach podróżnych taksówką do swojego domu. Kierowca zauważył, że z jednej z toreb cieknie krew. „To tusza z dzika" – spokojnie wyjaśnił pasażer taryfy.

Reklama

Po powrocie do mieszkania morderca podpalił ciało zabitej kobiety, wybrał z banku kilkanaście tysięcy złotych i zniknął. Policja wydała za Kajetanem P. list gończy, błyskawicznie trafił też na listę najbardziej poszukiwanych przez Interpol polskich przestępców. Wczoraj Kajetan P. po dwutygodniowej ucieczce przed organami ścigania został zatrzymany na Malcie. Motyw zabójstwa jest wciąż niejasny – jedną z głównych poszlak jest fascynacja P. postacią Hannibala Lectera z Milczenia owiec.

O zanalizowanie tej jednej z najciekawszej polskich spraw kryminalnych ostatnich lat oraz postaci Kajetana P. poprosiliśmy człowieka, który jak nikt inny w Polsce zna tematykę seryjnych morderców. Jarosław Stukan to biegły psycholog sądowy, kryminolog, suicydolog i autor dziewięciu książek naukowych w dziedzinie morderstw oraz samobójstw. Chciałem się dowiedzieć, co mogło kierować sprawcą tej brutalnej zbrodni, co może się stać, gdy spotkamy na swojej drodze bezwzględnego zabójcę i dlaczego społeczeństwo tak łatwo ulega zbiorowej psychozie, kiedy przychodzi mu zmierzyć się z wiadomościami o bestialskich morderstwach.

VICE: Czy Kajetan P. może być przykładem seryjnego mordercy? Da się u niego rozpoznać konkretny modus operandi?
Jarosław Stukan: Jeżeli zakładamy, że Kajetan P. jest sprawcą, który po dokonaniu zabójstwa poćwiartował ofiarę, odciął jej głowę, a następnie przewiózł zwłoki do swojego miejsca zamieszkania, to zdecydowanie nie byłby on w swoim postępowaniu przypadkiem odosobnionym i rzeczywiście wpisywałby się wówczas takim charakterystycznym działaniem w tę niezwykle rzadką grupę zabójców.

Reklama

Nie ma mowy, żeby coś takiego wymyślił sprawca, który dba o swoje bezpieczeństwo i stara się zatrzeć ślady. W mojej ocenie są to działania wysoce inkoherentne, czyli zdezorganizowane i niespójne

Stąd też pojawiają się domniemania, iż P. w przeszłości mógł dokonywać podobnych czynów, co jest obecnie na pewno przedmiotem badań policji. Dla mnie nie jest to jednak sprawa przesądzona – fakt dokonania niezwykle brutalnego zabójstwa i bardzo specyficznego traktowania zwłok nie musi wcale być początkiem serii mordów lub jakimś jej etapem. Zdarza się, że wynika on z choroby psychicznej, zazwyczaj schizofrenii. Zabójca kieruje się urojeniami, słyszanymi głosami, które nadają ton jego działaniom. I wtedy, chociaż nie jest i nie byłby w przyszłości seryjnym zabójcą, jego sposób działania może bardzo przypominać modus operandi typowy dla tej grupy sprawców.

P. przypomniał panu jakąś już konkretnie opisaną sprawę?
Kryminolog Piotr Girdwoyń w jego kontekście przywołał postać Richarda Trentona Chase'a, seryjnego zabójcę ewidentnie chorego psychicznie. Chase'owi zdawało się, że ktoś ukradł mu tętnicę płucną, jego głowa zmienia kształt albo, że jego krew zmienia się w proszek. Zabijał, by powstrzymać te urojone, organiczne zmiany i w tym celu pił krew ofiar. Moje skojarzenia względem sprawy P. również idą w kierunku psychotycznego działania sprawcy.

Dominują tu dwie opcje zaburzeń, na które może on cierpieć: schizofrenia, w tym paragnomen (niezwykłe i nieoczekiwane zachowanie zdrowej osoby mogące być objawem początku choroby psychicznej – przyp. red.), który mógł objawić się w zabójstwie oraz osobowość borderline, w której również ujawniają się urojenia, lecz pacjent jest zupełnie samodzielny. To wyłącznie intuicyjna ocena bazująca na moim doświadczeniu w analizie podobnych spraw, lecz zdecydowanie mogę stwierdzić, że nie da się wykazać pełnej poczytalności sprawcy tego zabójstwa, na co wskazuje wiele różnych faktów.

Reklama

Jakie konkretnie są to fakty?
Pierwszym jest przewożenie zwłok przez Kajetana P. w torbach taksówką. Były one w dodatku źle zabezpieczone, gdyż wyciekała z nich krew. Jest to sytuacja wręcz kuriozalna, by zabójca w taki sposób je transportował i jeszcze nigdy o czymś takim nie słyszałem. Dowodzi to jednoznacznie tego, że wcześniej dokładnie tych czynności nie zaplanował.

No właśnie! Media i policja w charakterystyce osobowości Kajetana P. chętnie opisują go jako osobę wykształconą i inteligentną. Ale przewożenie ciała dwoma taryfami przez pół Warszawy, a następnie wywołanie pożaru w swoim własnym mieszkaniu, które narażało go na szybkie schwytanie, nie było przecież zbyt mądre.
Jest to po prostu zadziwiające – według znanych nam informacji Kajetan P. wiózł zwłoki ofiary do własnego mieszkania, które wynajmował z dwoma współlokatorami. Osoba, która ma pełny kontakt z rzeczywistością, nie zachowuje się w taki sposób. Nie ma mowy, żeby coś takiego wymyślił sprawca, który dba o swoje bezpieczeństwo i stara się zatrzeć ślady. W mojej ocenie są to działania wysoce inkoherentne, czyli zdezorganizowane i niespójne, wynikające nie z pełnej premedytacji, a z chaosu w myśleniu i planowaniu. I być może dlatego właśnie mieszkanie zostało przez Kajetana P. podpalone.

Nie można wykluczyć, że w przypływie świadomości, gdy rzut psychotyczny już nieco osłabł, to zdał sobie sprawę z tego, co zrobił i wówczas podłożył ogień. Sprawca działający na zimno zaplanowałby przecież metodyczne pozbycie się zwłok, pozbyłby się ich z własnego mieszkania kawałek po kawałku w sposób, który nie wzbudziłby podejrzeń otoczenia. Według mnie Kajetan P. wpadł w panikę, bo podpalenie własnego mieszkania jest wręcz równoznaczne ze znalezieniem w nim zwłok oraz wykryciem zabójstwa, co skierowało główne podejrzenie na lokatora szczególnie wtedy, gdy zniknął.

Reklama

Ilustracja Katarzyna Warykiewicz.

Temu chaosowi w głowie Kajetana P. zaprzecza jednak fakt, że całkowicie logicznie odpowiedział na pytania taksówkarza, co wiezie w torbie. Może P. chciał zostać złapany albo bycie ściganym ekscytowało go równie mocno co dokonanie mordu?
Wykluczam taką możliwość, bo w ogóle nie pasuje mi ona do całego obrazu sprawy. Natomiast odnosząc się do logiki w wypowiedzi, należy podkreślić, że nawet stan psychotyczny nie wyklucza zachowania zdolności do udzielenia normalnej odpowiedzi. Nie jest to też w moim odczuciu fakt, który potwierdzałby założone hipotezy mówiące o działaniu z pełną premedytacją lub nawet w pełni władz umysłowych.

Czyli na podstawie dotychczas posiadanej wiedzy nie możemy być pewni, że mamy do czynienia z wyrachowanym psychopatą?
W żadnym wypadku. Psychopatia to zaburzenie osobowości, które posiadają wszyscy brutalni zabójcy, ale nie jest to warunek, który musi być spełniony, żeby zabijać. Psychopatów, którzy nie są zabójcami jest w społeczeństwie wielu. Natomiast specyficzny zespół urojeniowy jest przyczyną wystarczającą, by dokonać morderstwa. Należy zaznaczyć, że zdarza się to bardzo rzadko, a urojenia u osób chorych przeważnie nie wiążą się z robieniem krzywdy innym ludziom. Osoba chora jest zwykle jedyną ofiarą choroby – ona sama cierpi przez te urojenia, czuje się prześladowana i reaguje adekwatnie względem tych nierealnych objawów – boi się, próbuje unikać zagrożenia tam, gdzie go nie ma.

Reklama

Chodzi tu o to, że sam akt zabójstwa jest dla sprawcy podniecający seksualnie, a to, co dzieje się po nim z ciałem ofiary zupełnie go nie obchodzi

A może P. po prostu zabił w afekcie?
Sądzę, że w omawianej sprawie zabójstwo w afekcie jest wykluczone. Psychopata działa na zimno, wszystko zawczasu planuje, traktuje drugiego człowieka przedmiotowo. Natomiast zabójca z afektu działa pod wpływem wzbudzonych niedawno emocji, nad którymi nie jest w stanie zapanować. Jasne jest, że w sytuacji ataku napastnikiem targają silne uczucia, lecz zabójców z afektu zazwyczaj łączy z ofiarą jakaś więź emocjonalna. W żadnym razie nie ma tego afektu, gdy ofiara przeciwstawia się sprawcy i broni się przed nim, wzbudzając w nim złość lub inne podobne emocje. Pamiętajmy też, czym dokładnie jest ów afekt, który stanowi czasem okoliczność łagodzącą braną pod uwagę przez sąd.

Domyślam się, że raczej nie chodzi tu o poddenerwowanie w czasie kłótni.
Najkrócej mówiąc afekt patologiczny to stan tymczasowej niepoczytalności, utraty świadomości, kontroli nad sobą, który może wystąpić równie dobrze u osób zdrowych psychicznie. Cechuje się on nagłym wybuchem, krótkim czasem trwania i gwałtownym przebiegiem, lecz to, co jest w nim charakterystyczne to fakt, iż osoba po takim epizodzie nic nie pamięta lub występują u niej tzw. wyspy pamięciowe. Są to skrawki wspomnień tego, co się wydarzyło.

W mojej ocenie, biorąc pod uwagę sposób potraktowania ofiary i relację, jaka łączyła ją ze sprawcą w omawianej sprawie, afekt zdecydowanie nie wystąpił, tak jak nie miało tu też miejsca zabójstwo z lubieżności, które rozumiemy jako zaspokajaną przez sprawcę potrzebę zabicia. Chodzi tu o to, że sam akt zabójstwa jest dla sprawcy podniecający seksualnie, a to, co dzieje się po nim z ciałem ofiary zupełnie go nie obchodzi.

Reklama

To dlatego P. tak znęcał się nad zwłokami ofiary?
Zabójcy, którzy ćwiartowali zwłoki, a następnie przenosili je do własnego mieszkania, zazwyczaj kierowali się trojakiego rodzaju motywacją: nekrofilną, kanibalistyczną lub urojeniową. Motywacja sadystyczna współistniała praktycznie zawsze z dwiema pierwszymi. Znanych jest wiele przypadków sprawców, którzy współżyli z martwymi ofiarami, a nawet z ich częściami ciała. Mniejszą grupę stanowili kanibale, będący często równocześnie nekrofilami. Natomiast motywacja urojeniowa w tym przypadku jest najrzadsza – taki sprawca może dążyć do zatrzymania zwłok, gdyż dostarczają mu one poczucia bezpieczeństwa lub stanowią obiekt zastępczy za inną osobę i tego typu motywację w szerokim rozumieniu prezentował np. Ed Gein (amerykański morderca znany z przechowywania w domu ludzkich szczątków – przyp. red.).

Kajetan P. stoi w opozycji do ogólnie przyjętego wizerunku sadystycznego mordercy – pochodzący z szanowanej rodziny nie zaznał dzieciństwa skrzywionego przemocą, studiował dwa kierunki, wykonywał spokojny i publiczny zawód bibliotekarza, miał szerokie zainteresowania naukowe. Jak często zdarza się, że sprawca tak bardzo nie pasuje do skażonego patologią stereotypu?
Do tej pory ze względu na sposób traktowania zwłok przywoływałem seryjnych morderców. Należy jednak nie zapominać o sadyzmie, bo sprawcy sadystyczni zachowują się podobnie wobec ofiar, a niekoniecznie zabijają w serii. W tej populacji występuje tak duża różnorodność, że przeczy to formułowaniu jakiegokolwiek stereotypu.

Reklama

Wniosek, jaki stąd wynika jest być może zatrważający, ale fakt jest taki, że nie jesteśmy w stanie rozpoznać zagrożenia, dopóki się ono nie zrealizuje

Nie da się jednoznacznie stwierdzić, że brutalnych, sadystycznych zabójstw dokonują jedynie ludzie z jakiejś określonej grupy społecznej czy z podobnymi doświadczeniami na przeróżnych polach życia. Jedynym czynnikiem, który łączy większość z nich to doznawanie przemocy w dzieciństwie – statystyka obejmuje tutaj blisko 80% znanych nam przypadków. Osobiście uważam, że przemocy doświadczali wszyscy zabójcy, jednak w pozostałych sprawach po prostu nie znaleziono na to dowodów. Przemoc przyjmuje ponadto czasem bardzo subtelną formę, jest nią także skrajne rozpieszczanie dziecka.

Co pan przez to rozumie?
Mogę tu przywołać polski przykład Karola Kota („Wampir z Krakowa" w latach 60. dokonał w Krakowie dwóch morderstw i dziesięciu prób zabójstw, na podstawie jego historii nakręcono film „Czerwony pająk" - przyp. red.) .W swoich książkach pisałem o nim, że prawdopodobnie cierpiał na organiczne zaburzenia osobowości, lecz za możliwą zakładam także drugą hipotezę - skrajny narcyzm posunięty do tego stopnia, że Kot nie był w stanie nawet uzmysłowić sobie, że jego fantazje o zabijaniu są czymś złym. Dlatego też nie krył się z nimi, zwierzał się z nich innym i zupełnie nie rozumiał powodów, przez które mógłby spotkać się przez to z jakimkolwiek odrzuceniem czy reprymendą. Uważam, że w pewnej mierze przyczynili się do tego jego rodzice, którzy zaspokajali każdą najmniejszą potrzebę jeszcze zanim on sam poczuł jakiś dyskomfort albo zdał sobie sprawę z tego, że czegoś nie ma i tego chce.

Reklama

Znajomi wypowiadają się o P. w następujący sposób: „dobrze ułożony, sympatyczny", „towarzyski, miał dziewczynę, nie był typem samotnika", „wszyscy jesteśmy w szoku, że mógł się dopuścić czegoś takiego", co jest dość popularną kalką, kiedy otoczenie wypowiada się o sprawcy morderstwa. Co w tej materii mówi pańskie doświadczenie – czy rzeczywiście przypadki, gdy sprawca jest tak dobrze przystosowany do życia zgodnie z obowiązującymi normami społecznymi to zdecydowana rzadkość?
To właśnie nie jest rzadkość, bo w przeciwnym razie skuteczność wykrywania brutalnych zbrodni byłaby wyższa, a nawet można byłoby wtedy całkowicie im zapobiegać. Zabójcy żyją wśród nas, mają pracę, rodziny, znajomych i często są przystosowani do życia w społeczeństwie w stopniu wyższym niż podstawowy. Naprawdę znacząca mniejszość wśród nich to osoby upośledzone umysłowo czy chore psychicznie. Nie ma żadnego sposobu na to, żeby domyślić się, kto jest zdolny do sadystycznej zbrodni, a kto nie. Sam bym nie potrafił tego określić do czasu, aż ktoś nie doniósłby mi o takim podejrzeniu, że ktoś jest niebezpieczny i że jego zachowanie jest podejrzane.

Dysponuję wiedzą, która pozwoliłaby mi oszacować zagrożenie chociażby w badaniu podsądnego, lecz naprawdę nie ma możliwości na to, by dokonać tego w codziennym życiu. Warto sobie uzmysłowić, co by za tym szło - otóż ciągła, bezustanna podejrzliwość, upatrywanie w innych zagrożenia, podejrzewanie ich o złą wolę, można byłoby powiedzieć, że paranoja. Specjaliści z zakresu zdrowia psychicznego nie są w stanie szacować takiego zagrożenia na co dzień, więc tym bardziej nie są w stanie zrobić tego zwykli ludzie. Wniosek, jaki stąd wynika jest być może zatrważający, ale fakt jest taki, że nie jesteśmy w stanie rozpoznać zagrożenia, dopóki się ono nie zrealizuje albo wyraźnie się nam nie wskaże jego kierunku.

Reklama

Nie ma pan wrażenia, że trochę na siłę ubarwia się i tworzy wizerunek P. jako wybitnie inteligentnego i trudnego do schwytania dla policji przestępcy, zupełnie tak jakby istniało na to społeczne zapotrzebowanie? Bądź co bądź, takie postaci spotykaliśmy jedynie w filmach i książkach – w rzeczywistości każdy morderca prędzej czy później popełnia demaskujący go błąd albo nie wytrzymuje presji sumienia.
Wydaje mi się, że podkreślanie intelektu czy erudycji podejrzanego związane jest z tym, że najbardziej w takich sprawach szokuje to, iż sprawcą może być osoba wykształcona, wiodąca stabilne życie i zabezpieczona materialnie. Kajetan P. oceniany był jako osoba miła i sympatyczna, zatem wszystko sprowadza się do wniosku, że nie było najmniejszych szans rozpoznać z jego strony zagrożenia. I to właśnie może budzić społeczny lęk.

Drobniejsze konflikty z prawem czy też leczenie psychiatryczne nie mogłyby być żadnym tropem, żeby wytypować takiego mordercę?
Po zabójcach takich jak P. nie należy się spodziewać historii konfliktów z prawem. Wielu z nich przechodziło przez okres inkubacji zbrodni, w której żywili się jedynie fantazjami o zabijaniu, krzywdzeniu, a część z nich szukało środków zastępczych, zanim dokonało zabójstwa. Populacja brutalnych zabójców jest na tyle szeroka, że nie można stwierdzić, że sprawców łączy jakieś podobieństwo. Istnieje grupa, w której sadystyczne zbrodnie nie są poprzedzone jakimikolwiek działaniami aspołecznymi, ale i taka, w której przestępstwa ewoluują od kradzieży aż po zabójstwa. Na pewno jednak nie można generalizować samego przestępstwa i twierdzić, że jedno jest skojarzone z drugim.

Reklama

Prowadzi to bowiem w prostej linii do uznania złodzieja za potencjalnego zabójcę, a tak przecież nie jest. Brak historii leczenia psychiatrycznego także nie jest czynnikiem, który może służyć za wskaźnik brutalności czy jakichkolwiek skłonności przestępczych. Niewielu ludzi zdaje sobie z tego sprawę, ale już dawno dowiedziono, że osoby cierpiące na zaburzenia psychiczne dokonują przestępstw znacznie rzadziej niż ludzie zdrowi.

Na tę chwilę nie znamy motywu jego działania, jeżeli w ogóle jakikolwiek istniał. Czy jednak dla człowieka o zaburzeniach psychicznych motyw jest konieczny, żeby zabić?
Sadyzm sam w sobie jest dość częstym motywem morderstwa. Chcę jednak podkreślić, że każdy, nawet racjonalny motyw nie wyklucza istnienia zaburzeń psychotycznych. Czasem urojenia przeplatają się z oddawaniem hołdu jakiemuś zjawisku, np. na co dzień niedojrzały emocjonalnie chory może być zainteresowany mordercami, ich czynami i chcieć je naśladować.

Z drugiej strony P. przed dokonaniem morderstwa zachowywał się tak, że można to zinterpretować jako przygotowania do ataku. Zlikwidował konto w banku, przestał używać telefonu komórkowego – czy morderca najczęściej dojrzewa do dokonania swojego czynu, czy też erupcja przemocy jest zazwyczaj nagła i niepohamowana?

Stworzyłem na te potrzeby pojęcie syndromu premorderczego, które jest opisem stanu psychicznego zabójcy przed dokonaniem ataku. Może on być obserwowany przez otoczenie potencjalnego sprawcy, co oznacza, że zagrożenie może być zauważone oraz że hipotetycznie można mu zapobiec.

Niestety na obecnym etapie jego badania dotyczą jedynie masowych morderców i terrorystów. W przypadku zabójstw na tle sadystycznym nie istnieje tyle uchwytnych wskazówek, które pozwalałyby stworzyć podobny schemat lub opis stanu sprawcy sprzed zabójstwa. Zbrodnie te mają zupełnie inną specyfikę. Sprawcy długo do nich dojrzewają, a czyn poprzedzają nawet wieloletnie fantazje. Praktycznie niemożliwe jest, aby zabójstwo miało miejsce przy ich braku. Mężczyzna idący lasem, jeżeli spotka w nim kobietę, nie zaatakuje jej i nie zabije, jeżeli nie ma takich skłonności i podobna rzecz nigdy mu nie przejdzie przez głowę.

Reklama

Jeśli Kajetan P. przestał używać telefonu komórkowego, zlikwidował konto w banku, to pomimo tego, iż nie są to zachowania typowe, mogą kojarzyć się z jakąś formą „żegnania się"

Być może z dotychczasowej wiedzy na jego temat wpisywał się on bardziej w rys psychologiczny mordercy-samobójcy? Czy to możliwe, że przed złapaniem Kajetan P. mógł rozważać popełnienie samobójstwa, które wcale nie musiało nastąpić od razu po morderstwie?
W suicydologii, czyli nauce o samobójstwach istnieje analogiczne do syndromu premorderczego pojęcie nazywane syndromem presuicydalnym. Opisuje ono stan psychiczny samobójcy sprzed zamachu i w praktyce klinicznej w dużym stopniu opieramy się na tej wiedzy, szacując zagrożenie targnięcia się pacjenta na własne życie. Na ten syndrom składają się przeróżne zachowania, w tym: żegnanie się z bliskimi, pisanie listów pożegnalnych czy rozdawanie swoich rzeczy.

Jeśli Kajetan P. przestał używać telefonu komórkowego, zlikwidował konto w banku, to pomimo tego, iż nie są to zachowania typowe, mogą kojarzyć się z jakąś formą „żegnania się". Być może jedną z hipotez, jaką należałoby zakładać w podobnych sytuacjach, jest fakt, iż przykładowy sprawca jest obezwładniony przez fantazje o zabójstwie w takim stopniu, że pomimo zachowanej wrażliwości czy sumienia i tak postanawia je zrealizować, a następnie popełnić samobójstwo, Wtedy sam siebie karze się za ich realizację. To nie jest rzadkość, że zabójca czy np. pedofil prosi, żeby go zabić lub wykastrować za to, co zrobił. Niektórzy zabijają się też sami w więzieniu.

Reklama

W przypadku Kajetana P. było najwyraźniej inaczej, a wskazuje na to wybranie pieniędzy ze zlikwidowanego konta, których użył głównie w celu ucieczki. Jednak dla dokładniej analizy wszystkich czynników istotna byłaby ich kolejność w czasie, a takiej wiedzy na razie nie mamy.

P. zabił osobę, którą najprawdopodobniej znał z biblioteki, w której pracował. Wydaje się, że łatwiej jest pozbawić życia osobę przypadkową, jednak w tym wypadku było inaczej. Czy w sprawach, kiedy morderstwo cechuje się aż taką premedytacją i bestialstwem tożsamość ofiary ma dla przestępcy większe znaczenie?
Dla większości zabójców i sadystów tożsamość ofiary nie ma znaczenia. I to właśnie najbardziej kłóci mi się z typowym obrazem seryjnego mordercy względem podejrzeń natury Kajetana P., a nawet skłoniłoby mnie do wniosku, że nie jest on w stanie zabić ponownie. Dzieje się tak, ponieważ dla mordercy ofiara to… rzecz, przedmiot, który służy zaspokojeniu własnych potrzeb, przeważnie seksualnych. Nie interesuje ich kim jest, często nawet nie interesuje ich to, jak wygląda, wystarczy im, że będzie ona kobietą. Sądzę, że ofiara w tej sprawie nie była przypadkowa, z nieznanych przyczyn zwróciła uwagę sprawcy i została „wybrana".

Być może posiadała jakieś upragnione przez sprawcę cechy, spełniała jakieś inne warunki, w tym niekoniecznie prawdziwe – zabójca posiadający zaburzenia psychiczne może przypisać wiele cech ofierze, podczas gdy tak naprawdę ona ich nie posiada. Może przenieść na nią noszone dotąd i tłumione w sobie emocje, uznać ją za osobę bliską, choć w rzeczywistości nie ma to żadnego uzasadnienia. Natomiast jednym z pozapsychologicznych czynników wyboru ofiary z pewnością była jej samotna obecność w mieszkaniu i łatwy dostęp do niej. Dla popełnienia zbrodni są to komfortowe warunki.

Reklama

P. interesował się literaturą oraz filozofią. Pisał wiersze po łacinie, prowadził wykłady w bibliotece – czy często zdarza się, żeby przestępcy mieli takie sprecyzowane intelektualne inklinacje i sami tworzyli wiersze o makabrycznej treści?


Kajetan P.
Uczta Hannibala Lectera

Oto śpieszą na ucztę muzy święte,
Na mięsną ucztę moją.
Nuże, zaczynamy od ramion fletnisty,
Które fałszywie już nie zagrają.
Słuchajcie! Fałsz zgładzony – harmonia przywrócona
Rozbrzmiewa mi, symfonia!
Skosztujecie teraz mózgu gaduły
Platońskiego? Jak pachnie bosko!
Pieczyste gotuję wnet półsłodkiemu Punijczykowi,
Zapomniane są błazeństwa.
Wieczerzy kulminacja: pięć razy wątróbka
Z lichych pisarzy.
Dlaczego pięć, tylko pięć – cokolwiek rozczarowuje,
Lecz innych, na Poluksa, pochwycę.
Wieczerzajcie, drodzy – wy kochacie mnie dzikiego,
Bowiem wzniosła sztuka krwi jest żądna.


Fantazje znajdują ujście i w ten sposób. Na postawie tego wiersza możemy zakładać, że morderstwo było przez sprawcę prekontemplowane – nie wobec określonej ofiary, lecz w ogóle. Fantazjował o nim i prawdopodobnie przeżywał je przez całe lata. Być może tekst ten wskazuje też na motywację kanibalistyczną, ale nie zamierzam się przy tym upierać.

Zabójców, którzy spełniali się w sztuce było niewielu. Nasuwają mi się na myśl dwaj masowi mordercy – Cho Seung-hui oraz Ernst August Wagner, którzy pisali sztuki teatralne. Nie przypominam sobie jednak zabójcy z motywów sadystycznych, który realizowałby się w sztuce i poprzez nią wyrażał swoje fantazje.

Reklama

W tej chwili jest jednak niewykluczone, że Kajetan P. podróżował trasą Lectera

Czy w psychice zabójcy może dojść do aż takiego utożsamiania się z idealizowaną postacią, że P. wzorem Hannibala Lectera mógł wyjechać do Florencji, popijać tam chianti i starać się o posadę kustosza w muzeum? Według znanych nam jak na razie informacji przed ujęciem przebywał przez pewien czas we Włoszech. Czy nie podchodziłoby to wtedy pod jakąś formę rozdwojenia jaźni?
Utożsamianie się z idealizowaną postacią jest dość pospolite wśród sprawców zbrodni. Myślę nawet, że mamy do czynienia z epidemią w tej populacji, ponieważ bardzo wielu zabójców miało swojego idola, którego pragnęło naśladować. Choć dla przeciętnego człowieka brzmi to nieprawdopodobnie, to jest to jak najbardziej możliwe i w przypadku Kajetana P. mogłoby się to objawić nawet w tak dosłowny sposób. Wszystko zależy jednak oczywiście od stopnia poczytalności sprawcy. Rozdwojenie jaźni (fachowo nazywane osobowością mnogą) jest z kolei niezwykle rzadko występującym zjawiskiem, ale ono także zdarza się wśród seryjnych morderców. Tu jednak moim zdaniem nie można o nim mówić.

W tej chwili jest jednak niewykluczone, że Kajetan P. podróżował trasą Lectera. Mógł udać się do Włoch w tym właśnie celu, choć później zmienił miejsce pobytu. Jeśli miałbym to jakoś podsumować, to powiem, że wśród osób chorych psychicznie nie brakuje bogów, prezydentów czy kosmitów. Hannibal Lecter nie byłby w tej populacji kimś niezwykłym.

Po nagłośnieniu sprawy P. pojawiło się sporo dezinformacji, a jego samego widziano w wielu miejscach – w schronisku górskim w Bieszczadach, w kościele w Poznaniu i koło sex-shopu w Gdyni – każda z tych wiadomości okazała się nieprawdą. Czy śledzenie doniesień medialnych na swój temat mogło cieszyć ego mordercy? Mógłby tak choć przez chwilę dorównać sławą wielbionej przez siebie postaci.
Generalnie nie uważam, żeby większość sprawców to cieszyło, a co więcej – obchodziło. Obserwowanie relacji mediów wynika zazwyczaj z ich ostrożności i chęci zaasekurowania się. Rzeczą oczywistą jest brak obojętności zabójcy względem podawanych informacji w sytuacji, kiedy został rozpoznany i wysłano za nim list gończy. Tak postępował np. Andriej Czikatiło (rosyjski seryjny morderca, zwany Rzeźnikiem z Rostowa, przyznał się do popełnienia 56 morderstw – przyp. red.), który ze względów pragmatycznych uzależniał obszar poszukiwania kolejnej ofiary od działania policji i wszczynanych obław, o czym na bieżąco informowała prasa.

Peter Kürten wracał na miejsce zbrodni, gdzie obserwował smutek i przerażenie ludzi

Narcystyczne zaburzenia osobowości są jednak wśród sprawców brutalnych zabójstw powszechne i oczywiście istnieje grupa takich morderców, dla których ma to specjalne znaczenie, gdy wzbudzają w innych strach, a ich ego jest mile łechtane, kiedy wiedzą, że się o nich mówi. Dla niejednego z nich było to nawet elementem koniecznym do ponownego doznawania wrażeń z zabójstwa oraz przeżycia podniecenia seksualnego.

Peter Kürten (nazywany także Wampirem z Düsseldorfu niemiecki morderca, sprawca co najmniej 9 morderstw – przyp. red.) wracał na miejsce zbrodni, gdzie obserwował smutek i przerażenie ludzi, doznając wtedy satysfakcjonującej go seksualnie reminiscencji. Te same emocje towarzyszyły mu w czasie przeglądania gazet, które w pewnym momencie zaczął nawet listownie prowokować, żeby dostarczyć fałszywych danych na temat kolejnych zabójstw. Podobnym sprawcą był „Zodiak", który wielokrotnie komunikował się z policją, lecz w jego przypadku nie miało to nic wspólnego z rozładowaniem seksualnym.

Kajetan P. jest już w rękach policji, ale jakie generalnie istnieje prawdopodobieństwo, że morderca uderzy jeszcze raz w sytuacji, gdy nie jest już anonimowy, ale jest ściganym listem gończym przestępcą z wizerunkiem podanym do wiadomości publicznej?
Kolejne zabójstwo nie jest zależne od faktu ścigania ani ujawnienia tożsamości. Nie sądzę, by mogło to w jakikolwiek sposób eskalować zagrożenie. Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, iż jedną z metod unikania ujęcia jest zabicie kogoś zamieszkującego samotnie i ukrycie się, co dodatkowo może się powtarzać, gdy mordercy wyczerpią się zapasy finansowe.


Jesteśmy też na Facebooku. Polub nasz nowy fanpage VICE Polska


Kajetana P. raczej już nie spotkamy, bo najprawdopodobniej spędzi resztę życia w odosobnieniu, ale czy jeśli zdarzy się tak, że na swojej drodze natrafimy i rozpoznamy ściganego mordercę; jeżeli choćby nawet nieświadomie damy mu jakiś sygnał, że wiemy, kim on jest, to automatycznie narażamy się na to, że przestępca nie będzie miał oporów, żeby nas zamordować?
Opisywana sytuacja może generalnie zakończyć się dwojako: albo zdecydowanym atakiem ze strony podejrzanego, albo jego paniczną ucieczką. W przypadku Kajetana P. możemy jedynie przypuszczać, co robił i co działo się w jego głowie przez dwa tygodnie od zbrodni. Dużo więcej będziemy wiedzieć po jego zeznaniach i obserwacji sądowo-psychiatrycznej.