FYI.

This story is over 5 years old.

18+

Mam 23 lata i nigdy nie przeżyłam orgazmu

Poddawałam się jękom i spazmom, ponieważ facetom sprawia to przyjemność. Teraz jednak nie odczuwam już takiej potrzeby

Artykuł ukazał się na VICE Germany

Leżę na łóżku, szeroko rozkładając nogi. Na ekranie całują się dwie kobiety, a jedna z nich jest powoli penetrowana od tyłu; w pokoju unosi się zapach wanilii. Postanowiłam zrobić to w pojedynkę, dając sobie jeszcze jedną szansę. Mimo to czułam się dziwnie – jakbym była nie na swoim miejscu, niczym pozostałości chusteczki higienicznej w kieszeni dżinsów. Chusteczki, której skrawki trzeba mozolnie wybierać po jej nieuważnym wypraniu. Na pewno mnie rozumiecie.

Reklama

Po 16 minutach i 38 sekundach w końcu się poddałam i w zamian poszłam zrobić herbatę. Mieszając cukier, pozwolę sobie wam się przedstawić. Mam 23 lata i nigdy nie przeżyłam orgazmu. Poza tym bardzo szybko nudzi mnie masturbacja; po prostu nie odczuwam takiej potrzeby, nawet leżąc samotnie na łóżku. Przez długi czas wydawało mi się to dość dziwne, lecz czasy te już minęły. Oglądanie pornoli w ogóle mnie nie podnieca – lubię to robić po prostu ze względów estetycznych. Nie jest to oczywiście możliwe w przypadku wielu filmów, jednak na szczęście przemysł ten się zmienia. Ogólnie sądzę, że kobiety są piękniejsze niż mężczyźni – od zawsze coś kręci mnie w cyckach pojawiających się na ekranie. Tak samo w waginach. Penisy czasami mnie denerwują. Są czymś na wzór ruletki – nigdy nie wiesz, czego się spodziewać.

Orgazm on dla mnie zagadką na miarę bozonu Higgsa – fakt jego istnienia wciąż nie jest rozstrzygnięty. Nie można jednak tęsknić za czymś niepoznanym, czego większość facetów nie ogarnia. Ogólnie rzecz biorąc: nie rozumieją złożoności tematu. Właśnie dlatego symuluję orgazm i myślę, że jestem w tym naprawdę niezła, skoro wszyscy moi dotychczasowi partnerzy czują się niczym rasowi kochankowie. Trzeba przyznać, że część z nich rzeczywiście była dobra (tak dobra, jak dobre są frytki z keczupem ORAZ majonezem), jednak na myśli mam głównie całokształt seksualnego aktu: żarty, dotykanie, bicie serca, agresywne słówka, niesamowitą pierwotność, pragnienie czy kolana uwięzione pomiędzy siedzeniami samochodu. Naprawdę kocham uprawiać seks – tyle że z pominięciem orgazmu. Jak to możliwe?

Reklama

Najlepsze z VICE w twojej skrzynce. Zapisz się do naszego newslettera

Poddaję się jękom i spazmom, ponieważ facetom sprawia to przyjemność. Teraz jednak nie odczuwam już takiej potrzeby.

Kiedyś o swoim problemie opowiedziałam gościowi, z którym się umawiałam; dwa kieliszki wina spowodowały, że w głowie mi się poprzewracało, a mózg przestał prawidłowo działać. Koleś był przystojny, starszy i przyniósł dużo akcesoriów, które nie miały dla mnie żadnego znaczenia. Zgodziłam się, ponieważ chciałam zobaczyć, co się wydarzy, jak na to zareaguję. Był lekko przytłoczony całą sytuacją, może czuł nawet pewien dyskomfort. Zaproponował poduszki, dziwacznie ruszając głową w czasie bezradnego masowania mojej łechtaczki. Tkwiłam tak, podziwiając leżący obok brzoskwiniowy koc.

Nawet całowanie nam nie wychodziło. Zdecydowanie była to najgorsza część tamtego wieczoru, pomijając może pistacje, od których rozbolał mnie tylko brzuch. Niektórzy ludzie po prostu do siebie nie pasują w zakresie fizycznych zbliżeń. Było mi żal tego biednego faceta, zdecydowałam się więc wszystko mu zrekompensować potężnym, udawanym orgazmem. Gdy odwróciłam się w jego stronę, leżał na podłodze z dumą na twarzy.

Wyżej wspomniany facet, na którym przeprowadziłam eksperyment, potraktował mój problem poważnie, co było bardzo miłym zaskoczeniem. Takiej bezinteresowności nie można jednak brać za coś oczywistego.

Ważniejszy niż sam cel powinien być sposób jego osiągnięcia. Często bowiem mam wrażenie, że mężczyźni zwykli obwiniać się za brak orgazmu u swoich kochanek. Zresztą raz już to od usłyszałam, może w trochę bardziej wymijający sposób. Właśnie dlatego udaję orgazm – żebyście nie musieli trapić się tym gównianym uczuciem.

Jednak pragnę wam – facetom – coś zdradzić. Wasze zmartwienia są zupełnie niepotrzebne. Seks może być cudowny i bez orgazmu – prawdę mówiąc, jest on właściwie tylko wisienką na torcie. To intymność dzielona z odpowiednią osobą ekscytuje mnie najbardziej i w zupełności zaspokaja. Iskry w powietrzu oraz brak tchu tuż przed pocałunkiem są dla mnie niczym kaktusowe lody, które miałam zwyczaj kupować w markecie na rogu tuż po wyjściu ze szkoły. Uszczęśliwianie ludzi także i mi sprawia radość. Szczególnie gdy widzę, że mój partner całkowicie się angażuje, nie oczekując niczego w zamian. I to właśnie jest dla mnie najważniejsze, orgazm nie ma już dużego znaczenia.