FYI.

This story is over 5 years old.

komentarz

Co o Polakach mówi histeria na punkcie Świeżaków

Jesteśmy świadkami nowej gorączki złota, tylko że w roli cennego kruszcu występuje Groszek Grześ i Brokuł Bartuś
Kadr z reklamy Gang Świeżaków 2, Biedronka, źródło: YouTube

Jeszcze do niedawna zestawienie słów „świeżak" i „napierdalać" kojarzyć się mogło co najwyżej z filmem Symetria. To uległo zmianie jakieś dwa tygodnie temu za sprawą krążącego po mediach społecznościowych screenshota z zapisem prywatnej rozmowy/nieudanej transakcji dwojga ludzi dotyczącej pluszowych fantów. Jej kulminacją okazały się niewybredne inwektywy („kapiszonie jebany"), jak i wyzwanie na pojedynek („Dawaj, się napierdalamy o te Świeżaki, kto wygra zabiera wszystko").

Reklama

Co ciekawe, nawet jeżeli uznamy to za fake, wspomniany screenshot oddaje autentyczną atmosferę absurdu, w jakiej zanurzyło się polskie społeczeństwo. Bo kiedy w domowym zaciszu śmieszkujemy sobie z wypraw do Biedry po Marchewki Marysi, inni w osiedlowym sklepie rzeczywiście toczą bezpardonową walkę o poszerzenie kolekcji pluszaków.

Preludium do bitwy – czyli o co chodzi ze Świeżakami?

W sklepach sieci Biedronka funkcjonuje system premiowania zakupów. Za każde 40 złotych zostawione przy kasie, klient otrzymuje jedną naklejkę. Sześćdziesiąt naklejek upoważnia zaś do nieodpłatnego odebrania pluszowej maskotki – warzywnego lub owocowego antropomorfa, jednego z członków tzw. Gangu Świeżaków. To tak z grubsza, bo szereg specjalnych ofert umożliwia szybsze skompletowanie niezbędnej liczby naklejek. Jedno jest pewne – droga do odebrania zabawki jest długa i kosztowna.

Kadr z reklamy Gang Świeżaków 2, Biedronka, źródło: YouTube

Obecna promocja jest notabene drugą tego typu akcją organizowaną przez Biedronkę. O popularności poprzedniej świadczy fakt, że maskotek zwyczajnie zabrakło w sklepach, a głośnym pomrukom niezadowolenia klientów wtórował odgłos zacierania rąk handlarzy, opylających pluszowe złoto w internecie. Zachęcona sukcesem Biedronka znów wprowadziła więc „gang" do sklepów. A reakcje ludzi stały się jeszcze bardziej zaskakujące.

Po drugiej stronie barykady

„Pracownicy sklepów są zirytowani, bo nie mają łatwej pracy, a histeria im jej nie ułatwia", dowiaduję się od dziewczyny zatrudnionej w centrum dystrybucji Biedronki, która jednakowoż prosi o zachowanie anonimowości. „Ludzie próbują od nas wyłudzać te naklejki, kraść pluszaki, oburzają się jak ktoś zapomni im wydać naklejki, albo robią bałagan na warzywach (za świeże warzywa i owoce jest dodatkowa naklejka)", dodaje.

Reklama

Całe to zamieszanie wykorzystują skrzętnie trolle i prowokatorzy, kusząc ogłoszeniami o odstąpieniu zabawek, po czym obserwują reakcje zdeterminowanych łowców pluszowej włoszczyzny. Jedni wprost oferują Świeżaki w zamian za seks, a po sieci hula screen rozmowy z propozycją wymiany barterowej – maskotka za fotki w negliżu.

Podobna desperacja udziela się także poza internetem. „Od kasjerów i sprzedawców słyszałam, że ludzie potrafią wyrywać sobie zabawki, płakać przy kasie, żeby im je dać albo dzielić zakupy na idealnie wyliczone części, żeby dostać jak najwięcej naklejek. Dosłownie latają z kalkulatorami i przeliczają!", relacjonuje moja rozmówczyni.

Można odnieść wrażenie, że Świeżaki jako nowa podstawa piramidy Maslowa nie są wcale przesadzonym pomysłem, o czym świadczy post mojego znajomego, który zamieścił na Facebooku ofertę bezpłatnego przekazania „trzech marchewek, brokuła, pomidora i dwóch truskawek". Haczyk? „Niestety próbowałem je upchać w kiblu i spuścić wodę, dlatego są trochę ubrudzone kałem". Już po chwili odbierał wiadomości od zainteresowanych przygarnięcia maskotek.

„Myślę, że organizatorów też zaskoczył sukces akcji", deklaruje dziewczyna z centrum dystrybucji. Jedno jest pewne – nie dochodziłoby do wszystkich tych kuriozalnych incydentów, gdyby dzieci zwyczajnie nie pożądały Świeżaków. Za każdą matką, gotową kraść naklejki lub obnażać się przed nieznajomymi stoi jeden malec, któremu Kalafior Krzyś jest niezbędny do życia.

Reklama

Historie polskich histerii

Usiłuję sobie przypomnieć podobną histerię z przeszłości i nic nie przychodzi mi do głowy. Promocje oparte na wymianie punktów na nagrody mają w Polsce tradycję tak długą, jak historia nadwiślańskiego kapitalizmu. Doskonale pamiętam, jak w wieku mocno pacholęcym zebrałem dość kodów kreskowych z opakowań margaryny, aby otrzymać film Batman – Mask of the Phantasm na kasecie VHS. Może cały pic polega na tym, że tamta transakcja była wyjątkowo prosta w porównaniu do dzisiejszego polowania na czosnek z kończynami?

Z jednej bowiem strony Świeżaki kuszą swoją nieodpłatnością. Z drugiej strony żaden to gratis, skoro przy pierwszej edycji skompletowanie całej kolekcji „tradycyjną" drogą wymagało zrobienia zakupów za łącznie nawet 19200 złotych. Pokusa towarzysząca hasłu „za darmo" to kamuflaż dla wielkich wydatków. A jak od niepamiętnych czasów przekonują psychologowie społeczni, najbardziej cenimy to, co nie przyszło łatwo.


Bądź z nami na bieżąco, polub nasz fanpage VICE Polska na Facebooku


Być może więc to właśnie żmudny proces kolekcjonowania, iście sportowa rywalizacja o naklejki i emocje związane z realizacją pewnego planu stanowią prawdziwe koła zamachowe Świeżakowego hajpu. To tłumaczyłoby też, dlaczego Polacy nie wybierają drogi na skróty i nie kupią maskotek wprost u chińskiego producenta. Na Aliexpress taki pluszak kosztuje niecałe 10 dolarów.

Starałem się też dowiedzieć u źródła, podpytując dzieci i młodsze rodzeństwo znajomych, skąd ta miłość do owocowo-warzywne pluszaków. Najciekawsze zdanie usłyszałem jednak nie od ośmioletniego Przemka, a od jego starszej, dorosłej już siostry: „Świeżaki to zmora, wszystkie dzieci w klasie Przemka je zbierają. Jedyny plus tego jest taki, że dziewczynka, której matka pracuje w Biedronce, jest teraz mistrzynią posiadania Świeżaków. Wcześniej, z racji trudnej sytuacji materialnej, nie była mistrzynią zbierania niczego".