Święta w ​Chińskim Centrum Handlowym

FYI.

This story is over 5 years old.

Kultura

Święta w ​Chińskim Centrum Handlowym

Nasze zmysły atakuje feeria zmieniających się LED-owych barw, kakofonia śpiewających choinek i zapach taniego plastiku. Wszystko ma grać, migotać. Oto polskie ozdoby świąteczne prosto z Chin

Wólka Kosowska to jedna z wielu podwarszawskich „sypialni" – miejscowości, które pozwalają łączyć zalety pracy w stolicy z posiadaniem własnego domku z ogrodem (cena: codzienne podróże w korkach i rosnące zanieczyszczenie powietrza). Wólka ma jednak coś, co ją wyróżnia: największą w Polsce hurtownię artykułów sprowadzanych z Chin. I chociaż chrześcijaństwo ma w Chinach marginalne znaczenie, to właśnie stamtąd pochodzi większość ozdób świątecznych, które poprzez bazary, hipermarkety i sklepy ze wszystkim „od 5 złotych" trafiają do domów Polaków. Pojechaliśmy do Centrum Chińskiego, żeby na własne oczy zobaczyć nagromadzenie Mikołajów, światełek i fikuśnych choinek, których całe kontenery przypływały do naszych portów już wiele tygodni temu.

Reklama

Hale wyglądają niepozornie – o tym, że nie mamy tu do czynienia z kolejnym skupiskiem magazynów, świadczą tylko napisy w dalekowschodnim alfabecie oraz reklamowe billboardy zaprojektowane chyba naprędce przez grafika z punktu ksero. Jednak nie o dobry design czy budowanie wizerunku tu chodzi, tylko o to, że w hali numer 4 jest największy wybór majtek. My nie szukamy majtek, tylko świątecznej atmosfery w hurcie. Pytamy strażników przy wjeździe, w której z blaszanych budowli znajdziemy ozdoby na święta – i wchodzimy do środka.

Mijamy azjatycki sklep spożywczy (przed wyjazdem kupimy tu jeszcze za bezcen chipsy z tajskich owoców, sos ostrygowy, wietnamskiego Red Bulla i mrożone coś, co pani za ladą nazywa „pszczołami wodnymi") i nasze zmysły atakuje feeria zmieniających się LED-owych barw, kakofonia śpiewających choinek i zapach taniego plastiku. Trendy są takie, że wszystko ma grać, migotać, poruszać się z gracją skaczącego pieska na baterie (nawet czapka Mikołaja: wersja wypas za 25 zł, wersji zwykłej nie ma).

Wszystko na bogato, tym straceńczym bogactwem globalnego cięcia kosztów i outsourcingu produkcji. Wszystko ma być tutaj ładne, wesołe i przytulne, ale tandetnie wykonane misie polarne budzą raczej smutną nostalgię. Staram się nie myśleć o zanieczyszczonych rzekach, zatruciach toksycznymi oparami i wielogodzinnych dniach pracy za głodowe stawki, którymi okupiono produkcję tych pierdół. Na kilka dni przed świętami europalety załadowane są po sufit – ciekawe, co robią z tym wszystkim po 26 grudnia?

Reklama

Na to i wiele innych pytań nie dostanę odpowiedzi. Sprzedawcy, choć uśmiechnięci i skorzy do pomocy, reagują zdawkowo, kiedy udaję zainteresowanego właściciela stoiska na straganie (– Co się sprzedaje najlepiej przed świętami? – Wszystko!). Bariera językowa, a może ostrożność? Służby celne i Frontex nie śpią. Nie robimy zdjęć z bliska pracownikom – po co nastręczać im problemów? Ci zmęczeni ludzie o azjatyckich, ormiańskich czy tureckich urodach mają ich pewnie i tak pod dostatkiem.

Zresztą, fotografowanie jest tutaj zabronione, jak mówi znak na wejściu (zabrania też wprowadzania psów). Ukradkiem robimy zdjęcie mikołajowej ofercie stoiska z zaopatrzeniem dla sex-shopów, udając, że sprawdzamy coś na tablecie. Coby było, gdyby nas nakryto? Słyszeliśmy przecież wydumane legendy o osobach, które „znikały" w podobnych halach. Nawet jeśli w tych opowieściach jest ziarno prawdy, to obawiałbym się raczej o pracowników, niż o klientów. Dla ludzi, którzy robią interesy na imigrantach, przybysze szukający lepszego życia mają przecież wartość podobną do tych świecących bałwanków z prześwitującej masy. Widziałem to dobrze w Londynie, patrząc na „biznesmenów" wykorzystujących nieświadomych Polaków, Rumunów czy Węgrów.

Mimo wszystko ludzie, którzy pracują w Chińskim Centrum, z pewnością cieszą z możliwości lepszego życia i pracy w stabilnym, mimo wszystko normalnym kraju. Dla części z nich będą to pewnie pierwsze święta w Polsce. Trzymajmy kciuki, żeby było im tu dobrze.

Autor w żadnym wypadku nie implikuje, że pracownicy, przedsiębiorcy i zarządcy związani z Chińskim Centrum Handlowym dopuszczają się czynów zabronionych czy w jakikolwiek sposób naruszają polskie prawo.