FYI.

This story is over 5 years old.

18+

Robot, dzięki któremu wirtualny seks wydaje się prawdziwy

Funkcje są całkiem dokładne; seksramię robota było dobrze zsynchronizowane z tym, co się działo na ekranie

Pracownik Motherboard Dan Stuckey w trakcie odbywającego się przez spodnie, wspomaganego robotem wirtualnego seksu. Zdjęcie: Brian Merchant

W przyszłości niektórzy zdecydują się spędzić walentynki w samotności, uprawiając wirtualny seks z trójwymiarowym awatarem przy pomocy w pełni zautomatyzowanego asystenta. W przyszłości to znaczy może w przyszłym roku. Nieustraszeni hakerzy mogą to zrobić już teraz.

Reklama

Tenga to japoński producent zabawek dla płci męskiej ‒ tworzy cylindryczne „zestawy do masturbacji”, które jakoś nie wydają się tak odrażające jak Fleshlight (chyba głównie dlatego, że nie są one nazywane Fleshlight). Promuje także oprogramowania i roboty, które zapewniają doznania najbardziej zbliżone do tych, jakie daje seks z grą wideo.

Zeszłej jesieni na konferencji technologicznej Tenga zaprezentowała prototyp przyrządu umożliwiający wolontariuszom udział w symulacji, w ​​której otrzymali usługi seksualne od postaci anime obserwowanej przez specjalne gogle. Od tego czasu zaktualizowano już oprogramowanie oraz grafikę na symulatorze i kontynuuje się jego promocję.

‒ Myślę, że w przyszłości wirtualna rzeczywistość stanie się bardziej realna niż prawdziwy seks ‒ powiedział prezes Tengi Tsuneki Sato. Przyszedł do biura Motherboard, by pokazać „przyszłość masturbacji”, jak to ujął. ‒ To jest nasze hasło ‒ roześmiał się.

Gdy tylko usiedliśmy, zachęcił mnie do założenia okularów VR. Zobaczyłem kobietę awatara wypinającą się na brzegu łóżka, a za nią widoczna była tuba do seksu Tenga wystająca z ekranu, gdzie, hm, trzyma się broń w Counter-Strike. Instynkt natychmiast kazał mi zerwać okulary z głowy. Zdjąłem je i rozejrzałem się. Wymamrotałem coś w stylu „cholera”.

Śmiali się i kazali mi kontynuować, manewrowali ramieniem robota, tak by znajdowało się obok mojej miednicy. Gdy pchnąłem je biodrami, falliczny stożek odpowiedział na ekranie. Wpychając go wirtualnie do wewnątrz, poczułem opór – urządzenie odpowiedziało na działanie z ekranu.

Reklama

To było bardziej przerażające niż erotyczne, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że ślepo przyciskałem miednicę do plastikowej rurki trzymanej przez czerwonego robota o 3 w południe, mając szeroki widok na hol „VICE”, gdzie coraz liczniejsi odwiedzający wyciągali szyje z wyraźnym zdziwieniem na twarzach. To był szczególny rodzaj komiksowego wstydu. Przecierpiałem go dla was, drodzy czytelnicy, bez wątpienia zasługujący tylko na najlepszy rodzaj dziennikarskiego seksu z robotem w wirtualnej rzeczywistości. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, że faktycznie mógłbym się podniecić dzięki temu urządzeniu. Ale podobno jest mnóstwo ludzi, którym podoba się porno takie jak CGI i Hentai, a ta technologia nie jest daleka od urzeczywistnienia ich spikselowanych pornofantazji.

Oto jak działa ta technologia: oprogramowanie zaprojektowane dla Tengi przez japońskiego dewelopera gier erotycznych Illusion zostało wykonane na okulary Oculus Rift, które początkujący uczestnik wirtualnego seksu mocuje sobie paskami na głowie. Program współpracuje z Novint Falcon, dotykowym urządzeniem zaprojektowanym w celu zastąpienia myszki do komputerów. Stało się ono popularne wśród graczy, ponieważ może odpowiedzieć na ostrzał w grach FPS.

Jeżeli chodzi o powód, dla którego Tenga współpracuje z Falconem, Wikipedia wyjaśnia to w idealny sposób:

Falcon ma odpinane rączki lub uchwyty, które użytkownik trzyma, by go kontrolować. Gdy użytkownik przemieszcza uchwyt, oprogramowanie Falcona śledzi w trzech wymiarach, gdzie przedmiot jest przesuwany, i przesyłając prąd do silników w urządzeniu, tworzy siły, które użytkownik może poczuć. Więc jak poruszasz ręką wokół uchwytu, Falcon odpowiednio reaguje. Czujnik Falcona może śledzić pozycje uchwytu z milimetrową dokładnością, a silniki aktualizowane są 1000 razy na sekundę (1 kHz), co daje wrażenie dotyku. Powierzchnie wirtualnych obiektów wydają się realne i można do nich dodawać różne typy tekstury.

Reklama

Tenga próbuje dać „teksturze” nowe znaczenie. Firma zaprogramowała swój zestaw tak, że masturbacja jest utrzymywana w miejscu przez ramię Falcona, ale może ona reagować na symulację seksu pojawiającą się na ekranie. W grze pojawia się trójwymiarowa kobieta w stroju uczennicy, która albo jest wypięta na łóżku albo klęczy przed graczem. Gdy awatar wykonuje ruchy w wirtualnej rzeczywistości, tak samo robią Falcon i seksrurka Tengi. Odzież jest opcjonalna zarówno w świecie wirtualnym, jak i rzeczywistym. Pewnie rozumiecie, o co chodzi. Nie, nie wypróbowałem tego urządzenia w taki sposób, jaki był oryginalnie zamierzony. Trochę (wstępnie) z nim poeksperymentowałem, a pracownik Motherboard szczur eksperymentalny Dan Stuckey, wystawił go na dosyć wyczerpującą próbę. Zapytał, dlaczego dziewczyna wygląda na taką smutną, ale nie dostał odpowiedzi.

Ugh. Jeżeli chodzi o funkcje, były całkiem dokładne; seksramię robota było dobrze zsynchronizowane z tym, co się działo na ekranie.

‒ Fizyczny wymiar Tengi był dosyć wąski, co pasowało do awatara, którego wirtualnie pukałem ‒ powiedział Stuckey. ‒ Zastanawia mnie jednak to, że masz dostępną tylko jedną dziewczynę. A co jeżeli jesteś zainteresowany kimś innym?

Mimo to nietrudno wyobrazić sobie przyszłość, w której ktoś składa wszystkie kawałki do kupy i tego typu urządzenie działa płynnie.

‒ Zrobił to w dwa dni ‒ powiedział Sato o deweloperze Illusion, Naoyuki Ootsuru, który przyszedł z nimi i który z entuzjazmem zademonstrował nam tę technologię. ‒ Lepsze niż Fleshlight, bardziej dokładne i bardzo proste. W przyszłości chce go połączyć z rzeczywistymi paniami, żeby wibrator poruszał się dokładniej.

Reklama

Tenga i Illusion wiążą duże nadzieje ze wspomaganym elektronicznie wirtualnym seksem. Wierzą, że niedługo stanie się on normalną, nienapiętnowaną praktyką.

‒ Myślę, że męska masturbacja jest tematem tabu ‒ mówi Sato. ‒ Chcemy to unormalizować, dlatego projektujemy różne dodatki do niej. Zasugerowali także, że tego typu przyrząd może nawet stać się usługą publiczną. Ootsuru mówi, że chce go promować jako rozwiązanie dla niepełnosprawnych. ‒ Mają ograniczony dostęp do seksu, to może im pomóc ‒ tłumaczy Sato.

Na razie jednak urządzenie jest głównie instalacją samoobsługową, w pełni zależną od Falcona, którego nie ma już nawet na rynku. Pomimo że Ootsuru szuka zamiennika, jest mało prawdopodobne, że urządzenie trafi na rynek w najbliższym czasie.

Warto także zaznaczyć, że wszyscy są dosyć sceptyczni co do przyszłości wirtualnego seksu. Zapytałem dr. Allana Evansa, specjalistę do spraw technologii w Avegant ‒ firmie zajmującej się produkcją konkurenta VR Oculus, który wyświetla obraz bezpośrednio na siatkówce oka ‒ czy uważa, że można byłoby użyć jego platformy dla ulepszenia jakości wirtualnego seksu.

‒ Powstrzymamy się od wspierania wszelkich elementów branży dla dorosłych ‒ powiedział mi jednoznacznie. ‒ Nie jesteśmy tutaj, aby promować i zachęcać do stosowania czegokolwiek związanego z branżą rozrywki dla dorosłych.

Mimo wszystko krótkie spotkanie z drucianym gadżetem Tengi było wystarczające, aby zobaczyć przebłysk przyszłości onanizmu ‒ samotne zanurzenie w czułe piksele fantazji. Technologia zawierająca wirtualny system reagowania nie jest stosowana wyłącznie przez użytkowników indywidualnych. Technologiczna branża seksu powoli zyskuje dużą sławę; teledildonics, który umożliwia seks długodystansowy, czyni nieśmiałe kroki w kierunku zdobywania udziału w rynku. Firma o nazwie Frixion pracuje nad stworzeniem „społeczności internetowej, której użytkownicy mogą się stykać ze sobą za pomocą różnorodnie obsługiwanych urządzeń dotykowych, od trzymania za ręce i całowania do pełnego stosunku z penetracją, niezależnie od tego, gdzie jesteś na świecie, czy obok w pokoju, czy po drugiej stronie oceanu”.

Reklama

Robotyczne akcesoria mogą teraz symulować ludzkie części ciała lub pracować z nimi w tandemie. Coraz łatwiej wyobrazić sobie świat, gdzie ludzie czują się bardziej swobodnie, dzieląc swoje życie seksualne z robotami i awatarami. Dotykowe, wirtualne i mnożące się platformy, takie jak Google Glass, na pewno w końcu zmienią swój tor i skierują go w stronę seksu. Dla niektórych będzie to istotne ‒ wciągający wirtualny trójkąt, w którym jeden z partnerów w ogóle nie istnieje.

Naoyuki Ootsuru ma nadzieję, że wraz ze wzrostem rynku dla oprogramowania Oculus Rift będzie miał możliwość pisania większej ilości lepszych seksualnych treści. A Tenga będzie stać u ich boku, by promować operowaną przez robota zabawkę do seksu w wirtualnej rzeczywistości.

‒ Połączenie sił z tymi ludźmi jest przyszłością masturbacji ‒ mówi Tsuneki. ‒ Albo nawet przyszłością seksu.

OGNIEM I LASEREM, CZYLI MIESIĄC BEZ BZYKANIA

LÓD NA SPÓŁKĘ

ZDRADA KONTROLOWANA