Prawnicy opowiadają o sprawach, których nie mogą zapomnieć

FYI.

This story is over 5 years old.

Kryminał

Prawnicy opowiadają o sprawach, których nie mogą zapomnieć

Frédéric Berna musiał kiedyś bronić mężczyznę oskarżonego o to, że zabił swoje dziecko, molestował córkę, śmiertelnie pobił partnerkę, a następnie uprawiał seks z jej zwłokami

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE France

Ludzie zostają adwokatami z różnych powodów – niektórych robią to dla fantazyjnej togi, inni chcą pomagać zagubionym i pechowym osobom. Niezależnie od ich motywacji, większość z nich na którymś etapie kariery musi zmierzyć się z różnymi trudnymi, a nawet makabrycznymi sprawami. Chcąc dowiedzieć się czegoś więcej o takich przypadkach, skontaktowałam się z pięcioma adwokatami i zapytałam ich o historie, które najbardziej nimi wstrząsnęły.

Reklama

Nicolas Pasina, który praktykuje prawo w Nancy i Saint-Dié des Vosges, opowiedział mi, jak kiedyś bronił 35-letnią kobietę oskarżoną o dźgnięcie sędziego w sądzie dla nieletnich. 5 czerwca 2007 roku, po tym, jak ogłosił on, że trzyletni syn Fatihy Benzioua ma dalej pozostać w rodzinie zastępczej, kobieta wyjęła nóż kuchenny ze swojej torebki i zaatakowała go. Sędzia Jacques Noris został zabrany do szpitala z powodu poważnych ran. Na szczęście przeżył. „To bardzo drobna kobieta, nie ma nawet 150 centymetrów, ale kiedy go zaatakowała, nikt nie był w stanie jej powstrzymać. Nawet jej mierzący 2 metry partner, który jest rzeźnikiem" – powiedział mi Pasina.

Wydawał się przekonany, że jego klientka nie była w pełni władz umysłowych. „Według pracowników socjalnych w tygodniach poprzedzających rozprawę zaczęła wierzyć w to, że rozmawia z Michaelem Jacksonem" – wyjaśnił. W kwietniu 2010 roku Fatiha Benzioua ponownie stanęła przed sądem. Tym razem została oskarżona o usiłowanie morderstwa.

„Prawdziwa sprawiedliwość nie istnieje. Przerażają nas choroby psychiczne. Nikczemność potrafimy zrozumieć, ale szaleństwa już nie"

To był niezwykle trudny procesy dla Pasiny, ponieważ jak twierdzi: „podczas procesu klientka pozostawała pod wpływem leków i nie mogła się w żaden sposób bronić". Została przebadana przez czterech ekspertów psychiatrycznych i tylko jeden z nich uznał, że podczas ataku straciła kontakt z rzeczywistością. „Musieliśmy dodatkowo spierać się z pozostałymi trzema, którzy utrzymywali, że wszystko było z nią w porządku. To nieprawda. Podczas procesu wpatrywała się bezmyślnie w ścianę oraz kołysała się w przód i w tył". W końcu prokurator generalny zażądał kary 13-15 lat w więzieniu, a sąd skazał ją na 13. Mimo apelacji wyrok pozostał bez zmian. Pasina uważa, że była to bardzo niesprawiedliwa kara. Jak powiedział: „Prawdziwa sprawiedliwość nie istnieje. Przerażają nas choroby psychiczne. Nikczemność potrafimy zrozumieć, ale szaleństwa już nie".

Reklama

Dziewięciomiesięczna dziewczynka umarła w swoim domu 19 czerwca 2013 roku z powodu poważnego odwodnienia organizmu. Według ekspertyz lekarzy sądowych dziecko spało w pozbawionym wentylacji pomieszczeniu, w którym temperatura dochodziła do 30 stopni. Dziewczynka najprawdopodobniej nie piła przez 12-15 godzin przed śmiercią, a dzień wcześniej jej ojciec, który miał wtedy 25 lat, zabrał ją na spacer w pełnym słońcu. „Od razu zapytałem, jak rodzice mogli w ogóle do tego dopuścić" – powiedział Gregoire Niango, radca prawny starszego brata zmarłej dziewczynki. „Dla mnie to coś zupełnie niepojętego. To zbrodnia, której nie potrafię objąć rozumem. Jak ktoś może pamiętać, żeby dać wodę swojemu psu, ale zapomnieć o własnej córce?".

„Dla mnie to coś zupełnie niepojętego. To zbrodnia, której nie potrafię objąć rozumem. Jak ktoś może pamiętać, żeby dać wodę swojemu psu, ale zapomnieć o własnej córce?"

Proces odbył się w Nancy w październiku 2015 roku. „Ta sprawa śniła mi się dosłownie każdej nocy przed rozprawą. Byli tak leniwi, że pozwolili swojemu dziecku umrzeć z pragnienia. To po prostu niepojęte" – wspominał Niango. Przyznał, że na sali wpadł w furię i zapytał ojca: „Czy twój pies umarł? Czy twoje rybki umarły? Czy twoje dziecko umarło?". Oskarżony, który do tamtej chwili pozostawał zupełnie niewzruszony, nagle zalał się łzami. „Ulżyło mi, kiedy zobaczyłem, że płacze. To pokazało, że nie był kompletnym potworem" – powiedział. Para została skazana na pięć lat więzienia.

Reklama

W kwietniu 2015 roku Frédéric Berna bronił czterdziestolatka oskarżonego o zabicie swojego dziecka, molestowanie córki i śmiertelne uderzenie partnerki latarką, a następnie zgwałcenie jej trupa – wszystko to w ciągu jednej nocy. Koszmarny proces, w wyniku którego oskarżony został skazany na dożywocie. Jednak nie była to wcale najtrudniejsza sprawa Berny. Jak mi powiedział: „Obrona skończonego sukinsyna, którego każdy normalny człowiek uważa za potwora, nie jest taka ciężka. Po prostu podchodzisz do tego czysto zawodowo, myślisz: »To tylko moja praca«. Sprawa się komplikuje, kiedy zaczynasz czuć sympatię do osoby, którą bronisz".

Opowiedział mi o swoim spotkaniu z młodym więźniem, który został oskarżony o zakatowanie innego skazańca wraz ze swoim kolegą z celi. „To był młody chłopak, którego dopiero co przeniesiono do zakładu dla dorosłych. Od razu go polubiłem". Sébastien Schwartz dzielił celę z Johnnym Agasuccim, 26-letnim malarzem pokojowym zamieszanym w handel narkotykami, i Sébastienem Simonetem czekającym na proces w związku z torturami, których dopuścił się na innym więźniu. Ten ostatni miał w zwyczaju oznaczanie współwięźniów rozżarzonym, żelaznym prętem. Było jasne, że terroryzował całe więzienie.

„Czułem ogromną presję. Zacząłem traktować Schwartza jak syna, przez co straciłem dystans do tej sprawy. Przed procesem nie byłem w stanie spać i jeść"

W nocy z 24 na 25 sierpnia 2004 roku Agasucci został znaleziony martwy w celi. Został wielokrotnie uderzony w brzuch i genitalia, a na jego ciele widniały liczne rany zadane widelcem. Skrępowano mu ręce za plecami i zaciśnięto sznur na szyi. Jego kolegów z celi od razu uznano za winnych.

Reklama

Schwartz opisał całe zajście policji i utrzymywał, że nie brał udziału w torturach. Jego historia zdawała się pokrywać z wynikami autopsji: „Schwartz był małym facetem, miał niecałe 160 centymetrów i ważył 55 kilogramów. Co więcej, całe wydarzenie wydawało się nim naprawdę wstrząsnąć. Pobił ofiarę na rozkaz Simoneta" – wyjaśnił Berna. „Byłem przekonany, że stanowił raczej ofiarę, a nie sprawcę. Znalazł się w sytuacji, której – lękając się o własne życie – nie potrafił zmienić". Podczas oczekiwania na proces Schwartz został zwolniony z więzienia. Młody mężczyzna znalazł pracę, zamieszkał ze swoją dziewczyną i założył rodzinę.


Polub fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco


Proces odbył się w styczniu 2009 roku. Obrona Simoneta próbowała zrzucić winę na Schwartza. „Czułem ogromną presję. Zacząłem traktować Schwartza jak syna, przez co straciłem dystans do tej sprawy. Przed procesem nie byłem w stanie spać i jeść" – przyznał Berna. „Kiedy nadeszła moja kolej i miałem zabrać głos, prawie sparaliżowało mnie ze strachu. Bałem się, że się pomyliłem. Zwracając się do ławy przysięgłych, zacząłem mówić o sobie i o tym, jak ta sprawa na mnie wpłynęła. Kiedy skończyłem, usiadłem i chyba nawet straciłem przytomność. Pamiętam jedynie ciemność".

Ostatecznie Simonet został skazany na dożywocie, a Schwartz musiał odsiedzieć rok za pobicie. Prokurator generalny domagał się dla niego 10 lat. „To był największy sukces w mojej karierze" – przyznał Berna.

Reklama

Jeszcze bardziej wstrząsającą opowieść usłyszałam od Pierre'a-André Babela, który swoją najtrudniejszą sprawę przeżył w 2009 roku. Pewien mężczyzna z Saint-Dié des Vosges rozpoczął związek z kobietą, która ostatecznie została klientką Babela. Według prawnika facet był „prawdziwym zboczeńcem z nienasyconym apetytem seksualnym". Utrzymywał również relacje ze swoją sąsiadką i posiadał album ze zdjęciami z orgii, w których uczestniczył razem z nią i jej młodą córką. „Udało mu się zmanipulować te dwie kobiety, które były skromnymi osobami ze sporymi problemami" – powiedział mi Babel. Oskarżeni o molestowanie seksualne nieletniej, mężczyzna, jego partnerka oraz sąsiadka zostali postawieni przed sądem w czerwcu 2009 roku. „Samo przeglądanie tego albumu stanowiło wielkie wyzwanie" – wyznał prawnik. „Po raz pierwszy w mojej karierze miałem koszmary z powodu sprawy".

„Opowiadała o wszystkich okropnych rzeczach, których się dopuściła, równie beznamiętnie, jak gdyby recytowała listę zakupów. To było naprawę przerażające"

Jednak rozmowy przeprowadzone przed procesem z oskarżonymi bardzo go uspokoiły. Ponoć stało się po nich jasne, że kobieta, którą miał bronić, została zmanipulowana. Jednak kilka miesięcy przed procesem, oskarżony przestał jeść i zażywać leki na serce, przez co umarł w więzieniu. „To pierwsza przeszkoda, którą musiałem przezwyciężyć – gdyby oskarżony był obecny na rozprawie, ludzie zdaliby sobie sprawę z jego charakteru i tego, że to on to wszystko zaplanował" – powiedział Babel. „Drugą przeszkodę stanowiło to, że moja klientka »zawiesiła się« emocjonalnie i nie była w stanie wyrazić żadnej skruchy. Opowiadała o wszystkich okropnych rzeczach, których się dopuściła, równie beznamiętnie, jak gdyby recytowała listę zakupów. To było naprawdę przerażające. Co więcej, gdyby ławnicy nie zobaczyli w niej chociaż cienia ludzkich emocji, nie byliby w stanie jej współczuć. Bałem się, że przez swój stan psychiczny dostanie surowszy wyrok niż ten, na jaki zasługiwała".

Reklama

I rzeczywiście, podczas rozprawy jego klientka została skazana na siedem lat więzienia, podczas gdy wspólniczka zmarłego – matka ofiary – dostała 15 lat. Babel jednak odwołał się od tego wyroku, a oskarżona zaczęła w tym czasie spotykać się z psychiatrą. Kolejny proces rozpoczęła z tak samo obojętnym nastawieniem, ale już drugiego dnia, kiedy zaczęła zeznawać, nagle wybuchnęła niekontrolowanym płaczem. „Ten przejaw szczerego żalu mógł przyczynić się do tego, że skrócono jej wyrok" – podsumował Babel.

„Pewnego ranka w 1998 roku 17-letnia kobieta weszła do mojego biura. Pchała przez sobą wózek z malutką blondyneczką w środku, a do tego była w zaawansowanej ciąży" – powiedziała Hélène Strohmann, prawniczka z Nancy. Chłopak tej dziewczyny, którego Strohmann broniła kilka lat wcześniej, został zamordowany na oczach swojej dziewczyny z powodu nieudanej transakcji narkotykowej. „Kobieta również była narkomanką i opieka społeczna groziła jej odebraniem dzieci oraz umieszczeniem ich pod opieką państwa. Kiedy zajmowałyśmy się tą sprawą, dziewczyna zakochała się w innym mężczyźnie. Była w siódmym miesiącu ciąży".

Rano znalazła zimne ciałko dziecka w kołysce. Sekcja wykazała, że jego żebra były połamane, a w główkę wielokrotnie uderzono tępym narzędziem

Kilka tygodni po narodzinach dziecka Strohmann wezwano na posterunek policji w Nancy, gdzie dowiedziała się, że młoda kobieta została aresztowana pod zarzutem dzieciobójstwa. Jak się okazało, rano znalazła zimne ciałko dziecka w kołysce. Sekcja wykazała, że jego żebra były połamane, a w główkę wielokrotnie uderzono tępym narzędziem.

Reklama

„Znałam ją od wielu lat i nie wierzyłam, żeby była zdolna zrobić coś takiego. Ani ona, ani jej partner nie obwiniali siebie nawzajem i oboje utrzymywali, że nie mieli pojęcia, jak to się stało. Oczywiście wszyscy sąsiedzi uważali ją za winną. W końcu sąd skazał ją na 14 lat więzienia, ale uniewinnił jej chłopaka. Do końca życia będę pamiętała, jak po usłyszeniu wyroku owinęła się swoim płaszczem" – powiedziała Strohmann.

Podczas apelacji obrady ławy przysięgłych trwały do drugiej nad ranem. W końcu młoda matka została uniewinniona. „To uczciwa decyzja z prawnego punktu widzenia, ale niesprawiedliwa w kategoriach ludzkich, ponieważ nadal nie wiemy, jak to dziecko umarło" – przyznała Strohmann. „Historia tej młodej kobiety zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Miała tak ciężkie życie, zupełnie, jakby nigdy nie dano jej żadnego wyboru. Dwukrotnie reprezentowałam ją w sądzie: raz jako ofiarę, kiedy widziała śmierć ojca jej dzieci, a raz jako oskarżoną, gdy podejrzewano ją o dzieciobójstwo" – podsumowała. „Taka sprawa nie może cię nie zmienić".


Więcej na VICE: