FYI.

This story is over 5 years old.

Μodă

Tydzień rozpoczynam jak królowa

Życie monarchy wiodę od poniedziałku do wtorku

Już środa. Tłuste czasy umknęły na kolejne kilka dni. "Wypłata" była w poniedziałek. Dwa dni później kasa jest tylko mglistym wspomnieniem.

O czym mowa? Tajemnicza wypłata to zbawienny "pocket", kieszonkowe, które agencja modelek wypłaca sprowadzanym zza granicy dziewczynom. Bywa różnie. Czasami za kieszonkowe da się przeżyć tydzień. W większości przypadków – jest to średnio prawdopodobne. No, chyba, że wpisujesz się w stereotyp głodującej modelki i kończysz jeść razem z końcem środków z agencji – tzn., gdzieś w okolicy dwóch dni po szczęśliwym przykładowym poniedziałku.Cofnijmy się zatem o te dwa dni. Tym razem nikt nie marudzi na wymysły typu "blue monday". W tym wypadku poniedziałek przybiera bardziej odcień zieleni. Pieniądze lądują bezpiecznie w portfelu. Parafka i jestem bogatsza o odrobinę czyichś pieniędzy. Za co te pieniądze? Upraszczając, za to, że jestem wysoka i szczupła i na chwilę w obcym kraju. Już planuję zakupy, w myślach lustruje półki, czego mi brakuje, co jeszcze da się wykorzystać. Są priorytety, ale dziś mogę "sobie pozwolić".
Jak to działa i dlaczego ktoś, nie dość, że opłaca dziewczynie lot do danego kraju, to jeszcze łoży pieniądze, żeby ta nie musiała nadmiernie inwestować w swoją wycieczkę? Do końca sama tego nie rozumiem, ale to co nie podlega dyskusji, to fakt, że właściciel agencji na pewno postara się, żeby na takim kieszonkowym nie był stratny. Między innymi dzięki temu, że wystarczająco rabuje cię w momencie, kiedy już zaczynasz pracować. Wspaniałomyślnie obdarowuje twój rachunek mniej więcej pięćdziesięcioma procentami stawki, którą płaci za twoją ciężką pracę klient, inkasując lichwiarską prowizję. Dlatego tygodniówka, to dla twojego tymczasowego szefa tylko marne grosze, gest dobrej woli na otarcie łez. Żeby na chwilę zapomnieć, że wylądowałaś w obcym kraju, pracując na zwiększenie zasobów nieswojego konta. Bo i te pięćdziesiąt procent, które już ci się niby należy, dotrzeć może do ciebie lekko okrężną drogą, o ile w ogóle. Tygodniówki, biletu i (niewygodnego) łóżka nikt nie oferuje za darmo, a w kredycie i to wysoko oprocentowanym. Dlatego pierwsze zarobki grzecznie wracają do kieszeni szefa agencji, który postanowił zaoferować ci chwilowy pobyt w jego kraju.

Jeszcze raz cofnijmy się do poniedziałku. Masz w kieszeni, powiedzmy, 50 euro. Jeden wypad do sklepu – obładowana siatkami z sałatą, jogurtami, płatkami owsianymi, tabliczką czekolady i, może, winem wracasz biedniejsza o jakiąś połowę. Starbucks kusi kawą, przez 2 dni, bo później już szkoda pieniędzy, jeden lunch na mieście i mamy środek tygodnia, lodówkę pełną zwiędłej zieleniny i pustkę w portfelu.

Ale już niedługo znów poniedziałek. Może tym razem uda się coś zaoszczędzić.