FYI.

This story is over 5 years old.

VICE Specials

Wyspa Węży

Jeśli macie wprawne oko i przespacerujecie się brzegiem wyspy, zauważycie węża co około dziesięć minut. Im dalej w głąb wyspy, tym ich więcej

Około 150 kilometrów od miasteczka Santos na wybrzeżu Brazylii znajduje się bezludna wyspa, na której żyje najwięcej jadowitych węży na świecie. Ilha da Queimada Grande nazywana Wyspą Węży ma bardzo urwisty brzeg. To jedyne miejsce na świecie, które zamieszkują aż dwa tysiące osobników żararaki wyspowej (Bothrops insularis).

Jeśli macie wprawne oko i przespacerujecie się brzegiem wyspy, zauważycie jednego z tych węży co około dziesięć minut. Im dalej w głąb wyspy, tym ich więcej – średnio jeden na pięć metrów kwadratowych. Nawet jeżeli macie porządne buty, przedzierając się przez sięgające do pasa zarośla, chodzicie po polu minowym. Pułapki nieustannie się przemieszczają i zamiast rozsadzić was na kawałki, powoli sparaliżują wasze członki i rozpuszczą wnętrzności. Żararaka wyspowa zabija w ten sposób wędrujące ptaki i konsumuje je w koronie drzewa.

Reklama

Rozpuszczanie wnętrzności to może przesada, ale nie wiemy na pewno, bo nikt z ukąszonych nie zdążył nawet dotrwać do szpitala. A przynajmniej tak twierdzą naukowcy, którzy towarzyszyli nam podczas wyprawy na wyspę. Marynarka wojenna Brazylii w drodze wyjątku pozwoliła nam sfilmować doroczną konserwację latarni morskiej stojącej na wyspie. W 1920 roku mieszkającemu tam latarnikowi skończyło się jedzenie, więc poszedł szukać bananów w pobliskim gaju. Więcej już nie wrócił. Legenda głosi, że członkowie ekipy ratunkowej pogubili się w gąszczu i jeden po drugim również zginęli.

Żararaka wyspowa występuje w przyrodzie bardzo rzadko, a jej jad jest niezwykle silny. Na czarnym rynku biopiraci handlujący zawłaszczonymi wężami liczą sobie za jeden okaz nawet do 30 tys. dolarów. Ceny rosną zależnie od kraju pochodzenia dziwaka kolekcjonującego węże. Podobno producenci leków próbują opatentować żararakę i odebrać ją Brazylii.

Czy to nie najbardziej szalony opis filmu dokumentalnego, jaki czytaliście? Zgaduję, że tak. Redaktor naczelny amerykańskiego „VICE’a” Rocco Castoro i starszy redaktor Jackson Fager też zdecydowali się wybrać na Wyspę Węży. Jakie były ich wrażenia po powrocie?

– Czułem się, jakbym oglądał film Davida Lyncha przez odbyt szatana. To zupełne przeciwieństwo Galápagos. Darwin na opak.

– Rybacy z Santos twierdzą, że w zamierzchłych czasach piraci zakopali na wyspie skarb. Mówili też, że grasują tam kosmici. Ta ziemia jest przeklęta. Na Wyspę Węży wysłałbym wszystkich swoich najgorszych wrogów. Podsunę taki pomysł na biznes brazylijskiemu rządowi. Po mistrzostwach świata będzie jak znalazł.

Reklama

– Ktoś własnoręcznie wykuł schody w kamiennym zboczu jednego z klifów, ale nie da się przy nich zacumować. Niektórzy twierdzą, że jad węża można by wykorzystać w leczeniu raka. Inni wierzą, że ma właściwości odmładzające. Może i jest cudownym lekiem, który uratuje ludzkość, ale ja mam to gdzieś i trzymam się od węży z daleka.

– Widziałem tam niebieską szarańczę i inne, wyglądające na prehistoryczne owady, które wyłażą w nocy na powierzchnię. Jest ich tak dużo, że ciągle słyszałem, jak je rozdeptuję. Pieprzone piekło. Zakaz wstępu na wyspę jest bardzo uzasadniony. Nawet o tym nie myślcie.

– Tak czy siak bawiliśmy się przednio.

WARSZAWA TO RAJ

BÓG MIĘDZY WIERSZAMI

NAWIEDZONY AUTOMAT Z SEATTLE