FYI.

This story is over 5 years old.

Vice Blog

Bejrut walczy o prawo do imprezowania

Zabawa to jedyna odskocznia dla ludzi zmęczonych konfliktem

Libańscy imprezowicze w klubie Decks on The Beach w Bejrucie. Pomimo nastrojów politycznych w Bejrucie od lat utrzymuje się lekceważąco-trywialna scena imprezowa. Znajdujące się na dachach nocne kluby zdobią wybrzeże Morza Śródziemnego. Dzielnice bohemy przyciągają turystów i lokalnych artystów, a bary oferują podsycone koką popijawy niedaleko kwatery głównej Hezbollahu. Nic bardziej malowniczego.

Reklama

Zestawienie napięć politycznych i rażące imprezowanie to niejedyny konflikt interesów w Libanie. Kraj wielkości New Jersey jest jednym z najbardziej zróżnicowanych religijnie państw na Bliskim Wschodzie. Oferuje 18 różnych doktryn religijnych oraz wszelkie idące za nimi ideologie polityczne. Ale nic nie przetrwało wojny domowej, inwazji zagranicznej, 800 tys. uchodźców i regularnych ataków bombowych tak jak imprezowa scena Bejrutu.

Lekceważenie przemocy to wcale nie apatia. Imprezowicze też są świadomi zawirowań politycznych w swoim kraju, ale życie w środku tego wszystkiego sprawia, że szukają lepszej alternatywy. Dlatego życie nocne stało się jeszcze jednym wyrazem kultury buntu. Jednak napływ uchodźców z Syrii i zagrożenie ze strony Państwa Islamskiego sprawiły, że w tym roku turystyka odnotowała gwałtowny 40-procentowy spadek. Hotele i linie lotnicze skarżą się, że utraciły ponad 60 procent przychodów. Wielu może się wydawać, że szalona zabawa w Libanie chyli się ku upadkowi, ale nie Yousefowi Haratiemu.

To wielkie nazwisko świata rozrywki w Bejrucie ‒ Harati jest twórcą Behind the Green Door, L’Epicery, Decks on the Beach i kilku innych miejsc pop-up i beach barów. Dla niego nie ma znaczenia, czy życie nocne w Bejrucie narusza zasady bezpieczeństwa – zabawa to jedyna odskocznia dla ludzi zmęczonych tym konfliktem. Bezbożne całonocne lokale są więcej niż nihilistyczne, są konieczne. Rozmawialiśmy z Haratim o wpływie upadającej turystyki na kluby w Bejrucie, o odwoływaniu imprez z powodu samobójczych zamachów bombowych i pytaliśmy, dlaczego walor życia nocnego w tym burzliwym mieście nie jest tak powierzchowny, jak mogłoby się wydawać.

Reklama

Vice: W jaki sposób Bejrut stał się tak hedonistycznym miastem?

Yousef Harati: Właśnie to, że Hezbollah jest blisko, sprawia, że tak mocno imprezujemy. Popychają nas do tego strach, frustracja i niepewność jutra.

W innych krajach ludzie idą do psychoterapeuty i uprawiają jogę. My odreagowujemy, imprezując pomimo bombardowań, i stąd ta surrealistyczna energia.

Kiedy sprawy mają się dobrze, a bombardowania na chwilę ustają, wszyscy czują się szczęśliwi. Ale jeżeli w środę spadnie bomba, to będziemy nadal planować imprezę w piątek, bo jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Zdarza się, że przychodzi wtedy mniej ludzi, ale ci, którzy się tu pojawiają, robią to, bo odczuwają taką potrzebę. Są też ludzie, którzy wychodzą wieczorem mimo bombardowania. Nie stają się dzięki temu bardziej bejrutczykami, ale czasami to jedyna forma ucieczki.

Kiedy zorientowałeś się, że ludzie potrzebują tego rodzaju odskoczni?

Jakieś sześć lat temu. Razem z grupą przyjaciół zapytaliśmy w hotelu, czy możemy wynająć ich lobby na imprezę. Zaprosiliśmy 60 znajomych, a przyszło 300 osób. Urządzaliśmy tam regularnie imprezy przez trzy miesiące, ale w końcu musieli nas wykopać. Pomiędzy dziwnymi kostiumami, strojami z lateksu, piciem i imprezowaniem rozmyślałem o tym, że pewnie straszymy hotelowych gości.

Ale to właśnie wtedy dotarło do mnie, że w Bejrucie jest grupa osób, które potrzebują czegoś innego, więc otworzyłem Behind the Green Door. Nazwa pochodzi od kultowego pornosa z 1972 roku, a miejsce miało czerwono-jedwabny buduarowy klimat. Mało kto podchwycił tę pornoaluzję, więc musieliśmy się stamtąd wynosić.

Reklama

Myślę, że na początku to wystarczało, bo nie mieliśmy zbyt wielu opcji. W Bejrucie mieszkają światowi, inteligentni ludzie, a brakuje teatrów, muzyki i innych kreatywnych rozrywek. Najlepszym rozwiązaniem było dla nas imprezowanie. Teraz mamy więcej możliwości kulturalnej zabawy, ale życie nocne nadal stanowi część tradycji Bejrutu.

Jak często politycy zakłócają organizację twoich eventów?

Często, ale jesteśmy już do tego przyzwyczajeni. Tego lata próbowałem zorganizować festiwal na wolnym powietrzu z muzyką na żywo i pokazami filmowymi. W noc otwarcia miał miejsce samobójczy zamach bombowy w pobliskim hotelu. Dym dosłownie wydostawał się zza naszego projektora filmowego.

Naprawdę ciężko jest oszacować strach. Nie mogę powiedzieć ludziom, żeby nie przejmowali się zamachowcem samobójcą i mimo wszystko przyszli obejrzeć film. Odwołałem wydarzenie i ruszyłem naprzód. Ale to dlatego imprezy w plenerze dobrze tu robią. To idealny sposób na imprezowanie w niestabilnym kraju.

Libańska turystyka odnotowała w tym roku 60-procentowy spadek. Ponosisz w związku z tym jakieś konsekwencje?

Dostajemy lepsze ceny w hotelach! Są plusy i minusy. Liban odwiedza teraz mniej turystów, ale częściowo nasz sukces polega na tym, że koncentrujemy się na lokalnych mieszkańcach. To ludzie, którzy ‒ jeśli mogą ‒ dużo podróżują i mają przyjaciół, którzy przylatują tutaj spoza miasta. Jeżeli libańscy politycy nie byliby takimi pojebami, szybko byśmy się rozwinęli. A w zamian za to przyciągamy ludzi, którzy mają na to wysrane.

Reklama

W zeszłym tygodniu grali u nas The Rapture. Rozstali się jakiś czas temu, ale nadal robią sety. Część artystów boi się tu przyjeżdżać, ale ci, którzy w końcu do nas docierają, są zdziwieni, jak dużo Bejrut ma do zaoferowania.

Nie masz wrażenia, że twój styl życia może być zagrożony przez którąkolwiek z opcji politycznych w mieście?

Tutaj tak tego nie odczuwamy. Większość zapalnych miejsc znajduje się w Trypolisie albo przy granicy z Izraelem i Syrią, ale w Bejrucie czujemy się odizolowani od tego zamieszania. Incydenty zazwyczaj są tak ukierunkowane, że nie ma potrzeby wpadać w panikę. Bejrut od zawsze był tolerancyjny wobec różnych poglądów politycznych. W naszym mieście ma siedzibę Hezbollah, ale nie jesteśmy pod jego jurysdykcją. Gdyby miał jakiekolwiek prawo głosu, to np. nie istniałoby tutaj życie nocne. Na szczęście nie mają nic do powiedzenia.

Czy Państwo Islamskie stanowi większe zagrożenie?

To byłby koniec życia nocnego, tak samo jak wielu innych rzeczy. Generalnie Państwo Islamskie zagraża naszemu codziennemu życiu, ale szczerze mówiąc, nadal staramy się podchodzić do tego na luzie. Żartujemy, że „Państwo Islamskie nie da rady nic tutaj zrobić, bo pożre ich ruch uliczny w Bejrucie”. Nikt nie dopuszcza myśli, że to w ogóle możliwe.

Według raportów to całkiem możliwe, coraz więcej bojowników wchodzi do Libanu.

Rozmawiamy o tym cały czas, ale nigdy nie wiadomo, czego się można spodziewać. Panuje strach, że Państwo Islamskie zawita i do nas, ale Libańczycy nie są na to gotowi. Paradoksalnie jest to jedna z kwestii, która najbardziej jednoczy Libańczyków. Nasze państwo było bardzo długo podzielone. Ale wszyscy: chrześcijanie, muzułmanie, druzowie i żydzi, są przeciwko temu.

Reklama

Czy na razie turyści są bezpieczni w Libanie?

Nie zachęcałbym do podróży, jeśli ktoś naprawdę się boi, ale dla nas wszystko przebiega tu w niepokojąco normalnym rytmie. Jesteśmy przyzwyczajeni do strasznych rzeczy, które dzieją się każdego dnia. Czasem zadziwia mnie, jak łatwo zapominamy, że niedawno miało miejsce bombardowanie. Może to zabrzmi bardzo surrealistycznie, ale nie możemy pozwolić dać się sparaliżować tym incydentom. Musimy nadal żyć ‒ i to w dodatku godnie.

Co chciałbyś, żeby ludzie czuli na myśl o Bejrucie?

Nie mogę zmienić ich sposobu myślenia, ale chciałbym, aby poczuli smak tego, co wiąże mnie z tym miastem: komfort w chaosie czy brak regulacji, co w pewien sposób ułatwia życie. Jakkolwiek zwariowanie to zabrzmi: to kojące nie musieć się przejmować przepisami z Pierwszego Świata. Kluby takie jak nasze byłyby znacznie bardziej kosztowne w utrzymaniu w Nowym Jorku, uzyskanie licencji okazałoby się koszmarem i nie mielibyśmy takiego wpływu na życie ludzi jak tutaj.

Wiem, że może zabrzmi to płytko, bo mówię o życiu nocnym: ale ten sposób egzystencji jest ważny, bo daje ludziom odskocznię i w jakiś sposób pozwala spojrzeć naprzód. Libańczycy ciężko pracują, a były czasy, gdy nie było na co tak harować. Ludzie wyjeżdżali z kraju tylko po to, żeby cieszyć się beztroską, a nie każdy może sobie pozwolić na podróżowanie. Teraz możemy zapewnić im rozrywkę w Libanie, który stanowi wyjątek w regionie nie tylko pod tym względem. Proponowanie tego samego w bardziej stabilnym kraju nie byłoby tak samo satysfakcjonujące.