Reklama
Reklama
Wydawać by się mogło, że moda na „zapach prawdziwego mężczyzny" i „dominacja mężczyzny nad płcią piękną" minęły wraz z PRL-em. Że Brutala używają już tylko emeryci, cinkciarze i złotówy. Nic bardziej mylnego. Dwa lata temu Miraculum sprzedało go za 6 mln. zł. firmie LaRive z Grudziądza i od tego czasu Brutal przeżywa drugą młodość. Można go kupić w kioskach Ruchu, na bazarze, ale też w drogeriach i sklepach z perfumami. Jeżeli będziesz mieć szczęście, to spryskają cię nim również w jednym z modnych salonów fryzjerskich.Wyobraź sobie, że idziesz na imprezę i w tym tłumie jako jedyny popsikasz się Warsem, Brutalem albo Przemysławką. Jest małe prawdopodobieństwo, że ktoś inny będzie pachnieć tak jak ty.
Reklama
Mateusz Poznański: Tak naprawdę częściej Warsem i Przemysławką. Brutal to cięższy kaliber. Ten cały revival starych zapachów wziął się stąd, że zachodnie barbershopy, na których siłą rzeczy się wzorujemy, powszechnie używają Bay Rumów. Bay Rum to nic innego jak woda po goleniu. Za granicą mają te wszystkie marki typu Pinaud czy Lucky Tiger, zapachy z bogatą historią. Tylko dlaczego mamy sprowadzać zagraniczne zapachy, skoro mieliśmy w Polsce Przemysławkę, Warsa, Brutala?Przywracacie te marki do życia?
Każdemu się kojarzy, że taki Brutal to jest coś retro, co można kupić w kiosku RUCHu za kilkanaście złotych, zapach dla starych dziadków. A tu się okazuje, że Adam Szulc – barber z Poznania, który wpółpracuje z Adamem „Nergalem" Darskim – z powodzeniem promuje Przemysławkę. My w Krakowie mieliśmy fabrykę Miraculum i te wszystkie Warsy, Brutale, kremy do golenia Lider – to wszystko mamy pod ręką. Dlaczego nie pokazywać tych produktów? Z resztą skoro jest moda na klasyczne fryzury, klasyczne ubrania, to nic dziwnego, że pojawia się również moda na klasyczne zapachy. Skoro topowe sklepy streetwearowe mają w swojej ofercie Brutala to znaczy, że coś jest na rzeczy.
Wiesz co, ten zapach się nie zestarzał – co najwyżej jego wierni użytkownicy. Jakbyś opakował te produkty w ładne pudełko, rzuciłbyś w jakiejś drogerii, byłby to świetnie sprzedający się produkt dla facetów.
Reklama
Kiedy przychodzą do nas młodzi klienci, to traktują te zapachy jak relikt. Przecież tym psikają się spoceni panowie z wąsem i w koszulkach z siatki, względnie emeryci. A tu się nagle okazuje, że jak nałożysz na kark czy na twarz po goleniu, to są zaskoczeni, że to tak dobrze pachnie. Wars Fresh to jest dla mnie w ogóle absolutny sztos, nie dość, że fajnie wygląda, bo jest taki niebieskawy, to jeszcze świeżo pachnie, dosłownie cool. Klasyczny Wars to jest hardkor. Przemysławka wali cytrusem i paprocią: „silny miły zapach", jak ją kiedyś reklamowano.
A jak z Brutalem?Mamy w salonie takie olejki, o których mówimy, że pachną jak łzy Jezusa
Jaki jest Brutal? Jak nazwa. Brutalny. To mu dodaje pikanterii – męski zapach, dla prawdziwego mężczyzny. Mamy w salonie takie olejki, o których mówimy, że pachną jak łzy Jezusa – w bliżej nieokreślony, ale bardzo fajny, sposób. A Brutal to z kolei pot żołnierza, coś, co przeżyło wiele, ale czujesz do tego sympatię. Nawet nie sympatię. Szacunek.To jest zapach z historią. Kiedy przychodzi mężczyzna 40+, czy nawet 60+, i nagle spryskasz go Brutalem, to stają mu przed oczami wszystkie wspomnienia. Pierwsza wizyta z ojcem u fryzjera, pierwsze golenie, to jak pachniał dziadek, jak sam za bardzo się spryskał, idąc na pierwszą randkę – same dobre rzeczy. No, chyba że w dzieciństwie dopadł cię zboczeniec pachnący Brutalem (śmiech).
Reklama
To słowo, które zresztą znaczy różne rzeczy w zależności od regionu, kojarzy się z kimś nieuczesanym, śmierdzącym…Luj rymuje się z niechlujem.
No właśnie. A mimo to, mówię luj na gościa, który wychodzi z mojego zakładu ładnie ostrzyżony i do tego zajebiście pachnie. Niby luzak, ale tak naprawdę dobrze wychowany. Traktuje ludzi z szacunkiem, ale kiedy trzeba, potrafi się postawić. Szanuje kobiety, ale docenia świńskie żarty w męskim gronie. Nie chcę wypuszczać z salonu dżentelmenów, bo po pierwsze sam się nim nie czuję, a po drugie nasi klienci przychodzą wprost z ulicy i to jest cały przekrój społeczny – adwokaci, prawnicy i lekarze, barmani czy tatuatorzy, ale też zwykłe chłopaki, które chcą się po prostu dobrze opitolić. Nie da się na siłę zrobić z tych ludzi dżentelmenów. To co ich łączy to nie jakieś dobre maniery, czy umiejętność dobrania butów do butonierki, ale charakter, pewność siebie połączona z poczuciem humoru, czy własny styl. Każdy z nich jest lujem na swój sposób.
Reklama
No widzisz. Myśmy to słowo wyrwali z kontekstu. To nie jest tak, że luj jest jakimś mięśniakiem, macho. Nie chodzi o stężenie testosteronu, czy napinkę na bycie samcem alfa. Bardziej, że spod tej ogłady i sznytu przebija się słodki brutal. Na tym polega urok luja.Dzięki!Postanowiłem, że również spróbuję pachnąć „jak ojce" i wypróbuję Brutala. Na pierwszy ogień poszedł after shave – najmniejsze stężenie zapachu, najwięcej spirytusu, w sam raz na dobry początek dnia. Wychodzę spod prysznica, biorę maszynkę, golę się na gładko i przechodzę do eksperymentu. Brutal nie pachnie, Brutal wali alkoholem. Zaciskam zęby i wklepuję go w twarz. Oczy stają dęba, czuję jak w pory skóry dostaje się żywy ogień. Mija pierwszy szok, wychodzę z łazienki. Czy moja dziewczyna westchnie na widok mężczyzny „dobrze zbudowanego, o szorstkim sposobie bycia"? Jasne. „Jezu, czym ty pachniesz! Nie zbliżaj się do mnie". Na szczęście płyn po goleniu wietrzeje po paru godzinach, więc mieliśmy chwilę dla siebie – póki nie poprawiłem się wodą kolońską Brutala. Mocny zapach fougere (kombinacja lawendy i mchu dębowego), wzbogacony o nutę korzenną i paczulę utrzymuje się przez resztę dnia.Przez następny tydzień spotykałem się z różnymi reakcjami. Rodzona matka kazała mi zejść z oczu, bo „śmierdzę jak stary cap". Jeżeli nie liczyć znajomej, która podkochuje się w Humpfrey'u Bogarcie, to komplementy dostawałem tylko od kolegów. W końcu Freddy Mercury był tak męski, że spotykał się tylko z mężczyznami. Chyba podobnie jest z „zapachem prawdziwego mężczyzny" – działa tylko na innych mężczyzn. Jeszcze ekspedientki w sklepie osiedlowym, pamiętające jeszcze poprzednią epokę, patrzyły na mnie ciepło, kiedy kupowałem rano bułki. Jednak w pewnym momencie otoczenie przyzwyczaiło się do zapachu towarzyszącego mi od rana, do wieczora.Ja, szczerze mówiąc, przestałem już go czuć. Na pożegnanie z Brutalem postanowiłem wypróbować jego najmocniejszej wersji – EDT (eau de toilette, czyli woda toaletowa). Nic dziwnego, że sprzedają to z atomizerem, bo już jedno psiknięcie sprawia, że zapach unosi się wszędzie. Tak wypachniony idę na randkę z dziewczyną. „Ładnie pachniesz" – słyszę na powitanie. „Co to za zapach?" Gryzę się w język, żeby nie odpowiedzieć cytatem z Dnia świra. Ach, ta esencja męskości.