Fotograf Agustin Hernandez tworzy obrazy przyjaznych duchów na taśmie 35 mm

FYI.

This story is over 5 years old.

Foto

Fotograf Agustin Hernandez tworzy obrazy przyjaznych duchów na taśmie 35 mm

Nawiązałem kontakt z Augustinem Hernandezem, aby porozmawiać o jego fotografii. Pogadaliśmy o snach na jawie i déjà vu. Zapewnił mnie, że dobre rzeczy wydarzają się wtedy, gdy palisz zioło, nawet jeśli palenie całkowicie burzy ci harmonogram snu

Tęsknię za czasem, gdy umiałem dobrze palić trawę. Kiedyś potrafiłem przeżyć osiem godzin w 24 bez żadnego problemu. Teraz kilka buchów pociągniętych ze skręta wystarczy, aby moje myśli kotłowały się z przegiętą prędkością i nie pozwoliły zasnąć przez całą noc, zmuszając mnie do wędrówki po internecie bez jakiegokolwiek poczucia czasu. Gdy ostatnio pozwoliłem trawie wygrać z moim umysłem, wzbogaciłem się o niezwykle ciekawe doświadczenie. Gdy coraz bardziej zagłębiałem się w otchłań Tumblra, natrafiłem na prace Agustina Hernandeza, fotografa z Portland.

Reklama

Chociaż nie ma swojej strony internetowej i nie próbował w profesjonalny sposób wylansować swojej działalności, jego zdjęcia są – że tak powiem – lepsze niż cyknięte ot tak fotki twojego ziomka w kółeczku gorących lasek. Kadry Agustina sprawiają wrażenie wypracowanych, ale nie wymuszonych, wystylizowanych, ale nie w jarmarczny, krzykliwy sposób. Ten młody artysta ma dryg do zestawiania metalicznych, połyskliwych obiektów z czarnymi wnętrzami czy przestrzeniami.

Często aranżuje ekspozycję tak, aby części ciała – zwykle ukazywane na tle scenerii w widmowy sposób – sprawiały wrażenie odłączonych od całości. Agustin nie robi jednak strasznych fotografii. Jeśli już, to kreuje przyjazne duszki z poczuciem humoru, jak choćby na zdjęciu, na którym spomiędzy zasłon wyłania się dłoń w rękawiczce trzymająca banana.

Nawiązałem kontakt mailowy z tym obiecującym artystą, aby porozmawiać o jego fotografii. Pogadaliśmy o snach na jawie i déjà vu. Co ważne, Hernandez zapewnił mnie, że dobre rzeczy wydarzają się wtedy, gdy palisz zioło, nawet jeśli palenie całkowicie burzy ci harmonogram snu.

Jakie było pierwsze zdjęcie, które zrobiłeś? Kiedy pomyślałeś, że mógłbyś potraktować fotografię jako coś więcej niż hobby?
Dzięki pozytywnym reakcjom odbiorców moich prac zdałem sobie sprawę, że fotografia może jednak znaczyć dla mnie coś więcej. Jedno z pierwszych ważnych zdjęć, które wykonałem, przedstawiało żółte, wyschnięte róże obok gniazdka elektrycznego. Albo wiszący na ścianie portret Maryi z Nazaretu, z którego zwisały imprezowe wstążki.

Reklama

Jak opisałbyś swoje fotografie komuś, kto nigdy ich nie widział? Czy uważasz, że istnieje jedna estetyka lub klimat, które stanowiłyby wspólny mianownik twoich prac?
Mnie moje prace przypominają instalację artystyczną albo martwą naturę – wyreżyserowane, ale jednak improwizowane, dokładnie, ale spontanicznie przemyślane, surowe, ale dopieszczone. Im więcej o tym myślę, tym wyraźniej widzę mocną sprzeczność. Te zdjęcia wydają się kreować świat pozorów, który wywołuje u mnie pewną nostalgię. Sprawiają wrażenie marzeń sennych lub déjà vu. Ja żyję w śnie na jawie.

Opowiedz o swoim procesie twórczym. Czy przed samym fotografowaniem wyobrażasz sobie, jak mają wyglądać zdjęcia? Czy sposób, w jaki tworzysz, cechuje jakaś konsekwencja?
Mam odruch przeobrażania sytuacji bądź historii w pomysł, który mi się spodoba. Mam też zwyczaj kolekcjonowania sentymentalnych i symbolicznych przedmiotów. Inspirują mnie i często używam ich przy pracy. To dla mnie prawdziwa magia – sposób, w jaki przedmioty potrafią być nośnikiem pewnych emocji. Gdy zaczynam fotografowanie, wszystko jest improwizowane i głupawe, ale jednak zawsze udaje mi się wypracować jakąś wizję.

Jakiego aparatu używasz i czy przerabiasz zdjęcia w programach graficznych? Twoje prace wydają się mieć wspólny wyraźny filtr, odcień.
Myślę, że moje foty zyskują na prostocie, którą się kieruję. Dorastałem przyklejony do aparatu kompaktowego. Jestem niecierpliwy i wolę po prostu trzaskać zdjęcia, niż zaprzątać sobie głowę technicznymi detalami. Używam często lampy błyskowej i naturalnego światła albo… jego braku. Wolę niepozorną jakość analogowej kliszy od cyfrowej perfekcji.

Reklama

Ludzkie kończyny znikające lub pojawiające się jako widmowe i odłączone od ciała wydają się powtarzającym motywem w twojej działalności artystycznej – ciało opadające w tę naturalną bądź syntetyczną otchłań. Czy ten fantasmagoryczny efekt jest zamierzony?
To wszystko naprawdę mnie fascynuje – fantazje oparte na pozorach, iluzje i to, jak ciekawski potrafi być nasz umysł. Od zawsze śniłem na jawie, łatwo mnie rozproszyć, zatracam się w fantazjowaniu. Swawola i psota cechujące część moich prac – zanikające lub pojawiające się postaci – kreują świat tego, co mogłoby się zdarzyć. Żyję właśnie dla tego rodzaju ciekawości.

Podoba mi się, że często zestawiasz metaliczne i połyskliwe przedmioty z pospolitymi, zimnymi wnętrzami i sceneriami. Robisz to celowo?
Powtarzanie się kontrastów jest często przypadkowe. Myślę, że wynika także z intuicji – mój umysł pożąda obcości i jest nią zaintrygowany. Mam słabość do powabu i błyskotek, ale przyciągają mnie też niedoskonałości wokół nich. Według mnie te defekty odsłaniają prawdziwe piękno i wytwarzają rodzaj przyciągającej uwagę wrażliwości. Bardzo ważne, by dostrzec przemieszanie wymienionych jakości.

Nawet gdy twoje fotografie są złowieszcze czy posępne, zazwyczaj i tak odbieram je jako zabawne. Czy chcesz, by były odbierane jako śmieszne?
Nie dostrzegłem humorystycznego aspektu moich prac do momentu, gdy ktoś zwrócił nań uwagę. Nie wydaje mi się, żeby był zamierzony, raczej ironiczny. Ironia może być zabawna, ale też pokrętna i cyniczna, a nawet okrutna. Uważam, że w jakiś dziwaczny sposób może być czarująca. Do moich fotografii można zastosować przeróżne interpretacje, ale żadnej z nich nie sposób przewidzieć.

Reklama