FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

Przeprowadzamy tak wiele cesarskich cięć, że wpływa to na ewolucję

Dzięki cudom współczesnej medycyny Karol Darwin nie ma szansy się wykazać. Czy kobietom w Polsce dobrze to wróży?

Dzięki wiekopomnym postępom współczesnej medycyny Karol Darwin nie ma szansy się wykazać. Z badań opublikowanych niedawno przez uczonych z Austrii wynika, że obecnie coraz więcej dzieci przychodzi na świat przez cesarskie cięcie, ponieważ drogi rodne matek są za wąskie na naturalny poród.

Wyniki opublikowane w biuletynie Proceedings of the National Academy of Sciences (Raport Państwowej Akademii Nauk USA) pokazują, że mamy do czynienia z wyraźnym wzrostem liczby przypadków, w których noworodek nie mieści się w kanale rodnym: z 30 na 1000 porodów w latach 50. i 60. do 36 na 1000 dziś.

Reklama

Choć może się wydawać, że to niewielka zmiana, jeśli spojrzeć na czas, w jakim się dokonała (ok. 50 lat) w perspektywie ewolucji gatunku homo sapiens (100 tys. lat), sprawa nabiera powagi. Naukowcy doszukują się przyczyn właśnie w ewolucji.

Kilkaset lat temu geny odpowiedzialne za wąski kanał rodny nie zostałyby przekazane kolejnemu pokoleniu. Matka zmarłaby w połogu albo dziecko nie przeżyłoby trudnego porodu. Tak czy inaczej, geny nie trafiłyby do ogólnej puli.
Obecnie zgon podczas porodu przydarza się coraz rzadziej. Według statystyk Światowej Organizacji Zdrowia z 2013 roku w Polsce na 100 tys. urodzeń zaledwie 5 kończy się śmiercią matki. Dla porównania wskaźnik ten w Niemczech wynosi ok. 8,3, a w USA 18,5 na 100 tys.

Wszystko to nie najgorsze wyniki, biorąc pod uwagę statystyki z lat 30., gdy na 100 tys. porodów umierało średnio 500 kobiet. Oczywiście zbyt wąskie drogi rodne nie odpowiadały za wszystkie te zgony ‒ do wielu z nich dochodziło w wyniku zwykłych zakażeń, których nie dało się leczyć przed wynalezieniem antybiotyków.

Dziś kobiety wyposażone w geny odpowiedzialne za wąski kanał rodny mogą po prostu poddać się cesarskiemu cięciu. Dzięki temu ich życiu nic nie zagraża, a ich dzieci mogą dalej przekazywać matczyny kod genetyczny ‒ tak zachodzące zmiany tłumaczą naukowcy.

A zatem zmienia się genom człowieka. Jakie to ma znaczenie?

Obecnie w Polsce, podobnie jak w większości krajów Zachodu (oprócz USA), opieka okołoporodowa jest w całości refundowana przez służbę zdrowia. Dotyczy to również cesarskiego cięcia, o ile zaleci je lekarz. Posiadaczki wąskich dróg rodnych nie mają więc powodu do zmartwień.

Reklama

Nie wiadomo jednak, jak długo będą mogły spać spokojnie. Zdaniem ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła należy zmniejszyć liczbę wykonywanych cesarskich cięć, ponieważ zbyt wiele Polek wybiera rozwiązanie operacyjne zamiast naturalnego porodu (według danych przytaczanych przez portal polskieradio.pl aż 4 na 10). Jak zapowiada: „podczas porodu i w połogu będzie promowany niski wskaźnik cięć cesarskich", gdyż zabieg stanowi zbędne zagrożenie dla dziecka i matki, z którego polskie kobiety nie zdają sobie sprawy.

Na poparcie swojego stanowiska minister przytacza oświadczenie Światowej Organizacji Zdrowia. Można w nim przeczytać, że cesarskie cięcie, choć skutecznie obniża umieralność wśród matek, nie ma medycznego uzasadnienia w więcej niż 10-15 proc. przypadków.

Minister zdrowia zastrzega oczywiście, że „nie można doprowadzić do sytuacji, w której ktokolwiek wahałby się lub zwlekał z decyzją o cięciu cesarskim, jeżeli jest ono konieczne". Jednak zamieszanie i niepewność w środowisku medycznym, wywołane przez zawieruchę wokół ustawy „antyaborcyjnej" , a także coraz chętniej stosowana przez lekarzy klauzula sumienia może budzić obawy co do realizacji zamierzeń Radziwiłła. Nietrudno sobie wyobrazić sytuację, w której przez swobodną interpretację odgórnych dyspozycji i zaniedbania dochodzi do tragedii, podobnej do tej ze szpitala w Starachowicach.


Polub fanpage VICE Polska i bądź na bieżąco


W odwodzie pozostają oczywiście prywatne kliniki i centra medyczne. Cena opieki porodowej wraz z cesarskim cięciem waha się w nich od 5 do nawet 16 tys. złotych.

W ten sposób dość paradoksalnie Polska zbliżyłaby się do USA, gdzie prezydent elekt Donald Trump zapowiada, że uchyli ustawę o dostępności służby zdrowia (Affordable Care Act). Jeśli wywiąże się z tej obietnicy, Amerykanki za cesarskie cięcie będą musiały wydać z własnej kieszeni ponad 27 tys. dolarów (prawie 114 tys. złotych).

Oczywiście trudno porównywać koszty w Polsce i Stanach Zjednoczonych. Nie zmienia to jednak faktu, że w obu krajach ciężarne kobiety, które potrzebują pomocy chirurga przy porodzie, mogą się znaleźć w niewesołym położeniu. A wiemy już, że za sprawą ewolucji w najbliższym czasie będzie ich tylko przybywać.