Reklama
Obecnie zgon podczas porodu przydarza się coraz rzadziej. Według statystyk Światowej Organizacji Zdrowia z 2013 roku w Polsce na 100 tys. urodzeń zaledwie 5 kończy się śmiercią matki. Dla porównania wskaźnik ten w Niemczech wynosi ok. 8,3, a w USA 18,5 na 100 tys.Wszystko to nie najgorsze wyniki, biorąc pod uwagę statystyki z lat 30., gdy na 100 tys. porodów umierało średnio 500 kobiet. Oczywiście zbyt wąskie drogi rodne nie odpowiadały za wszystkie te zgony ‒ do wielu z nich dochodziło w wyniku zwykłych zakażeń, których nie dało się leczyć przed wynalezieniem antybiotyków.Dziś kobiety wyposażone w geny odpowiedzialne za wąski kanał rodny mogą po prostu poddać się cesarskiemu cięciu. Dzięki temu ich życiu nic nie zagraża, a ich dzieci mogą dalej przekazywać matczyny kod genetyczny ‒ tak zachodzące zmiany tłumaczą naukowcy.A zatem zmienia się genom człowieka. Jakie to ma znaczenie?Obecnie w Polsce, podobnie jak w większości krajów Zachodu (oprócz USA), opieka okołoporodowa jest w całości refundowana przez służbę zdrowia. Dotyczy to również cesarskiego cięcia, o ile zaleci je lekarz. Posiadaczki wąskich dróg rodnych nie mają więc powodu do zmartwień.
Reklama
Polub fanpage VICE Polska i bądź na bieżąco
W odwodzie pozostają oczywiście prywatne kliniki i centra medyczne. Cena opieki porodowej wraz z cesarskim cięciem waha się w nich od 5 do nawet 16 tys. złotych.W ten sposób dość paradoksalnie Polska zbliżyłaby się do USA, gdzie prezydent elekt Donald Trump zapowiada, że uchyli ustawę o dostępności służby zdrowia (Affordable Care Act). Jeśli wywiąże się z tej obietnicy, Amerykanki za cesarskie cięcie będą musiały wydać z własnej kieszeni ponad 27 tys. dolarów (prawie 114 tys. złotych).Oczywiście trudno porównywać koszty w Polsce i Stanach Zjednoczonych. Nie zmienia to jednak faktu, że w obu krajach ciężarne kobiety, które potrzebują pomocy chirurga przy porodzie, mogą się znaleźć w niewesołym położeniu. A wiemy już, że za sprawą ewolucji w najbliższym czasie będzie ich tylko przybywać.