FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Dlaczego sperma jest tak bardzo droga?

Największe szanse na zajście w ciążę poprzez sztuczne zapłodnienie daje zapłodnienie in vitro, gdy zapłodnione jajeczko zostaje chirurgicznie umieszczone w łonie, co oczywiście kosztuje krocie

Gdy kobiety chcą spermy najwyższej jakości pochodzącej od zdrowego dawcy z wyższym wykształceniem, ilość pracy niezbędnej do uzyskania takiej nieskazitelnej mazi sprawia, że ceny stają się ogromne.


Cena jednej fiolki nasienia na rynku płodności waha się od 370 do 890 dolarów (ok. 1514 zł - 3641 zł). Tyle kosztuje sama zawartość, natomiast za przeszukiwanie baz danych, mrożenie, przechowywanie, odgrzewanie, wpuszczanie i zapładnianie trzeba płacić oddzielnie, i to słono. Choć niektóre etapy procesu spadają na ubezpieczenie, koszty samej spermy trzeba pokryć z własnej kieszeni. „Opłaty czają się na każdym kroku, ale ludzie z oczywistych względów bardzo się angażują i są gotowi zapłacić każde pieniądze" – mówi Carly, matka dwójki dzieci poczętych dzięki dawcy nasienia". „Wydawałoby się, że rynek spermy ma niski popyt i wysoką podaż, ale w rzeczywistości jest dokładnie na odwrót. Gdy kobiety chcą spermy najwyższej jakości pochodzącej od zdrowego dawcy z wyższym wykształceniem – ilość pracy niezbędnej do uzyskania takiej nieskazitelnej mazi sprawia, że ceny stają się niebotyczne". „W pięciu naszych placówkach poddajemy testom tysiące mężczyzn" – mówi dr Michelle Ottey, kierowniczka laboratorium w Kriobanku w Fairfax (ang. Fairfax Cryobank, przyp. tłum.) w Wirginii. „Zaledwie około jedenego procenta badanych przechodzi je pomyślnie". Na cenę składa się nie tylko jakość, ale też to, jak sperma jest prezentowana. „Tworzymy profile, robimy profesjonalne zdjęcia, montujemy nagrania audio, zbieramy dokumentację medyczną i prywatną, co tylko zechcesz". Kalifornijski Bank Spermy [ang. Sperm Bank of California, przyp. tłum.] każe swoim klientom płacić ekstra za „poszerzone profile" dawców. Za dodatkowe 40 dolarów, Bank przyśle ci trzy niemowlęce zdjęcia dawcy wraz z większą ilością szczegółów na jego temat. Niektóre strony, takie jak ta należąca do Kriobanku Kalifornii [ang. California Cryobank, przyp. tłum.], oferują 90-dniową prenumeratę w cenie od 100 do ponad 200 dolarów. Jednak żadna z tych opcji nie gwarantuje, że kobiety znajdą odpowiedniego dawcę w bankowym katalogu. Kolejne koszty wynikają z faktu, że wiele kobiet nie zachodzi w ciążę za pierwszym, albo nawet drugim podejściem. Dla przykładu: Carly powiodło się za pierwszą próbą, ale drugie dziecko udało się począć dopiero za czwartą. Jakby tego było mało, dochodzi jeszcze stres związany z tym, że ktoś zawsze może przyjść i wykupić cały dostępny zapas od dawcy, którego się wybrało. Zagrożenie tym realniejsze w przypadku kobiet, które chcą mieć więcej niż jedno dziecko z tym samym dawcą. Po oddaniu nasienia (stawka za jedno oddanie to zwykle 35-55 dolarów) probówki są zazwyczaj przechowywane w banku spermy, bo plemniki nie przetrwają w domowej zamrażarce. A zatem kobiety muszą również pokryć koszty przechowywania. Opłaty na ogół wynoszą 50 dolarów miesięcznie. Niektóre banki, jak np. Bank Spermy w Seattle [ang. Sperm Bank of Seattle, przyp. tłum.], mogą dorzucić od siebie bonus w postaci miesiąca przechowywania za darmo, ale to rzadkie przypadki. Potencjalni rodzice muszą następnie opłacić ekspresową wysyłkę probówek (czasem prosto do gabinetu ich lekarza) za każdym razem, gdy kobieta ma jajeczkować. Koszty przesyłki mogą wynieść ponad 200 dolarów, a zdarza się, że nawet więcej, jeśli owulacja ma miejsce w weekend. Sperma przychodzi w pojemniku z ciekłym azotem, którego wypożyczenie, rzecz jasna, też kosztuje – od 25 do 50 dolarów za dzień.

Sperma niemyta lub surowa

Okej, powiedzmy, że wybrałaś swoją dyplomowaną, zdrowiutką, indoeuropejskiego pochodzenia spermę i zapłaciłaś za niemowlęce zdjęcia, probówki i przesyłkę. I właśnie masz owulację. Jakie są dostępne opcje zapłodnienia? Wiele kobiet decyduje się na inseminację wewnątrzmaciczną [ang. intrauterine insemination, w skrócie IUI, przyp. tłum.], podczas której wyszkolony fachowiec medyczny wpuszcza cewnik przez szyjkę macicy prosto do macicy. Stopień skuteczności zabiegu jest oceniany na ok. 12,5%, ale wiąże się z wydatkiem rzędu 435 dolarów. Wynika to po części z tego, że nasienie trzeba „umyć", czyli poddać procesowi, w którym zdrowych pływaków oddziela się od martwych, zwiększając tym samym szanse poczęcia. Carly i jej partnerka wybrały IUI przy obu ciążach. „Nie jestem bezpłodna, ale do zapłodnienia potrzebowałam pomocy lekarza. Z tego powodu ubezpieczenie niczego nie objęło" – mówi Carly. Niektóre firmy ubezpieczeniowe pokrywają sztuczne zapłodnienie w przypadku par, w których mężczyzna lub kobieta są bezpłodni, jednak ci, którzy cierpią na „społeczną bezpłodność", np. lesbijki czy samotne kobiety, muszą za wszystko zapłacić z własnej kieszeni. Największe szanse na zajście w ciążę poprzez sztuczne zapłodnienie daje zapłodnienie in vitro (IVF), gdy zapłodnione jajeczko zostaje chirurgicznie umieszczone w łonie, co oczywiście kosztuje krocie. Według Forbesa, cały cykl in vitro kosztuje zwykle 12 tysięcy dolarów, do których dochodzi jeszcze 3-5 tysięcy dolarów za lekarstwa. Tańszym, ale też najmniej efektywnym rozwiązaniem, jest inseminacja wewnątrzszyjkowa [ang. intracervical insemination, w skrócie ICI, przyp. tłum.] z użyciem „surowej" spermy. Surowa sperma to po prostu stara, dobra, „niemyta" męska ikra. Można ją sobie zaaplikować za pomocą strzykawki bądź cewnika. Po umieszczeniu nasienia tak blisko macicy, jak się da, kobieta kładzie się z biodrami uniesionymi ku górze i pokłada nadzieję w grawitacji. ICI można przeprowadzić w zaciszu własnego domu. Skuteczność zabiegu jest raczej niska: niektóre szacunki mówią o 6% szansy na próbę.

Wysokie koszty społecznej bezpłodności

Niestety, procedury tylko drożeją. W Fairfax, dla przykładu, w ciągu 2015 roku ogólny koszt spermy od dawcy podskoczył o 55 dolarów na fiolce. „Jak można sobie wyobrazić, wraz z postępem technologii i dodawaniem kolejnych wymagań do testów, koszty się różnią i z czasem rosną, jak wszystko inne" – podsumowuje dr Ottey.