FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

​Batman w VR wywołuje u mnie podniecenie, ale też obojętność

Najnowszy Batman na PS4 będzie korzystał z wirtualnej rzeczywistości. I doświadczenie tego Batmana w goglach mnie podnieca, chociaż zamiast dynamicznej bijatyki możemy też dostać statyczną przygodówkę
Źródło: Flickr/BagoGames

Technologia VR jest rzeczywiście „kolejną dużą rzeczą" w świecie rozrywki cyfrowej. Co prawda technologia ta jest porozbijana po różnych miejscach jak smartfony, konsole i komputery osobiste, jednak to wszystko jest nieważne w świetle jednego: najnowszy Batman na PS4 będzie korzystał z wirtualnej rzeczywistości. I doświadczenie tego Batmana w goglach mnie podnieca.

Historia marki Człowieka-Nietoperza wydaje mi się naprawdę dziwna i pokręcona. Swój debiut zaliczył w maju 1939 roku i praktycznie do lat 70 pozostawał kolorowy oraz śmieszny (poza bardzo krótkim początkowym okresem), potem nastąpił zwrot w stronę mroku. Pod koniec 1989 roku Polacy mogli po raz pierwszy obejrzeć przygody Nietoperza na srebrnym ekranie i nadużyciem byłoby stwierdzenie, że naród znad Wisły natychmiastowo się w nim zakochał. Coś jednak musiało chwycić, skoro komiksy z jego przygodami, wydawanymi przez TM-Semic z czasem miałem stać się najdłużej ciągnącą się serią z superbohaterami na polskim rynku.

Reklama

Bądź z nami w realu. Polub nasz nowy fanpage VICE Polska


Po udanej adaptacji Burtona nastąpiła tragedia w reżyserii Joela Schumachera i przez bardzo długi czas ktokolwiek bał się zbliżyć do tej marki nawet na odległość kija. Rękawicę podjął Nolan i jemu naprawdę się udało. O ile Batman: Początek nie odbił się jakoś na powszechnej świadomości, o tyle każdy przyzwoicie oświecony dzieciak u nas w liceum musiał mieć fotosy z Mrocznego Rycerza na zdjęciu w tle (preferowany Joker).

Mimo wszystko zdarzały się słowa krytyki tej adaptacji, ponieważ zakładała zbyt realistyczne podejście do tematu. Filmy „zamieniły" art-deco i gotyk Gotham na szklane wieżowce Chicago. Fani odnaleźli tego „prawdziwego" ducha gdzie indziej. Mianowicie w grach komputerowych z serii Arkham. Były one i (po ostatnich traumatycznych przeżyciach z Batman v Superman) pozostają najbliższe duchowi komiksów. Na wierzch wpływały coraz to ciekawsze fakty o niej jak na przykład to, że głos Jokerowi podkładał Mark Hamill (czyli gość, który wcielił się w rolę Luke'a Skywalkera). Tak też danie łupnia złym kolesiom z pierwszej osoby kręci mnie, jak cholera, choć też mam nadzieję, że nie skończy się to tak jak kilka lat temu, gdy zapowiedziano grę z Gwiezdnych Wojen na Kinecta.

Wszyscy wtedy mieli pełno w gaciach na myśl o tym, że będą mogli stoczyć cyfrowy pojedynek na miecze świetlne. Dopiero po pewnym czasie producenci odkryli karty i obwieścili światu, że będzie to gra taneczna. I była. Z wyjątkowo okropnymi piosenkami. Nie twierdzę, że Rocksteady zaserwuje nam kampowy dancing w pelerynach, ale kto wie, może zamiast dynamicznej bijatyki dostaniemy statyczną przygodówkę. Wciąż jednak będzie to doświadczenie Batmana w pełni, gdzie stojąc w jeansach i T-shircie, będę dopakowanym typem w rajtuzach i masce, patrzącym na Gotham.