FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

Atak polskich nacjonalistów na muzyczny festiwal w Północnym Londynie

„Robimy to kurwa, chłopaki?”

Sobotnie starcie polskich nacjonalistów z uczestnikami Dnia Muzyki w Tottenham

W sobotę grupa ok. 20 polskich nacjonalistów zaatakowała uczestników rodzinnej imprezy o nazwie Dzień Muzyki, odbywającej się w Parku Markfield w Tottenham. Festiwalowi przyświecała idea „całodniowej, wspólnej celebracji muzyki” i nic nie wskazywało tego, że coś może zakłócić jej przebieg. Mimo to, na jej koniec grupa skinheadów [oryginalna terminologia użyta przez autora tekstu. Przyp. Tłum.] wdarła się na scenę i zaatakowała ludzi z tłumu oraz kilku organizatorów imprezy, przez co jedna osoba trafiła do szpitala ranami kłutymi. Zgromadzonym udało się odeprzeć atak i zepchnąć napastników do rogu parku, zanim jeszcze przyjechały cztery policyjne wozy. Kilka osób zatrzymano za zakłócenia porządku.

Reklama

Materiał filmowy pokazuje starcie obu stron, podczas których rzucano w siebie m.in. flarami. Inne wideo pokazuje moment aresztowania mężczyzny ubranego w koszulkę z napisem „Wielka Polska”. Napastnikami byli członkowie skrajnie prawicowej grupy polskich imigrantów o nazwie Zjednoczeni Emigranci Londyn. Policja potwierdziła, że jedną z zatrzymanych osób był 22-letni polski mężczyzna, którego oskarżono o napaść na tle rasowym i religijnym oraz działanie na publiczną szkodę. Innej z aresztowanych osób – również mężczyźnie w wieku 22 lat – postawiono zarzut napaści na tle rasowym, po tym jak celowo zrzucił Jarmułkę z głowy jednego z poszkodowanych.

Rozmawiałem z Robem, jednym z organizatorów imprezy, o tym co się stało.

VICE: Rob, możesz mi powiedzieć co się stało w sobotę?

Rob: Wiesz, nasza impreza, którą jasno określiliśmy jako rodzinną nagle zmieniła się w jebany Armagedon. Chociaż od lat zajmowaliśmy się organizacją wcześniejszych edycji, jeszcze nigdy coś takiego się nie wydarzyło. To był wspaniały dzień w słońcu, gdzie wszyscy się dobrze bawili.

Słyszałeś o tej grupie wcześniej?

Cóż, kiedy się przygotowywaliśmy do imprezy, przyszło do nas dwoje ludzi z lokalnej rady, by ostrzec, że tego samego dnia członkowie BNP [British National Party - nacjonalistyczna partia polityczna w Wielkiej Brytanii. Przyp. Tłum.] będzie miała w tej okolicy swój wiec. Tak więc już przeczuwali, że coś może się stać, ale nie miałem pojęcia, że ludzie, których przedstawili jako BNP, to czystej wody polscy nacjonaliści. Rada poinformowała nas, że są świadomi całej sytuacji i przez cały dzień w park będzie patrolować policja. Wysłaliśmy ostrzeżenie do ludzi, ale myśleliśmy, że wszystko rozejdzie się po kościach. W chwili jednak, gdy pojawili się ci goście, nie było w okolicy żadnych gliniarzy i wtedy się zaczęło.

Reklama

Policja przystępuje do aresztowania.

Co wiedziałeś o organizacji Zjednoczeni Emigranci Londyn przed tym wydarzeniem?

Wiedzieliśmy, że bywali w tym parku i od jakiegoś czasu są obecni w naszej społeczności. Widzieliśmy ich wlepki i rasistowskie graffiti, które zaczęły się tu pojawiać od kilku miesięcy, czasem dochodziło też do jakichś drobnych słownych potyczek między nami, ale nigdy do przemocy. Machali tymi swoimi nacjonalistycznymi flagami i prezentowali agresywne zachowanie, ale nic poza tym. To była nasza pierwsza fizyczna konfrontacja, rok temu podczas imprezy w tym samym miejscu nikomu nie spadł nawet włos z głowy.

Jak zaczęła się walka?

Właśnie zbliżała się kolej na ostatni set DJ’a, kiedy przyszła ta grupa. Moim zdaniem było ich ok. 50 osób, ale tylko 20 z nich ewidentnie szukało kłopotów. Stałem wtedy z przyjacielem i z chwilą, gdy ich zobaczyliśmy, wyszliśmy im naprzeciw. Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, jeden z nich złapał za butelkę piwa stojącą na barze i rozwalił ją na pół. Chcieliśmy go powstrzymać od robienia takich rzeczy, więc zabraliśmy mu resztkę butelki i poprosiliśmy, by teraz za nią zapłacił. W tym czasie inny z nich z jakiegoś powodu wszedł na scenę. Po jego ruchach było widać, że jest pijany. W tym momencie kolejni zaczęli gromadzić się na tyłach sceny. Powiedzieliśmy im, by stąd poszli, nikt z naszej strony nie użył siły. Jeden odpowiedział, żebyśmy mu zeszli z drogi, bo chce zejść i wrócić do swoich ziomków.

Reklama

Ok, więc co się stało?

Zaczęła się pokazówka, gdzie nasza większa grupa stanęła twarzą w twarz z ich grupą. Słychać było jak rozmawiają ze sobą, jeden z nas zwrócił się do Polaków z prośbą, by sobie poszli. Typ, który wcześniej ukradł piwo krzyknął do reszty: „Robimy to kurwa, chłopaki?”.

W tamtej chwili skinhead, który kłócił się z naszym kolegą w polskim języku uderzył go w twarz. Kumpel się przewrócił, a reszta rzuciła się na nas. Jedna osoba z naszej grupy została pchnięta nożem i też upadła na ziemię. Pięści, butelki oraz flary poszły w ruch i nacjonaliści zaczęli wycofywać się do różanego ogrodu.

Aresztowany nacjonalista odprowadzany przez policję.

Brzmi strasznie.

Tam były dzieci, kumasz? W powietrzu latały pobite butelki, a tam były dzieci w wózkach. Możesz sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby jedno z nich dostało butelką w twarz?

Czy z osobą, która została dźgnięta nożem wszystko ok?

Rana okazała się być powierzchowną i nóż nie dosięgnął nerek, więc wyjdzie z tego. Chociaż kilka innych osób też zostało rannych; dwóch naszych chłopaków ma rozcięte czoła. Całe szczęście, że na miejscu było dwóch sanitariuszy.

Gdzie była policja, kiedy to wszystko się działo?

Zawiedliśmy się na policji. Przecież wiedzieli, że pojawią się skrajnie prawicowi nacjonaliści i kiedy najbardziej ich potrzebowaliśmy, oni się nie zjawili. Trudno było nie dostrzec zagrożenia, dlatego mamy żal, że w ciągu dnia nie było na miejscu stróżów prawa. Zwłaszcza że widziano ich wcześniej w parku i słyszałem, że nawet dokonali kilku aresztowań jeszcze przed głównym atakiem.

Reklama

Polskie prawicowe naklejki w Markfield Park

North London Antifascists w swoim oświadczeniu określili Zjednoczonych Emigrantów jako „stosunkowo niewielką, ale hardcore’ową grupę” , w której skład wchodzą ultra-nacjonalistyczni emigranci z Polski. Ich strona na Facebooku (która obecnie najwyraźniej została zablokowana) zrzesza 350 członków – wcześniej można było tam znaleźć materiały o nacjonalistycznym i rasistowskim charakterze, linki do filmów z tą tematyką oraz historie dotyczące polskiego chuligaństwa futbolowego.

Grupa jest znana lokalnej społeczności i według wielu tamtejszych mieszkańców, od jakiegoś czasu można ich spotkać w Markfield Park. Jeden z okolicznych skaterów powiedział, że 3 miesiące temu był świadkiem wiecu, w którym uczestniczyło ponad 200 osób, były tam nacjonalistyczne flagi, odpalone race i przemówienia do zebranych przez megafon.

Miejscowy właściciel firmy i emerytowany policjant, który woli pozostać anonimowym powiedział, że w przeciągu kilku ostatnich lat grupa ta trzykrotnie dokonywała włamania do jego sklepu.

„To trwa już trochę czasu, kilka dobrych lat. Wczoraj zebrało się ich w parku z 500 osób” powiedział, „Oni się tu zbierają, powoli rosną w siłę, od ponad trzech lat. Sprawiają innym wiele kłopotów, piją, niszczą mienie i okradają ludzi”. 

Pracowaliśmy nad tym z władzami, ale jest tylko gorzej i gorzej i teraz mamy polskich faszystów chcących rządzić tym krajem. Są młodzi i zdeterminowani, a to jest bardzo niepokojące”.

„Potrzebujemy pomocy i ochrony ze strony władz” dodał „Mamy dzieci, które chodzą do tego parku, a ci goście są poza kontrolą. Widziałem jak jednego z nich aresztowano w tym parku 6 razy, ale on ciągle tu wraca jak by nic się nie stało”.

Wczoraj przed Ratuszem Tottenham, Unite Against Fascism zorganizowało wiec pod hasłem „Naziści precz z Haringey”. Tymczasem w północnej części Londynu antyfaszyści ostrzegli: „Nie spoczniemy dopóki każda naklejka i graffiti Zjednoczonych Emigrantów nie zostanie usunięta lub zamazana i będziemy tak długo przeciwstawiać się ich zgromadzeniom, aż będą musieli z nich zrezygnować… a jeżeli odważą się spróbować zastraszyć społeczność Północnego Londynu, będziemy tam, by się im przeciwstawić i ich zatrzymać”.