FYI.

This story is over 5 years old.

wywiad

Kandydat Kukiz

"Każdy, kto posiada świadomość, że obecny system ustrojowy, prowadzi Polskę w przepaść ma wręcz obowiązek o tym mówić i walczyć" - rozmowa z Pawłem Kukizem, który wypowiedział wojnę systemowi

Ilustracja: Bobson

Początkowo, gdy Paweł Kukiz ogłosił swoją kandydaturę na prezydenta RP, nikt nie przewidywał, że uda mu się zebrać potrzebne 100 tys. podpisów. Jego polityczni oponenci nie brali go nawet pod uwagę, jako ewentualną konkurencję. Środowisko artystyczne, z którym go kojarzono, podzieliło się co do słuszności decyzji muzyka. On sam stracił kontrakt z wytwórnią Sony Music, która stwierdziła, że chce pozostać apolityczna i z tego powodu nie będzie kontynuowała współpracy z Kukizem. Mimo to, jego było coraz więcej, wszędzie. Do niedawna ignorowany, teraz stał się "czarnym koniem" w wyścigu o fotel prezydencki. W poniedziałek złożył zebrane podpisy w Państwowej Komisji Wyborczej. Z ostatnich informacji wynika, że zebrał ich ponad 170 tys., a cały czas napływają kolejne.

Reklama

Jego przekaz jest prosty - odpartyjnić państwo, zniszczyć panujący system, gdzie polityk jest panem obywatela, gdy powinien być jego pracownikiem. Z Pawłem Kukizem spotkałem się w jednej z warszawskich kawiarni, usiadł przy stoliku z filiżanką kawy wielkości małego dzbanka. Miał na sobie czarną, skórzaną kurtkę i koszulkę z jakimś nadrukiem. Tyle, że nie tylko jego strój odróżniał go od typowych polityków, w białych kołnierzykach i krawatach, do których już przywykliśmy w porannej telewizji. "Jak oni mogą tym żyć, to jest niesamowite, mi już łeb pęka od tych wywiadów, a tamci się w tym pławią" - stwierdził na dzień dobry. Mimo wspomnianych trudów kampanii, nie zostawił we mnie jednak cienia wątpliwości, że to facet, który będzie walczyć do końca i nie wycofa się z wojny, jaką wypowiedział establishmentowi.

VICE: Co musi się wydarzyć w życiu artysty, by porzucił swoje dotychczasowe zajęcie i zajął się polityką?
Paweł Kukiz: Po pierwsze, wcale nie porzuciłem muzyki. W ciągu ostatnich 3 lat nagrałem dwie płyty, a kolejne dwie leżą przygotowane do nagrania wokali. Po drugie, co to ma za znaczenie, czy o Polskę troszczy się artysta, czy byłby to inżynier, lekarz, prawnik, robotnik, czy ktokolwiek inny? Każdy kto posiada świadomość, że obecny system ustrojowy, partiokracja, prowadzi Polskę w przepaść ma wręcz obowiązek o tym mówić i walczyć o podmiotowość Obywateli. Na każdym dostępnym froncie. Tak na scenie muzycznej, jak i politycznej - jeśli posiada takie możliwości.

Reklama

Jednak twój start w wyborach wyraźnie podzielił środowisko artystyczne. Wystarczy chociażby przytoczyć wypowiedź Marka Piekarczyka z TSA, że „artysta nie może politykować, bo traci wiarygodność". Jak to skomentujesz?
No to ja cię zapytam, czy członek jury w populistycznym konkursie telewizyjnym jest dla ciebie autorytetem? A co do podzielonej opinii, to nie ma co się dziwić, bo tzw. artyści establishmentowi w jakiś sposób swoją obecną pozycję zawdzięczają temu systemowi. Mówiąc zupełnie wprost i szczerze, mam w nosie ich opinie. Nie interesuje mnie ich zdanie, bo to ludzie systemu, wynagrodzeni za jego afirmację przez Komorowskiego. Medalami za 25 lat „wolności".

Mocne słowa.
Mocne? I tak bardzo łagodnie ich potraktowałem.

Jak więc na twoją decyzję zareagowali twoi najbliżsi?
Żona i córki doskonale wiedzą, że ja żyję Polską, ale początkowo reakcja najbliższych była mieszanką histerii z paniką. Dziewczyny po prostu obawiały się, że nasilą się medialne ataki na mnie - a pośrednio na nas wszystkich. Media przecież już wcześniej nazwały mnie faszystą, homofobem, orto-katolem, ekstremistą i generalnie - dewiantem (śmiech).

Miały powód?
Powód był jeden – jak najbardziej zniszczyć oponenta Systemu, z którego również i media żyją. A pretekstem do rozpoczęcia ataku był mój udział w Komitecie Honorowym Marszu Niepodległości, do którego przystąpiłem ze względu na szacunek dla twórców naszej wolnej Ojczyzny. Było ich trzech: Piłsudski-żołnierz, Paderewski-odpowiednik dzisiejszego PR-owca, no i Dmowski-wybitny polityk, z którego komuna i jej dzieci uczynili faszystę. Wycofałem się z Marszu w momencie gdy organizatorzy, bez konsultacji ze mną, dokooptowali do Komitetu Honorowego pana Kobylańskiego, który wg. mnie nazbyt epatuje nienawiścią.

Reklama

To znaczy?
Mam na myśli ten jego antysemicki rys. Ja nie jestem idiotą i dobrze sobie zdaję sprawę, że pieniądz rządzi światem, a pieniądz jest w rękach Żydów, ale sztuką jest uczyć się z mądrych ksiąg, a nie je palić. Sztuką jest posiąść taką wiedzę, by napisać mądrzejszą księgę.

Nie określasz się mianem polityka prawicowego, chociaż nieraz tak też cię nazywano.
Tu nie chodzi o prawicę, czy lewicę, zresztą taki podział jest sztuczny. Świat dzieli się na dobry i zły. Ja walczę o przyzwoitość i godność, a nie jakąś prawicę czy lewicę, sztucznie wykreowane po to, aby dzielić ludzi. Gdyby teraz na cenzurowanym była lewica, to przypięto by mi łatkę komunisty. Tu chodzi tylko o to, że ja wszedłem w konflikt z systemem, a każdy kto to zrobi dostanie taką łatkę medialną, która w danym momencie będzie miała pejoratywne znaczenie. Zauważ też, że obecnie w całej Europie ruchy oburzone to lewica. U nas prawica przejęła role lewicy, dlatego, że w 89. roku to co wtedy określano mianem lewicy zmieniło się w przedstawicieli kapitalizmu, którzy uwłaszczyli się się na Państwie i Obywatelach. To jest pomieszanie pojęć, kiedy partia liberalna, PO podnosi podatki, a PiS je obniżał. Tyle, że ja w tym momencie nie dzielę Polski na lewicę i prawicę, tylko na Polskę systemową i anty-systemową.

Co chcesz w niej osiągnąć?
Moim zadaniem jest zjednoczenie różnych światopoglądowo grup, dążących do zmiany ustrojowej Polski. Czy to będzie Korwin–Mikke, czy Winnicki, czy to będą ludzie wierzący, czy niewierzący, lewicowi, prawicowi - jest mi to obojętne. Mówię o ludziach, którzy zażądają zmian ustrojowych, systemowych, jednomandatowych okręgów wyborczych, reformy sądownictwa i prokuratury, odpodatkowania pracy i odpartyjnienia państwa.

Reklama

Wspomniałeś o jednomandatowych okręgach wyborczych, że to rzeczywiście ma szansę coś zmienić, tyle, że od 2011 roku JOWy funkcjonują w Senacie i jego skład praktycznie odzwierciedla obecną sytuacje w kraju: na pierwszym miejscu jest PO, potem PIS, potem gdzieś tam PSL i resztka.
JOWy są dobre tylko wówczas, kiedy obywatel prawie że osobiście zna swojego kandydata. Wtedy media i pieniądze nie są w stanie kreować bydlakowi wizerunku anioła. Nie, bo ludzie będą go znać. W 37-milionowym narodzie, jeżeli jest stu senatorów, to na jednego z nich przypada 370 tysięcy ludzi. Z kurwy można zrobić dziewicę, a z dziewicy kurwę - za pomocą mediów, pieniędzy i sterowania. To nie są JOWy w czystej formie. Druga sprawa jest taka, że nie ma tu równego startu kandydatów. Tak jak ja, Paweł Kukiz, nie mam równego startu z taką panią Ogórek, bo ona ma już całe zaplecze partyjne - podobnie jest z wyborami do senatu, które odbywają się w tym samym czasie, co wybory do sejmu. Sztaby są wtedy przygotowane, partyjni są już przy mecie i dopiero wtedy władza pozwala całej reszcie ich gonić. Senat absolutnie nie jest dobrym przykładem istnienia JOWów. A tak na marginesie, gdybym był władny, to bym ten senat rozwiązał, bo jest niepotrzebny.

No właśnie, gdybyś był władny, zalegalizowałbyś marihuanę?
Nie lubię takich pytań, bo odciągają uwagę od kwestii zasadniczych, ustrojowych. Stanowią temat zastępczy - marihuana, aborcja, in vitro. Media rozpętują dyskusje na tematy drugoplanowe, aby w jej cieniu Hofmany i Nowaki mogły robić milionowe, lewe deale. Ale skoro pytasz - jestem muzykiem, więc nieraz miałem do czynienia z ziołem i wiem jedno, tysiąckrotnie gorszym narkotykiem jest alkohol. Nie mam co do tego żadnej wątpliwości. Znam jednak też takie przypadki, gdy zaczynało się od jointa, a kończyło się na morfinie.

Reklama

Ilustracja: Bobson

Co myślisz o legalizacji związków partnerskich?
Związki partnerskie jak najbardziej tak, ale małżeństwa nie.

Dlaczego?
Rozumiem potrzebę uregulowania pewnych kwestii prawnych pomiędzy partnerami, ale nie wyobrażam sobie całej tej otoczki małżeństwa, tak jak nie potrafiłbym sobie wyobrazić księdza odprawiającego mszę w stringach.

Nigdy nie wiadomo co ma pod sutanną.
Miałem na myśli księdza bez sutanny.

Ok, więc dlaczego jesteś przeciwnikiem małżeństw?
Bo chodzi o pewne granice, których nie należy przekraczać. Małżeństwo jest instytucją, od zawsze związkiem kobiety i mężczyzny i niech tak zostanie. Z instytucji małżeństwa wynika prawo do posiadania dzieci, a stąd już krok do uznania praw par gejowskich do adopcji. Nie chodzi o to, że boję się tego, iż to dziecko byłoby wykorzystywane, tylko tego, że kiedy zaczęłoby dojrzewać i buzowałyby w nim hormony, to nie mając wzorców z domu „mama i tata", mogłoby pójść z kolegą do toalety, żeby z nim rozładować swoje napięcie seksualne. Bo on ma dwóch tatusiów i takie ma wzorce. Jemu wydawałoby się to naturalnym, a potem byłaby trauma na całe życie. Jednym słowem – dziecko powinno mieć mamę-kobietę i tatę–mężczyznę, aby jego seksualność prawidłowo się rozwijała.

Mówisz to opierając się na jakichś badaniach, czy na własnych przemyśleniach?
Tak mi się wydaję. Dziecko powinno mieć mamę i tatę. Kobieta i mężczyzna, a potem jak mu się w życiu ułoży, to już jego sprawa i na to nikt nie ma wpływu. I nie uważam homoseksualizmu za chorobę, to na pewno nie. Raczej za specyficzną konstrukcję.

Reklama

Skoro już jesteśmy przy temacie dzieci, uważasz, że w szkole powinno się uczyć religii?
W życiu, absolutnie nie. Jednym z największych błędów kościoła, było wprowadzenie religii do szkół.

Dlaczego?
Dlatego, że nie można sprowadzać duchowości do poziomu zajęć praktyczno-technicznych.

Rozumiem, chciałbym teraz poruszyć kwestię polityki zagranicznej, np. Polski z Ukrainą?
Po pierwsze polemizowałbym z twierdzeniem, że prowadzimy własna politykę zagraniczną. Raczej jesteśmy rozgrywani przez Niemców, Rosjan i Amerykę. Jesteśmy przedmiotem światowej polityki, a nie jej podmiotem. Ale - żeby nie rozwijać tematu – jeśli nawet przyjmiemy, że prowadzimy ją samodzielnie, to na dzień dzisiejszy czynimy to fatalnie. Jestem uprawniony by tak mówić, bo wielokrotnie byłem na Majdanie, przemycałem środki ratujące życie, lekarstwa, kamizelki kuloodporne, ale nabojów nie zawiózłbym żadnych. Absolutnie. Po co mamy jeszcze bardziej zaostrzać nasze relacje z Rosją? Jesteśmy członkami NATO i jeśli całe NATO podjęłoby taką decyzję, to proszę bardzo, tyle niech najpierw wywiążą się ze swoich zobowiązań i zapewnią nam tarcze antyrakietowe. Na dzień dzisiejszy Zachód chce z nas zrobić chłopca na posyłki, który dostarczy Ukrainie broń, paru cwaniaków zarobi na tym kasę, a potem cały naród poniesie konsekwencje. Gwarantuję, że w momencie wejścia wojsk rosyjskich do Polski, ci sami politycy, którzy tak mocno nalegają na pomoc militarną dla Ukrainy, byliby już w Australii. Z kasą, jaką zarobili na handlu bronią. I jeszcze jedna kwestia: o ile na początku Majdanu uważałem, że nie należy poruszać Polsko-Ukraińskich zaszłości, banderowskich mordów, to już rok później, kiedy Ukraina prosi nas o pomoc, nie powinna zezwalać u siebie na pro-banderowskie parady.

W Rosji już teraz dzieją rzeczy, którymi powinniśmy się martwić…
Ja jestem wnukiem przedwojennego policjanta, którego Sowieci zamordowali na Brygidkach we Lwowie, mój ojciec został zesłany do Kazachstanu w wieku 11 lat. Ja przez 10 lat grałem z Rosjaninem w zespole Aya RL. Poznałem doskonale rosyjską mentalność. W pojedynkę są kapitalnymi ludźmi, ale jako masa… przeszliby przez całą Europę, aż do Portugalii. Jak czołg. Nawet półnadzy. To nie Putin jest problemem dla świata, a rosyjska mentalność.

Przed rozmową wspominałeś o dziesiątkach spotkań, wywiadów, których już udzieliłeś, nie czujesz się tym wszystkim zmęczony?
A nie widać? Jestem, ale trzeba skończyć pracę, którą się zaczęło. Musisz zrozumieć, ja teraz mógłbym wygodnie żyć, wystarczyłoby przymykać oko. Wiesz skąd się wzięła ta determinacja, co się stało?

Powiedz proszę.
Kiedy moje dziecko po zdaniu matury, kilka lat temu, zapytało mnie gdzie ma studiować, w Polsce czy za granicą? Odpowiedziałem, że przecież w Polsce są świetne uczelnie, więc nie rozumiem pytania. Powiedziała, że chodzi jej o to, gdzie ona ma mieszkać w przyszłości… A ja nie wiedziałem co jej odpowiedzieć. Dlatego zacząłem wojnę, bo wiem, że jeżeli ten system się nie zmieni, jeśli nie zbudujemy państwa, w którym polityk jest pracownikiem Obywatela, a nie - jak dziś - jego panem, to osobiście spakuje jej walizki.