FYI.

This story is over 5 years old.

zdrowie

Czy rośliny mogą nas uratować przed smogiem?

Badania NASA krążące po Facebooku wyglądają obiecująco, ale o realne szanse zapytaliśmy profesor biologii
Fot. Lyle Vincent

Problem smogu i zanieczyszczeń powietrza z tematu podnoszonego do niedawna przez nieustępliwych aktywistów urósł do roli najbardziej dyskutowanego tematu w Polsce.

Sprowokowane rosnącą ilością skarg i testami powietrza robionymi odkurzaczem, władze zaczęły proponować jak rodzić sobie z obecnym stanem powietrza: prezydent Rybnika odwołał zajęcia w szkołach, sugerując, że nawet opuszczanie domu jest ryzykiem dla zdrowia, a warszawski ratusz po raz drugi pozwolił za darmo jeździć komunikacją miejską. Premier Beata Szydło zobowiązała ministra gospodarki do zajęcia się problemem.

Reklama

Niestety, czekając na rady ministrów dla rządu, nie da się zrezygnować z oddychania. Zainteresowani utrzymaniem płuc w używalnym stanie zaczęli zamykać okna, pytać o efektywność masek smogowych i przeglądać filtry powietrza na Allegro. Niektórzy przywołują badanie NASA sprzed prawie trzydziestu lat, sprawdzające jak rośliny mogą usuwać toksyny z powietrza.

O skuteczność tego pomysłu zapytałam prof. Małgorzatą Wierzbicką, kierowniczkę Pracowni Ekotoksykologii na wydziale Biologii Uniwersytetu Warszawskiego, która od ponad 40 zajmuje się oddziaływaniem czynników środowiskowych na organizmy żywe.

VICE: Polacy zwrócili uwagę na jakość powietrza i swoje zdrowie, teraz szukają rozwiązań – wielu z nich zwraca uwagę na rośliny. Czy rośliny są w stanie uratować nas przed smogiem?
Małgorzata Wierzbicka: W tej chwili nie. Teraz „śpią", bo mamy okres zimy i wszystkie procesy biologiczne są albo zatrzymane, albo bardzo powolne. W związku z tym, w chwili obecnej, nie mają większego znaczenia. Natomiast w okresie wegetacji – z pewnością tak. Zarówno poprzez pochłanianie dwutlenku węgla, jak i działanie na zasadzie „gąbki", która zatrzymuje zanieczyszczenia.

Czyli postawienie kilku doniczek w domu i w biurze pomoże naszemu zdrowiu?
Tak, mocno bym to zalecała. Taka ściana z roślin jest przyjemna nie tylko dla oka, ale także poprawia i nawilżenie powietrza i stan ładunków. To, że sami czujemy się lepiej w obecności roślin, jest tego najlepszą wykładnią. Dobre są pnącza, im więcej zielonych liści tym lepiej. Jednak proponowałabym każdemu hodowanie tego, co lubi. Jeżeli ktoś ma mało czasu i często wyjeżdża to muszą to być tak zwane sukulenty, czyli rośliny, które wymagają małego i nielicznego podlewania. Jeżeli ktoś jest zakochany w roślinach i poświęca im więcej czasu, tym lepiej. Praca z roślinami odpręża psychicznie i działa korzystanie dla otoczenia.

Reklama

Ale co z powietrzem?
Rośliny faktycznie poprawiają powietrze, ale nie są w stanie pomóc całkowicie. Nie można mówić o roślinach jako o organizmach dokładnie oczyszczających powietrze. Każdy z gatunków działa w poznany dla nauki sposób, poprzez fotosyntezę i oddychanie. Rośliny mogą filtrować powietrze. Weźmy żywopłot. Jeśli zbadamy zawartość zanieczyszczeń w liściach żywopłotu od strony ulicy i porównamy to z przeciwną stroną, okaże się, że ilość zanieczyszczeń od ulicy będzie nawet dziesięciokrotnie wyższa.

Rośliny mogą działać na zasadzie nieprzepuszczającego filtru, ale nie są w stanie zneutralizować patogennych zanieczyszczeń. Taki proces, fitoremediacja, dzieje się przez system korzeniowy. Każda roślina jest chroniona przed atmosferą warstwą woskową na powierzchni liści, tak jak ludzkie tkanki są chronione skórą – po to, by do środka nie wnikały niepotrzebne substancje. Ma wnikać to, co roślina pobierze przez korzenie. Nie wypuszcza wszystkiego, co tylko na nią spadnie.

W takim razie jak rośliny oczyszczają powietrze?
Rośliny mogą oczyszczać glebę pobierając z niej zanieczyszczenia, ale nie na tyle by mogło nas uratować. Ja zajmuję się procesami obrony roślin przed zanieczyszczeniami od wielu lat. Nigdy nie zetknęłam się z zastosowaniem roślin, które oczyszczają powietrze przez system korzeniowy, na skali domu czy miasta. Nie zetknęłam się też z wprowadzeniem tego typu systemów oczyszczających na skalę techniczną, półtechniczną czy laboratoryjną. Myślę, że wynika to z nieopłacalności.

Czyli kupienie paru paprotek i kaktusa nie ustrzeże osób w miejscach o niskiej jakości powietrza?
Nie ustrzeże, ale na pewno poprawi samopoczucie, bardziej pod kątem psychologicznym. Na pewno lepiej mieć rośliny w domu, ale nie są one antidotum, które rozwiążą problem złego powietrza. Roślinki nie zmienią aż tyle, bo uniemożliwia to warstwa woskowa. Lepiej po prostu kupić filtr.

Wrogiem w tej chwili z pewnością są samochody. Mimo, że nie wydzielają ołowiu, wydzielają dużo innych substancji. Na przykład poziom kadmu jest w Polsce nadmiernie wysoki, co mocno się przyczynia do tego smogu. Posunięcia zachęcająca do podróży autobusami czy pociągami, a nie samochodami – jak bezpłatna komunikacja miejska – są bardzo dobre. Natomiast tak naprawdę to czekamy na zmianę pogody.