FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

​Co myślę o strajku Polaków w UK

Jacy jesteśmy w UK? Powiedzmy sobie szczerze — jak będzie trzeba, to oddamy swoją ostatnią koszulę, by komuś pomóc, tylko najpierw musimy pokazać, jacy to jesteśmy waleczni i niepodlegli

Zdjęcie Justyna Czarna

Najgorętszym tematem ostatnich tygodni jest fakt, jak bardzo jest gorąco. Wnioskuję po wpisach i opiniach znajomych, którzy zostali w #krajwruinie. Lato zaskoczyło kierowców, prawników, magazynierów i pracowników klimatyzowanych korporacji. Wszystkich. Jeszcze nie ustalono kogo za te upały obwiniać, ale warto ponarzekać, że w Polsce źle i niedobrze. Sama ruina jest drugim gorącym tematem, ale w tej kwestii zawsze możemy przecież obwiniać rząd. Jednym słowem same problemy.

Reklama

Niektórzy w emigracji upatrzyli swoją szansę, więc spakowali walizki i są już za granicą — tam, gdzie powinno się żyć jak w raju. Od lat często wybieranym kierunkiem polskich emigrantów jest Wielka Brytania. Wydawałoby się, że po tym wyjeździe nie ma już na co narzekać – dostajesz mieszkanie z councilu, benefity i podejmujesz pracę, której nie chcą bardziej leniwi od ciebie Anglicy. Pełnię szczęścia osiągasz na zakupach w Primarku i pijąc piwo w polskim pubie. Przestajesz narzekać na ruinę — bo albo masz pracę, której w Polsce od dawna nie ma (nie ważne co robisz), do tego wypłacają benefity. Nikt tu nie narzeka na pogodę – a uwierzcie, że mają ku temu sporo powodów. Podobno tylko Anglicy narzekają na nas – a my narzekamy, że oni narzekają. A że jesteśmy w narzekaniu znacznie lepsi, to ostatnim najgorętszym tematem Polaków w UK jest strajk, który ma na celu… no właśnie – pokazać, że to nie na nas powinni narzekać.

Enough! Stop blaming us – pod takim hasłem 20 sierpnia Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii postanowili się zjednoczyć i przyjść wspólnie strajkować pod Parlament.

12 protesters, 6 of which are English, from the Socialist Worker. What a joke. #polishblood #polishstrike pic.twitter.com/k9zfwyovOP
— Jakub Krupa (@JakubKrupaFE) sierpień 20, 2015

Wszystko zaczęło się od wpisu Pani Joanny Wajdy mieszkającej w Londynie, która po przeczytaniu artykułu o tym jak doimy system socjalny w Wielkiej Brytanii, nie dając nic w zamian, luźno zaproponowała protest polskich pracowników:

Reklama

"Kiedyś w Ameryce, w latach 80. też tak psioczyli na imigrantów i jednego pięknego dnia nikt z imigrantów nie poszedł do pracy. Rezultat? Stanęło wszystko: metro, komunikacja, coffee shops. I przestali psioczyć! Może teraz pora na nas?" napisała Joanna Wajda.

Temat został podchwycony. Tak oto 20 sierpnia, każdy, kto czuje się źle traktowanym, oskarżonym, utrapionym i poniżanym zadeklarował swoją obecność pod Parlamentem, lub przynajmniej brak tej obecności w pracy.

Taka postawa ma zwiększyć uznanie dla polskiego społeczeństwa — ich zasług wobec brytyjskiej ekonomii. Osobiście obawiam się jednak, że ze strajkiem może być jak z Dywizjonem 303 i nikt tych zasług do końca nie uzna. Co najwyżej zwolnią kogoś za niepojawienie się w pracy, by ktoś inny przyszedł na jego miejsce.

Mieszkam w UK, więc codziennie mam szansę przekonać się, jak cenią tu Polaków. Uważają nas za pracowitych, lojalnych i uczciwych pracowników. Zaczynam się zastanawiać, czy zamiast zmienić opinii tych „oskarżających" nie zmienimy opinii tych, którzy nas jeszcze dziś szanują?

Takie zdanie mają najwyraźniej osoby organizujące kontrakcję masowego oddawania krwi, w dniu protestu polskich pracowników. Czy to nie lepszy sposób na zwrócenie na siebie uwagi, podkreślając tym wkład Polaków w społeczno-gosporadcze życie w Wielkiej Brytanii. Jeśli ktoś przy okazji strajku zadał sobie pytanie: co jeśli 10 tysięcy Polaków nie pójdzie do pracy? Niech zastanowi się także, co by było, gdyby 10 tysięcy Polaków poszło w tym samym dniu oddać krew? Z pewnością bylibyśmy zauważeni! Robiąc coś dobrego, pomagając innym i pokazując, że tacy tak naprawdę jesteśmy. Bo powiedzmy sobie szczerze — jak będzie trzeba, to oddamy ostatnią koszulę, tylko najpierw musimy pokazać, jacy to jesteśmy waleczni i niepodlegli.

Reklama

Today, my #polishblood goes where my love goes….for all British people. Let's keep together! @britishpoles pic.twitter.com/pGwJYnECza
— KrzysztoF (@chrisduka) sierpień 20, 2015

Z samym strajkiem jest trochę jak z wyborami w Polsce – coraz częściej osoby, na które narzekamy najbardziej – jakimś cudem wygrywają. Podobnie większość Polaków, publicznie nie wyraża się o strajku przychylnie. Wielu głośno nie odpowie co myśli naprawdę.

W Internecie można sobie pozwolić na każdą możliwą postawę, zajrzałam więc na portale, na których najczęściej udzielają się polscy emigranci. Nawet jeśli ich komentarze są anonimowe to strach pomyśleć, że niektóre zrodziły się w głowach przeciętnych ludzi. Bo możliwe, że gość z taką opinią może być twoim sąsiadem:

(pisownia oryginalna):

To nie jest durniu ich kraj ,tylko nasz! Bo to jest Stan Unii Europejskiej a my jesteśmy jej obywatelami i zapragneliśmy toczyć swoje życie właśnie w tym Stanie UE i mamy prawo być szanowani jako człowiek! A tym bardziej za to że jesteśmy u siebie! Brytyjczycy tak wlaśnie maja i siedzą rozsiani po całej Unii Europejskiej! Każdy człowiek musi być chroniony prawem .A obywatel Unii musi być szanowany!!! A te zbereźne umysłowe szczury nazywają nas imigrantami itp!Jak to możliwe? Przecież my jesteśmy u siebie w Unii!!! No ale jak ludzie dają im wolna rękę by po nich jechali to jest jak jest! Więcej godności i wiary w swoja Europejskość a problem zniknie! Jeżeli UK nie wyjdzie z UE to do tej pory mogą w dupe nas całować, a nasza rola jest by z tymi ich oszczerstwami walczyć! To brednie i herezja co oni na Polaków wypisują w tych nieudacznych gazetach i TV..i czuć się bardziej wartościowym człowiekiem, bo niestety oj wielu polaków ma tak że "nawet angielski ćpun' to dla nich ktoś lepszy niż oni sami..Smutne ale prawdziwe!

Reklama

Nie miałam okazji poznać angielskich ćpunów, ale na szczęście znam wielu Polaków, dla których benefity nie są sensem życia. Marcin prowadzi w Glasgow swój sklep – na pytanie o strajk, odpowiedział pytaniem: „Powinienem zamknąć biznes, kazać spierdalać Szkotom, którzy dają mi zarabiać na życie, bo ktoś poczuł się urażony? Mnie nikt nie obraża, więc nie czuję potrzeby strajku".

Cameron nas nie lubi — to fakt, ale on nie lubi nikogo. Szkotów nie lubi, Unii nie lubi, imigrantów też nie. Tylko w jaki sposób strajk miałby to zmienić? Na to zwraca uwagę kolejna osoba, której wypowiedź na forum Polaków, z pewnością nie podoba się zwolennikom protestu. Może dlatego, że jest prawdziwa:

(pisownia oryginalna):

w dupie miodu brakuje wiec trzeba strajkować. Efekt będzie odwrotny, ci co mówili ze jesteśmy pracowici i solidni zmienia zdanie a ci co za nami nie przepadali dostaną argument by uzasadnić swą niechęć do Polaków. Zgadzam sie z wypowiedziami Anglików – to ich kraj i nikt nie będzie im narzucał jak maja rządzić państwem. Komu sie nie podoba niech wraca do polski tam was przyjmą jak bohaterów. Mnie sie tu żyje dobrze i nie zamierzam tego zmieniać – tak samo jak nie chce by kibolowa grupa Polaków zmieniała to jak jestem postrzegany przez innych tym bardziej ze pracowałem tu na to ponad 15 lat. Spakujcie walizki i ruszcie kordonem w stronę Francji, sobie zrobicie lepiej a i innym nie zaszkodzicie

Wiem, możesz się nie zgadzać, ale wyobraź sobie grupę imigrantów, która wychodzi w Polsce na ulice, aby dać nam znać jak źle im się u nas żyje. Potem chcesz się spotkać ze znajomymi w barze, pewnie, aby na nich ponarzekać, ale nie napijesz się tam piwa, bo nie ma miejsca — wszędzie siedzą imigranci: są w twoich ulubionych miejscach, wprowadzają swoje lokalne drinki, bawią się w swoim gronie i na pewno nie rozmawiają komunikatywnie po polsku. Niejeden Brytyjczyk może tę sytuację przełożyć na codziennie życie z Polakami. Może, więc zanim zaczniemy strajkować przeciwko tym, którzy psują nasze dobre imię — upewnijmy się, że sami nie mamy z tym problemu.