FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Jak bardzo powinniśmy się bać Korei Północnej?

Większość ekspertów zauważa, że w przypadku wybuchu poważnego konfliktu jedyną dostępną dla Korei Północnej opcją będzie sięgnięcie po głowice nuklearne

W lipcu władze Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej dały nam kolejny powód do niepokoju: odpalono trzy rakiety balistyczne, które opuściły teren państwa i uderzyły wody międzynarodowe Morza Japońskiego. Jak to zwykle bywa, taki pokaz siły spotkał się z ostrym sprzeciwem ze strony Stanów Zjednoczonych i Korei Południowej. Reakcją USA było rozmieszczenie w pobliżu południowokoreańskiego miasta Seongju systemu obrony antyrakietowej THAAD.

Reklama

Ostrzelanie Seongju nie zagraża już mojemu życiu (tak się składa, że przez jakiś czas mieszkałem w oddalonym od niego o 150 kilometrów Gwangju). Choć pewnie zabrzmi to okropnie – nie martwi mnie los tego miasta. Martwią mnie zapowiedzi KRLD o obróceniu jej wrogów w „płonący pył". To po prostu wyrafinowane wyrażenie chęci całkowitego zniszczenia Stanów Zjednoczonych, Korei Południowej i Japonii.

Jednak czy naprawdę mamy powody do obaw?

Większość ekspertów zauważa, że w przypadku wybuchu poważnego konfliktu jedyną dostępną dla Korei Północnej opcją będzie sięgnięcie po głowice nuklearne. „Albo zwykła artyleria, albo broń jądrowa, nie dysponują żadnymi półśrodkami", powiedział w marcu Keeganowi Hamiltonowi Victor Cha, ekspert ds. Korei Północnej w Center for Strategic and International Studies. Rozmowa (którą możecie w całości zobaczyć poniżej) odbyła się wkrótce po udanych koreańskich testach nuklearnych w styczniu oraz wypuszczeniu na orbitę satelity w lutym.

Reakcją ONZ były stanowcze sankcje oraz obciążenie Korei Północnej embargiem towarowym (co jest dość często stosowaną strategią wywierania nacisku). Byliśmy gotowi na jakieś szaleństwo, bowiem embarga i sankcje międzynarodowe zwykle mocno wkurzają Wielkiego Przywódcę Kim Dzong Una.

Korea Północna (niezupełnie bezpodstawnie) czuje się stale zagrożona. Za każdym razem, gdy ich systemy obronne stają się bardziej zaawansowane, jak choćby w wypadku pierwszego udanego testu jądrowego w 2006 roku, wszyscy – USA, ONZ, a nawet Chiny, najbliższy sojusznik KRLD – żądają przerwania prowadzonych badań. Jednak Koreańczycy z niezachwianą pewnością stawiają kolejne kroki.

Reklama

„Władze w Pjongjangu w zamian za bajki o denuklearyzacji otrzymały korzystne regulacje międzynarodowe, pieniądze, jedzenie, energię i nawozy, wszystko warte wiele dziesiątek miliardów, wciąż rozwijając swoją potęgę militarną i zwiększając jej zasięg", czytamy w mailu od Lee Sung-Yoona, profesora koreanistyki z Fletcher School przy Uniwersytecie Tufts.

Na początku tego roku Kim Dzong Un twierdził, że opracowano wreszcie głowicę nuklearną tak małą, że można wystrzelić ją za pomocą rakiety. W kwietniu koreańskie władze potwierdziły, że zdobyły technologię pocisków międzykontynentalnych, dzięki czemu groźby o obróceniu w pył miast Zachodu stały się możliwe do zrealizowania.

Jednak koreańskie groźby to zwykle puste słowa. „Korea Północna niesprowokowana nie zaatakuje nikogo – a już zwłaszcza USA. Ich głównym priorytetem jest przetrwanie", twierdzi Charles K. Armstrong, profesor koreanistyki w na Uniwersytecie Columbia. Według World Factbook (publikacji CIA), KRLD to kraj pełen problemów, rolnictwo jest tam w opłakanym stanie, a wielki, zadziorny przywódca zarządza wszystkim ze stolicy.

Z World Factbook dowiemy się też, że pozory stabilnej gospodarki utrzymywane są za pomocą manipulowania ilością pieniędzy w obiegu, co pozwala uniknąć hiperinflacji. Słabo rozwinięty (zdaniem CIA) przemysł to kraina przedpotopowej, niedziałającej maszynerii i braku części zamiennych. Gruntów rolnych jest za mało, poza tym farmerzy mają bardzo ograniczony dostęp do nawozów i technologii (choćby traktorów i paliwa). Według World Factbook, gdyby nie pomoc międzynarodowa, Koreańczycy prawdopodobnie umarliby z głodu.

Reklama

Były agent CIA Bruce Riedel w 2013 roku powiedział „Japan Times": „Niemożliwym jest przerzucenie do Korei Północnej szpiega, który wybadałby co i jak". Riedel stwierdził, że obce służby wywiadowcze muszą polegać niemal wyłącznie na zdjęciach satelitarnych.

CIA może na ich podstawie określić stan koreańskiego rolnictwa, bo widać na nich leżące odłogiem pola. Jednak to, co dzieje się w budynkach (i tunelach) pozostaje tajemnicą. KRLD zapewne zdolna jest do rzeczy, o które jej nie podejrzewamy. Joshua Stanton, komentator międzynarodowy i były doradca kongresu ds. Korei Północnej, twierdzi, że „ich agenci byli skazywani za zabójstwa w Korei Południowej, znajdowali się też na ławie oskarżonych w sądach federalnych w USA".

Agenci KRLD zmordowali w Chinach pastora, pomagającego przerzucać ludzi z Północy do Korei Południowej. „Są odpowiedzialni za zamachy bombowe, mają też siatkę hakerską", twierdzi Stanton i dodaje: „Nie wiem jednak o innych formach ataków na USA niż te odbywające się cyberprzestrzeni".

Jednak koreańskie cyberataki mogą powodować olbrzymie straty. W roku 2014 tak zwany „Sony hack" miał powstrzymać premierę kiepskiego filmu The Interview. Spowodowane przez ten niezwykle przemyślany atak straty wyniosły 35 milionów dolarów. Ujawnił on też wiele szołbiznesowego syfu i skutecznie opóźnił premierę filmu. Powstała wielka debata na temat wolności słowa i granic satyry w Hollywood.

Reklama

Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna stanowi mniejsze zagrożenie dla mojego zdrowia i życia, podobnie zresztą jak dla moich znajomych w Japonii czy Korei Południowej, jednak mamy się czego bać. Północ czuje się w obowiązku zaatakowania w jakiś sposób Południa i USA. „Ich przetrwanie może zależeć od pokonania ciągłego kompleksu niższości wobec pozostałej części narodu mieszkającej na dużo przyjemniejszej i bardziej rozwiniętej części półwyspu" powiedział mi Lee.

Lub, jak to ujął Stanton: „Problem w tym, że Korea Północna jest zdolna do wszystkiego".

Jak bardzo powinniśmy bać się Korei Północnej?

3/5: zimne poty