FYI.

This story is over 5 years old.

muzyka

Miuosh o dorastaniu, zmęczeniu i Śląsku

„Jeżeli ktoś ma 5000 słuchaczy, a ty zazdrościsz mu choć jednego, to jesteś głupi”
N
tekst Noisey

Poniższy fragment pochodzi z artykułu Noisey Polska

Współtworzył duet Projektor, założył z Rahimem wytwórnię MaxFlo, nagrywał z Katarzyną Nosowską, Myslovitz czy T-Love. Występował w Filharmonii Bałtyckiej, Spodku i na deskach Teatru Śląskiego. Z Miuoshem rozmawiam o najnowszym krążku "POP.", wiadomościach od słuchaczy, które wywołują u niego łzy w oczach, zmęczeniu środowiskiem rapowym i o tym, dlaczego polski hip-hop to duży świat małych pieniędzy.

Reklama

Noisey: Przyjąłbyś ofertę zagrania koncertu na otwarcie Stadionu Śląskiego? Oczywiście. Po pierwsze jest to miejsce bardzo ważne dla Śląska, po drugie byłem tam kilkadziesiąt razy i mam stamtąd świetnie wspomnienia. Kręciliśmy tam nawet ujęcia do klipu "Piąta strona świata". Taki koncert nie byłby w żaden sposób przypałowy. Byłaby to wyjątkowa propozycja.

Próbuję ustalić, co musi się jeszcze wydarzyć, byś odleciał. Zagrałeś m.in. w Spodku, NOSPR, Filharmonii Bałtyckiej, na deskach Teatru Śląskiego czy terenie Muzeum Powstania Warszawskiego. Gdy przejdziemy się rynkiem w Katowicach albo odwiedzimy galerię handlową w centrum miasta, natrafimy na monitory, na których wyświetla się okładka Twojego najnowszego albumu. Wydaje mi się, że w takiej sytuacji, niejednej osobie uderzyłaby woda sodowa do głowy. Mi już woda sodowa uderzyła, kiedy miałem naście lat i debiutowałem z Pokahontaz. To o czym mówisz, to tylko grafiki, które się gdzieś wyświetlają i w żadnym stopniu nie wpływa to na moje życie.

Ale miejsca w których grałeś pewnie wpływają. To są miłe rzeczy, ale im więcej tego przeżyłem, to staję się bardziej pokorny. W tamtym roku miałem okazję zagrać z tyloma osobami, że ciężko pomyśleć z kim chciałbym jeszcze coś w tym kraju zrobić - może trzy osoby bym znalazł. Nauczyłem się od Kasi Nosowskiej i chociażby Dawida Podsiało ogromnej pokory, bo w żaden sposób się przy mnie nie wywyższali. Młode osoby, które wbijają się na scenę, mają w sobie tyle tej buńczuczności, że ciężko na to patrzeć. Ludzie, którzy przeżyli wszystko i w pewien sposób wykreowali polską muzykę w latach 90. albo kreują teraz na nowo (jak np. Dawid Podsiadło), pokazują ci, że powinno zwracać się uwagę na muzyce i skupiać się w głównej mierze na niej. Ona wtedy tylko i wyłącznie zyskuje. Nie skupiam się na tym, że jestem, jak to mówisz, "wszędzie" - koledzy żartują, że zaczynam wyskakiwać im z lodówki. Mam kontakt z ludźmi, z którymi nigdy nie spodziewałem się, że mogę go mieć i okazuje się, że to są świetni ludzie, totalnie zdystansowani do tego całego show biznesu. Całą siłę, którą daje ci sukces, warto wykorzystać w muzyce i mieć odwagę robić nowe rzeczy.

O tych odważniejszych rzeczach zaraz porozmawiamy. Chciałbym się zatrzymać przy Twoich pierwszych sukcesach i tym, w jaki sposób je odbierałeś. Domyślam się, że dziękujesz Bogu, że woda sodowa odbiła Ci w okolicach 2006 roku, a nie kilka lat później. Jasne, że tak. Wtedy nie miałem nic do stracenia, byłem na początku swojej muzycznej drogi. Wiesz, miałem 20 lat, grałem cztery koncerty na pół roku i wydawało mi się, że jestem królem świata, a na każdym koncercie powinienem przeżyć melanż życia. Nie zastanawiałem się nad tym, że jak faktycznie chcę to robić na poważnie, to powinienem skupiać się na koncercie, a nie na tym, co zrobię po nim. Musiałem to wszystko przemielić, poukładać sobie w głowie. Oczywiście, że wracały później takie momenty, w których skupialiśmy się na tym, by się napierdolić po koncercie, zamiast iść spać, bo na następny dzień graliśmy kolejny, więc jakakolwiek pauza w locie wydawała się być marnotrawstwem życia. Zamiast pić do ósmej rano, a o dziewiątej ruszać dalej w trasę, mogliśmy myśleć nad kolejnymi patentami na numery, na tym jak poprowadzić top wszystko, albo po prostu poczytać coś mądrego, pogadać… Takie rzeczy miały miejsce jeszcze w 2012 roku. W pewnym momencie musiałem podjąć poważne decyzje i uznać, że nie można już tak lecieć, szaleć i mieć się za nie wiadomo kogo. Warto było zwrócić uwagę na to, że ma się od dłuższego czasu kogoś bliskiego, z którym warto zbudować coś na zawsze - trzeba było jej posłuchać. Sandra też w pewnym momencie zaczęła zwracać na to uwagę. Powiedziała mi, że jeżeli mam to robić do końca życia, to nie mogę robić tego tak, by za parę lat się tego wstydzić. Wydaje mi się, że wtedy, w okolicach 2013 roku, zacząłem do muzyki podchodzić poważniej. Stopniowo zacząłem patrzeć na muzykę jako muzykę, a nie koniecznie czuć się kompletną i wyjaśnioną częścią środowiska hiphopowego. A im mniej się nią czułem, tym lepiej wszystko się układało.

To jeszcze nie koniec. Resztę przeczytasz na Noisey Polska