FYI.

This story is over 5 years old.

muzyka

Relacja z mistrzostw Wielkiej Brytanii w twerkingu

Klub stał się czymś bardzo bliskim wideoklipowi Christiny Aguilery, o znalezieniu się w którym marzyłem odkąd byłem nastolatkiem

Dawno temu twerking był tylko dziwnym, mocno nacechowanym seksualnie tańcem, który czasem przewijał się przez teksty numerów z gatunku dirty south. Wiedzieli o nim tylko najbardziej kumaci amerykofile – ludzie, którzy godzinami szukają filmów z najlepszymi freestyle'ami i bitwami rapowymi. Jasne, Justin śpiewał o twerku w SexyBack, a to przecież jeden z największych hitów zeszłej dekady, ale był to wers wstawiony mimochodem, a wielu słuchaczy myliło to słowo ze zwykłym „work". Jeśli nie wiedzieliście, czym różniło się Young Money od Cash Money, pewnie nie wiedzieliście też co to twerk team.

Reklama

Ale gdy młoda, biała gwiazdka popu z Ameryki niezręcznie zatrzęsła swoimi disneyowskimi pośladkami przed szowinistycznym demonem o koziej bródce i w pasiastym garniturze, słowo twerk zrujnowało leksykon klasy średniej i kultury przeciętnej. W ciągu kilku sekund Twitter rzucił się na ten skandal jak Bobby Thicke na tyłek jednej ze swoich groupies. Na pewno nie umknęła wam wielka burza krytyki post-feministycznej i linków do list z gifami na Buzzfeedzie, nawet jeśli jesteście jedną z tych osób, które korzystają z Twittera tylko po to, żeby sprawdzać wyniki meczów i raz na jakiś czas pogrozić komuś atakiem bombowym.

Dziennikarze podśmiewali się i ronili łzy w niekończącej się serii rozmyślań i analiz. Czytelnicy zastanawiali się dlaczego. Rada Oxford English Dictionary umieściła to słowo w tegorocznym wydaniu słownika. Twerking przerodził się z zajawki plenerowych imprez w Atlancie w najnowszy towar eksportowy Ameryki, w nową Coca-Colę albo „George W. Bush jest głupi". Ale gdy usłyszałem o inauguracyjnych Mistrzostwach Wielkiej Brytanii w Twerkingu, stwierdziłem, że to idealny moment na odsunięcie się od tego internetowego pieprzenia i doświadczenie kultury na własnej skórze. Chociaż nie byłem wówczas nawet pewien czy twerking reprezentował jakąkolwiek kulturę, albo czy takowa istniała w Wlk. Brytanii (poza ludźmi udostępniającymi artykuły o twerku na portalach społecznościowych).

Reklama

Montaż najlepszych momentów Mistrzostw


Mistrzostwa zorganizował poświęcony hip-hopowi serwisThe Jump Off, znany z prowadzenia od ponad dziesięciu lat serii rapowych bitew w londyńskim klubie The Scala. Prawdopodobnie znudziło im się oglądanie grubawych gości w czapkach dobranych do baseballowych kurtek, rzucających w swoich przeciwników wersami o ich rodzicach i postanowili rozszerzyć działalność, tworząc zawody, w których ludzie walczą tyłkami.

The Scala to jeden z tych średniej wielkości klubów w centrum Londynu, które wykorzystuje się trochę do wszystkiego, i w których kontrolują cię wykrywaczem metali przed koncertem The Decemberists i wlewają piwo Beck's do plastikowych kubeczków dla zwiększenia bezpieczeństwa. Nadchodzące wydarzenia w The Scali to m.in.: Har Mar Superstar, The View i „Ultimate Karaoke". Kilka razy świetnie się tam bawiłem, ale raczej nie jest to miejscówka, którą można by było określić jako „ociekającą seksem".

Ale tej nocy dziewczyny były mocno wystrojone, dominował look w stylu „post-Rihanna i punk spotyka dancehall i acid house". Crop topy, czarne legginsy z wysokim stanem, ćwieki i koszulki ze sloganami zawładnęły tym wieczorem. Gdybym był bloggerem modowym, pewnie powiedziałbym, że czułem się, jakbym utknął w scenie walki jak z „Mad Maksa", w której występowało wielu czczących Andrego 3000 ghetto-gentlemanów i ich cyber-dominatorek. Ale nie jestem, więc po prostu powiem, że wszystko wyglądało jak tumblr.

Reklama

Napięcie rosło, dziewczyny pozowały i mizdrzyły się przed zgromadzonymi fotografami, zupełnie jak kierowcy Formuły 1 głaszczący karoserie swoich bolidów i poprawiający swoje sportowe okulary przeciwsłoneczne przed wielkim wyścigiem. Ta pozorna rozgrzewka była najlepszym momentem na ujrzenie dziewczyn w stanie względnego spokoju, zanim Scala przerodziła się w istne pandemonium.

Prezentacja zadów i kuprów rozochoconemu tłumowi z iPhone'ami raczej nie zdobyłaby uznania użytkowniczek forum Wizaż.pl, ale dziewczyny były tym naprawdę zajarane, a publiczność była zaskakująco wyrównana pod względem płci. Wydawało mi się, że mogło tam chodzić bardziej o uznanie fizyczności niż uprzedmiotowienie; jednak bez wątpienia jest coś „problematycznego" w nastolatkach w lycrze trzęsących dupami przed kamerami smartfonów.

Na zdjęciu widać rozgrzewający się „Team Lengman". Powiedziały, że noszą kominiarki, bo chcą oszczędzić sobie wstydu (czy w klubie były ich mamy?), ale jakoś udało im się w ten sposób uzyskać ciekawą stylówę, coś na kształt paramilitarnego swagu wyśnionego przez RiRi i Black Block. Niezależnie od koncepcji, kominiarki świetnie się sprawdziły.

Poprawnie wykonany twerking to agresywny seksualnie taniec, do którego dołączyć odważą się tylko najbardziej pewni siebie i najmężniejsi mężczyźni. To nie Miley Cyrus wijąca się jak ryba przed Jonas Brothers. Prawdziwy twerking wymaga odwagi, bezczelności, czego tak naprawdę brakuje w najnowszych jego odsłonach (które z pierwowzorem mają tyle wspólnego, ile czyjś brat cioteczny kręcący się po pijaku na podłodze ma z nowojorskimi b-boyami).

Reklama

Widząc pompę z jaką zorganizowano to wydarzenie zacząłem zastanawiać się czy zawody w twerkingu mają potencjał stania się sportem na skalę międzynarodową. Mogłyby podążyć śladami disco, które wyszło z podziemia, zostało zaadoptowane przez fashionistów, po czym trafiło do mainstreamu, obległo cały świat i skończyło zastygając w podłych barach Vegas. Aż po pewnym czasie wskrzesiły je modne dzieciaki, czujące nostalgię za muzyką do słuchania której zmuszani byli przez rodziców na weselach.

Zastanawiałem się też, gdzie te dziewczyny nauczyły się tych wszystkich ruchów i gdzie je ćwiczyły. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że jestem w finałowej scenie jednego z tych filmów w stylu Step Up, na które ciągle trafiam oglądając telewizję koło południa. Czy to, co widziałem było kulminacją lat nadziei, marzeń i morderczego treningu? Czy to tylko zorganizowany na szybko iwent, kurczowo trzymający się chwilowej mody?

Gdy rozpoczęła się część główna wieczoru, nie miałem już żadnych wątpliwości. Na pierwszy ogień poszły duety, rozrzucone po scenie jak tancerze z Rhythm Nation Janet Jackson, z zaawansowaną pląsawicą. Tancerki trzęsły się, pulsowały, robiły szpagaty… wyglądały jakby jednocześnie były poza wszelką kontrolą i panowały nad każdym ruchem. Wścieklizna i gniew.

Publiczność oszalała, wydzierała się przy każdej szybkiej zmianie w choreografii, wznosiła swoje iPhone'y wysoko w górę, niczym świetliste tabliczki z punktami, wyrażające aprobatę i zachwyt. W końcu Scala stała się czymś bardzo bliskim wideoklipowi Christiny Aguilery, o znalezieniu się w którym marzyłem odkąd byłem nastolatkiem.

Reklama

Jury składało się ze zbieraniny ludzi z biznesu muzycznego i ekspertów od tańca. Przez hałas tłumu nie mogłem wyłapać ich nazwisk, ale była pośród nich kobieta odpowiedzialna za twerkową choreografię w ostatnim klipie Lily Allen, koleś, który w jakiś sposób powiązany był ze Spearmint Rhino [siecią klubów ze striptizem] i gość z przemysłu muzycznego, który podobno współpracował z „dużymi nazwiskami".

Miałem wrażenie, że dostali tę fuchę raczej ze względu na ich dostępność, a nie wiedzę i doświadczenie, ale i tak byli tam tylko po to, żeby spotęgować uczucie galowości. Tak jak ci sztuczni sędziowie po walkach bokserskich na PlayStation.

Gdy sędziowie ogłaszali zwyciężczynie poszczególnych rund, tłum zaczął rozumieć narrację, którą współtworzył. W końcu MC zaczął zwracać się bezpośrednio do twerkerek. Były to głównie nastolatki ze wszystkich zakątków Londynu, kilka dziewczyn z Manchesteru oraz jedna Litwinka. Reprezentowały swoje strony, a w tłumie zaczął ujawniać się lokalny patriotyzm. Największym wsparciem cieszył się południowy Londyn, najmniejszym, jak można było przewidzieć, Litwa. Wileńczycy chyba jeszcze nie zakochali się w twerku.

Litewska zawodniczka zaprezentowała trochę bardziej przyziemną wersję twerkingu, ale z jakiegoś powodu publiczności całkiem się to podobało. Mimo że jej ruchy ograniczały się do trzęsienia głową jak lew, który właśnie wyszedł z brodzika.

Co interesujące, ścieżka dźwiękowa tej nocy nie zawierała dźwięków zazwyczaj kojarzonych z twerkingiem. Mimo, że DJ oferował tancerkom „dancehall albo hip-hop", prawie wszystkie wybierały ten pierwszy gatunek. Zastanawiałem się, czy to, co widziałem było bardziej anglocentrycznym podejściem do konwencji; dziewczyny wzięły daggering i dutty wine [tańce wywodzące się z Jamajki] i zrobiły z nich coś transatlantyckiego, do czego, dla uciechy tłumu, dorzuciły trochę twerku.

Coś, co z początku wydawało mi się jedynie próbą załapania się na amerykańską modę ostatecznie okazało się pewnym ćwiczeniem w interpretacji, podobnym do sytuacji, gdy The Royal Ballet bierze się za współczesne utwory. Był to twerking, ale z brytyjskim posmakiem, dzięki któremu stał się znacznie ciekawszy muzycznie i kulturowo.

Czego więc się nauczyłem? Cóż, tego, że gdy w środowisku klubowym leci głośna muzyka, to ludzie lubią poruszać swoimi ciałami w jej rytm. Ci ludzie to często dziewczyny, ale czasami są to też mężczyźni. Czasami ci mężczyźni będą próbować tańczyć z dziewczynami. Niektórzy z nich będą pić alkohol.

Zasadniczo nie nauczyłem się niczego. To jebany taniec. Czego mogłem się nauczyć? To ludzie poruszający się do muzyki w klubie. Czy Macarena mówiła nam coś na temat doświadczeń imigrantów w clintonowskiej Ameryce? Czy ktokolwiek dowiedział się z Las Ketchup czegokolwiek o życiu w Hiszpanii po rządach Franco? Oczywiście, że nie. Próba znalezienia odpowiedzi na kwestie płciowe i rasowe na zawodach twerkingu to jak poszukiwanie sensu życia na koncercie Iron Maiden.