Okazuje się, że będąc w ciąży, możesz zajść w kolejną ciążę

Artykuł pierwotnie ukazał się na Broadly

Kiedy w 2016 roku Australijka Kate Hill urodziła dwie zdrowie dziewczynki w przeciągu zaledwie dziesięciu dni, środowisko medyczne od razu nadstawiło uszu. Kate wraz z mężem Peterem już od dłuższego czasu starali się o dziecko, ale ponieważ kobieta cierpi na zespół policystycznych jajników (PCOS), istniało duże prawdopodobieństwo, że nigdy im się to nie uda. Los chciał jednak inaczej i kiedy w końcu doszło do zapłodnienia, Kate zaszła w ciążę dwukrotnie w ciągu jednego tygodnia. Cała sytuacja to podręcznikowy przykład superfetacji, czyli zapłodnienia dodatkowego.

Zjawisko to występuje bardzo rzadko, a do tego jest zaskakująco nieszkodliwe. Doktor Sherry A. Ross, położna, ginekolożka i autorka książki She-ology, wyjaśniła ten proces w bardzo prostych słowach: „Kobieta owuluje, zachodzi w ciążę, powstaje zarodek, a potem kilka dni albo nawet tydzień później ponownie owuluje, znowu zachodzi w ciążę i powstaje kolejny zarodek".

Od razu przywodzi to na myśl bliźnięta, ale jak powiedziała lekarka, w przypadku superfetacji jajeczka nie zostają zapłodnione w tym samym momencie, więc zarodki mają zupełnie inny materiał biologiczny. Embriony pochodzą z innych komórek jajowych, przez co różnią się stopniem rozwoju. Rozbieżność faz rozwojowych wynosi zazwyczaj od siedmiu do dziesięciu dni, ale zdarzają się przypadki, kiedy jest to nawet kilka tygodni.

Superfetacji zazwyczaj zapobiega samo ciało kobiety i właśnie dlatego stanowi ona anomalię biologiczną, której środowisko medyczne do dzisiaj nie potrafi do końca zrozumieć. Jak stwierdziła doktor Sherry: „Lekarze w szczególności lubią twarde fakty. Chcą móc zrekonstruować pewien proces i go wyjaśnić. Wydaje mi się, że właśnie dlatego stanowi to dla medyków tak zagadkowe zjawisko".

Według lekarki zapłodnienie komórki jajowej od razu uruchamia w organizmie kobiety pewne procesy biologiczne, które mają sprawić, że nie dojdzie do superfetacji (i zazwyczaj im się to udaje). Przede wszystkim, „gdy zachodzisz w ciążę podczas owulacji, błona twojej komórki jajowej od razu się zamyka i przestajesz owulować. Wraz z inseminacją w twoich jajnikach przestają powstawać pęcherzyki jajnikowe".

Co więcej, gdy dojdzie do zapłodnienia, szyjka macicy zasklepia się tak zwanym czopem śluzowym, który „zapobiega przedostaniu się plemników do macicy w celu zapłodnieniu drugiego jajeczka".

Jednak mimo tych wszystkich środków zapobiegawczych, w ciągu ostatnich lat udokumentowano kilka przypadków superfetacji u kobiet z całego świata. Kate Hill poddawała się hormonalnemu leczeniu niepłodności, co według doktor Sherry stanowi jeden z czynników zwiększających prawdopodobieństwo dodatkowego zapłodnienia. „Kiedy stosujesz terapię hormonalną, tak naprawdę przeciwdziałasz procesom, które normalnie zachodziłyby w twoim organizmie" – powiedziała i dodała, że właśnie to mogło być odpowiedzialne za nadmierną stymulację jajników Kate. Jednak najbardziej zaskakującą częścią tej historii jest co innego: Hillowie stanowczo utrzymują, że uprawiali wtedy seks tylko jeden raz.

Zapytaliśmy doktor Sherry, czy można zostać zapłodnioną przez dwóch różnych mężczyzn naraz. „Absolutnie tak" – odpowiedziała. To niezwykle rzadkie zjawisko nazywa się nadpłodnieniem i ma miejsce wtedy, gdy dojdzie do zapłodnienia dwóch różnych komórek jajowych przez dwa różne plemniki, w wyniku dwóch aktów płciowych. Owe plemniki mogą pochodzić od jednego mężczyzny (ang. homeopaternal superfecundation) albo od dwóch różnych (ang. heteropaternal superfecundation).

Jeśli przez te doniesienia zaczęłaś się nagle bać ciąży, śpieszę z wyjaśnieniem, że raczej nie masz powodów do obaw. Doktor Sherry podkreśliła, że wszystkie omawiane zjawiska występują niezwykle rzadko, a kiedy już do nich dochodzi, zazwyczaj nie towarzyszy im więcej komplikacji niż w przypadku normalnej ciąży. Oczywiście nie zmienia to faktu, że za każdym razem superfetacja budzi olbrzymie zdziwienie. „Niektórych przypadków medycyna po prostu nie potrafi wyjaśnić" – powiedziała, po czym dodała: „i nie ma w tym nic złego".

Więcej na VICE: