FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Irlandia zamyka konopnych niewolników

Najnowszy raport z 2014 roku mówi, że na 32 osoby skazane na więzienie za uprawianie konopi 25 to Chińczycy i Wietnamczycy

Ten artykuł pierwotnie ukazał się w VICE w Wielkiej Brytanii

Trochę trawki (zdjęcie via)

W listopadzie 2012 roku policja imigracyjna znalazła w Glasnevin, dzielnicy północnego Dublinu, hodowlę marihuany w środku domu. Przebywała w nim też 54-letnia Wietnamka. Konopna farma była zamknięta od zewnątrz na kłódkę, więc policja musiała wyważyć drzwi, żeby dostać się do środka. Mimo że kobieta była uwięziona w budynku, została oskarżona o nielegalne posiadanie marihuany z zamiarem jej dystrybucji w celach handlowych.

Reklama

Po niewoli na konopnej farmie ta kobieta w średnim wieku więdnie teraz w przeludnionym irlandzkim więzieniu. Czeka na wyrok w ramach apelacji, którą złożyła do Sądu Najwyższego. Garda Immigration (policja imigracyjna) nie uznała jej za ofiarę, jednak kobieta upiera się, że została przemycona i zmuszona do niewoli wbrew własnej woli. Sąd ma orzec, czy odmówienie jej przez policję statusu ofiary było zgodne z prawem.

Ten przypadek rzucił światło dzienne na niewystarczające ramy regulacyjne dotyczące przemytu ludzi, przez co pojawiają się sytuacje zmuszania ich do nielegalnych czynności, takich jak uprawa konopi.

Od początku tego tysiąclecia ma miejsce wzmożona kontrola azjatyckich hodowli marihuany. Wtedy to grupy przestępcze z Azji zwróciły uwagę na irlandzki boom ekonomiczny i rozrost społeczności azjatyckiej. Gangi takie jak Wo Shing Wo założyły bazy w stolicy i zaczęły czerpać zyski z prostytucji, tworzyć sieci narkotykowe i uprawiać konopie.

Pracownicy przemycani z Chin, Wietnamu i Malezji są przetrzymywani w zamknięciu w małych miejscowościach. Działacze na rzecz praw człowieka twierdzą, że to nowoczesna forma niewolnictwa. Według raportu opublikowanego przez Irish Migrant Right Centre w zeszłym roku 75 proc. Azjatów uwięzionych za uprawę konopi twierdzi, że było wykorzystywanych i maltretowanych.

Pablo Rojas Coppari, oficer z dublińskiego Migrant Rights Centre, współpracował z Anti-Slavery International, żeby naświetlić problem nowej formy niewolnictwa, związanej z uprawą konopi. Opowiedział mi o warunkach mieszkaniowych osób przywiezionych, żeby harować na nielegalnych farmach trawki.

Reklama

– To mieszanka ludzi. Jedni wiedzą, że przewieziono ich do Irlandii, inni nie – mówi. – Zazwyczaj przebywają w magazynach lub domach przystosowanych do hodowli. Śpią, gdzie się tylko da. W zeszłym tygodniu rozmawiałem z kolesiem, którego sypialnią był materac w toalecie. Wszystko, co jest uważane za przestrzeń, zajmują rośliny.

Dla wielu osób odnalezienie przez policję wcale nie oznacza ocalenia, lecz nowy etap uwięzienia – tym razem przez państwo.

Wendy Lyon, prawniczka z KOD Lyons, działa w imieniu Wietnamki. Twierdzi, że państwo wciąż szuka idealnego kandydata na ofiarę przemytu, której mogłoby pomóc. Tym samym ignoruje bardziej powszechne przestępstwa łamania praw człowieka, które mają miejsce.

– Często myślę, że u nas funkcjonuje stereotyp ofiary przemytu, która przekracza granicę w łańcuchach. Ale rzeczywistość jest dużo bardziej złożona – powiedziała nam. – System, który się tym zajmuje, jest dużo bardziej nastawiony na zamykanie ludzi niż pomaganie im. Ramy regulacyjne dotyczące przemytu ludzi nie biorą pod uwagę praw człowieka, lecz opierają się na prawie karnym. Nie są one ustanowione dla ludzi, którzy mimowolnie zgodzili się na nielegalną pracę lub na udział w przestępstwach, a jednak to właśnie takie osoby stykają się z tymi przepisami. A przecież jeśli znajdziesz się zamknięty na kłódkę w jakimś budynku, podpada to jednak pod łamanie praw człowieka – tłumaczy.

W grę wchodzi też niezdrowy konflikt interesów. Irlandzka policja imigracyjna zajmująca się usuwaniem nielegalnych imigrantów z ulic jest również zobligowana do identyfikowania ofiar przemytu.

Reklama

Pablo wyjaśnia:

– Ludzie, którzy decydują, czy ktoś jest ofiarą przemytu, to policja imigracyjna. A przecież to w zasadzie rola policji. Tak więc mamy tu konflikt. Z jednej strony odpowiadają za walkę z nielegalnymi imigrantami, a jednocześnie muszą odnajdywać ofiary przemytu. Policja, która aresztuje tych ludzi, nie powinna decydować, czy są oni ofiarami, czy nie.

Irlandia nie wypada również najlepiej, jeśli chodzi o kwestię przyznawania ofiarom przestępstw odpowiedniej ilości czasu – zgodnie z prawem europejskim – żeby mogły zregenerować siły przed policyjnym śledztwem. W tym czasie domniemane ofiary mają prawo do wyżywienia i zakwaterowania bez ingerencji policji.

Urzędniczka imigracyjna odpowiada na to, że była w więzieniu, w którym jest zamknięta Wietnamka, i stwierdziła, że rząd rzetelnie wywiązuje się z tych obowiązków. Osadzona otrzymuje trzy posiłki dziennie.

Pablo jest skonsternowany takim postawieniem sprawy.

– Nawet nie chcę spróbować zrozumieć, jakim cudem urzędnik może porównywać zapewnienie wyżywienia i zakwaterowania z wtrąceniem do więzienia – mówi. – Ofiarom przysługuje 60 dni na rekonwalescencję. Nie chodzi tylko o jedzenie i porady prawne. Chodzi o to, żeby dać takiej osobie czas na podjęcie decyzji, czy chce uczestniczyć w dochodzeniu i współpracować. Ci ludzie potrzebują czasu i przestrzeni.

Najnowszy raport z 2014 roku mówi, że na 32 osoby skazane na więzienie za uprawianie konopi 25 to Chińczycy i Wietnamczycy. Pablo powiedział mi, że ta liczba nadal wzrasta:

To rosnący trend, więc powiedziałbym, że teraz jest ich o wiele więcej. W więzieniach przebywa coraz więcej ofiar przestępstw.

Dla większości ofiar przemytu identyfikacja i konfrontacja z tymi, którzy skazali ich na ten okropny wyzysk, jest wstydliwym i bolesnym procesem. Podczas gdy irlandzki rząd ściga współczesnych niewolników, ludzie, którzy prowadzą nielegalne farmy konopi, pozostają nieuchwytni. Wygląda na to, że posiadacze kluczy do kłódek będą nadal chodzić na wolności, podczas gdy ich ofiary nie wydostaną się z zamknięcia.