Czy współtwórca Supermana był fetyszystą BDSM, a ojciec Batmana ukradł pomysł na postać?

FYI.

This story is over 5 years old.

Kultura

Czy współtwórca Supermana był fetyszystą BDSM, a ojciec Batmana ukradł pomysł na postać?

Zanim wybierzecie się na seans „Batman v Superman: Świt sprawiedliwości", poznajcie kilka mało znanych faktów z życia twórców tych kultowych postaci

Przed państwem pojedynek – w jednym narożniku w niebiesko-czerwono-żółtym stroju, ostatni syn planety Krypton, jedyny przedstawiciel swojego gatunku. Jako dziecko przybył na Ziemię i teraz, dzięki swoim super mocom lata, strzela z oczu laserami i niszczy rzeczy! Po przeciwnej stronie ringu siedzi jego oponent, małomówny srogo wyglądający typ w czarnej pelerynie i masce z rogami; oto Mroczny Rycerz z Gotham, który poświęcił swoje życie i górę pieniędzy na walkę ze złem i harpuny do wspinania się po budynkach! Kto wygra, dlaczego się biją i czy to ważne?

Reklama


W prawdziwym świecie Michael Buffer z pewnością odnalazłby się w roli konferansjera takiej walki (zapewne Krzysio Ibisz także, gdyby odbywała się ona w Polsce). Ciężko było nie zauważyć radości, towarzyszącej zapowiedzi historycznego pojedynku herosów i fali krytyki, jaka się na niego wylała po tym, gdy film już trafił do kin. Od pierwszego kwietnia Batman v Superman: Świt sprawiedliwości można zobaczyć w Polsce. Zanim wybierzecie się na seans, poznajcie kilka mało znanych faktów z życia twórców rzeczonych postaci.

Czy współtwórca Supermana był fetyszystą?

Superman debiutował w czerwcu 1938 roku na łamach premierowego „Action Comics". To był hit, który w szybkim czasie zrewolucjonizował amerykański komiks. Twórcy postaci Joe Shuster i Jerry Siegel byli dwudziestolatkami, którzy od kilku lat próbowali swoich sił w przemyśle – bez większych rezultatów, aż do tego momentu. Teraz los miał się odwrócić, trafili do pierwszej ligi – dlatego podpisując umowę za 13 stron pierwszego komiksu o człowieku ze stali zagwarantowali sobie 130 dolarów oraz 10-letni kontrakt na tworzenie dalszych przygód postaci – postaci, do której sprzedali w tamtej chwili wszelkie prawa.

Bycie etatowym rysownikiem ze stałym wynagrodzeniem musiało brzmieć dla Shustera jak definicja sukcesu. Joe urodził się w Toronto w 1914 roku, razem z rodzeństwem i rodzicami przeprowadzili się do Stanów – nie byli zamożni. Kiedy był dzieckiem jego matka miała zwyczaj dawać mu brązowy papier, w którym wcześniej przynosiła do domu mięso – by jej syn mógł na nim coś sobie narysować. Teraz za sprawą Supermana wszystko się zmieniło, Shuster żył dostatnie, podobnie jego rodzina. Czas jednak leciał nieubłaganie, a 10-letni kontakt miał niedługo wygasnąć. Twórcy Supermana postanowili walczyć o prawa do postaci w sądzie. Rozprawa zakończyła się 1948 roku – z korzyścią dla wydawnictwa. Joe i Jerry nie odzyskali praw do postaci, co gorsza, stali się jedynie wygnańcami z DC Comics, które nie tylko zakręciło kurek z pieniędzmi, ale postanowiło wymazać z kart historii nazwiska ojców Supermana.

Reklama

Ten komiks niszczył dzieciństwa młodych Polaków

Shuster i Siegel szybko też przekonali się, że nie tak łatwo powtórzyć sukces – kiedy zaprezentowali światu swój nowy twór, bohatera o nazwie Funnyman. On także miał walczyć z przestępczym półświatkiem, tyle że w swoim zachowaniu i wyglądzie był przeciwieństwem muskularnego Człowieka ze stali. Cherlakowata postura, strój przypominający klauna i gagi zamiast moralizatorskich puent nie przekonały młodego odbiorcy – dalsza publikacja przygód Funnymana została wstrzymana. W przeciwieństwie do swojego kolegi scenarzysty, który pozostał w świecie komiksu, kariera Joe Shustera skręciła w stronę… świata seksu, tortur i BDSM.

Dzięki książce Secret Identity: The Fetish Art of Superman's Co-creator Joe Shuster możemy dowiedzieć się, że pierwszy rysownik Człowieka ze stali ilustrował też tytuły dla dorosłych, m.in. 16-odcinkowy Nights of Horror, wypełniony pikantnymi historiami oprawionymi obrazkami biczowanych kobiet i wymyślnych tortur. Chociaż jako ich rysownik pozostawał anonimowy – patrząc na jego prace, wyraźnie widać w niektórych osadzenie postaci z życia Supermana w świat pejczy, bólu i uległości wobec pana.

To między innymi właśnie te rysunki, a także komiksy miały być inspiracją do morderstw i torturowania ludzi, czego dopuścić się miało czterech młodych Żydów neonazistów z Brooklynu – o czym w sądzie mówił Fredric Wertham, psychiatra znany ze swojej nienawiści do komiksów.

Reklama

Poznaj „Narko"– polski komiks o ćpaniu

„Brooklyn Thrill Killers" – jak ich nazwała prasa – w lecie 1954 roku bestialsko zabili dwie osoby, torturując też kilka innych. Ich ofiary były przypadkowe, sprawcom chodziło o „dreszcz emocji". Chłopcy mieli przyznać się na przesłuchaniu, że podziwiają Hitlera oraz są zagorzałymi fanami historii rysunkowych. Notabene nikt podczas rozprawy nie powiązał Nights of Horror z osobą Joe Shustera, przez co pewnie spadł mu kamień z serca. Jednak głośna sprawa bestialstwa młodych chłopców, była jednym z dodatkowych argumentów, by powołać do życia Comics Code Authority – odgórnej cenzury, która na lata sparaliżowała artystyczną niezależność amerykańskich twórców komiksów.

Chociaż Joe Shuster i Jerry Siegel próbowali jeszcze swoich sił w sądzie, by odzyskać prawa do postaci, wrócili do łask DC Comics dopiero w latach 70., przy okazji ekranizacji przygód Supermana – co było też konsekwencją dużej presji opinii publicznej, domagającej się uhonorowania ojców pierwszego superbohatera. Obaj panowie ponownie zaczęli być podpisywani jako twórcy i od tej pory dostawali dożywotnią pensję od DC Comics.

Dlaczego Joe Shuster zdecydował się na kolaboracje z undergroundowym wydawcą porno-magazynów dla dorosłych, zamiast dalej próbować swoich sił w komiksie lub reklamie – nigdy się nie dowiemy. Nie sposób jednak nie dostrzec smutnego wydźwięku historii człowieka, który współtworzył postać-uosobienie amerykańskich wartości – by później rysować pokątnie biczowane kobiety i sceny tortur.

Reklama

Secret Identity: The Fetish Art of Superman's Co-creator Joe Shuster. Fot. Mikołaj Maluchnik

Czy ojciec Batmana ukradł pomysł na postać?

Przywłaszczył, to chyba jednak bardziej odpowiednie słowo – Batman debiutował w 1939 roku w Detective Comics #27. Jego twórcą był Bob Kane, co nie jest całkowitą prawdą. Gdyby nie współscenarzysta imieniem Bill Finger, nie wiadomo, czy Człowiek-nietoperz odniósłby tak wielki sukces – tym bardziej że wizja Kane'a znacząco różniła się od mrocznego wizerunku, jaki znamy dzisiaj. Bob Kane w udzielanych wywiadach wielokrotnie opowiadał, że Zorro i szkice Leonarda Da Vinci, przedstawiające człowieka z nietoperzowymi skrzydłami, zainspirowały go do stworzenia Batmana. Nie wspominał jednak, że jego Człowiek-nietoperz miał być blondynem w czerwonym kostiumie i masce wspomnianego Zorro – o właśnie takim. Projekt zobaczył Finger, dając mu ostateczny kształt. To także Bill Finger nadał Batmanowi tożsamość Bruce'a Wayne'a, wymyślił nazwę miasta Gotham oraz współtworzył Robina, Catwoman oraz Jokera. Mimo to, Kane nie grzeszył sprytem i podpisując kontrakt z DC Comic w 1939 roku, określił siebie jako jedynego twórcę postaci Batmana.

Amerykanie pragną polskiego komiksu o Szatanie

Przez resztę życia Kane, najwyraźniej targany wyrzutami sumienia, dodawał, że Bill Finger miał swój ważny udział w kreowaniu bohatera. Natomiast w swojej autobiografii Batman and Me, wydanej w 1989 roku, przyznał, że Finger był „siłą sprawczą", którego nigdy nie spotkała sława, na którą sobie zasłużył. Szkoda, że sam zainteresowany nie doczekał tych słów, umierając w zapomnieniu w 1974 roku. Pomimo przyznania zasług współscenarzyście Detective Comics #27, DC Comics przez szereg kolejnych lat nie podpisywała Fingera w swoich komiksach. Przełom nastąpił dopiero w 2015 roku, wraz z jubileuszową reedycją pierwszego komiksu z udziałem Batmana, kiedy Mroczny Rycerz zdobył drugiego ojca i w miejsce z napisem „Twórca postaci", pojawiły się dwa nazwiska.

Via Warner Bros

Podobnie jak w przypadku Joe Shustera, tak i przykład Boba Kane'a pokazuje, że nawet ojcowie najsłynniejszych superbohaterów, byli zwykłymi ludźmi – nieraz błądzącymi lub podejmującymi nietrafione decyzje. Teraz, po ponad 75 latach ich dzieła powracają do życia za sprawą wspomnianego Batman v Superman. Film, który w mojej ocenie jest nader aktualną laurką naszych czasów. Kiedy na ekranie oglądamy konflikt dwóch sił spowodowany strachem, w prawdziwym świecie słyszymy, jak radykalni politycy i fanatycy zbijają kapitał na naszym lęku, straszą nieznanym przed obcymi. Zdobywają władzę, obserwując bitwy, które ze sobą toczymy. Trochę jak w tym filmie, tyle że nie ma superbohaterów, którzy uratują dzień – są tylko ludzie.

Z Polski, o Polsce i dla Polski. Polub nasz fanpage VICE Polska