FYI.

This story is over 5 years old.

gry

Grałem przez 30 godzin w symulator jazdy tirem i odkryłem, co to relaks

Jedni w grach chcą być wojownikami i szefami mafii. Są też fani symulatorów - ci goście wolą opróżniać kosze na śmieci, zbierać plony i kłaść asfalt na drogę

Jest wiele powodów do grania. Jedni robią to, by nauczyć się gry, później czerpać przyjemność z bycia w tym dobrym; inni, by oderwać się z szarej rzeczywistości i przenieść się w zupełnie inny świat. Są jeszcze też fani symulatorów. Ci goście nie chcą latać statkami kosmicznymi, być szefami mafii, czy zamieniać się w nieustraszonych wojowników – bardziej wolą opróżniać kosze na śmieci, zbierać plony i kłaść asfalt na drogę.

Reklama

Niszowe symulatory odnoszą spore sukcesy na PC i jest ich zaskakująco dużo. Mamy OMSI, gdzie zamieniamy się w berlińskiego kierowcę autobusu z lat 80., czy też Garbadge Truck Simulator, w którym możemy się sprawdzić jako śmieciowi potentaci. Jeżeli kiedykolwiek zastanawialiście się, dlaczego maszyniści zarabiają 75 tys. dolarów rocznie, spróbujcie zagrać w London Undergound Simulator. Osobiście spędziłem godzinę, by nauczyć się odpalania silnika, po czym nie potrafiłem nawet zatrzymać się na stacjach.

Symulatory i ludzie w nie grający są łatwym celem dla prześmiewców, jednak dzięki YouTube'owi powoli się to zmienia. Naraz okazuje się, że dzięki dużej liczbie osób oglądających rozgrywki symulatorów na YT, coraz więcej ludzi zaczyna w nie grać i zdawać sobie sprawę, że niektóre z nich są całkiem dobre.

Nie gram dużo w tego typu gry jednak zaintrygował mnie Euro Truck Similator 2. Nie stało się to dlatego, że mam jakąś wewnętrzną potrzebę wożenia różnych towarów po Niemczech, ale dlatego że słyszałem od paru osób, że gra jest po prostu świetna. W ramach żartu spróbowałem się z nią zmierzyć. Skończyło się na 30 godzinach grania. To ponad doba, którą spędziłem na jeżdżeniu po wirtualnych drogach, przestrzegając zasad ruchu drogowego, przewożąc drewno do Stuttgartu, czy mleko w proszku do Aberdeen. Czas ten mogłem poświęcić na polowaniu na kosmicznych piratów grając w Elite, walcząc z demonami w Dark Souls czy po prostu wychodząc na dwór.

Reklama

Gra odtwarza dużą część Wielkiej Brytanii oraz Europy kontynentalnej. Oczywiście nie w rzeczywistej skali, ponieważ byłoby to chore, ale i tak przejechanie z jednego koca na drugi zajmuje wieki. Trasa, dajmy na to z Londynu do Warszawy, zajmuje ponad godzinę, nie wliczając w to korków, postojów technicznych i wszelakich wypadków, na które możesz natrafić. Musisz dojechać na miejsce jak najszybciej, pamiętając, że będziesz ukarany za każde spóźnienie, przytarcie pojazdu czy łamanie prawa drogowego. Wszystko to brzmi straszliwie nudno, bo takie jest. Ta gra to najgłupszy sposób, w jaki można tracić czas, ale jednak jest w niej coś, co niepozwana się od niej oderwać.

Większość czasu spędzasz na autostradach, gdzie jedyne co trzeba robić to trzymanie kierownicy prosto, dostosowywanie prędkości i czasami zmienianie pasów. Dokładnie jak na prawdziwych autostradach. Właśnie wtedy gra staje się najbardziej hipnotyzująca. Cichy dźwięk pojazdu jadącego po asfalcie, wycieraczki chodzące po szybie, krople deszczu uderzające o szkło. Jest to zadziwiająco kojące, coś jakby wygaszacz ekranu dla twojego mózgu. Możesz słuchać dowolnego radia z kraju, w którym akurat się znajdujesz. Przypomina mi się jak jechałem po autobanie wsłuchując się w niemiecką stację classic rocka, grającą akurat Fleetwood Mac.

Wszystko to sprawia, że człowiek jest bardzo zrelaksowany, w sumie było to dla mnie pewną formą medytacji. Jeżeli jestem zestresowany, przejeżdżam sobie półtoragodzinny kurs pierdolonym Tirem, co pomaga mi oczyścić umysł i sprawia, że jedyną rzeczą, jaką się przejmuje to kończące się paliwo i to, czy dam rade dowieźć towar do Rotterdamu na czas. Nie trać dwóch stów na lekcje medytacji, zainstaluj Euro Truck Simulator 2.

Reklama

Nagle jednak zaczynają się problemy. Twój GPS kieruje cię na jakąś wąską i krętą, wiejską drogę na kompletnym zadupiu. Jest środek nocy, a ty wieziesz na naczepie 20 ton materiałów wybuchowych i twoje przednie światła przestają działać, bo wcześniej uszkodziłeś je, uderzając niechcący w ścianę. Musisz jakimś sposobem wydostać się samotnie z tego koszmaru i wtedy, na szczęście, światła wracają do życia. Pomiędzy tymi wydłużającymi się chwilami na autostradach, spotykają cię właśnie te niezapomniane, pełne emocji chwile ekscytacji.

To pokazuje, że gra jest dobrze zaprojektowana. Model jazdy jest satysfakcjonujący, a wszystkie elementy otaczające - jak korki, pogoda, fizyka czy efekty dźwiękowe są dopracowane w każdym szczególe i realizmie. Dużo symulatorów jest toporna, lecz ta produkcja w tym się wyróżnia. Oczywiście to zależy też od tego, czy jesteście w stanie docenić piękne pęknięcia w asfalcie, czy zachowanie kropel deszczu na szybie podczas przyśpieszania. Jeżeli jara cię realistyczne odwzorowanie (wyłączając z tego pole słoneczników w Glasgow), to właśnie gra dla ciebie.

Jeżeli to jeszcze was nie zaciekawiło, to muszę wam powiedzieć, że w ETS2 możemy grać również używając Oculus Rift. Musiałem tego spróbować. W połączeniu z kierownicą i pedałami dawało to niesamowite poczucie realizmu. Mogłem rozglądać się po kabinie, ruszając głową, czy nawet wychylać się przez okno, by spojrzeć na moją naczepę. Po 20 minutach gry mój mózg był już całkowicie przekonany o realności świata, w jakim się znajduje, do tego stopnia, że chciałem wystawić łokieć za nieistniejące okno po mojej lewej. Używanie VR do powolnej jazdy po autostradach może wydawać się marnowaniem jego możliwości, jednak daje niesamowity efekt.


Polub VICE Polska na Facebooku


Podsumowując, Euro Truck Simulator 2 i wszystkie symulatory są tylko następną formą eskapizmu, tak samo, jak każdy RPG czy FPS. Różni się to tylko tym, że uciekanie do świata symulatorów nie jest czymś, czego chciałaby większość. Każdy znajdzie coś dla siebie, nieważne czy chcesz być jedynym ocalałym na post-apokaliptycznym pustkowiu, czy operatorem wózka widłowego.