FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Ja wiedziałam, że tak będzie

Haha, no dobrze. Myślę, że wszystko to robiłam. Po prostu żyłam normalnie w swoim środowisku. Zarówno z dziewczętami i chłopcami. Miałam przyjaciół mężczyzn i byłam w męskim towarzystwie jako mężczyzna...

VICE: Może zaczniemy od tego, że przez ostatnie dwa tygodnie próbowaliśmy się z Panią skontaktować, ale było to bardzo trudne. Czy jest Pani tak zapracowana czy była Pani na urlopie?

Grodzka: Nie, niestety nie mam urlopów. Poza ostatnim weekendem: sobotą i niedzielą kiedy w zasadzie miałam wolne, choć też trochę pracowałam, to cały czas jestem w pracy.

A jakiego rodzaju są to zajęcia? To jest praca w Fundacji czy coś innego?

Reklama

G: To są głównie spotkania z ludźmi, na które trzeba dojeżdżać, przemieszczać się, udział w konferencjach, w panelach dyskusyjnych, praca w Sejmie, praca nad ustawami, które też trzeba opracowywać. Tak wygląda praca w polityce.

Czyli cały czas polityka. A czy jest jakieś wytchnienie od polityki? Czy jest Pani prawdziwą gospodynią domową, piecze Pani ciasteczka? 

G: Kiedyś  byłam, ale teraz nie mam na to czasu.

A jak obchodzi Pani święta? Czy jest Pani wyznania katolickiego?

G: Nie, nie jestem katoliczką. Jestem ateistką. Czasem jak bywam u mamy to spędzam święta tradycyjnie, jak to w Polsce. A jeżeli nie jestem u mamy to w zasadzie nie obchodzę świąt.

Czyli działka albo film, butelka wina?

G: Raczej odrabianie zaległości, praca, ewentualnie czytanie książek.

Czyli święconka tylko u mamy?

G: Nie sądzę abym poszła ze święconką, nawet jeśli odwiedzę  mamę.

Czyli z zasady nie przekracza Pani progów kościoła?

G: Nie, dlaczego? Tylko po co? Nie mam oporów, tylko nie ma to najmniejszego sensu. Ja się nie bawię w gusła. Ja się zajmuję rzeczywistością.

A czy w rzeczywistości, gdybyśmy tak cofnęli się do czasów dzieciństwa to grała Pani w piłkę, wchodziła na drzewa i zbijała piątki z kolegami czy raczej bawiła się lalkami?

G: Zbijała się z kolegami? Co to znaczy?

To takie młodzieżowe określenie

G: Haha, no dobrze. Myślę, że wszystko to robiłam. Po prostu żyłam normalnie w swoim środowisku. Zarówno z dziewczętami i chłopcami. Miałam przyjaciół mężczyzn i byłam w męskim towarzystwie jako mężczyzna, więc w tej części świata niedostępnej dla kobiet, ale też jako kobieta w części świata niedostępnej dla mężczyzn.

Reklama

Teraz może lekko kontrowersyjne pytanie. Prowadziliśmy dzisiaj dyskusję redakcyjną i jeden z redaktorów przejęzyczył się i użył słowa transwestyta zamiast transseksualista. Czy uznałaby Pani taką pomyłkę za obraźliwą?

G: Biorąc pod uwagę moją wiedzę na ten temat to owe stwierdzenie nie byłoby obraźliwe tylko nietrafne. Gdybym miała to odbierać jako kod kulturowo-językowy to pewnie byłoby obraźliwe. Dlatego że ludzie niestety nie rozróżniają tych pojęć. To nie jest powszechne a nawet pewnie rzadkie, ale wystarczyłoby przeczytać międzynarodowe klasyfikacje, które lokują transwestytyzm podwójnej roli oraz transseksualność w jednej kategorii jako „zaburzenia”, ale tutaj potrzeba dłuższego komentarza. Czym innym są zaburzenia w obszarze relacji do własnej płci a czym innym transwestytyzm fetyszystyczny, zwany powszechnie transwestytyzmem jest znowu w cudzysłowie „zaburzeniem” w obszarze seksu. I to są dwie różne rzeczy, seks to nie płeć. I teraz jak ludzie używają określenia transwestyta to ja nie wiem o czym mówią. Bo nie ma czegoś takiego. Jest tylko transwestytyzm podwójnej roli albo fetyszystyczny. Więc jeśli mnie Pan pyta co by mnie obrażało to zależy po prostu kto by to powiedział i w jakim kontekście, i co by miał na myśli.

Czy w Sejmie posłowie całują Panią w rękę?

G: Niektórzy tak, owszem.

 Takie tradycyjne sytuacje są mile widziane czy uważa je Pani za archaizm?

G: Uważam się za feministkę, co prawda, taką umiarkowaną. To znaczy uważam, że kobiecie obok równych praw należą się również specjalne względy.

Reklama

Czym jest dla Pani feminizm? 

G: To też zależy jak do tego podejść. Dla mnie feminizm to przede wszystkim walka o realne, faktyczne równouprawnienie kobiet, które miałoby polegać również na tym, że kultura, prawo i praktyka społeczna rekompensują kobiecie w życiu zawodowym to, że ona rodzi dzieci. Najczęściej w tym pierwszym okresie je wychowuje, to powinno być przez społeczeństwo rekompensowane a nie jest.

A palenie staników, które się utożsamia z feminizmem radykalnym?

G: Nie, ja mam ładny biust więc stanika nie potrzebuję, ale wcale bym ich nie paliła. Jeżeli są kobietom potrzebne to niech będą.

Czyli symbolikę stanika możemy odsunąć na bok?

G: Ja jestem racjonalistką i tak jak powiedziałam na początku w gusła nie wierzę ani inne tego typu magiczne przegięcia. Trzeba brać rzeczywistość taką jaka jest.

Czy ma Pani poczucie realnego zagrożenia? Jest Pani osobą publiczną, jedyną zajmującą tak wysokie stanowisko w Europie jednocześnie będąc transseksualistą w katolickim, nietolerancyjnym kraju. Czy to jest wyzwanie czy bardziej pewnego rodzaju postulat, potrzeba szerzenia idei czy bardziej potrzeba Pani serca?

G: Może dlatego jestem tak mocno zaangażowana w pracę, bo dla mnie to była misja. Oczywiście przy okazji zmieniłam swój społeczny status na kobiecy i to była moja prywatna sprawa. Ale na to nałożyła się misja, która powstała w wyniku powstania fundacji Transfuzja, którą współ zakładałam i wtedy bardzo szybko okazało się, że nie ma za bardzo jak docierać z wiedzą, którą chcieliśmy przekazać na temat transpłciowości. A wiadomo, że najlepiej to robić na przykładzie, no i się wpakowałam w maliny ujawniając się, swoją tożsamość. Mówię to w pewnym cudzysłowie, bo z jednej strony to dobrze, że jestem w stanie używać swojej tożsamości do szerzenia wiedzy, ale z drugiej strony to rujnuje moje życie prywatne.

Reklama

A czy miała Pani jakieś nieprzyjemne sytuacje? Czy korzysta Pani z ochrony? Czy to jest w ogóle potrzebne?

G: Jakbym opowiadała z jakiej korzystam ochrony to ta ochrona przestałaby mieć sens;) Na to pytanie nie odpowiem.

Nie bała się Pani, że żyjąc w kraju agresji taka przemiana stanie się niebezpieczna dla Pani zdrowia lub nawet życia?

G: Tak, bałam się. Nadal się boję, ale wrócę do tego co mówiłam wcześniej. Jestem zwolenniczką racjonalnego myślenia, więc musiałbym być idiotką, żeby nie wiedzieć w co się pakuję. Wiedziałam co robię. Boję się, owszem, ale nie zmienię swojego postępowania.

A gdyby mogła Pani wymyślić sobie ministerstwo, zupełnie dowolne to jakie by to było? My wymyśliliśmy sobie na przykład Ministerstwo Jednorożców.

G: Haha, no Monty Python już miał Ministerstwo Dziwnych Kroków, to ja może powiem Ministerstwo Wiosny i Uśmiechu. Pojawialibyśmy się wszędzie tam, gdzie brak słońca i uśmiechów.

Czy kandydowałaby Pani na prezydenta?

G: W Polsce? Nie.

Dlaczego?

G: Bo to już jak gdyby nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Jeśli chodzi o realizację mojej misji to ja robię w tej chwili już wszystko. Zostanie prezydentką nie pomogłoby mojej misji. Poza tym wolę małe lampki od dużych żyrandoli.

Czy gdyby któryś z projektantów zaproponował Pani udział w pokazie mody, jako modelce czy byłaby Pani zainteresowana?

G: Nie.

Dlaczego?

G: Dlatego, że nie postrzegam się w  roli celebrytki czy gwiazdy. Rozpoznawalność już mam i tak dużo większą niż jestem w stanie zaakceptować. Nie widzę rzeczy, którą mogłabym taką rolą załatwić, to by nic dla mnie nie znaczyło.

Rozmawiałi: Agata Małyszko, Oskar Stelągowski

Zobacz też:

Koleś, który myśli że nie musimy jeść
Kąpielisko dla Kapibar
Co ściąga Watykan?