FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Jak pognębić dzieciatych: na festiwalu

Wiemy lato się skończyło, czas wzuć paltocik i grzać się w filharmonii, ale z drugiej strony macie sporo czasu przerywanego drobnymi okazjami na to, by poćwiczyć w parach i podgrupach, by z przyszłym rokiem pełni nowej energii wejść w sezon z rezonem.

Kochani bezdzietni, ten tekst dedykuję Wam w szczególności. Wiem jak trudno jest znieść towarzystwo dzieciatych. Nigdy nie wiesz, kiedy wyjmą jakiś artefakt z przepastnych trzewi swego torbiszcza, smartfona, tableta-interneta i nie zaczną cię nim okładać po głowie. „A masz, chcij oglądać trzydziestominutowy film o tym jak mój Piździsiu pięknie opowiada wierszyk o wlazłkotku” , „Patrz! Teraz jest najlepsze! O tu, widziałeś? Podskoczył na jednej nodze!”, „A wczoraj w nocy nasza Księżnisia zrobiła taką słodką minkę przez sen, mam to na trzydziestu fociach, poklatkowo…”.

Reklama

No. Super. Yyyyyy. Po takim ataku promieniowania dzieciotwórczego strach powiedzieć cokolwiek, by nie sprowokować dyskusji o tym jak jest a) słodko lub b) okropnie. Są jednak sytuacje, kiedy możecie się na tych dzieciatych odegrać. Ot , pierwszy z brzegu przykład – festiwal muzyczny.

Wiemy lato się skończyło, czas wzuć paltocik i grzać się w filharmonii, ale z drugiej strony macie sporo czasu przerywanego drobnymi okazjami na to, by poćwiczyć w parach i podgrupach, by z przyszłym rokiem pełni nowej energii wejść w sezon z rezonem.

SYTUACJA PIERWSZA. Spotykacie pierwszego dnia festiwalu (bo co to za festiwal, co trwa krócej niż dwa dni, kaman)  przedstawiciela płci dowolnej reprezentującego nowo  obdarowaną dzieckiem komórkę rodzinną (nazwijmy go po prostu Obiekt). Wiecie już, że ma dziecko, no bo albo gdzieś tam w przelocie mignęło wam tych 40 nowych albumów ze zdjęciami, albo wręcz podobiznę własną Obiektu wyparło nieostre zdjęcie miniaturowego Ryszarda Kalisza po ostrej libacji, „a nie, sorry, to wasze dziecko? Jakie… małe!”.  I tak od niechcenia rzucacie „O cześć , a gdzie Twoja druga połowa?!” (przecież wiecie, że nie mogła przyjść, siedzi w domu, niańczy bobo. Ale zapamiętajcie raz na zawsze: sto małych szpileczek pod pachą boli bardziej niż jeden gwóźdź wbity w dłoń). Jeżeli Obiekt jest płci żeńskiej możecie dodać jeszcze „No co ty, zostawiłaś takie małe dziecko z Nim? Mówiliśmy właśnie wczoraj, że fajnego masz chłopa, ale rosiczki by człowiek mu nie powierzył na godzinę. Wiesz, w liceum zabił cztery chomiki zanim nauczył się, żeby nie wkładać aparatu z tlenem do środka akwarium gdy jest tam pełno wody”. No dalej, umiecie wymyślić jakieś fajne historie? A może znacie kilka czadowych miejskich legend? Wszystko się nada. Nie pytajcie absolutnie o dziecko. Obiekt sam zacznie gadać nieproszony i zaleje was ta sama litania „ooooou jest takie małe, słodkie, śpi, wcale nie śpi, trochę płacze, krzyczy, wczoraj zrobiło kupę, przedwczoraj też, urosło centymetr, zaczyna ząbkować”. Zacznijcie lepiej opowiadać co ciekawego ostatnio robiliście, możecie nawet zmyślać, byleby były to wszystkie te fajne rzeczy, które można robić nie mając pod pachą niemowlaka, czy coś-  w zasadzie każdy proaktywny rodzic powtarza, że jego życie wcale a wcale się nie zmieniło po urodzeniu dziecka, a jednak młoda matka w połogu rzadko kiedy leci na Kamczatkę poszaleć na snowboardzie, choć przecież jeszcze dwa lata temu nie odpuszczała żadnego wypadu, więc dalej, poużywajcie sobie, drugiej okazji może nie być. Nie dopuszczajcie Obiektu do głosu. Możecie ewentualnie zapytać „A co tam u was CIEKAWEGO?!” a następnie zignorować odpowiedź.  Na każdą próbę rzucenia przez Obiekt ataku magicznego typu  „Nasze dziecko robi…”  możecie odpowiedzieć kontratakiem „a ja słyszałem, że w Lidlu jest promocja na fasolkę”, albo „widzieliśmy taki obraz, też był niesamowity: biały kwadrat  na białym tle”. Możecie zastosować unik „Słuchaj, fajne rzeczy mówisz, ale właśnie zaczęli rozstawiać instrumenty na głównej scenie, muszę to zobaczyć”. W wypadku próby zastraszania słodką fotografią miejcie na podorędziu jakieś zdjęcia kotów w butelkach, albo drzewek bonsai ze śmiesznymi minami. Obiekt kłuje was w oczy swoim dzieckiem, to wy go tym bonsajem z telefonu chlast w twarz…

Reklama

No dobra, instrumenty rozstawili, idziecie posłuchać koncertu. „Fajnie grają nie?” pyta Obiekt. Jasne, że fajnie, ale dalej, wiecie, że ten zespół już był w Polsce dokładnie trzy dni przed tym, jak Obiektowi urodził się jego Miniaturowy Ryszard Kalisz po libacji. I wiecie, że Obiekt nie był na tamtym koncercie, bo zrobiliście wcześniej rozpoznanie w internecie. Czyli jedziecie z tym koksem. „Nieeeee no, spoko, ale wieeesz, to nie to samo. Naprawdę mocny show dali wtedy, w klubie. Na festiwalu odwalają trochę pańszczyznę. (a teraz z prawdziwym wczuciem i zaangażowaniem) Tam to była eneeeeeergia! Maaaaaaaaagia! Lepsza scenograaaaaaaaaaaaaaafia! A wokalista dał z siebie wszystko. Ale pewnie byliście tam, bo przecież też ich lubicie, nie? …Nie byliście? (ze smutkiem) No to szkoooooooooooda. Tutaj to jednak słabizna”. W zasadzie możecie tak potem na różne sposoby dyskredytować kolejne występy artystów na każdej ze scen, a na koniec  rzućcie: „Ej to chodź z nami na imprezę,  jedziemy na miasto, może jeszcze się czegoś napijemy. Nie pijesz? (kobiety zawsze znajdą wymówkę , żeby nie pić) Aaaaa… karmisz? Szkooooooooodaaaaaaaaaa. Będziesz jutro? Nie? Przychodzi Twoja Druga Połowa? (teraz od niechcenia, na zasadzie, ups, samo tak mi się powiedziało) No to dobrze, bo jutro są najfajniejsze koncerty”. Jeśli Obiekt jednak  chce podążać dalej ścieżką imprezową, na wszelki wypadek spytajcie, czy nie tęskni za maluszkiem i powiedzcie, że wy nigdy byście nie zostawili tak małego dziecka . Warto powtórzyć kilka razy i spytać, czy Obiekt słyszał o Zespole Nagłej Śmierci Łóżeczkowej (uwaga! To nie jest żadne pseudogotyckie emogówno dla dzieci w fazie buntu dwulatka! Z resztą, zguglujcie sobie sami, może miejcie w zakładce przeglądarki otwarte jakieś forum z różnymi historiami i cytujcie potem Obiektowi w taksówce). Gdy następnego dnia spotkacie Drugą Połówkę Obiektu możecie powtórzyć ten diabelski taniec ignorowania, dyskredytowania i nie dawania faka na historie o ząbkowaniu, ulewaniu, sraniu i niespaniu.

Reklama

SYTUACJA DRUGA. Obiekt ma już duże dziecko, na tyle duże, że ono po chamsku przywleka różne choroby, ma problemy z nauczycielami, nie chce odrabiać prac domowych i nie szanuje gustu muzycznego rodziców, tylko  załącza magnetofon i ryczy na cały dom „OPA GANGNAM STAJL”. Sam Obiekt wpada na festiwal rozochocony jak kot na walerianie, będzie się bawił i  skakał, będzie pił i palił całą noc, będzie śpiewał wszystkie refreny i przetańczy każdy set didżejski, a na koniec ruszy w miasto choćby sam, jeden, niech ta noc się nie kończy! Hajda na koń! Czyli macie typowy Obiekt w fazie postbachor, przeżył kilka buntów, przeżył porzucanie, nie straszne mu rzygi i ukąszenia małych zębów o świcie. Ten Obiekt ma moc i cholerną ochotę. No ale nic to,  takiemu też można skrzydełka podciąć. „O! A jednak jesteś, bo słyszeliśmy, że w domu awaria”. (zawsze jest jakaś awaria. Ospa, Bronchit, Koklusz, Pierwsza Miesiączka, Wysypka Zakaźna, Niedorobione Zadanie Domowe Zakończone Wywaleniem Regału). Wiadomo też, że Obiekt przyszedł na festiwal, a nie, że uciekł od dziecka byle gdzie. Dlatego na każde pytanie Obiektu dotyczące występów i na każdą uwagę czynioną na temat tego, co się dzieje na scenie, odpowiadajcie „A jak wasze dziecko? A jak mu idzie w szkole? Dobrze się uczy? Przynosi pewnie chlubę swoim rodzicom, nie? Zapisaliście go na jakieś kursy, to ponoć modne, co? A gdzie był na wakacjach? Nie choruje? Jest pilny? Jest grzeczny? Jak rośnie?  Co lubi jeść?”. I tak dalej, wiadomo, że was to interesuje prawie tak bardzo, jak fakt, że na blogu Kasi Tusk jest „nowa stylizacja na zwyczajną dziewczynę wykonana przy użyciu każualowych ciuchów z Szanghaju”. Czyli trochę. Może będzie śmiesznie, ale nie, jednak nie. No ale czego się nie robi , by pognębić tego cholernego dzieciatego.

Reklama

A jeśli mimo wszystko Obiekt „ooooooooooooooo bawi się świetnie, nie zatrzymasz gooooo uouououo”, no to zawsze może was pocieszyć myśl, że jeśli nie wy, to pognębi go kto inny. Oczywiście jego własne potomstwo. Czy to swą nagłą pobudką godzinę po tym, jak Obiekt zapadnie w sen pokoncertowy, zarzyganiem mieszkania ze szczególnym uwzględnieniem laptopa, półki na płyty i szuflady z tymi różnymi kabelkami od komputera, które człowiek zawsze zbiera, bo może kiedyś się przydadzą. Dziecko może też po prostu wstać lewą noga i mieć różne tam takie dąsy, krzyki, rzucanie się na podłogę bo coś tam, albo może mieć ochotę pograć w piłkę, z Obiektem , koniecznie, bo Obiektu wczoraj w domu nie było. Dziecko zapewne jest też twórcze, lubi śpiewać, tworzyć nowe wierszyki, tańczyć i grać, nawet jeśli tego mrowia talentów nie ujawniało wcześniej, tego ranka zapewne uderzy ze zdwojoną mocą.  No a potem do Obiektu może zadzwonić teściowa, możecie nawet ją trochę podpuścić, niech ta teściowa powie, że się dziecko marnuje bez Obiektu w domu, że tęskniło, że mu było bardzo źle i dziecko to przeżywało, zajadało batonikami i paznokciami swoje stresy podczas tej długiej , kilkugodzinnej nieobecności. No po prostu  niech Obiekt wie, że swoim nieodpowiedzialnym wyjściem zniszczył psyche swej progenitury na zawsze.

Całuski, Mać Naczelna.

Ps. Tematu oczywiście wyczerpać się nie da, wiem jednak, że jesteście beznadziejnie zdolni, głupio-mądrzy i jak już po tym tutorialiku  poczujecie bluesa, to będziecie fantastycznymi pogromcami dzieciatych. Może nawet uda się wam zniszczyć tych  opętańców systemowo na festiwalach kilkudniowych gdzieś za miastem, na jakiś lotnisku, albo w innych dołach. Na festiwalach filmowych i teatralnych, festiwalach golonki i wesołego pieroga oraz na Oktoberfeście wiosennym w ruinach zamku pod Szczyrowem.

Przeczytaj też:

Kocmołuchu won do tyry Byłyśmy lesbijkami Wielki Szmugler