Reklama
Reklama
Reklama
Pewnie spotykasz się z wieloma opiniami typu: „Ech, ci goście po prostu nie wyszli z szafy".Oczywiście. Myślę, że wynika to z faktu, że społeczeństwo opiera na seksie swoje osądy, stosunek wciąż wydaje się zawsze pełen emocji. Ludzie – w tym nawet osoby LGBT – w sprawach seksu czują się najlepiej, kiedy jest on ściśle określony i wrzucony do konkretnej kategorii, i gdy jest stosunkowo przewidywalny. Myślę, że ludzie lubią myśleć, iż na świecie istnieją jednie trzy orientacje seksualne: hetero, homo i bi. Coraz popularniejsze staje się również myślenie, że ludzie rodzą się z określoną orientacją. Każda praktyka seksualna, która wykracza poza ten określony schemat, jest czymś, co zagraża ustalonemu porządkowi.Spotkałam się z krytyką wielu moich znajomych, którzy są potwierdzonymi bi, ale to pewnie dlatego, że nie czytali mojej książki, a jedynie sam tytuł. Brzmi on rzeczywiście jak namowa do wymazania orientacji bi. Osobiście uważam, że bi to odmienna i ważna forma homoseksualizmu. Nie rozumiem więc, dlaczego od mężczyzn, którzy nie chcą być postrzegani jako bi, którzy zachowują się jak normalni hetero, których kontakt seksualny jest nie do końca zrozumiały przez nich samych i którzy utożsamiają takie akty z mizoginią i homofobią, mielibyśmy wymagać potwierdzenia ich przynależności do grupy homoseksualistów. To sprawiłoby, że biseksualizm stałby się jedynie technicznym określeniem aktów seksualnych. W moim odczuciu biseksualizm to coś więcej.Twierdzisz, że zanim spopularyzowało się wszechobecne szufladkowanie – w czasach gdy nie było jeszcze norm, w których mieściło się pojęcie hetero i homo – mężczyźni, którzy twierdzili, że są „normalni", mieli więcej swobody w kontaktach seksualnych z osobnikami tej samej płci i nie musiał to oznaczać, że są gejami czy bi. Czy to znaczy, że kiedyś mężczyźni hetero uprawiali więcej gejowskiego seksu?Historyk George Chauncey napisał na ten temat świetną książkę pod tytułem Gay New York. Do dzisiaj dobrze pamiętam fragment wywiadu z gejem, który powiedział: „Moment, w którym ruch wyzwolenia gejów zaczął namawiać ludzi do wyjścia z szafy, był do kitu, ponieważ mężczyźni hetero nie chcieli już uprawiać z nami seksu". To chyba idealne podsumowanie konsekwencji szufladkowania orientacji.Myślę, że teraz wszystko znowu się zmienia, społeczeństwo coraz bardziej się do normalizuje i przyzwyczaja do wszystkich nie-hetero, w USA zostały przecież zalegalizowane małżeństwa homoseksualne. Jeśli homoseksualizm i homoseksualny seks zaczną być postrzegane jako coś normalnego, to przestaną wzbudzać również odruch wymiotny u przeciętnego Amerykanina. W ten sposób więcej osób będzie mogło robić to, co chce, i nikogo nie będzie to szczególnie dziwić. Nie oznacza to jednak, że system zero-jedynkowy między normalnością a nienormalnością odejdzie do lamusa. Będzie się on po prostu zmieniać. Nawet teraz istnieje przecież rozróżnienie na „dobrego geja" i „złego geja". Jeśli jesteś gejem mieszkającym z rodziną i dziećmi na przedmieściach, wtedy jesteś dobrym gejem, ale jeśli bez przerwy nosisz na sobie lateks i lubisz BDSM lub tego typu rzeczy, wtedy jesteś już złym gejem. Myślę, że kultura w jakiś sposób ewoluuje, ale ta ewolucja wiąże się też z krokiem w tył w innych dziedzinach.Jeśli homoseksualizm i homoseksualny seks zaczną być postrzegane jako coś normalnego, to przestaną wzbudzać również odruch wymiotny u przeciętnego Amerykanina – Jane Ward.