FYI.

This story is over 5 years old.

18+

Klient prostytutek

Złe rzeczy często powiązane są z prostytucją, ale to nie znaczy, że sama prostytucja jest zła. Złe rzeczy dzieją się wszędzie

Ostatnio natknąłem się na stronę internetową Amsterdam Diaries . Najpierw miałem wrażenie, że to jedynie pamiętnik jakiegoś Brytyjczyka, który regularnie odwiedza w tym mieście dzielnicę czerwonych latarni, kolejna nudna encyklopedia wagin napisana przez oblecha, który nie potrafi się nawet wysłowić. Zauważyłem jednak, że większości osób strona się podobała. Gdy wgłębiłem się w lekturę, okazało się, że ktoś poświęcił mnóstwo czasu na badanie uregulowań prawnych, historii i kultury prostytucji. Opowieści napisane w pierwszej osobie są bardzo finezyjne. Pełno tam dobrego humoru, a przede wszystkim ludzkiego podejścia do sprawy.

Reklama

List prostytutki do żony zdradzanej przez męża

Autor bloga to prawdziwy profesjonalista, który czerpie z życia garściami. To dzieło jest jak American Psycho, gdyby Bret Easton nie dał Patrickowi Batemanowi siekiery i przyhamował jego porywczy charakter. Przykład: „Teraz, gdy jestem już elegancki, czuję wszystko. Dobrze mieć na sobie dopasowany garnitur i wygodne skórzane, szyte na zamówienie buty. Jeśli znajdę cipkę, która będzie dopasowana do mnie jak te buty, będzie nieziemsko. Mam na to tyle pieniędzy, że nie muszę się o nic martwić, to nie problem. Jestem wysportowanym mężczyzną. Jeśli będę wyglądał jeszcze lepiej, rząd nałoży na mnie podatek".

Blog czyta około 100 tysięcy osób miesięcznie. Według autora jest to: „Prawdopodobnie największy dokument na temat transakcji i relacji prostytutka-klient".

Dziewczyny z pobocza

Myślałem o tym przez pewien czas, po czym skontaktowałem się z anonimowym autorem, który (po negocjacjach) zgodził się ze mną spotkać, pod warunkiem że nie zdradzę ani jego tożsamości, ani miejsca, w którym się spotkaliśmy. Jego strach był uzasadniony. Słusznie twierdzi: „Gdyby tabloidy albo magazyny feministyczne mnie namierzyły, moje życie stałoby się ciągiem chujowych przeżyć". Zgadzam się z nim i szanuję jego decyzję, dlatego nazwijmy go np. Lange.

Fakt, że jest świetnym pisarzem, który zagłębia się w poruszane tematy, nie czyni go świętym, ale na pewno wyróżnia. Lange nie jest jednym z tych brytoli, którzy przyjeżdżają do Amsterdamu tylko po to, by jarać zioło, kupować pamiątkowe popielniczki i ruchać się z możliwie największą liczbą kobiet. To nie jest koleś, który napędza swoje ciało heinekenem, po czym próbuje poderwać do ruchu swojego kutasa al dente.

Reklama

Oto skrócona wersja naszej rozmowy:

Co możesz mi o sobie powiedzieć?

Wychowałem się wśród klasy pracującej. Skończyłem politologię. Pracuję w zawodzie. Wziąłem ślub za wcześnie. Rozwiodłem się.

Jak i dlaczego zacząłeś przygodę z prostytutkami?

Na to nie ma racjonalnej odpowiedzi – nie myślałem nad tym, nie planowałem tego, nie zrobiłem tego z powodu chęci zaspokojenia swojej płonącej chuci. Którejś nocy na plaży zatrzymałem się i oceniłem swoją sytuację życiową. „Kurwa, co ja tutaj robię, jest godzina 20 i do tego Boże Narodzenie" – pomyślałem. Byłem w trakcie rozwodu, nie miałem wtedy ochoty na żadne świętowanie. Coś mi jednak podpowiadało, że ciepło kobiecego towarzystwa na pewno poprawi mi humor. Pomyślałem też, że najlepiej, jeśli byłaby to młoda, mniej więcej 25-letnia przepiękna Japonka (siła pornografii). Doszedłem też do wniosku, że jeśli naprawdę tego chcę, to muszę zapłacić.

Więc pojechałeś do Amsterdamu.

Tak. Świetnie się tam bawiłem, w końcu nie uprawiałem wtedy seksu przez dłuższy czas. W ciągu kolejnych sześciu tygodni odwiedziłem to miasto jeszcze kilkukrotnie. Krótki, intensywny seks był spoko, ale szukałem czegoś innego. Chciałem bardziej intymnego przeżycia, kolejny szybki numerek z okienka przestał mnie satysfakcjonować. Pewnego dnia zadzwoniłem do Holenderki i zamówiłem cały wieczór. Tak rozpoczęła się dla mnie usługa prawdziwej dziewczyny.

Czyli?

Seks nie jest jednorazowy, to dłuższy okres. Przez ten czas dochodzi do dużej liczby aktów seksualnych i – co dla mnie ważniejsze – do całowania. Usługa prawdziwej dziewczyny u prostytutki może być nawet lepsza i bardziej pociągająca niż seks z normalną dziewczyną. Starałem się powtarzać tę usługę, najczęściej jak tylko mogłem. Jeśli jednak oczekujesz, że pójdziesz teraz na De Wallen, wejdziesz w któreś okno i dostaniesz to, co przed chwilą opisałem, muszę cię niestety rozczarować. Czasem potrzeba kilku wizyt, żeby w ogóle nawiązać z kobietą jakiś kontakt.

Reklama

Więc tobie nie chodzi jedynie o fizyczność?

Oczywiście, że nie. Dziewczyny, które odwiedzam regularnie, to dziewczyny, które lubię. Lubię spędzać z nimi czas. Interesują mnie jako ludzie. Nie jestem jednym z tych gości, który odhacza każdą po kolei, a zaliczone wrzuca do pudła z napisem „zepsute". Dla nich prostytutki to jedynie zabawki i kolejny numerek do kolekcji. Dla mnie te kobiety to przede wszystkim ludzie i zasługują na szacunek. Z doświadczenia mogę też powiedzieć, że większość z nich jest czystsza od ich krytyków.

Ciężko odciąć się emocjonalnie od wszystkiego?

Gdy zacząłem odwiedzać dzielnicę czerwonych latarni, było to dla mnie trudne. Popełniłem błąd, myśląc, że będę dla nich specjalnym klientem. Na szczęście z tego wyrosłem. Już się nie angażuję. Zdrowy rozsądek podpowiada mi, że choć usługa prawdziwej dziewczyny jest wspaniała, to zawsze pozostanie usługą – wśród prostytutek nie znajdę narzeczonej.

Dlaczego zacząłeś pisać o swoich przeżyciach?

Pamiętnik założyłem przed pierwszą wizytą w Amsterdamie. Powodem był rozwód, musiałem jakoś rozładować ból emocjonalny. Gdy zacząłem odwiedzać De Wallen, po prostu kontynuowałem pisanie.

Na stronie opisujesz siebie czy postać, którą wykreowałeś. Czytając to, miałem wrażenie, że jesteś podobny do Patricka Batemana.

Cóż, w pewnym sensie opisuję siebie, ale jednak sporo do swojej postaci dodaję. Gdzie tylko mogę, wplatam żarty. Często śmieję się też z samego siebie, wiem, że nieraz jestem kutasem wobec innych. American Psycho to jedyna książka, której się wstydziłem. Wstydziłem się ją kupić, wstydziłem się po jej przeczytaniu. Skończyła w płomieniach zakopana u mnie w ogródku.

Reklama

Naprawdę?! Dlaczego?

To było już jakiś czas temu, więc nie pamiętam dokładnie treści, ale wpuszczanie szczura do kobiecej pochwy utrwaliło mi się w pamięci na stałe. Poza tym przemoc w tej książce była wręcz wychwalana. Nie chciałem, by ktoś pomyślał, że mi się to podoba. Jestem przeczulony, jeśli chodzi o analizę takich rzeczy. Doszedłem do wniosku, że najlepsze, co mogę zrobić, to spalić kupiony egzemplarz. Potem i tak pozostał niestety problem popiołu i pierdolonej wypalonej trawy.

Co dają ci spotkania z prostytutkami? Nie mógłbyś zastąpić ich randkami i normalnym związkiem?

Nie mam okazji do randek i związku. Nie poznaję kobiet, które mogłyby mnie zainteresować. Nie interesują mnie kobiety w moim wieku. Powszechnie się uważa, że jeśli osoby są razem, to mają fajniejszy seks. Prawda jest taka, że z tym są tylko problemy. Główną zaletą prostytutek jest to, że facet może poprosić o wszystko, a z partnerką tak nie można. Prostytutka zgodzi się albo się nie zgodzi, ale nie będzie robiła z tego problemów.

Rozważałeś kiedyś, czy jesteś uzależniony od seksu?

Oczywiście, że nie! To niesamowite, jak często pada to pytanie przy rozmowie o prostytucji. Jeśli facet uprawia z żoną seks co noc, będzie uważany za normalnego i zdrowego. Jeśli jakiś koleś uprawiałby codziennie seks z cudzą żoną, byłby uważany za seksualną maszynę, ale to wciąż byłoby normalne. A jeśli koleś spotyka co sześć tygodni kilka prostytutek, wtedy uważa się go za uzależnionego.

Reklama

Ile pieniędzy wydajesz na seks?

Gdy podliczam całość, od cyfr boli mnie głowa. Od pierwszego razu w Amsterdamie zebrałaby się niezła sumka, ale patrząc na pojedynczą wizytę, nie jest tak źle. Wszystko mieści się w granicach moich wydatków na rozrywkę. Jest jedna dziewczyna, na którą nie żal mi wydać 550 dolarów za dwie godziny. Czasem dodaję do tego dwie inne wizyty za 140 dolarów i 280 dolarów.

Jesteś stałym klientem dzielnicy czerwonych latarni, doszło tam kiedyś do jakiegoś incydentu?

Nie, ale ciężko mi to ocenić, skoro (teoretycznie) wszystko dzieje się za kurtyną. Od czasu do czasu staram się z dziewczynami porozmawiać, ale one zawsze są niechętne. Sądzę jednak, że potrafią wyczuć podejrzanego i zapobiec wypadkowi, zanim do niego dojdzie. Odnoszę wrażenie, że pracownik londyńskiego metra jest w większym niebezpieczeństwie niż dziewczyna z amsterdamskiego okna. Zauważyłeś te wszystkie znaki na lotniskach, w bankach i zakładach pracy: „Agresywne zachowanie i przemoc wobec pracowników nie będą tolerowane"? Złe rzeczy dzieją się nie tylko w seksbiznesie, ale wszędzie. Niestety, to wciąż argument za delegalizacją prostytucji.

Brzmisz jak rzecznik praw pracowników seksbranży. Mógłbyś podsumować filozofię i swoją opinię na temat brytyjskiego prawa dotyczącego prostytucji?

Z historycznego punktu widzenia prostytucja zawsze stanowiła temat publicznego oburzenia, a prostytutki zawsze były bacznie obserwowane przez policję. W końcu doszło do tego, że po wprowadzeniu dziwnej ustawy legislacyjnej z dnia na dzień zdelegalizowano zawody związane z działalnością prostytutki. Dodatkowo prostytucja często powiązana jest z nielegalną imigracją i z handlem ludźmi, procesem szkodliwym i pełnym przemocy. Prawo nie działa we właściwy sposób.

Reklama

Masz pomysł na rozwiązanie tej sytuacji?

Chciałbym zdekryminalizować prostytucję – stałaby się normalną opodatkowaną częścią gospodarki, byłby to legalny biznes itp., ale wciąż dotyczący jednak osób mających co najmniej 18 lat. Skoro kobieta może głosować i zakończyć czyjeś życie aborcją, dlaczego nie mogłaby decydować o swoim ciele. Wprowadziłbym również dotacje dla kobiet, które chcą skończyć z tą pracą. Lobbing przeciw prostytucji byłby przestępstwem. Nareszcie oddzielono by prostytucję od migracji zarobkowej i handlu ludźmi. Wszystko to dzięki analizie danych dotyczących handlu ludźmi połączonej z odpowiednimi działaniami. Tam, gdzie powodem prostytucji jest uzależnienie od narkotyków, wprowadzono by finansowanie terapii odwykowej. Powinniśmy myśleć o tym, jak uczynić prostytucję bezpieczną, jak sprawić, by społeczeństwo było w tej kwestii bardziej tolerancyjne, a nie jak karać i tak już prawie nielegalne działanie.

Z jednej strony twierdzisz, że ideologia feministyczna zaprzecza zdrowemu rozsądkowi i obiektywnej analizie całego tematu, a z drugiej – że jesteś fanem pozytywnego feminizmu. Jakie ostatecznie jest twoje zdanie na ten temat?

Opowiadam się w 100 proc. za równouprawnieniem, ale współczesny feminizm to jedynie pretensje napędzane obserwacjami feministek – a z tym mam już problem. Dzisiejsze środowisko tej grupy aktywistek zostało zdominowane przez elitę klasy średniej. Kilka przedstawicielek płci pięknej nagłaśnia problemy, które dotyczą naprawdę niewielu kobiet. Ich ideologia wymaga, by przy każdej sposobności kobiety były przedstawiane jako ofiary. Że zawsze są do wszystkiego zmuszane, że żyją pod presją itp. Kobiety, według feministek, są niezdolne do racjonalnego myślenia ani do podejmowania obiektywnych decyzji. Jeśli ofiary nie istnieją, feministki tworzą je na nowo.

Malala Yousafzai z Pakistanu walczy o edukację kobiet, a Fahma Mohamed walczy z okaleczaniem żeńskich narządów płciowych. Nie mogę się powstrzymać od porównania młodych kobiet, które walczą w imię prawdziwych, ważnych spraw, do feministek, które walczą o to, by na banknotach pojawiły się kobiece twarze. Nie muszę chyba mówić, które z nich naprawdę starają się poprawić świat… Jest jeszcze grupa oderwana od rzeczywistości, która protestuje hasłami: „Prostytucja to przemoc wobec kobiet" albo „Prostytucja to wyraz czystej nienawiści do kobiet". Pomijając fakt, że usiłują wyrazić swoje zdanie na temat prostytucji, to ich hasła są zupełnie pozbawione sensu.

Co powiesz tym, którzy myślą, że prostytucja zawsze jest powiązana z handlem ludźmi?

Zastanawiałem się, kiedy pojawi się to pytanie kończące rozmowę. Przemyt ludzi, handel ludźmi, handel seksem są zawsze łączone z prostytucją, by udowodnić tezę, że jest ona czymś złym. Całkiem niedawno Unia Europejska głosowała, czy kraje członkowskie mają przejąć model szwedzki. Tam prostytucja jest legalna, ale płacenie za seks jest już nielegalne. Nawet szwedzki rząd nie potrafi jednak powiedzieć, czy to prawo osiągnęło zamierzony cel.

Powinienem ugryźć się w tym momencie w język, ale nie mogę, przytoczę kilka analogii. Złe rzeczy często powiązane są z prostytucją, ale to nie znaczy, że sama prostytucja jest zła. Złe rzeczy dzieją się wszędzie. Gdyby nie było samochodów, nie byłoby śmiertelnych wypadków drogowych. Gdyby nie było noży, nie byłoby nożowników. Prostytucja powinna być traktowana inaczej nie dlatego, że jest czymś specjalnym, ale dlatego, że są ludzie, którzy nie mają z jej powodu ani problemów moralnych, ani osobistych. W tej sprawie powinna w końcu zapaść konkretna i rzeczowa decyzja.

Śledź Daniela Dylana Wraya na Twitterze.