​„Love” Gaspara Noé dopadnie cię w 3D

FYI.

This story is over 5 years old.

Film

​„Love” Gaspara Noé dopadnie cię w 3D

„Love" prawie spowodowało rozróbę na tegorocznym festiwalu w Cannes, gdyż setki gości chciały koniecznie wejść na nocny seans – w końcu film o ruchaniu... Wszyscy zobaczyli jednak sentymentalny melodramat o romantycznej intymności

Drugie imię urodzonego w Argentynie francuskiego reżysera, Gaspara Noé brzmi „kontrowersja" (a trzecie – „bezbożność"). Nie chodzi jednak o kontrowersję i szum samie w sobie, a raczej o wywracanie do góry nogami panujących norm w kompletnie niepowtarzalny sposób. Gaspar bardzo lubi drażnić się z publiką i sprawiać uczucie dyskomfortu. Jego debiut z 1998 roku, Sam przeciw wszystkim, jako głównego bohatera zaoferował nam rzeźnika-rasistę, mizantropa i socjopatę. W Nieodwracalne (2002) reżyser wywalił z grubej rury brutalną sceną gwałtu, a w 2009 roku w filmie Wkraczając w pustkę sprawił, że wszyscy kompletnie odlecieli na halucynogenach. Jego najnowsza produkcja Love prawie spowodowała rozróbę na tegorocznym festiwalu w Cannes, jako że setki gości chciało koniecznie wejść na nocny seans – w końcu film o ruchaniu… Jednak ku zdziwieniu wszystkich, widzowie byli świadkiem sentymentalnego melodramatu o niezwykle romantycznej intymności. Czyżby enfant terrible współczesnego kina w wieku 51 lat zaczął mięknąć?

Reklama

Spokojnie, spokojnie – ostrego rżnięcia w Love na pewno nie brak. W swoim oświadczeniu Noé wyznał, że przez lata marzyła mu się produkcja, który uchwyciłaby na ekranie namiętność młodych ludzi za pomocą licznych scen seksu. Produkcja, która „byłaby ponad tymi absurdalnymi podziałami, dyktującymi, że żaden normalny film nie może zawierać mocnych scen erotycznych, pomimo tego, że każdy przecież kocha się kochać". A, no i nie zapominajmy o scenie z wytryskiem, którym dostaniecie prosto w twarz, bo film jest szerokoekranowy i nakręcony w 3D. Brawa za to należą się utalentowanemu kierownikowi zdjęć, Benoîtowi Debie (Nieodwracalne, Wkraczając w pustkę).

Czego nauczyłeś się podczas kręcenia tych wszystkich nagich, wijących się ciał?
Czego się nauczyłem, to na pewno tego, że alkohol pomaga rozebrać ludzi [śmiech]. Wszyscy nauczyliśmy się wiele o energii na planie. Niektóre sceny seksu są prawdziwe, niektóre udawane. To jest mieszanka. Jednak w każdym wypadku trzeba podążać za ludźmi, których się kręci. Gdy mówią: „Nie chcę tego robić", to nie można ich zmuszać do czegoś, co jest wbrew ich woli, bo scena wyjdzie niezręcznie. Możesz próbować ich przekonać, że to będzie dobre dla filmu, albo spytać: „co ty byś zrobił, gdybyś był reżyserem?" W większości dają odpowiednie pomysły.

Karl Glusman, Aomi Muyock i Klara Kristin w filmie „Love" (2015). Zdjęcie: Benoît Debie

Soundtrack do filmu jest po prostu zajebisty. To retro kopalnia Bacha, Erika Satie, Goblina, jest nawet John Carpenter. Czy to po prostu muzyka, którą sam kochasz?
Jeden z moich ulubionych utworów, „Maggot Brain" grupy Funkadelic, musiał się tam pojawić i nie było w ogóle innej opcji. Poza tym nie miałem w głowie żadnej konkretnej ścieżki, zanim nie zacząłem montażu. Mam iTunesa na komputerze, więc oczywiście są kawałki, które oznaczyłem pięcioma gwiazdkami. Wiesz, taka autoselekcja własnych, ulubionych utworów. Na początku chciałem je wszystkie wykorzystać, ale czasem się po prostu nie da. Na przykład, jakbyś próbował wrzucić Beatlesów. To by po prostu nie zagrało.

Reklama

Branża porno przebyła długą drogę, chociażby jeśli chodzi o używanie kondomów. Super, że zrobiłeś z nich integralną część historii.
Oni ich używają, żeby nie wpaść, a nie dlatego, żeby się chronić przed chorobami. A kondomy pękają jak w prawdziwym życiu. Tu nie chodzi o bezpieczny seks, bardziej o to, że [Murphy] nie chce zapłodnić sąsiadki.

Przy takim filmie to chyba spoko, jeśli zapytam, czy jest coś nietypowego, co cię kręci? Albo coś, co cię podnieciło, że aż sam byłeś zdziwiony?
Widziałem taki dziwny klip [Sia] z Shią LaBoeuf, który zagrał coś w stylu Homo erectusa w klatce. A przed nim tańczy młoda, może 14-letnia dziewczyna. Widziałeś go?

Gaspar Noé

(śmiech) Nie, ale na pewno obejrzę. W Love jest taki sprytny myk montażowy – cięcia występują mniej więcej z prędkością mrugania. W porównaniu do Sam przeciw wszystkim, gdzie każdemu cięciu towarzyszy strzał z broni palnej, to twój nowy film jest bardziej delikatny i romantyczny niż poprzednie. Czy to oznacza początek lżejszego kina autorstwa Gaspara Noé?
To wszystko zależy od tematu. Ten film nie miał być brutalny. Jedyną formą przemocy, jaką widać, to gdy zakochani się upijają albo kłócą i zaczynają wyzywać w najokropniejszy sposób z możliwych.

Cóż, jestem bardzo ciekawy, w jakiej postaci to trafi do kin w Stanach i czy będzie jakaś presja na ucinanie scen.
Ja nie lubię nożyczek, więc nie tnę filmów.