FYI.

This story is over 5 years old.

wywiad

Nakręcone więźniarki

Pierwsze takie wideo nakręcone przez polskie więźniarki

Zdjęcie: J.Domasłowska Szulc. Fundacja Dom Kultury.

To nie był pierwszy raz, gdy znalazłem się za kratkami. Miałem okazję już gościć w Areszcie Śledczym Warszawa-Mokotów, na specjalnej projekcji dokumentu o polskim więziennictwie. Czułem się więc raczej pewnie, gdy tym razem miałem udać się do zakładu na warszawskim Grochowie. Chodziło o projekt „Sztuka na zamku" Fundacji Dom Kultury. Dzięki niemu 8 tamtejszych więźniarek dostało szansę nakręcić wideoklip do piosenki „Się wydało" zespołu Pustki. Pierwsze zdjęcia miały miejsce 14 lutego, gdy kobiety dostały jednodniową przepustkę na nagranie materiału. Niektóre z nich trzymały w rękach kamerę po raz pierwszy. Wszystkie od dawna nie widziały zewnętrznego świata.

Reklama

Ja zostałem zaproszony, by uczestniczyć w późniejszych dokrętkach, już na terenie Aresztu. Z każdą spędzoną tam chwilą, moja pewność siebie gdzieś uciekała, gdyż zaczynałem rozumieć, że to nie jest typowa wycieczka dla dziennikarzy, przygotowana przez władze zakładu (jak to było wcześniej na Moko). Tym razem mogłem dokładniej zobaczyć, jak wygląda życie za kratami, znaleźć się w więziennych celach, osobiście poznać odsiadujące tam kobiety i ich historie.

Udało mi się porozmawiać z Asią i Moniką (nazywaną tam przez wszystkich „Heniek"). Obie uczestniczyły w kręceniu klipu i pomimo łączącej przyjaźni, różniły się od siebie jak to tylko możliwe. Pierwsza była trochę skryta w sobie i bardzo wrażliwa. Druga w dresie, z tatuażami i fryzurą na milimetr, sprawiała wrażenie osoby, która bez większych trudności spuściłaby mi porządny wpierdol.

VICE: Możesz coś o sobie powiedzieć?

No tak, mam na imię Monika i jestem z Częstochowy. Mam 30 lat.

Dlaczego tu trafiłaś?

Przez głupotę z młodych lat. Chyba za dużo interesowałam się sportem, szczególnie boksem. To przerodziło się w… późniejszą przemoc.

Ok, ale co zrobiłaś?

To znaczy, pobiłam jednego chłopaka… dość poważnie. Siedzę za to już piąty rok i został mi jeszcze jeden do końca kary.

Pamiętasz pierwsze momenty, kiedy tu trafiłaś?

Początek mojego wyroku to była tragedia. Kiedy już do mnie dotarło, ile czasu będę musiała tu spędzić, zaczęłam się zastanawiać „jak ja tu przetrwam?". Uciekłam w rysowanie. Tutaj w Warszawie jestem po raz drugi, przewieziono mnie z Lublińca, mojej jednostki macierzystej.

Reklama

Jak tu jest?

Ciężko jest. Ogólnie odsiadka w zakładach karnych nie jest łatwa, ale tutaj w Warszawie to już szczególnie.

Dlaczego?

Z wielu względów. Pomijam, że moja rodzina jest daleko, mamy nie widziałam już rok, to nie siedzi się tu zbyt sympatycznie.

Ok, ale odkąd cię zobaczyłem, cały czas się uśmiechasz i wszędzie cię pełno. Rozpiera cię energia.

Mogę się tak zachowywać, bo inne tutaj czują do mnie respekt. Nie używam przemocy… staram się nie używać przemocy. No, ale czasami ręce same polecą, bo człowiek nie jest w stanie wytrzymać. No, a mój uśmiech? To jest właśnie lekarstwo na wszystko, uśmiech. Żeby nie dać się zdeptać przez szumowiny, które tutaj chodzą. Najlepiej problemy brać na klatę, a uśmiech na twarz i „wszystko jest w porządku".

Wspominałaś, że lubisz rysować. Stąd na twoim ciele tyle tatuaży? Wszystkie zrobiłaś tutaj?

Nie wszystkie, ale większość.

Dlaczego się tatuowałaś?

Każdy mój tatuaż… prawie każdy mój tatuaż jest wyrazem mojej złości. Zawsze kiedy w nią wpadałam powstała we mnie potrzeba, by sobie coś wytatuować. Każdy z nich ma swoje znaczenie.

Rozumiem, a jak doszło do tego, że wzięłaś udział w projekcie kręcenia klipu?

Przypadkiem, bo szłam razem z moją przyjaciółką do pokoju wychowawców po duże koperty i wtedy nas spytano, czy chcemy wziąć udział w KO.

KO?

Tak to się nazywa, wyjście KO. Na przepustkę. Był tylko warunek, że kręcąc klip będziemy musiały pokazać twarze. No i się zgodziłyśmy .

Reklama

Jaki miało to na ciebie wpływ?

Dla mnie to było wielkie „WOW". Wyjście za mury po pięciu latach, by pooddychać świeżym powietrzem. Wrażenia, które trudno opisać. Poza tym super było poczuć, że jesteśmy do czegoś potrzebne, że ktoś znalazł dla nas czas. Jak już natomiast zaczęła się praca nad samym klipem bardzo się na to nakręciłam, no i przy okazji dowiedziałam się, że mam do tego talent.

Jak wyjdziesz, chciałabyś się tym zajmować?

Tak, bardzo chętnie. Pierwszy raz robiłam coś takiego i powiem ci, że to jest bardzo fajne.

"Heniek" i Sławek Bielina, opiekun artystyczny projektu. Zdjęcie: J.Domasłowska Szulc. Fundacja Dom Kultury.

VICE: Jak masz na imię?

Aśka.

Skąd jesteś?

Z Warszawy.

Dlaczego się tutaj znalazłaś?

Głupie pomysły i kombinacje w pracy. Miałam do tego wcześniej zawieszony wyrok i teraz ponoszę konsekwencję jeszcze za rzeczy z przeszłości. Skumulowało się.

Ile dostałaś?

3,5 roku, odsiedziałam prawie połowę z tego.

Jakimi słowami opisałabyś odsiadkę za kratami?

Jestem tu po raz kolejny. Wcześniej siedziałam na Zamku…

Na Zamku?

W zamkniętej celi przez całą dobę. Teraz siedzę w pół zamknięciu, więc można np. chodzić po oddziale. Paradoksalnie wtedy istniały jeszcze jakieś zasady, wszystko było jasne co i jak, a teraz? Nasz polski system karny zamyka byle kogo, byle jak i za byle co. Ludzie trafiają tu czasem tylko na kilka dni. Są ogłupieni, w szoku, to tworzy zupełny kocioł. Szkoda mi ich. Wiesz co mnie męczy w więzieniu?

Reklama

Co?

Zwykła codzienność, jej absurd od którego nie można uciec. Jedna z dziewczyn z aresztu trafnie to określiła: „W więzieniu dziewczyny uśmiechają się równie często co na wolności, ale tutaj ich oczy są smutne". Dobrze przynajmniej, że mam dobry skład na celi.

A co jest najgorsze w odsiadce?

Brak normalności.

Co więc jest normalnością?

Uczucia. Możliwość otwarcia się na drugą osobę. Możliwość dobierania ludzi, z którymi chce się przebywać. Na wolności możesz się odwrócić, przestać rozmawiać. Tutaj jesteśmy nie tylko ze sobą zamknięte, ale i zależne od siebie. Dopiero jak kończysz odsiadkę, wychodzisz na wolność… człowiek łapię się, że ma odruchy Pawłowa.

To znaczy?

Budzisz się jak na apel o określonej godzinie. Reagujesz na każde stuknięcie-pierdnięcie w mieszkaniu. Niezależnie jak bardzo tego pragniesz, nie potrafisz nikomu zaufać. Tęsknisz do tego, ale nie potrafisz nic zrobić.

Czy na wolności ktoś na Ciebie czeka?

Nie mam dużej rodziny. Dwójkę dzieci, mieszkają z ojcem we Francji. Dzisiaj moja córka kończy 9 lat. Wszystkiego najlepszego dla niej! Teraz mam z tym jeszcze kryzys, bardzo złe dni…

Co się stało?

Dowiedziałam się, że policja zatrzymała mojego męża, ich ojca. Od kilku dni nie wiem co się z nimi dzieje. Jedyne co mi pozostało to telefon, a żeby zadzwonić trzeba mieć kartę, zdobyć numer, adres, głupi kod pocztowy. I do tego ma się tylko 10 minut na rozmowę. W takich chwilach człowieka dopada bezradność, o której nawet nie można powiedzieć wychowawcy, bo nie wysłałby na KO, bo „więzień może uciec". Dlatego trzeba to kumulować w sobie, tak opracowywać swoje zachowanie, by nikt się nie dowiedział co naprawdę czujesz.

Reklama

Co dał ci projekt kręcenia klipu?

Bardzo dużo, takie rzeczy sprawiają mi wiele radości. Nawet teraz z „Heniem" przygotowujemy się na więzienny konkurs teatralny, będziemy grać sztukę „Moralność pani Dulskiej". Odkąd pamiętam miałam odpały na temat tworzenia czegoś. Życie mi się ułożyło akurat w ten sposób, więc nigdy nie pociągnęłam tematu, na przykład w jakiejś szkole.

Jakie masz plany po wyjściu?

Muszę jechać do Francji, do swoich dzieci. Chyba, że one wcześniej wrócą tutaj do Polski. Ja też chciałbym tu zostać. Znaleźć jakąś pracę. Wiem, że będzie ciężko, bo stwierdzono u mnie uszkodzenie nerwów wzroku, niedowidzę. Tutaj jestem chojraczka, znam korytarze, wiem jak kto chodzi. Poznaję ich po tym. Na wolności łapię się na tym, że się gubię.

Pustki, "Się wydawało", z płyty Safari. 2014 rok

SKĄD W PUSZCZY AMAZOŃSKIEJ DRAPACZ CHMUR?

GLITCHR TO NAJFAJNIEJSZY NET-ARTOWY HAKER NA FEJSIE

ZAMIESZKI W WENEZUELI