FYI.

This story is over 5 years old.

Noisey

Nigdy nie będzie drugiego Petera Steele’a

Moje życie prawdopodobnie wyglądałoby zupełnie inaczej, gdybym pewnej zimowej nocy w Dubuque w stanie Iowa nie natknął się na Petera Steele'a

Moje życie prawdopodobnie wyglądałoby zupełnie inaczej, gdybym pewnej zimowej nocy w Dubuque w stanie Iowa nie natknął się na Petera Steele'a. Gdy wyszło Bloody Kisses, miałem siedem lat. Nie usłyszałem „Zielonego Człowieka" w radiu. Nie widziałem w TV teledysków Type O Negative (choć nazwa przewijała się już wtedy we wszystkich katalogach z merchandisem). Poznałem go poprzez jego drugi zespół, Carnivore, nieposkromiony ansambl thrashowy, który w latach 1982-90 wywoływał panikę w Nowym Jorku i wszędzie indziej. Spotkałem się z tą nazwą, gdy muzyk jednego z klasycznych zespołów NYHC podał w wywiadzie dla fanzinu właśnie tę grupę jako jedną ze swoich inspiracji. Później podobało mi się też Type O Negative, choć nigdy ich nie widziałem… co dziś pewnie nie byłoby w ogóle możliwe.

Reklama

Po tym, jak ogłoszono jego śmierć w 2005 roku – zrobił to zresztą sam zespół (ci goście zawsze lubili sobie na potęgę pożartować) – Peter Thomas Ratajczyk pożegnał się z życiem naprawdę. Zmarł na tętniaka aorty w kwietniu 2010 roku. To była ogromna strata dla fanów czarnego humoru i śmiercionośnej muzyki: odejście prawdziwego geniusza. Nie będziemy tu tworzyć listy wielu osiągnięć Petera Steele'a, jakich dorobił się w trakcie swojej 30-letniej kariery – choćby ośmiu perfekcyjnych albumów i jego niepojętej kolekcji damskich majtek. Zamiast skupiać się na tym, nowa biografia giganta próbuje należycie uczcić i uczłowieczyć najfajniejszego wampira na świecie. Największego łobuza sceny, miłośnika kobiet, legendę. To ciężkie zadanie, ale Jeff Wagner – autor i chodząca encyklopedia metalu – udowodnił, że idealnie się do tego nadaje.

Noisey odbył z Jeffem rozmowę o Soul on Fire, jego pokaźnej objętości retrospektywnym spojrzeniu na życie Petera Steele'a (w wydawnictwie FYI Press można składać przedpremierowe zamówienia na książkę).

Kiedy i w jakich okolicznościach poznałeś muzykę Petera Steele'a?

Miałem 14 albo 15 lat, kiedy w połowie lat 80. nazwa zespołu zaczęła przewijać się w fanzinach. Gdy zobaczyłem w sklepie pierwszy album Carnivore (bodajże na początku 1986 roku) i przeczytałem tekst na tylnej okładce, to już wiedziałem, że wezmę ich płytę do domu. Pokochałem tę kapelę od pierwszego odsłuchu i od tego czasu zawsze śledziłem muzyczne dokonania Petera.

Reklama

Carnivore było prominentnym zespołem w nurcie crossover. Doszło też do współpracy Petera Steele'a z Agnostic Front, na albumie Cause for Alarm.

Carnivore było ważną częścią nurtu krzyżowania hardcore'u z metalem, ale większe uznanie należy się tak naprawdę Cro-Mags i Agnostic Front (a jeśli bierzemy pod uwagę zespoły spoza Nowego Jorku, to także Dirty Rotten Imbeciles i Corrosion of Conformity). Osobiście wolę Carnivore, mimo to pod względem historycznym trzeba wpierw wymieniać nazwy tych dwóch innych kapel z Nowego Jorku. Wkład Petera w album Agnostic Front jest istotny, ale ten zespół istniał na długo przed tym krążkiem i przetrwał po nim jeszcze wiele lat. Tak więc uważam, że Peter i Carnivore byli ważni dla nurtu crossover, jednak nie kluczowi. Jak wszystko, co zrobił Peter, Carnivore nie wpasowywało się elegancko w żadną konkretną szufladkę. Nawet crossoverowy album Carnivore pt. Retaliation zdawał się nieco inną bestią niż taki typowy krążek utrzymany w tym nurcie.

Chciałbym też porozmawiać o ich strojach.

Kostiumy Carnivore porównywano zwykle do Manowar, z powodu futer i broni. I tak, we wskazywaniu takiej, a nie innej inspiracji może tkwić ziarno prawdy. Manowar to zespół ze stanu Nowy Jork. W pierwszych latach działalności Carnivore grywał sporo w mieście, a jego członkowie byli najzwyczajniej w świecie fanami Manowar. Ale większą inspirację stanowiły w tym przypadku filmy o Mad Maxie, tak uwielbiane przez Petera. Chodziło o taki brudny, surwiwalistyczny, postapokaliptyczny styl, który pasował do koncepcji, jaką Peter pierwotnie wymyślił dla Carnivore.

Reklama

Nad Carnivore zawsze wisiały zarzuty o rasizm i mizoginizm. Może się zdawać, że ludzie nigdy nie załapywali ekstremalnie czarnego humoru Petera, ale jednocześnie wydaje się, że czasem wcale nie żartował! Jak poradziłeś sobie z tym aspektem mitu?

To jest bardzo skomplikowane, jak sam Peter Steele. Ciężko to zgrabnie wyjaśnić czy na szybko odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Pewnie dlatego książka ma aż 300 stron. Muzyka i osobowość tego gościa miały naprawdę wiele warstw.

Peter nie był mizoginem ani rasistą. Nienawidził natomiast sporej części ludzkości i zazwyczaj wydawało się też, że nienawidzi samego siebie. Wierzę jednak, że kierował swoją nienawiść w stronę ludzi, którzy według niego na nią zasługiwali. Peter lubił też kreować fantastyczne światy, w które mógł uciekać i w ramach których tworzył muzykę. Tak jak na pierwszym albumie Type O Negative, Slow, Deep and Hard, z którego wzięło się wiele z tych oskarżeń. Nie można także zapominać, że nie lubił pewnych socjalistycznych aspektów polityki amerykańskiego rządu, jak choćby systemu opieki społecznej. W szczególności nie cierpiał ludzi, którzy traktowali ten system jak protezę, jako wymówkę, by nic nie robić ze swoim życiem. Miał z pewnością prawo do takich opinii. Sporo kolorowych obywateli korzystało z tego systemu i Peter o tym wiedział. Jednak nigdy nie przekształcił tego w „czarny" problem czy coś na taką modłę. Gardził przy tym leniwymi, głupimi i nienadającymi się do niczego białymi równie mocno, co jakąkolwiek inną osobą takiego pokroju. Do tego należy dodać znakomite, zgryźliwe i ostre poczucie humoru Petera. I wziąć pod uwagę, że uwielbiał bawić się w adwokata diabła i dolewać oliwy do ognia, po czym przyglądać się wybuchowi. Stąd wzięły się takie piosenki, jak Der Untermensch, Race War, Prelude to Agony lub Male Supremacy. Lecz czy Peter miał skłonności rasistowskie albo mizoginistyczne w prawdziwym życiu? Z całą pewnością – nie.

Reklama

Czy zespół taki jak Carnivore mógłby dzisiaj zaistnieć?

Nie wiem. Nie lubię za bardzo takich hipotetycznych pytań. Myślę, że metal i muzyka ekstremalna rozgałęziły się w tyle różnych odnóg, że na pewno grupa charakteryzująca się podobnymi cechami znalazłaby sobie dziś miejsce. I trzeba zaznaczyć, że obecnie działają grupy o równie prowokacyjnych naturach. Jednak nigdy, przenigdy nie będzie już takiego zespołu jak Carnivore.

Peter zajmował się muzyką na długo przed sukcesem Type O. Jak sądzę, w książce poświęciłeś trochę miejsca Fallout, jego pierwszemu zespołowi heavymetalowemu. Czy Peter od początku uznawał muzykę za swoje przeznaczenie?

Fallout poświęciłem w mojej książce wiele uwagi. Ten zespół był ogromnie ważnym krokiem w artystycznej ewolucji Petera. Przed nim grał tylko w paru coverbandach z Joshem Silverem. Muzyka z pewnością musiała stać się przeznaczeniem Petera. Od najmłodszych lat wykazywał zdolności kreatywne i przywódcze, jednak nigdy nie chciał być gwiazdą rocka, osobą, na którą ciągle pada światło reflektorów. Najchętniej zachowałby anonimowość. Ale, jak dobrze wiemy, stało się inaczej. I racja: podczas swej kariery zaliczył sporo wzlotów i upadków. Wszystko to opisuję ze szczegółami w książce.

Czy, w porównaniu do poprzedniej, tę książkę pisało się ciężej? Jak przebiegał proces jej powstawania? Czytałem, że zaprosiłeś fanów Petera, by też mieli w nim udział.

Pisanie każdej książki jest ciężkie. To wymagająca praca. Jeśli nie jest, to pewnie piszesz niezbyt dobrą książkę. Ta pozycja była dla mnie znacznie większym wyzwaniem niż Mean Deviation, która sprawiała trudności z powodu niezwykle szerokiego wyboru zespołów i ruchów w niej omawianych. Zaaranżowanie tego i złożenie w całość, żeby zachowało odpowiednią płynność… to było ciężkie. W czysto technicznym ujęciu książka o Peterze Steele'u stanowiła łatwiejsze przedsięwzięcie. Gdy tylko skończyłem większość wywiadów (przepytałem ponad 50 osób) i zrobiłem cały research, zmaterializowała się relatywnie szybko. Jednak emocjonalnie była dużo cięższa. Wymagała delikatnego balansowania pomiędzy chęcią odnalezienia prawdy a słuchaniem mnóstwa bliskich Peterowi ludzi, którzy albo mieli różniące się opinie, albo wspominali Petera w tak zaborczy sposób, że mówili jakby za niego – czego Peter by chciał, czego by nie chciał… On niezwykle silnie oddziaływał na ludzi. Wiele osób, które znały go blisko, wniosło do obrazu całości własny poziom zaborczości względem niego – nie chodzi o to, że w pejoratywnym znaczeniu. Tak już po prostu jest, a on miał taką siłę oddziaływania.

Reklama

Z początku zamierzałem wciągnąć w to fanów szerzej, niż ostatecznie wyszło… To był pomysł, który pojawił się na samym początku procesu twórczego. Gdy doszedłem do wywiadów z osobami naprawdę bliskimi Peterowi, zaczęła się krystalizować odmienna koncepcja i zdecydowałem się podążyć w nieco innym kierunku. Ale lubię słuchać fanów Petera – nieważne, czy mają do opowiedzenia jakąś historię, pytanie na jego temat, jakieś ciekawe poglądy na muzykę, czy cokolwiek innego. Też jestem fanem i to jest taki rodzaj książki, w którą każdy fan będzie mógł zatopić zęby. Chciałem ją napisać jako ktoś szczerze podziwiający Petera Steele'a. Mam nadzieję, że inni fani spojrzą na nią podobnie. W jedno wciągnąłem fanów na całego: w druk. Na jednej z kolorowych stron można zobaczyć różne tatuaże, które fani podesłali wydawcy pod selekcję. W wersji e-bookowej znalazły się dodatkowe tatuaże. Podoba mi się to, bo pokazuje głębię oddania fanów Petera.

Podejrzewam, że osiągnięcie takiego efektu wiązało się z długim procesem twórczym. A wydawca powiedział mi, że w ostatniej chwili zdarzyły się jakieś problemy.

Prace nad książką były bardzo wyczerpujące, zaliczyłem sporo bezsennych nocy – tak mocno pragnąłem, żeby wszystko jak najwierniej przedstawić. To jednak bardzo trudne zadanie, gdy masz trzy osoby o trzech różnych perspektywach na to samo zagadnienie lub pytanie. Trafiły się też pewne opóźnienia, z powodu których o sześć tygodni przesunął się druk ostatecznej wersji papierowej. Lecz tego właśnie się spodziewałem, jeśli chodzi o tę książkę. Po prostu same przejścia i wyzwania. O większości nie chcę mówić, bo to głównie nudne, zakulisowe sprawy. Co najważniejsze – biografia wreszcie wychodzi i stoję za nią murem w stu procentach.

Reklama

Jak to możliwe, że nikt wcześniej nie napisał o Steele'u?

To samo pomyślałem na początku 2012 roku! Gdy zorientowałem się, że o Peterze nie powstała jeszcze żadna książka, poczułem, że muszę się podjąć tego zadania. I uważam, że napisałem książkę, która w pełni oddaje mu honor. Niektórzy mówili „jeszcze za wcześnie" albo „Peter nie chciałby, żeby powstała o nim książka". Odpowiadałem na to, że jeśli ja tego nie zrobię, w końcu zrobi to ktoś inny – a zamierzałem przedstawić Petera najwierniej, jak to możliwe. A czy Peter chciałby, czy nie chciałby książki o sobie… Kto w ogóle ma prawo wypowiadać się za niego? Ja na pewno nie – i nie próbuję tego robić w tej biografii. Mówi sam za siebie, poprzez cytaty i swoją muzykę.

Czy na katolickie korzenie i polskie pochodzenie pana Ratajczyka należy zwracać szczególną uwagę przy próbach zrozumienia jego osobowości i sztuki?

Tak, uważam, że głęboko identyfikował się z oboma wymienionymi aspektami swojej osoby. Jego związek z katolicyzmem był wyjątkowo skomplikowany. Przez większość życia uznawał się za ateistę – przez niemal cały czas spędzony w Carnivore i Type O Negative. Jednak, co wie pewnie większość zainteresowanych, pod koniec życia nawrócił się i znów przyjął katolicyzm jako swoją wiarę. Szczegóły na ten temat można znaleźć w mojej książce.

Nie miałem pojęcia, że aż do 1994 roku Peter pracował w obsłudze parków miejskich na Brooklynie i spełniał się w tym zajęciu. To dlatego nazywano go „Zielonym Człowiekiem"?

Reklama

Ksywka wzięła się stąd, że jako pracownik parkowy nosił zielony uniform. Identyfikował się z nią także dlatego, że był miłośnikiem przyrody. Kochał tę pracę i marzył o powrocie do Departamentu Parków, gdy skończy już karierę muzyka.

Czy pamiętasz, z jakim przyjęciem w prasie muzycznej spotkało się w 1991 roku Slow, Deep and Hard? To była epoka grunge'u i wydaje mi się, że nikt nie był na coś takiego gotowy!

Pamiętam, że większość recenzentów nie wiedziała, jak to ugryźć. Nie sądzę, by muzyka na tym krążku miała wiele wspólnego z tzw. grunge'em. Ale niezrozumienie wynikało przede wszystkim z tego, że była to niezwykle surowa i konfrontacyjna, a jednocześnie mocno humorystyczna płyta. Ludzie nie mogli tego pojąć. Znalazły się na niej bardzo eksperymentalne i bardzo przystępne momenty, w tych wyjątkowo długich piosenkach mieściło się właściwie wszystko. Nie wyglądała jak cokolwiek innego, nie brzmiała jak cokolwiek innego, tytuły utworów były wybitnie dziwne… Dla większości słuchaczy kontakt z tą płytą okazał się wysoce dezorientujący. Jako fan Carnivore podekscytowany nowym projektem Pete'a uwielbiałem ją. Brzmiała jak bardziej eksperymentalna wersja Carnivore… i tym właściwie była.

Bloody Kisses to album, który wręcz pachnie siarką. Wyróżniają go mroczniejsze i pełne pasji teksty o złamanych sercach. Czy Steele był wrażliwym kochankiem?

No cóż… Po rozmowach z wieloma byłymi dziewczynami Petera – zwłaszcza kobietami, z którymi spędził znaczną ilość czasu – o tym, jakim był kochankiem, wiem pewnie więcej, niż powinienem. Błagam, NIE cytujcie tego w oderwaniu od kontekstu! Ha, ha! Ale tak, mam powody sądzić, że był wrażliwym kochankiem, który wyjątkowo zwracał uwagę na potrzeby partnerek. Różni się to bardzo od wizerunku rzekomo popierającego gwałt mizogina – bo właśnie tak przedstawiano Petera wcześniej. Z całą pewnością dawał swoim kobietom wszystko – a potem dawał jeszcze więcej. Poza tą wzmianką moje usta pozostaną jednak zasznurowane.

Reklama

W którym momencie Type O Negative stało się zespołem komercyjnym?

Tutaj nie ma żadnej wątpliwości: od wydania Bloody Kisses, a zwłaszcza wynikło to z połączonej mocy Black No. 1 i Christian Woman. Pomogła ciężka praca grupy na trasach i zaangażowanie Roadrunner Records w promocję, a także kultowy status i szereg kontrowersji, które otaczały zespół aż do tego albumu. To po prostu musiało eksplodować. Były też niesamowite piosenki. Nie mogły na wieki pozostać w podziemiu i cieszyć się swą kultowością. Peter napisał kawałki, które były zbyt dobre i posiadały zbyt wielki potencjał – z łatwością trafiły do znacznie szerszej publiczności niż jakikolwiek jego wcześniejszy utwór.

Wydaje się, że piosenkami takimi jak We Hate Everyone czy Kill All the White People Peter zamierzał zamknąć usta krytykom i oczyścić swoją przeszłość?

Tak, napisał je celowo, wolał mieć ostatnie słowo w sprawie kontrowersji, które ciągnęły się za nim aż do tej pory. Chciał też oczyścić sobie konto, żeby ruszyć do przodu z rozwojem Type O. I to właśnie zrobił. Po tych dwóch piosenkach w żadnym późniejszym utworze nie odnosił się do kontrowersji z czasów sprzed wydania Bloody Kisses.

Co zakrawa na ironię, ich następny album, oparty na koncepcji Winlandii krążek October Rust, osiągnął status złotej płyty!

Był nawet atrakcyjniejszy i łatwiejszy do przyswojenia niż Bloody Kisses. Brzmienie stało się łagodniejsze, we wszystkich piosenkach utrzymano jednorodną atmosferę, teksturę i kierunek muzyczny. Produkcja była mistrzowska, a Peter ponownie napisał parę naprawdę ponadprzeciętnych utworów. Nie jest to mój ulubiony album Type O, ale kawałki takie jak Love You to Death, Die With Me, Haunted czy przede wszystkim Wolf Moon (including Zoanthropic Paranoia) i Red Water (Christmas Mourning) na pewno plasują się pośród najlepszych, jakie nagrał ten zespół.

Reklama

Fotografia via Reuters

Porozmawiajmy przez chwilę o sesji Petera dla „Playgirl" i wrażeniu, które wywarła.

Steele wykazał się świetnym timingiem. Gdyby zrobił to w czasach Slow, Deep and Hard, do nikogo by to nie trafiło. Ale rozkładówka w „Playgirl" ukazała się w momencie najlepszym z możliwych. Popularność zespołu rosła wtedy w szybkim tempie, a sesja dla „Playgirl" wzniosła go na wyżyny, przynajmniej w oczach kobiet! Peter miał odpowiedni wygląd i tężyznę fizyczną, żeby zrobić coś takiego. Dzięki sesji jego nazwisko stało się powszechnie znane. Myślę, że można to także uznać za bardzo żartobliwy manewr. Skoro gość nigdy nie traktował siebie aż tak serio – uznał tę sytuację za jeden wielki dowcip.

Kto przygotowywał grafiki dla Type O Negative? Zawsze były świetne.

Podobnie jak w przypadku muzyki każdy pomysł na oprawę graficzną pochodził od Petera. Zdarzało się, że inni członkowie zespołu dodawali coś od siebie, ale wszelkie koncepcje rodziły się generalnie w umyśle lidera. Dla Roadrunnera pracowało wielu artystów grafików, którzy pomagali mu wdrożyć te idee w życie. Poświęciłem temu zagadnieniu istotną część książki, bo uważam, że wizualna i estetyczna wrażliwość Petera była równie wyostrzona, unikalna i imponująca, co jego muzyka.

Ostatnim trzem albumom Type O Negative wyjątkowo brakowało wszelkiej nadziei. Peter uzależnił się od kokainy, przytrafiła mu się też odsiadka na Rikers Island. Zdawał się nieco pogubiony. Czy te płyty ogłaszały nieuchronne odejście Steele'a?

Niektórzy mówili mi: „Peter był osobą ceniącą prywatność". W pewnych kwestiach to absolutna prawda. Niemniej wystarczy się wczytać w jego teksty, żeby wiedzieć, jak układało mu się w życiu. Oczywiście jeśli umiesz manewrować pomiędzy robieniem sobie żartów z samego siebie i ekstrapolacjami, których wielu artystów używa w swoich kompozycjach. Możliwe, że wcale nie dbał tak bardzo o swoją prywatność – spójrz tylko na jego liryki! A więc: tak, te albumy odzwierciedlają z pewnością to, co działo się w jego życiu i jego głowie. W książce pozwalam sobie wejść głębiej w szczegóły i analizuję pewne wydarzenia, które stały się inspiracją dla tych piosenek.

Kto rozprzestrzenił w 2005 roku plotki o jego śmierci?

Sam zespół! Tamtego lata zamieścili na swojej oficjalnej stronie zdjęcie nagrobka z nazwiskiem Petera, datą narodzin i datą śmierci. To był jeden z dowcipów, które nagminnie wycinali opinii publicznej. Kiedy Peter naprawdę zmarł, część fanów z początku w to nie uwierzyła. Myśleli, że to kolejny żart, jak ten z 2005 roku.

Gdzie wtedy byłeś i jak zareagowałeś na wieść, że on naprawdę nie żyje?

W domu, to był poranek po jego śmierci. Wiadomość dopiero zaczynała się rozchodzić. A ja, jak powyżej, uznałem, że to kolejny dowcip. Gdy dotarło do mnie, że jednak zmarł naprawdę, uderzyło to we mnie z ogromną siłą. Wiem, że równie mocno przeżyli to wszyscy, którzy podziwiali tego gościa. Byłem jego fanem przez całe lata 80., 90. i 00. Uwielbiałem płytę Dead Again i cieszyłem się, że Peter odzyskał trzeźwość i znalazł nową drogę życia. Uznałem, że wrócił na właściwe tory i jego kreatywność będzie nadal rozkwitała. To naprawdę okropna strata. Jego osobowość była tak silna, a jego wspaniałomyślność i pasja tak oszałamiające… Mogę sobie tylko wyobrażać, jak mocno dotknęło to jego kolegów z zespołu, rodzinę i przyjaciół.

Jeśli miałbyś wybrać odpowiednika Petera Steele'a spośród dzisiejszych muzyków, na którego byś postawił?

Na żadnego. To właśnie jeden z powodów, dla których Peter i jego muzyka wciąż mają ogromne znaczenie i tylu ludzi nadal go podziwia. Był jedynym i niepowtarzalnym Peterem Steele'em. Przed nim nie pojawił się nikt taki i nikogo takiego już nie będzie. Nie będzie też takich zespołów, jak Type O Negative i Carnivore. Te kapele stanowiły przedłużenie osobowości Petera. Są niepowtarzalne, a przez to niezwykle wyjątkowe.