FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Piwo, wóda, polibuda - czyli jak studiować i nie przegrać życia

Jak studiować i nie przegrać życia...

Studenci prowokują bardzo różne asocjacje, począwszy od uderzających w nihilkę imprezowiczów, po dziewczęta szukające mentorów z grubym portfelem. Tak, jest też gdzieś szara masa uczących się i zaliczających w pierwszym terminie, studenci z wkrętką na edukację. Ale masy milczą, ekstrema krzyczą. W Polsce w zeszłym roku akademickim studiowało prawie dwa miliony ludzi, co powoduje, że mogę się narazić pokaźnej grupie społecznej. Challenge accepted.

Reklama

Gwoli wyjaśnienia, sam byłem studenckim meteorem, gdyż fundamenty mojej krótkiej kariery opierały się o bar, nie o bibliotekę. Bo studia to czas, kiedy możesz się mocno rozwinąć, robić karierę, posiąść wiedzę i umiejętności, odpowiednie kontakty. Możesz też po prostu przepierdolić ten czas, nauki nie skończyć nigdy i potem wydłużać do bólu wstęp, bo masz płacone za wierszówkę. Dlatego po pierwsze, nie napinaj się studiami, nikomu poza twoimi rodzicami nie imponuje, że coś studiujesz. Europeistyka zaocznie nie urywa dupy, sorry…

Oto krótki poradnik, jak nie skończyć w koszulce z napisem „piwo to moje paliwo”, przebierać się za dżemor i gofery na Juwenaliach i cieszyć się szacunkiem u Boga i ludzi. Jeśli już przez przypadek trafiłaś/eś na jakąś uczelnię, dowiedz się przynajmniej, co to za studia, ile trwają i jaki mają program – najprawdopodobniej, kiedy już to sprawdzisz, będzie połowa listopada i będzie za późno, aby się przenieść na coś innego (z powodu nieogaru ludzie kończyli nawet filozofię). Musisz więc wiedzieć podstawowe rzeczy. Nie być lamusem, to przede wszystkim nie imputować sobie, że się jest kwiatem młodzieży i wybrańcem narodu. Nowa matura naprawdę ssie. To nic wielkiego, że coś studiujesz, odpuść sobie studencki humor i słuchanie Happysad (Kazika można). Nie śpiewaj w nocnym autobusie „piwo, wóda, polibuda” i nie bij pasażera, krzycząc, że wygląda jak pedał, bo ma długie włosy. Nie kradnij mu po wszystkim siedmiu złotych i prawie pełnej paczki fajek.[tu węszę osobiste traumy Główczyka… - przyp. - Chomyn]. Nie kojarz się nikomu z drobnym pijaczkiem walącym piwo spod pachy na przystanku, nie opowiadaj wokoło, że musisz skończyć studia, bo zostaniesz alkoholikiem. Nie dopuść, by plan twojego dnia kręcił się wokół Lidla i happy hours w okolicznych knajpach. To jest niezbędne minimum. Nie przesadzaj z wylewnością, naprawdę nie jest nietaktem nieprzywitanie się z pięćdziesięcioma osobami, ściskając wszystkim po kolei dłoń, podczas gdy cichną rozmowy, bo każdy czeka, kiedy ściśniesz jego. Nie stój w kółeczku pod wejściem, nie jesteś owcą (nie wiem, czy owce stoją w kółeczku, ale brzmiało mi to lepiej, niż „nie stój jak chuj”). To ważne by nie wciągnęła cię masa - miej dystans i dozę krytyki.

Potrzebny jest też cynizm. Jeśli z Twoimi zasadami moralnymi sprzeczne jest bycie dla kogoś miłym, bo zawsze ma notatki, to się dużo ucz i notuj. Jeśli nie, znajdź kolegę w wyciągniętym swetrze czy koleżankę w okularach z warkoczem i podtrzymuj grzecznie znajomość. Na pewno będzie przydatna, bo własnym sumptem raczej ci się nie uda przejść suchą stopą przez wszystkie sesje. Nie kręć lipdubu, nie taguj kumpli na zdjęciach psich kup, nie rób choinki z puszek po piwie, zainwestuj czasem w droższy alkohol.

Historią z misją na Marsa szczycą się wszystkie ważniejsze ośrodki akademickie w Polsce, i tak, mój kumpel też kiedyś zjechał na nartach po schodach, potrącając starowinkę. Stosuj się do powyższego, uprawiaj bezpieczny seks, pryskaj stopy środkiem przeciwgrzybicznym i może jakoś będzie.