FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Poznaj tajniaka, który infitrował hipisowskie komuny

Moje cele miały wyrobioną tolerancję na potężne ilości konopi, ale ja nigdy przedtem nie przyjmowałem nic silniejszego niż leki na receptę. Byłem kompletnym nowicjuszem.

Stephen Bentley jako włochaty hipis

W połowie lat 70. pracownicy 11 różnych agencji rządowych wzięli udział w ambitnej tajnej operacji mającej na celu rozbicie dwóch największych na świecie sieci produkujących i rozprowadzających LSD. Podczas trwającego 2,5 roku śledztwa o kryptonimie Operacja Julie (ang. Operation Julie) udający hipisów policjanci infiltrowali komuny rozsiane pośród walijskich wiosek, w których wytwarzano i sprzedawano kwas w ramach naiwnych prób rozszerzania ludzkiej świadomości.

Reklama

Operacja zaowocowała konfiskatą kwasu o łącznej wartości 7,6 miliona funtów (6,5 miliona w kryształach i 1,1 miliona w pigułkach) oraz aresztowaniem 120 osób; do dziś uważa się, że zapoczątkowała wojnę z narkotykami w Wielkiej Brytanii. Rozmawialiśmy ze Stephenem Bentleyem, jednym z tajnych detektywów biorących udział w dochodzeniu, by dowiedzieć się, jak wyglądały przygotowania do operacji, jak zdobywał zaufanie swoich celów, a także, jak radził sobie z koniecznością ciągłego okłamywania ludzi, których rozpracowywał.

KROK PIERWSZY: PRZYGOTOWANIA DO AKCJI

Razem z moim partnerem Erikiem analizowaliśmy moją przykrywkę pod każdym kątem, żeby się upewnić, że będziemy dość wiarygodni. By ułatwić sobie infiltrację środowiska, ustaliliśmy, że będziemy opowiadać, że Eric ma brata, który miał kłopoty z prawem, wpłacił kaucję i nawiał, a my szukamy go po hipisowskich komunach w środkowej Walii. Oprócz tego kupiliśmy starą, poobijaną furgonetkę, której mieliśmy używać do pomocy hipisom i w ten sposób zaskarbić sobie ich zaufanie.

Jasne, trochę się martwiłem ryzykiem związanym z operacją — w końcu jestem tylko człowiekiem. Z drugiej strony miałem wtedy 28 lat, a w tym wieku robisz rzeczy, na które pewnie później już byś się nie zdecydował. Przede wszystkim byłem podekscytowany, że biorę udział w tajnej operacji.

KROK DRUGI: WCIĄGANIE KOKSU DLA NIEPOZNAKI

Nasz główny cel stanowił niejaki Alston Frederick Hughes, znany również jako „Śmieszek" (ang. „Smiles"). Pół roku zajęło nam, żeby się do niego dostatecznie zbliżyć. W tym czasie zrodziła się między nami prawdziwa przyjaźń. Uwielbiałem przebywać w jego towarzystwie. Był przezabawny, miał w sobie mnóstwo uroku i tyle charyzmy, że gdyby zamiast handlu narkotykami spróbował sił w telewizji, pewnie zrobiłby wielką karierę.

Zrozumieliśmy, że udało nam się zyskać całkowite zaufanie Śmieszka, gdy pewnego wieczoru poprosił Erica, by popilnował jego dzieci. To był łebski gość, do tego bardzo ostrożny, więc uznaliśmy to za spore osiągnięcie. Nie ze wszystkimi celami było tak trudno — z niektórymi udawało się nam zakumplować właściwie od razu.

Reklama

Nigdy nie musiałem brać LSD, żeby podtrzymać mistyfikację, ale wszyscy hipisi palili hasz i strasznie bym odstawał, gdybym nie poszedł w ich ślady. Część z nich brała też kokainę. W pewnym momencie śledztwa okazało się nawet, że Śmieszek był pod obserwacją służb celnych, bo próbował załatwić olbrzymie ilości koksu za pośrednictwem pewnego Amerykanina z zachodniego Londynu. W końcu doszło do tego, że brałem i kokę i hasz. Śmieszek i jego koledzy po fachu stanowili naprawdę dziwne towarzystwo i żeby się do niego wkręcić bez pomocy żadnych dragów musiałbyś być nieźle pokręcony — a tacy zwracają na siebie uwagę, wzbudzają podejrzenia.

Przed Operacją Julie nigdy nie przyjmowałem nic silniejszego niż leki na receptę. Moje cele miały wyrobioną tolerancję na potężne ilości konopi, ale ja byłem kompletnym nowicjuszem. Musiałem szybko się dostosować, również do kokainy, która wtedy była bardzo wysokiej jakości, nie to, co teraz.

Tylko raz o groziło mi spalenie przykrywki. Telefon Śmieszka był na podsłuchu i w pewnym momencie okazało się, że po zamówioną partię pigułek LSD właśnie jedzie do niego pewien diler z Hampshire; będę go tu nazywał „Robertem". Tak się złożyło, że już wcześniej go przyskrzyniłem. Razem z Erikiem mieszkaliśmy w wynajętym chacie o kilkaset metrów od domu Śmieszka i gdyby nie ten podsłuch, Robert mógłby po prostu wyjrzeć przez okno, zobaczyć jak przechodzimy i nas rozpoznać. Prawdę mówiąc, w życiu chyba nie spotkałem równie nieznośnego typa, więc nieźle mnie kusiło, żeby zadzwonić do chłopaków z centrali i powiedzieć im, żeby go zgarnęli w drodze powrotnej. Znaleźliby przy nim pewnie przynajmniej 1000 pigułek kwasu, z co dostałby dwa trzy lata więzienia. Na jego szczęście oparłem się pokusie.

Reklama

KROK TRZECI: WYRZUTY SUMIENIA

Gdy pierwszy raz zobaczyłem Śmieszka w celi po tym, jak go aresztowali, uścisnął mnie i powiedział: „Nie mam ci tego za złe". Niewiele mi to pomogło. Miałem tak wielkie poczucie winy, że cały czas byłem na skraju płaczu. W rezultacie popadłem w ciężką depresję.

Często zastanawiam się, co też Śmieszek porabia dziś. Sporo o nim myślę. Wiem, że podstęp i oszustwo to nieodłączne składniki pracy tajniaka, ale sprawa ma się inaczej, gdy zwodzisz kogoś, kogo naprawdę lubisz. Muszę teraz z tym żyć.

Tak Stephen wygląda obecnie

Po namyśle muszę przyznać, że Operacja Julie to dla mnie niepowtarzalne, radosne przeżycie. Później mówiono, że stanowiła gwóźdź do trumny kontrkultury lat 60., z czym do pewnego stopnia się zgadzam. Po aresztowaniu Śmieszka i spółki, zamiast idealistów z komun handlem narkotykami zajęły się bardziej przestępcze gangi, nastawione na łatwy zysk. Z drugiej strony myślę, że wielu graczom z obu sieci, które infiltrowaliśmy, też chodziło o pieniądze. Byłoby naiwnością sądzić, że do tej pory ludzie trudniący się sprzedażą dragów pośród hipisów kierowali się czymś innym. Niektórzy rzeczywiście wierzyli, że LSD odmieni świat, ale z biegiem czasu ich również zaczęły obchodzić wyłącznie materialne korzyści.


Już teraz polub nowy fanpage VICE Polska, by być z nami na bieżąco


Więcej o Operacji Julie przeczytasz w nadchodzącej książce Stephena: Undercover: Operation Julie – The Inside Story.