FYI.

This story is over 5 years old.

Kultura

​Śmierć w domu woskowych ciał

Spędziliśmy sobotę otoczeni przez syfilityczne genitalia, maski śmierci i porody z powikłaniami

Osiemnastowieczna anatomiczna Venus do obejrzenia w Josephinum w Wiedniu. Zdjęcie: Joanna Ebenstein

Na środku pomieszczenia, na stole ustawionym na dywanie w orientalne wzory, leżą dwie ciężarne kobiety – nieruchome i nagie. Jedna z nich wydaje się zadowolona – ręka spoczywająca za głową, druga wyciągnięta wzdłuż ciała, nogi skrzyżowane od niechcenia. Reszta wygląda jak podczas cesarskiego cięcia. Kobieta stojąca za nimi marszczy się przez chwilę i bezgłośnie wypowiada: „O mój Boże!". Skóra na ich brzuchach została odsunięta, odsłaniając jelita i inne narządy (przesunięte z powodu ciąży) i oczywiście ich nienarodzone dzieci.

Reklama

Te dwie postacie, zwane anatomicznymi Wenus, stanowią centralny punkt małej, acz groteskowo urzekającej wystawy Dom woskowych ciał w Morbid Anatomy Museum na Brooklynie. Otwarta 23 października potrwa do najbliższych walentynek i ma na celu zaprezentować to, co dyrektorka kreatywna muzeum nazywa „tradycją, którą usilnie chcemy zamieść pod dywan": panoptykony czy woskowe muzea, które były popularne od XVII wieku do początków wieku XX w Europie Zachodniej i Ameryce Północnej. Przypominające bardziej makabryczne muzea figur woskowych Madame Tussauds panoptykony – zwane także Alleschau, co w dosłownym tłumaczeniu z języka niemieckiego oznacza „pokaz wszystkiego" – odwiedzane były w celach edukacyjno-rozrywkowych i pokazywały przypadki medyczne i modele antropologiczne, maski śmierci nobliwych osób, różne postacie kulturowe, historyczne lub mityczne – wszystko wykonane z wosku.

Ponad 40 prac z wystawy w Morbid Anatomy Museum pochodzi z kolekcji Panopticum Castan, która była prezentowana w Berlinie w latach 1869–1922. Szacuje się, że wystawa może przyciągnąć nawet 5 tysięcy zwiedzających każdego dnia.

Anatomiczna Wenus z Castán w Panopticum. Zdjęcie: Daniel Schvarcz, dzięki Muzeum Anatomii Chorób

Ekspozycje takie jak ta często ocierają się o kicz. Słowa „chorobliwy" czy „makabryczny" stały się streszczeniem możliwych do przewidzenia fascynacji XIX wieku, których maskotką jest Allan Edgar Poe, i doskonale opisują ekspozycję Domu woskowych ciał. Jednak organizatorzy stworzyli ją z widoczną pasją i dbałością o szczegóły. Można tu z powodzeniem użyć wykrzyknienia: „Spójrz na te wszystkie dziwne rzeczy z przeszłości!" bez negatywnego wydźwięku.

Reklama

Chociaż dziś miejsca takie jak to, w miastach mniej postępowych niż Nowy Jork, prawdopodobnie zostałyby oznaczone jako nieodpowiednie dla dzieci, panoptykony w XIX stuleciu były popularnymi atrakcjami rodzinnymi i konkurowały z centrami rozrywki i edukacji dla klasy robotniczej, zwanymi dime museums, czy nawet wczesnym kinem (niemniej gabinety anatomiczne często znakowane były ostrzeżeniem „dla dorosłych"; wejście wymagało uiszczenia dodatkowej opłaty, a wstęp był dozwolony tylko dla grup jednej płci w danym czasie). Według eseju wprowadzającego dr Petera M. McIsaaca, profesora germanistyki i studiów muzealniczych Uniwersytetu Michigan, zamieszczonego w katalogu wystawy, „bazowanie na szokujących, sensacyjnych, a czasami chorobliwych cechach było wyraźną komercyjną kalkulacją przedsiębiorców, których istnienie zależało od ilości zwiedzających, płacących za wejście".

Odlewy przedstawiające toczeń i trąd. Zdjęcie: Daniel Schvarcz dzięki Muzeum Anatomii Chorób

Otaczające nas „anatomiczne Wenus" – ciała pokazujące linie podziału, którymi studenci mogliby chcieć dokonać cięć, ukazujące woskowe narządy, a także, prawie zawsze, płody – są serią otwierających oczy anatomicznych podobizn medycznych rycin. Na ścianach gabinetu widnieją „porody z powikłaniami", w tym także dziecięce głowy ze śladami po kleszczach czy bezcielesne dłonie w rękawiczkach, wyciągające noworodka z łona (swoją drogą, włosy łonowe są uderzająco realistyczne). Jest także przykład zgniecionych narządów rodnych, będący efektem długotrwałego noszenia gorsetu (ku przestrodze dla wszystkich zwolenniczek tej metody wyrabiania talii osy). Odpowiednio dla epoki pojawiają się także przypadki syfilisu czy owrzodzeń spowodowanych trądem, a także, jak pisze dr McIsaac, „wiele stereotypów rasowych, seksualnych i kulturowych, które cechowały kulturę Europy Zachodniej i Ameryki Północnej pod koniec XIX i w początkach XX wieku".

Reklama

Rzeczywiście, nie wszystko tam jest zabawnie krwawe. Potencjalną reakcją zwiedzających na serię etnograficznych popiersi (w prymitywny sposób przedstawiających np. chińskiego szlachcica i kobietę z buszu południowo-wschodniej Afryki) szczególnie przejęła się Joanna Ebenstein, dyrektor kreatywna muzeum, która w najgorszym przypadku rozważała usunięcie jej z wystawy.

– Nikt nie wiedział, czego się w tym dopatrywać – powiedziała mi w muzealnym lobby, w którym mieści się także Death Cafe – po tym, jak obejrzałam całą wystawę.

Tak jak muzea medyczne zaczęły stawać się niemodne – w związku ze zwiększaniem się obostrzeń dotyczących przyzwoitości, przez strach przed znachorami, którzy często pracowali w takich miejscach, oraz dzięki nowoczesnym metodom konserwacji, umożliwiającym studentom praktykę na prawdziwych ciałach, nie zaś na ich woskowych replikach – tak ludzie przychodzili, by zobaczyć te niesmaczne ekspozycje. Według Ebenstein różnice między sztuką a nauką, widowiskiem a edukacją stały się zbyt trudne do dostrzeżenia.

XVIII-wieczną anatomiczną Venus można oglądać w Palazzo Poggi w Bolonii. Zdjęcie: Joanna Ebenstein

Ponieważ większość z nas pragnie być po tej stronie historii lepiej rozumiejącej różnice kulturowe, seksualne i rasowe, Ebenstein i kurator Ryan Matthew Cohn skupili się na podkreśleniu złożoności wystawy i jej rysu historycznego, artyzmu i doświadczenia potrzebnego do stworzenia tych modeli. Wiele z nich – w tym dwie anatomiczne Wenus – wykonanych zostało przez płodnego artystę E.E. Hammera, rzeźbiarza, którego specjalizacją jest wosk. Jego kanciasta sygnatura widnieje na udzie kobiety doświadczającej porodu z komplikacjami, której postać wisi na ścianie, a cała wystawa zaczyna się obrazem nadzwyczajnie wyglądającej woskowej rzeźby jego autorstwa, bazującej na słynnym Koszmarze Füsslego z 1781 roku.

Ostatecznie w celu dokładnego zaprezentowania wystawy i historycznego zjawiska oraz uniknięcia sugerowania nostalgii za rasistowskimi niegdyś czasami Ebenstein postanowiła wydać oświadczenie: „W gestii zwiedzającego leży powiadomienie nas, jeśli jakiś element wystawy go zaniepokoił, wliczając w to nagość czy archaiczne podejście do kwestii rasowych. Uważamy, że naszym obowiązkiem jaki placówki edukacyjno-kulturalnej jest krytyczne ukazywanie rzeczy, które z czasem mogą być wymazywane czy usuwane z naszej świadomości kulturowej. Być może poprzez lepsze zrozumienie przeszłości jesteśmy w stanie lepiej zrozumieć teraźniejszość".