FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Smutna prawda o obciągających sobie miśkach

Życie w klatce ma swoje liczne zalety

Zdjęcie wrzucone na Flickr przez Spencera Wrighta

Na początek muszę rozczarować wszystkich, którzy przeczytawszy tytuł, spodziewali się czegoś w tej tematyce. Przykro mi, ale poniższy tekst dotyczy wyłącznie zwierząt.

Kilka tygodni temu w magazynie Zoo Biology pojawił się artykuł napisany przez chorwackich biologów, którzy przez 10 lat obserwowali parę niedźwiedzi żyjących w niewoli. Choć w toku tak długich badań z pewnością poczynili mnóstwo ciekawych obserwacji, do mainstreamu przebiła się tylko jedna: otóż w okresie tym jeden z niedźwiedzi (zwany „dawcą”) kilka tysięcy razy obciągnął drugiemu („biorcy”).

Reklama

Choć musimy w tym względzie wierzyć chorwackim naukowcom na słowo, można chyba spokojnie założyć, że nie uczyli oni tych zwierząt miłości francuskiej i że obserwowane przez nich niedźwiedzie zaczęły się tak zachowywać same z siebie. Jak głosi artykuł, „uprawiały one seks oralny kilka razy dziennie do osiągnięcia wieku 10 lat”, przy czym nie było to jedynie dotykanie, a „żywiołowe ssanie penisa skutkujące ejakulacją”.

Na pierwszy rzut oka biolodzy ewolucyjni to szczęściarze, przynajmniej ci, których praca polega na obserwowaniu zachowań seksualnych zwierząt, spekulowaniu o potencjalnych korzyściach, jakie zwierzęta z nich czerpią, i ostatecznie na dowodzeniu swoich przypuszczeń na gruncie naukowym. Najsłynniejszym chyba przykładem takiego podejścia jest prelekcja wygłoszona przez Carin Bondar na konferencji TED pt. „The Birds and Bees Are Just the Beginning”. W jej trakcie biolożka m.in. puszczała oko do widowni i oblizywała wargi, opowiadając ciekawostki o kaczych penisach i posługując się przy tym rubasznymi zwrotami w rodzaju „zwierzątka zajęły się sobą”.

Carin Bondar. Zdjęcie dzięki uprzejmości TED Talks

Ostatecznie jednak Bondar musi zdawać sobie sprawę, że nawet opowiadanie o zachowaniach seksualnych zwierząt językiem pracownicy wypożyczalni filmów porno nie zmieni faktu, że mogą się one wydać podniecające co najwyżej markizowi de Sade:

„Samce niektórych gatunków mają kolczastego penisa, którego dosłownie wbijają w ciało samicy, i to wcale niekoniecznie gdzieś w pobliżu pochwy. Wystarczy, że wbiją go gdziekolwiek, by sperma przeniknęła wraz z hemolimfą do jajników”.

Reklama

Owszem, istnieją wyjątki w rodzaju szympansów karłowatych, dla których seks oralny jest podobno tym samym czym dla człowieka uścisk dłoni, jednak w większości przypadków wszelkie zachowania tego typu mają bardzo prozaiczną przyczynę. Na przykład susły po skończonej kopulacji liżą sobie przyrodzenie wyłącznie po to, by je odkazić, a samce niektórych gatunków nietoperzy najwyraźniej uprawiają seks oralny z samicami po to, by wydłużyć czas kopulacji i nie dopuścić do oddalenia się samicy w jej trakcie.

Wracając zaś do wspomnianych wcześniej niedźwiedzi, chorwaccy naukowcy ostatecznie doszli do przygnębiającego wniosku: otóż zachowanie miśków nie jest wcale naturalne. Ponieważ niemal od niemowlęctwa wychowywały się bez matki, jeden z nich uznał po prostu, że penis jego towarzysza to sutek. W ten oto sposób „dawca” obsługiwał „biorcę” z mylnych pobudek aż do osiągnięcia dojrzałości płciowej, kiedy to zorientował się, co jest grane.

Podobnie jak wiele innych zachowań zwierząt trzymanych w niewoli, np. nieustanne krążenie po klatce lub wybiegu, wyrywanie sobie futra i gryzienie się w kończyny bez wyraźnego powodu, nieustający festiwal seksu oralnego w wykonaniu wspomnianych niedźwiedzi miał swoje źródło w braku stosownych bodźców i przemożnej nudzie oraz w fakcie, że wychowywały się bez matek. Z drugiej strony życie w klatce ma swoje plusy: podczas gdy omawiana tu para wiedzie spokojny monogamiczny żywot, niedźwiedzie żyjące na wolności potrafią w okresie godowym rozszarpać rywala na kawałki.

Carin Bondar może sobie seksownie podnosić brew, opowiadając nam o łechtaczce hieny, ale nie zmieni to smutnej prawdy o świecie zwierząt: pomijając wyjątki, ich seks jawi się jako coś rozpaczliwego i bolesnego. Jak ujął to Werner Herzog:

„Nie widzę w tym erotyzmu; raczej obsceniczność. Natura ze swej natury jest przyziemna i nikczemna. Nie ma w niej żadnej erotyki, tylko przygodny seks, duszenie, krztuszenie się, walka o przeżycie, dojrzewanie i gnicie”.

Jeśli tak jest w rzeczywistości, to już chyba lepiej być niedźwiedziem w klatce i obciągać swemu towarzyszowi w próżnej nadziei, że z jego penisa poleci mleko.