„Sprzedajemy mnóstwo kutasów” – z fabryki produkującej seks-lalki dla kobiet

FYI.

This story is over 5 years old.

18+

„Sprzedajemy mnóstwo kutasów” – z fabryki produkującej seks-lalki dla kobiet

Kutasy są tworzone na specjalne życzenie klientów. Producent wysyła potencjalnym kupującym małe silikonowe próbki jąder, by ci zapoznali się, z czym będą się ruchać

Twórcy Vajankle pieczołowicie pracują obecnie nad produkcją seks-lalki ludzkich wymiarów dla kobiet. Spędziliśmy jeden dzień, oglądając powstawanie tych cudeniek.

W recepcji biura w centrum Los Angeles, przypominająca kobietę figura siedzi przy starym, stacjonarnym komputerze. Jej biurko znajduje się obok półki wypchanej perukami i sztucznymi dupami. Chociaż na pierwszy rzut oka może wydawać się człowiekiem, to manikin (czyli seks-lalka naturalnej wielkości) umieszczony na wejściu do Sinthetics. To firma, która stoi za internetową sensacją ubiegłego roku – silikonową stopą wyposażoną w waginę wbudowaną w kostkę: Vajankle.

Reklama

„To szalenie droga rzecz do rżnięcia" – mówi Bronwen Keller, właścicielka firmy.

Po kilku latach pracy dla Sinthetics, Bronwen i jej mąż, Matt, w zeszłym roku kupili spółkę. Wyglądają na parę idealną. Kiedy docieram do biura, oboje piją mrożoną herbatę Arizona i jedzą kanapki z Subwaya. Matt ma na sobie bojówki. Włosy ułożył w irokeza, a Bronwen w swoje wplotła kawałek błyszczącej nitki.

Sinthetics jest najprawdopodobniej najbardziej kojarzone dzięki Vajankle – Bronwen pokazuje mi egzemplarz podpisany przez Rona Jeremego. Historia niespodziewanego hitu Internetu jest krótka i prosta: „Po tym, jak jeden klient zażyczył sobie stopę do ruchania, wyprodukowaliśmy kilka sztuk. Jakiś użytkownik serwisu Reddit wstawił o tym posta, powodując tym samym internetową lawinę".

W tym roku, Sinthetics planuje rewolucjonizować seks branżę manikinami dla kobiet. Kellerowie zaczęli projektować męskie lalki dla klientów-gejów. „Rynek dla homoseksualistów wydawał się niedostatecznie reprezentowany" – wyjaśnia Bronwen. Gdy pierwsza kobieta kupiła lalkę, firma zdecydowała się produkować silikonowych mężczyzn specjalnie dla płci pięknej. Teraz okaże się, czy kobiety zniosą piętno, jakim naznaczone są seks-lalki. Ryzyko wydaje im się tego warte, ale manikiny powstają również z innych, bardziej osobistych powodów: „To projekt z pasji" – twierdzi Keller.

Matt projektuje każdą lalkę, bazując na wizji klienta. Jak większość osób w seks-branży, nie spodziewał się wcale, że w niej wyląduje. Studiował wzornictwo przemysłowe, przez ponad dekadę pracował w przemyśle Halloween, tworząc straszne dekoracje rzeczywistych rozmiarów, i kochał to robić. „Zaczynaliśmy od ekskluzywnych rzeczy" – tłumaczy. Potem, jak twierdzi, jego pracodawca sprzedał się Wal-Martowi i zatrudnił Chińczyków. Rękodzieło Matta przeistoczyło się w masowo produkowane gówno, więc się zwolnił.

Reklama

Znajomy polecił go w firmie produkującej seks-lalki. Przyjął pracę i zachwycił się wyrabianiem ekskluzywnych figur zamawianych przez klienta, który je potem kochał i ruchał. „Mieliśmy nabywców którzy mówili, że uratowało im to życie" – twierdzi Matt. Pewnego razu gość otrzymał od lekarza diagnozę śmiertelnej choroby, więc kupił sobie lalkę na parę ostatnich miesięcy życia. Minęło dziesięć lat, a ten nadal żyje. Nabył kolejny egzemplarz i planuje być pochowany z obiema. Czasami ludzie kupują ich produkty, bo są samotni lub mają Aspergera.

Aspekt kontaktu z klientem tylko zachęcał ich do angażowania się w biznes. „Wkręciliśmy się w to ze względu na ludzi" – opowiada Bronwen. Z ekscytacją mówi o tym, jak niektórzy robią zdjęcia manikinom i organizują konkursy online. Po raz pierwszy praca zaciekawiła ją, gdy Matt, wtedy jeszcze jej chłopak, potrzebował sekretarki, która odpisywałaby za niego na e-maile. Teraz prowadzi z nim firmę.

Podczas moich odwiedzin, Bronwen wychwala artystyczny zmysł swojego męża. Chodząc po biurze, z uśmiechem pod nosem pokazuje mi lalki w procesie tworzenia. W szarej, cementowej przestrzeni, przypominającej renesansową gildię jakiegoś artysty, manikiny zwisają na łańcuchach z sufitu. „Ten jest surferem" – opowiada, wskazując jednego. „Będzie miał piegi" – kontynuuje, przejeżdżając palcem po wyraźnie zarysowanej żyle.

Żyły wyglądają realistycznie, gdyż Matt używa odlewów do produkcji penisów czy stóp i godzinami bada ludzką anatomię. Bronwen wspomina, jak miał trudności z odmierzeniem dokładnej odległości między perineum a workiem mosznowym. „Matt ma nerwicę natręctw" – mówi jego małżonka, „Wyłapie każdy wadliwy detal". Czytał podręcznik za podręcznikiem, jednak żaden naukowiec nie opisał dokładnej odległości. Zdecydował się pójść do sex shopu, wygrzebać jakiś porno szmatławiec i w ten sposób znalazł idealny wzór.

Reklama

Kutasy są tworzone na specjalne życzenie klientów. Bronwen wysyła potencjalnym kupującym małe silikonowe próbki jąder, by ci zapoznali się, z czym będą się ruchać. „Nie da się opisać takich wrażeń dotykowych mailem" – twierdzi Keller. Niektórzy zainteresowani są małymi przyrodzeniami, jednak żaden kiepsko obdarzony mężczyzna nie pozwolił jeszcze Mattowi na wykonanie odlewu swojego penisa.

„Szukamy małych klejnotów" – mówi Bronwen.

Para zmieniła parametry swoich produktów dla kobiet. Gejowskie manikiny ważą około 50 kg przy wzroście 175 cm, ale panie potrzebują facetów mniejszego kalibru. „Wyobraź sobie bardzo ciężkiego mężczyznę, którego musisz przemieszczać i myć. To byłoby trudne do wykonania. Nikt nie będzie dzwonił do koleżanki, żeby pomogła w przeniesieniu z miejsca na miejsce seks-lalki" – śmieje się Bronwen.

Pomimo tego, że wiele osób postrzega produkty wdrażane na rynek przez Sinthetics i podobne firmy jako odrażające zabawki do ruchania dla łysych grubasów, Matt i Bronwen nalegają na tworzenie więzi między osobą a przedmiotem. Strategią marketingową spółki jest używanie nazwy „manikin", zamiast „seks-lalka", by uniknąć natychmiastowego negatywnego szufladkowania.

Matt nie jest do końca pewny czy kobiety będą kupować produkowane przez nich lalki. Ale każde podjęte do tej pory ryzyko okazało się tego warte. Nigdy nie spodziewali się sukcesu Vajankle. W ich biurze dostrzegłem pudło z penisami, które przytwierdza się do manikinów.

Reklama

„Sprzedajemy dużo kutasów" – chwali się właścicielka firmy.

Jest ich bardzo dużo, mają różne wielkości i wykończenia. Trzymając torbę pełną olbrzymich penisów, Bronwen mówi, że jeden z nich zrobiony jest na wzór fiuta jej męża. Nie chce jednak ujawnić, który.

Matt rzeźbi jądra do worka mosznowego, aby klienci mogli je ściskać. Nadal nie udało mu się stworzyć realistycznego napletka, który dałoby się ściągać z żołędzia, zaznacza jednak, że penisy zawsze były trudne do rzeźbienia. Kiedy robi odlew, jego model musi mieć erekcję przez około godzinę. Samo to jest niemal niemożliwe do wykonania, gdy dodamy fakt, że silikon jest zimny, a w pokoju panuje ukrop, utrzymanie wzwodu staję się wyczynem olimpijskim.

Niczym grecki artysta, Matt ogromne ilości czasu spędza w osobnym pomieszczeniu, pistoletem natryskowym malując swoje lalki. Aby utrzymać „chropowatą" powierzchnię, musi nałożyć kilka warstw farby. W ciągu weekendów pracowniczka godzinami ręcznie doszywa manikinom włosy na ciele. Przez owłosienie mężczyzn produkty dla kobiet są o wiele bardziej pracochłonne.

Matt sprowadził proces tworzenia do prostych czynności, co sprawiło, że trzech jego pracowników bardzo przyspieszyło produkcję, a ta może trwać nawet do sześciu miesięcy. Bronwen postrzega czas potrzebny na robociznę jako miarę najwyższej jakości ich produktów. „Wielu producentów średniej klasy uważa się za firmy z górnej półki. To słodkie, bo tak nie jest" – zgadzają się Kellerowie.

Reklama

„Oni są producentami. My jesteśmy artystami".