FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

Grecka policja torturuje kolejne pokolenie anarchistów.

To co najbardziej zszokowało opinię publiczną w tej historii to profile społeczne naszych anarchistów. Wszyscy z nich są poniżej 25. roku życia, należą do wyższej klasy średniej i uczęszczali do najlepszych, prywatnych uczelni

Zdjęcie 20-letniego Nikolaosa Romanosa przekazane greckim mediom przez policję, przed i po obróbce w Photoshopie.

W połowie lutego ośmiu uzbrojonych w kałasznikowy ludzi próbowało napaść na bank i urząd pocztowy w greckim mieście Velventos. Po pościgu przez połowę Macedonii i porwaniu 27-letniego lekarza, czwórka z nich została zablokowana przez policję w wąskiej uliczce miasta Veroia. To właśnie tu Nikolaos Romanos (20), Andreas-Dimitris Bourzoukos (24), Yiannis Michailidis (25) i Dimitiris Politis (24) poddali się.

Reklama

W kilku oświadczeniach, wydanych później z aresztu, anarchiści ujawnili, że motywy ich działań nie były osobiste, a uważali je za część walki z panującym systemem. Warto też nadmienić, że podczas pościgu nie użyli broni i w żaden sposób nie skrzywdzili swojego zakładnika. Nie czyni ich to oczywiście niewinnymi - w końcu są uzbrojonymi w kałasznikowy rabusiami napadającymi na banki- ale faktem jest, że policja po napadzie torturowała ich do tego stopnia, że teraz organizacje międzynarodowe, jak np. Amnesty International  i niektóre z greckich mediów chcą z nich uczynić ofiary nadmiernej brutalności.

Co więcej, zdjęcia anarchistów udostępnione przez grecką policję prasie były niezdarnie obrabiane komputerowo, w pospiesznych próbach ukrycia wyraźnych ran i siniaków na twarzach zatrzymanych.

Dimitris Politis.

Policja usiłowała odeprzeć zarzuty twierdząc, że zatrzymani odnieśli obrażenia podczas gwałtownego oporu przed aresztowaniem. Twierdzą też, że oficer policji został ranny w tej wąskiej uliczce w Veroi. Oba te stwierdzenia pozostają sprzeczne z wieloma zeznaniami o dobrowolnym poddaniu się rabusiów. (Może warto poświęcić też trochę uwagi samemu zakładnikowi, który według późniejszych zeznań aresztowanych również został omyłkowo pobity przez policję).

Greckie władze wydają się mieć różny punkt widzenia w tych sprawach. Jeśli mamy do czynienia z imigrantami, protestującymi bądź strajkującymi robotnikami, pogarda rządu dla praw człowieka jest zadziwiająca. Jeśli jednak mamy do czynienia z faszystowskimi bandytami zabijającymi imigrantów na ulicach, okazuje się, że znajdują się oni pod niezrozumiałym, ochronnym parasolem. Żadnych upokarzających zdjęć żałosnych twarzy w areszcie, mających być niemym ostrzeżeniem dla ewentualnych naśladowców, a same procesy przed sądem wydają się (przynajmniej z zewnątrz) przeprowadzone bardzo sprawiedliwie.

Reklama

To co najbardziej zszokowało opinię publiczną w tej historii to profile społeczne naszych anarchistów. Wszyscy z nich są poniżej 25. roku życia, należą do wyższej klasy średniej i uczęszczali do najlepszych, prywatnych uczelni. Łączy ich radykalizacja poglądów, która nastąpiła w 2008 roku po zamieszkach, na Exarchii  (dzielnicy Aten) podczas których z ręki policji zginął 15-letni Alexandros Grigoropoulos. Najmłodszy z nich: 20-letni Nikolaos Romanos - był bliskim przyjacielem Grigoropoulosa, a zarazem świadkiem jego zabójstwa.

Dla głównego greckiego nurtu konserwatywnego prezentowana czwórka to twarze nowej generacji terrorystów, będący dziedzicami lewicowej partyzantki walczącej z reżimem wojskowym od 1967 do 1974 (kiedy to ostatecznie upadł). W 2002, główny odłam, czyli Organizacja Rewolucyjna 17 Listopada, odpowiedzialna za 23 zabójstwa w 103 atakach pomiędzy '75 a '98, została schwytana i uciszona przez władze, dzięki czemu szum trochę przycichł.

Z punktu widzenia anarchistów, te dzieciaki to rewolucjoniści, strażnicy odwiecznej europejskiej tradycji hołubiącej wolność i prawa człowieka. W obliczu faktu, że większość greckiego społeczeństwa żyje w ubóstwie, zaś rząd forsujące skrajnie prawicowe poglądy, dla niektórych poczynania tych ludzi nabierają prawdziwie romantycznego charakteru.

Andreas-Dimitris Bourzoukos.

Zamieszki z grudnia 2008, wraz z napięciem które się po nich wytworzyło doprowadziło do wyłonienia się specyficznej grupy partyzanckiej, czerpiącej z poczynań anarchistów lat 70. i 80., ale jednocześnie pozostającej produktem swoich czasów. Podczas gdy europejscy anarchiści połowy i końca XX wieku działali potajemnie, obierając starannie wytypowane cele, nowa fala partyzantki miejskiej działa w ogólnokrajowych siatkach, łączących się później w międzynarodowe. Korzysta z całego wachlarza metod i nie atakuje bezpośrednio polityków - w większości przypadków atakowane jest mienie, nie osoby (np. fala zamachów bombowych na banki i posterunki policji).

Reklama

Typowym przykładem jest "Spisek Fire Nuclei". Do tej pory 30 młodych osób zostało oskarżonych o przynależność do tej organizacji oraz aresztowanych na mocy prawa, tak wygląda walka z terroryzmem. Policja utrzymuje, że dwójka spośród czterech zatrzymanych w Velventos należy do tej grupy, która czerpie z dziewiętnastowiecznej teorii nihilizmu i anarchoindywidualizmu Sergey'a Nyechayev'a. Mówi się też, że samodzielne komórki tej organizacji odpowiadają za ponad 200 aktów terroryzmu mających miejsce po 2008 roku.

Yiannis Michailidis.

Trójka rodziców członków SFN aresztowanych w Velventos zgodziło się rozmawiać ze mną pod warunkiem anonimowości. Wywiad przeprowadziliśmy wspólnie z Ef.Syn, nowo powstałą grecką gazetą narodową. Spotkaliśmy się w kawiarni na placu Syntagma w Atenach, zaraz obok budynku parlamentu.

VICE: Co myślicie o zarzutach postawionych waszym dzieciom?

Rodzic #1: Konsekwentnie realizowali to w co wierzyli, przeszli od słów do czynów w walce z systemem. Pomijając ból jaki odczuwamy, stoimy po ich stronie.

Rodzic #2: Zaczęliśmy rozumieć i akceptować to co robili, włącznie z ich poglądami na temat sprzeciwiania się skorumpowanemu i gnijącemu ustrojowi. Sami próbujemy to zmienić, ale innymi środkami, np. głosując w wyborach.

Jeśli nie da rady doprowadzić do zmian w pokojowy sposób, to uważacie, że metody waszych dzieci mogą  okazać skuteczne?

#1: Staramy się zrozumieć, że oni po prostu praktykowali coś co nazywają "realnym oporem"- są anarchistami czynów. Nazywa się ich terrorystami, ale oni postrzegają siebie jako walczących o wolność.

Reklama

#2: Odczuli na własnej skórze, co oznacza brutalność władz i stracili wiarę w sprawiedliwość zapewnianą przez rząd.

A co z użyciem broni?

#1: Nigdy nie użyli jej do czegokolwiek innego niż zastraszanie wrogów. Nawet podczas tego napadu rabunkowego, dołożyli wszelkich starań, żeby nikt nie został ranny.

#2: Dużo się mówiło o ich pozycji społecznej, że wywodzą się z klasy średniej. Ten komu się czegoś odmawia bądź coś odbiera, walczy o sprawiedliwość- a ten kto tego nie odczuwa, walczy o wolność. Nasze dzieci zostały wychowane w duchu zasady, aby zawsze stawać po stronie słabszych.

Patrząc w ten sposób,  można by uznać, że każdy akt przemocy jest symbolem?

#2: Powiedzmy, że ta wypowiedź będzie podżeganiem, bardzo jawnym. Każda ich akcja była poprzedzona oświadczeniem. Nawet jeśli zamierzali zrobić coś ekstremalnego, jak wysadzenie banku, zawsze ostrzegali wcześniej ludzi, żeby się nie zbliżali, a policja zawsze reagowała zbyt późno.

Mówiąc szczerze, młodzi anarchiści przez dłuższy czas ostrzegali policję, że może dojść do czegoś takiego - tak jak zrobili to przyznając się do zamachu bombowego w 2009 na dom Mimisa Androulakisa, członka Panhelleńskiego Ruchu Socjalistycznego, orędownika tradycyjnej greckiej lewicy.

"Wszystko zaczęło się kilka lat temu, ale eskalacja miała miejsce podczas wydarzeń w grudniu 2008. Ludzie młodzi, często licealiści, podzieleni, bez żadnego politycznego ukierunkowania, wyzuci z szacunku i brutalni z powodu przemocy której byli świadkami, hipokryzji, samotności.. Ludzie którzy chcą mieć wszystko i to natychmiast, głoszą "brak przyszłości" i patrzą na wszystkie aksjomaty z pogardą. Oportuniści, którzy coś ze swoimi przekonaniami jednak zrobili: protesty bombowe, ulotki na ulicach, nocne podpalenia."

Dlaczego policja obrabiała komputerowo zdjęcia zatrzymanych? Podobno po to, żeby ludzie zapamiętali ich twarze. Nie wydaje się, żeby Grecja miała o nich szybko zapomnieć…

Zobacz też:

Grecy mają przesrane
Ateny płoną