FYI.

This story is over 5 years old.

Moje zdanie

​Twoje życie, gdy kończysz 30 lat

30 lat, magiczna granica, gdzie niby jeszcze jesteś młody, ale już nie tak bardzo
Zdjęcie: Flickr/Brian

Jak masz dwadzieścia wiosen z górką, to świat wygląda jak wielki otwór. Poruszasz się wtedy krecim krokiem. Drążysz pod sobą tunele i kopce, które układasz na przyszłość. Rzeczywistość błyskawicznie się rozszerza. Każdy zakątek nadaje się do penetracji. Więcej ludzi, więcej luzu. Bezlik doświadczeń do kolekcji. Wizje siebie wyznacza horyzont stosunkowo bliski, liczony do najbliższego piątku, soboty albo wakacyjnej przerwy.

Reklama

Czerpiesz garściami. Jutro ma na imię Nigdy. Upojenie procesem codziennego stawania się sprawia, że granice tożsamości są jeszcze względnie płynne. Beztroska autokreacja jest źródłem niekłamanej satysfakcji, a codzienność zdaje się więcej wybaczać.

Gdy na karku stawiasz kolejne krzyżyki: 22, 23… 25, i tak do przykrej 9, coś zaczyna się załamywać. Nagle orientujesz się, że stopniowo brakuje czasu. Z klubów trochę wieje nudą. Chlanie podnietą jest znikomą (chemia jeszcze daje radę).

Studenciaki poczynają uosabiać wszystko to, co najgorsze w mainstreamowej kulturze. Jasne, na trzecim roku jakiejś filozofii, teatrologii czy innej psychologii też Ci się wydawało, że to, co czytasz, jest rzeczywiście ważne i masz do powiedzenia coś mądrego. Teraz jednak siedzisz naprzeciwko nowo poznanej niewiasty i z uśmiechem pobłażania słuchasz jej wywodów. Jakoś tak jest pusto.

Zdjęcie: Flickr/missbrendatoyou

Z drżeniem warg i dłoni przyznajesz, że lat masz dopiero 26 (choć metryka wskazuje inaczej). Jak wtedy, gdy głową jeszcze ledwo sięgałeś stołu, dodając pocieszne „i pół". Trudno się takiej postawie dziwić. W końcu 3 z przodu wyznacza granice. Jesteś na przełomie, a wszystko, co projektowałeś na „dorosłych" trzydziestolatków niekoniecznie jest twoim udziałem. Nie powinienem się żenić? Nie powinniśmy utyskiwać na brak miejsc w żłobkach? Nie powinnam dokładnie wiedzieć czego chcę? Co z hajsem? O co chodzi?! Nie chcę. Nie muszę. Nie teraz.

Reklama

W obecnych czasach kult młodości i wigoru niebezpiecznie ociera się o powszechną infantylizację życia społecznego. Można się wściekać na kolorowych głupców zasiadających w studiach śniadaniowych telewizji, ale proces ten ma także swoje przyjemniejsze oblicze. Tolerancja wobec osób nie w pełni wywiązujących się z przewidzianych dla okresu dorosłości zadań rozwojowych bezsprzecznie wzrosła. Wciąż istnieje wewnętrzna (napędzana ambicją) i zewnętrzna (układem rodzinno-towarzyskim) presja, by z tymi zadaniami wziąć się za bary. Jednak ostrze ostracyzmu nie zostawia ran szarpanych.

Całkiem gładko idzie przełknąć choćby brak stałego partnera czy gromadki dzieciaków. Inaczej w przypadku samodzielności ekonomicznej. Jej uzyskanie jawi się jako pierwszorzędny priorytet, ale i tu nieco dłużej można się wahać bez ryzyka uzyskania gęby darmozjada. Niepewność co do ostatecznego wyboru ścieżki zawodowej jest w zasadzie normą. Podejmowanie prób i smakowanie różnych fachów jest więc jak najbardziej na miejscu.

Wielkie przejście można odwlekać. Desperacko chować czas do lodówki, by nie puścił soków. Ciało jeszcze nie daje wyraźnie we znaki. Pojawiają się, co prawda, siwizna (u szczęśliwców), łysinka (u genetycznie przegranych) i zmarszczki. Będzie gorzej? Będzie, ale powoli i stopniowo.

Zdjęcie: Flickr/Thirteen Of Clubs

Niemniej od trzydziestki w górę rozpoczyna się regres. Minie jednak jeszcze sporo czasu nim motoryka, słuch, wzrok, wydolność płuc i masa ciała polecą na łeb na szyję. Za to do rangi utrapienia mogą urosnąć zdjęcia facebookowych znajomych, którzy niepostrzeżenie zostali amatorami maratonów.

Reklama

Im bliżej bariery, tym profilowe ściany bywają obfitsze w foty biegaczy. Na drugim miejscu są młode mamy i ich małe pociechy. To przypomina, gdzie jesteś. Co poradzić? Troska o fizyczny rozwój to niemal naturalna konsekwencja bodźców pochodzących z wnętrza ciała. Dokładnie tak samo, jak rozgrywający się dylemat: rozmnożenie czy samorealizacja? Dylemat być może fałszywy.

W istocie rzeczy domniemana rewolucja ma charakter raczej symboliczny. Patrzyłem, jak moja była dobija do trzydziestki. Oprócz zamiany uczelni na korporację nie zmieniło się wiele. Więcej było zmęczenia i stresu. Comiesięcznego strachu o realizację wyśrubowanych targetów. Obydwoje wciąż łapaliśmy się na okres „młodej dorosłości". A jak młodą to i zrozumiałe, że ogrywaliśmy gry planszowe i inne geekoskie rozrywki. Tylko pieprzyliśmy się za troje. Jedno powiem: dobrze mieć za sobą orgię (albo chociaż orgietkę).

Wraz z trzydziestką na karku przychodzą dwa potwory: wyczerpanie i długie kace. Bachiczne imprezy z winem i mnogością parterów są i owszem kuszące, ale kosztują sporo energii. Do tego wzrasta chęć wzięcia odpowiedzialności za drugiego człowieka na poważnie. Orgia na ślepo to pieśń przeszłości. Chociaż też nie zawsze.

Czy przelotne romanse rozgrywane na kluczki do wyimaginowanej bety dają tę samą frajdę co dawniej? Zdania są podzielone. Wraz z nastaniem apogeum cielesnej sprawności następuje rozpoznanie własnych potrzeb. Nic już nie trzeba udowadniać. Ma się świadomość własnych mocy i słabości. Stąd igranie sobą może nużyć. Z drugiej strony podryw nie był nigdy tak łatwy. Toteż pomimo chęci zadbania o względną stabilność, dla odmiany można iść i łowić.

Reklama

Zdjęcie: Flickr/Joe Lipson

Ewentualnie pomyśleć o kimś na stałe. Wreszcie sformalizować to, w co grasz teraz na pół gwizdka. Troska od drugą osobę może dać satysfakcji więcej niż romans do błyskawicznego użytku. Spoko – to nie reguła. Regularność tempa (zmian) bywa złudna. Nie ma szablonu. Nawet konsola nie musi pójść w odstawkę.

Nie obudzisz się w „trzydziestce" z myślą: „to nie przystoi". Dalej będziesz się stroił człowieku, tylko teraz za swoje. Nie ma co przejmować brakiem pierwszego miliona. Jack Ma, założyciel Alibaba Group dorobił się dopiero przy czterdziestce, wcześniej nawet nie podejrzewając, że rozbije bank. Luz – do ogarnięcia.

Najważniejsze, że przeszłość przemieni się w rezerwuar wspomnień i doświadczeń, nie kloakę utraconych szans. Będzie owszem trochę trudniej, jednak pierdoły zbledną. Zamiast malkontenckiego gardła pełnego frazesów zyskasz zastrzyk domięśniowy, który da ci siłę do działania.

Bujanie na obłoku w dymie beztroski uprawiać będziesz w piątki jak teraz. To nie będzie nowa era. Do czterdziestki długa droga. Po pięćdziesiątce uwiąd ciała. Trzydziestka to bariera łatwa do przebicia. Jesteś tym, kim jesteś — a nie tym, kim myślałeś, że musisz być.

Zdjęcie: Flickr/woodleywonderworks