FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

TYPOWY MIREK HANDLARZ-PRZEDSIĘBIORCA VOL. 16

Wiadomo odpaliłem młodemu trochę kwitu, będzie miał grosza do dyskoteki czy do kawiarni.

Ostatnie ciepłe promienie październikowego, porannego słońca wdzierały się nieśmiało przez żaluzje do mojego saloniku, w którym znajduje się biuro.  A że miałem kupę papierkowej roboty  w nocy, nie wracałem do Krysi i przysnęło mi się na biurowej kanapie. Sen miałem jak zwykle dziwny ale po części przyjemny. We śnie, ze szwagrem na rybkach byliśmy na rzece. Wiadomo browarki, grill te sprawy. Piliśmy sobie już trzeciego browarka i nagle z puszki zaczęło dziwnie pachnieć, znajomo jakby nie patrzeć. Woda w wiadrze z resztą też. Spróbowałem browarka, splunąłem. Ropa! Wszystkie płyny z którymi miałem styczność we śnie w rope się zamieniały. Nawet rzeka. Byłem królem ropy! Wszystko było fajnie do czasu gdy wróciłem na kwadrat. Tam już nie powiem, ale po pewnym czasie zacząłem czuć się niepewnie, gdy herbata której chciałem się napić również jebnęła ropką. Zaczęło mnie już to denerwować, gdy chciałem przemyć twarz na podwórku i odkręciłem kran. No nie wierze, znowu ropa. Podstawiłem szybko metalową miednice z myślą że to zejdzie i poleci w końcu woda. No lało się ze dwadzieścia  minut a brzdęk uderzanej o miednice cieczy spowodował że w okolicach mych nóg zrobiło się cieplej. Sen się skończył… Ehh…. Wiadomo jak. Szkoda gadać. W głowie już się przewraca od tych tedeików. Ciągle słysze tylko TDI i TDI. Ale sen powiem wam że ciekawy, tylko ropa po tym śnie to mi pozostała ale przy oku hehe. Nie potrzebnie tyle tych browarków na noc cedziłem. No ale cóż, czasu nie cofniesz. Miałem do wypełnienia kilka książek serwisowych, bo w Niemczech na serwisie chyba zapomnieli podbić i się nie zgadzało. A wiadomo że na sucho przy takiej robocie to nie lubię pracować. Takie jednorazowe pieczątki do książek to Krysia z ziemniaków mi robi, no wszystko na nich jest nawet data. Tak precyzyjnie kobita wycina nożykiem. Mogłaby spokojnie we Szwajcarii zegarki, za grubszy pieniądz nakręcać ale wiadomo że tu woli ze mną, bo kocha.

Reklama

Pobiegłem szybko do chałupy spodnie zmienić. Wolałem to zrobić zanim wstanie młody z Krysią. Pech też chciał że nie wyjąłem na noc telefonu ze spodni. Karwa w sumie to i tak stary był, jeszcze z IDEI. Dam młodemu niech zaniesie do naprawy, powie że zalany.

Uganiałem się ostatnimi czasy z jedna c-klasą w majonezie. Wziąłem ją za jakieś grosze od Aliego, bo mu na placu zalegała a teraz u mnie stoi. Może to dlatego że trochę przesadziłem z renowacją licznika. Od razu rzucało się w oczy że przebieg nie był wprost proporcjonalny do wytarcia na siedzeniu. Taryfiarz musiał chyba na biodro chorować.  Ale było z nią zachodu! Na giełde to wstyd już było trzeci raz się pokazać z tym samym wozem. A że młody ostatnio dużo w tuningu optycznym siedział, stwierdziłem że mu zaufam. Niech coś wymodzi. Może wreszcie pogonie. No i doinwestował galancie bo i kolor zmienił, pakiet sportowy zamówił na allegro i ciapki ładne. Przez chwile myślałem, że może bym mu ją sprezentował w nagrodę bo ostatnio piątke przyniósł  z niemieckiego za wypracowanie. Ale szybko mi przeszło, gdy się dowiedziałem, że to mu Ali wszystko napisał. Tak się złożyło że tego samego dnia przyjechał sadownik spod Grójca i wziął dla syna. A oglądał chyba z godzine, każdą ryske. A że znalazł jedną na drzwiach pod listwą to mu opuściłem stówke. I tak nieźle na nim do przodu jestem.

Wiadomo odpaliłem młodemu trochę kwitu, będzie miał grosza do dyskoteki czy do kawiarni. Ogarnął się chłopak po tym ostatnim wypadku. Ale nie powiem, miałem obawy, że już zawsze będzie z nim problem. Już w okresie wczesnego dzieciństwa zaobserwowaliśmy że młody na ADHD cierpi. Nosiło skurczybyka jak tego diabła z kreskówek.  Próbowaliśmy z małżonką wielu specyfików  i czerpaliśmy rady od znachorów ze wsi, bo to nie szło wytrzymać.  Non stop coś dłubał, no kręcił się jak żyd po pustym sklepie. Był raz okres taki, chyba dwumiesięczny, że się w ogóle nie zatrzymywał. Próbowałem  raz mu nogi zawiązać sznurkiem od snopowiązałki ale to nic nie dało bo nauczył się chodzić na rękach. Po tym dzwonie zmądrzał i się uspokoił. To rozstanie z tą fryzjerką spod Radomia w sumie też na niego wpłynęło. Chodził z przebitym sercem jak dętka od mojego komara za kawalerki.

Reklama

Tak jak pisałem w poprzednim odcinku co młody tego golfa poskładał na drzewie przy kapliczce dwie wsie dalej, no to była niezła historia. W gazecie lokalnej pisały i nawet we dzienniku była wzmianka. A na parafii to chcieli za cud uznać że to ta kapliczka tak uratowała. Świadkowie mówili że golf szedł jak przecinak. 150 na łuku wypadł w sześciu chłopa. Co ani golfa ani wierzby nie szło poznać. Jedyne co to se sąsiad do siatki trochę wiórów przyszedł nazbierać bo córka chomiki hoduje. A z golfa to wiadomo Krysia rabatki kwiatowe z opon porobiła a młody to licznik odratował i zegary bo lubi zbierać takie gadżety. No i fajere też uratował ale to zamontował małemu kuzynowi na wigry. Tak go nauczyła ta wyprawa, że teraz młody oprócz Bozi na szyi, na pamiątkę wozi z golfa znaczek TDI – oczywiście dokleił se kiedyś na tą golfine w ramach optycznego tuningu. Auto w rzeczywistości było 1,6 w turbogazie, o czym wcześniej pisałem. No ale ten znaczek to jedyne co mu zostało z golfika. No i gdzieś zapalarka, ale  to i tak nie działała nigdy. Golf stoi u mnie jeszcze na podwórku. Burek się tam zainstalował, elegancko ma, więcej miejsca niż w budzie. Tylko plandeką mu letko przykryłem i karwa zadowolony chodzi jak rasowiec, sznajcer czy jak mu tam. Myślałem nie raz żeby tego golfa wyszykować i zrobić „okazje z powodu wyjazdu” ale to nie ma kiedy, z resztą ile ja na takim golfie  przytnę. To już nie te piniondze.

Reklama

Jak już wspomniałem, młody po tym dzwonie  inny człowiek. Wydoroślał, zmienił się. Choć jeździ Calibrą to już jakby spokojniej. Do dyskoteki chodzi tylko raz w tygodniu. Samochód zostawia. Zazwyczaj na PKS go zawożę a wraca też już porządnie a to z kolegami, czasem się piekarzem zabierze bo to rano przecież chleb rozwozi to przy okazji ciepłe bułki przyniesie. Od pewnego czasu obudził się w nim artysta proszę ja Was. Nie wiem czy to dobre, bo nie znam żadnego artysty w okolicy co jeździ dobrą furą, a w SAMie wydaje na zakupy powyżej dwóch baniek. Chociaż w sumie jest jedna Grażyna, co gobeliny artystyczne robi na ścianie i rzeczywiście mają potąd, ale to mąż na koparce w Warszawie cały tydzień siedzi to musi z piątkę wyciągnąć. Bo z tych gobelinów to nie wiem czy to jest dobry pieniądz. Ale mój młody gobelinów nie robi, ani nie wyszywa jelonków na płótnie. To ja się pytam:

-synek, co ty za artysta jesteś?

-tatuś, ja jestem teraz artysta kombinator.

No i tak z nim rozmiawiaj…

GAGA Z MACZETĄ

PTAK JAK Z KAMIENIA

DIE ANTWOORD ♥ ROGER BALLEN