FYI.

This story is over 5 years old.

Kultura

Czy uchodźców traktujemy tak, jak kiedyś Żydów?

„W wolnej Polsce, panuje ogromne rozczarowanie, podobne do rozczarowania młodych Greków, Hiszpanów. W tym wszystkim pojawia się uchodźca". Rozmawialiśmy z reżyserem „Rozmów uchodźców"

Andrzej Pakuła, reżyser sztuki „Rozmowy uchodźców". Wszystkie zdjęcia: Piotr Pytel

Mamy problem z uchodźcami, chociaż tak naprawdę nie mamy uchodźców; póki co pozostają głównie w sferze naszych wyobrażeń i domysłów. Stają się więc bardziej wypadkową naszej niepewności, strachu i nieprzygotowania na kogoś z zewnątrz, kto wraz ze swoim przybyciem, zmieni nasze codzienne status quo. Bo zabiorą naszą pracę, zdepczą naszą kulturę, skrzywdzą naszych bliskich i zabronią naszej religii. Prawda? Część z nas boi się tych rzeczy, a jeśli już przyjmiemy taką narracje, nie trudno o pozwolenie sobie na prewencyjną nienawiść, ksenofobie i rasizm.

Reklama

Czy to jest Polska, patriotyzm, czy głupota? Z tymi pytaniami zostawia nas nowa sztuka Rozmowy uchodźców, w reżyserii Andreja Pakuły, wystawiana w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, może być źródłem kontrowersji.

VICE: O czym w twojej sztuce rozmawiają uchodźcy?
Andrzej Pakuła: O widmie tego, jaki obraz uchodźców funkcjonuje nie tylko w przestrzeni polskiej, ale i europejskiej; o tym, że nie mamy prawa mówić o tych ludziach i ich doświadczeniach oraz tym, że w Polsce tak naprawdę nie ma uchodźców – widzimy ich tylko medialnie, w konflikcie politycznym i społecznym. To natomiast stawia pytanie, co tak naprawdę uchodźcy robią z nami. Dzięki temu możemy przyjrzeć się językowi nienawiści, który tworzy się wokół tematu uchodźców.

Na przykład?
Wystarczy przytoczyć chociażby krążący po sieci filmik, pokazujący kłótnię w brytyjskim metrze pomiędzy Pakistańczykami, mieszkańcami Wielkiej Brytanii, a Polakami – emigrantami ekonomicznymi, którzy krzyczą do tych pierwszych, że mają wypierdalać z Anglii, bo ich dziadkowie nie walczyli o ten kraj. I to dzieje się w czasie, kiedy u nas w kraju politycy nazywają uchodźców imigrantami ekonomicznymi – używając tego argumentu jako przestrogi.

Kim według ciebie jest „uchodźca" w obecnej Polsce?
Myślę, że to, co definiuje nasze postrzeganie uchodźców, jest ściśle związane z naszym statusem ekonomicznym i tym, jaki wpływ na nas miała transformacja. Nie mówię jednak o pokoleniu naszych rodziców, ale o ludziach, którzy dorastali już w kapitalizmie. Bo dla mnie oprócz ludzi, którzy przemierzają drogę do lepszego świata, w pewnym sensie „uchodźcami" są też ci radykalni narodowcy.

Reklama

Jak to?
To ludzie oddani pewnej ideologii, w którą popchnęła ich frustracja, społeczna i ekonomiczna; to poczucie kompletnej niepewności tego, co się z nimi stanie w przyszłości.

Jaka jest konstrukcja spektaklu?
Z jednej strony opieramy się na fragmentach zapisków Bertolta Brechta, niemieckiego uchodźcy politycznego w latach trzydziestych. To analiza sposobów myślenia tego, co towarzyszy doświadczeniu emigracji – niesamowite, jak bardzo aktualny jest ten tekst dzisiaj. Drugą stronę spektaklu dopisaliśmy sami, bazując na współczesnych obrazach społecznych lęków, na wspomnianych filmikach w sieci, wypowiedziach polityków typu Trump, Orban, czy Jarosław Kaczyński.

Czy jednak strach przed uchodźcami nie wynika też z pewnej dozy ostrożności? Zwłaszcza gdy mainstreamowe media stale dostarczają nam drastycznych obrazów konfliktu, porwań i terroryzmu?
Myślę, że mamy prawo żądać poczucia bezpieczeństwa – pytanie, czy drogą do tego jest dawanie obywatelom broni do ręki (obrona terytorialna), czy jednak odpowiedzialność za dbanie o nasze dobro powinno spoczywać na państwie i wspólnocie europejskiej. Boję się tej swobody w militaryzowaniu społeczeństwa, w tworzeniu w szkołach klas o profilach narodowych. To już nie jest moda patriotyczna, to jawne nierozumienie historii, to wpuszczanie do przestrzeni publicznej nienawiści.

Czy twoja sztuka jest manifestem?
Myślę, że na pewno jest wyraźnym głosem w wolnej Polsce, której panuje ogromne rozczarowanie – podobne do rozczarowania młodych Greków, Hiszpanów itd., gdzie w dobie globalnego handlu wciąż panuje bezrobocie i lęk o przyszłość, chociaż wyższe wykształcenie staje się masowe. W tym wszystkim pojawia się wspomniany uchodźca, który „żąda i zabiera", chodzi w markowych ciuchach – co z tego, że ma je z darów; pytałeś, kim w obecnej Polsce jest uchodźca – on stał się naszym „Żydem".

Najbliższe spektakle w Warszawie 10 i 14 listopada o godz. 19:00. Więcej informacji znajdziesz tutaj