Margate jest i zawsze było miastem, które otula swoich mieszkańców. Od jednodniowych przejezdnych, po stałych bywalców, gości zmęczone, samotne i po prostu zupełnie zwykłe duszyczki, które chcą być znów nad wodą, i oddychać brytyjskim morskim powietrzem.Urodziłem się w Margate i przez większą część mojego dzieciństwa dorastałem poznając upiorne arkady, porzucone sklepowe wystawy i spalone wesołe miasteczko w centrum miasta. Morska bryza zawsze utrzymywała chodniki wilgotne, a słońce nigdy nie wisiało za wysoko na niebie (nawet w piękne słoneczne dni). Ta atmosfera pozwalała na idylliczną młodość ciekawskich ludzi z którymi kręciłem się w tamtym czasie.
Reklama
Zanim nastąpiła era tanich lotów za £5 do Megaluf i Marbelli, Margate było ukochanym celem turystycznych wycieczek. Od epoki wiktoriańskiej do czasów powojennych, Margate było przepełnione wczasowiczami i miłośnikami wybrzeża. Jednak, jak wiele innych brytyjskich nadmorskich kurortów, miasto przekształciło się z cenionego i pięknego miejsca, z setkami atrakcji i udogodnień, w coś, co bardziej przypomina plan filmowy Stalkera Tarkovskiego. Jest wiele przyczyn takiego obrotu wydarzeń, ale ten tekst piszę ku czci miasta, które inspirowało mnie przez 20 lat.Linia brzegowa jest elementem dominującym w krajobrazie Margate i jest też jednym z moich pierwszych wspomnień. Na przeciwko stacji stoi złowroga konstrukcja Arlington House, która zawsze przypominała mi ogromny nagrobek, stojący nad "przybrzeżnym miastem , które zapomniano wyburzyć". To też jest powtarzający się motyw moich wspomnień, "wieża miasta" abstrakcyjnie piękna, wyłaniająca się z nad deptaków oświetlonych jarzeniówkami.
Ten wspaniały i zarazem ciężki budynek jest schronieniem dla miejskich skatów i punków, którzy spotykają się na parkingu pod wieżą. Zmarnowałem niezliczone godziny budując rampy, malując logo Dogtown na grubych ścianach i ogólnie zachowując się jak każdy inny nastolatek zachowywałby się w mieście takim jak to.Dokładnie za Arlington House znajduje się kawałek ziemi, na którym kiedyś umiejscowiony był Dreamland- swojego czasu popularny park rozrywki, który do czasu mojego przyjazdu kiedy byłem nastolatkiem, spalił się doszczętnie kilka razy, pozostawiając po najstarszym rollercoasterze w UK - Scenic Railway - stertę podpalonego drewna i powyginanego metalu. Włamywanie się do różnych budynków i włóczęga po mieście to były jedyne zajęcia w Margate. Całe miasto i jego okolica, dystrykt Thanet, to miejsce gdzie możliwe było wszystko i zarazem nic.
Reklama
Te miejsca istniały obok prawdziwego świata Margate (krzykliwych nadmorskich sklepików i smażalni) i sennego architektonicznego cmentarza, pełen możliwości dla odkryć i drobnych wykroczeń.To, w połączeniu z osobowościami i społecznością miasta, skłaniało mnie do badania go za pomocą aparatu fotograficznego. Ludzie tu zawsze byli ciepli, a ciekawe sytuacje i spotkania zdawały się czaić tuż za rogiem.Niektóre z tych zdjęć moją prawie dekadę, inne są zupełnie nowe, a reszta została wykonana gdzieś pomiędzy. Są odą do dziwnego dorastania, poznawania życia w zapomnianym nadmorskim miasteczku i innych takich miast w całej Anglii.Polecam wszystkim, którzy mają odrobinę wolnego czasu, odwiedzić to miasto, spędzić tu wakacje, a nawet zamieszkać. Kraina marzeń czeka na ciebie.