W sobotę tysiące osób ubranych na czarno po raz kolejny protestowało pod Sejmem przeciwko wprowadzeniu ustawy zakazującej aborcji. Demonstracja, pod hasłem „Żarty się skończyły" zorganizowana przez Inicjatywę Polską – autorów projektu ustawy „Ratujmy Kobiety" zgromadziła kobiety i mężczyzn różnych pokoleń oraz partie polityczne od skrajnej lewicy po centrum i rzeszę organizacji feministycznych.
W piątek 23 września parlament odrzucił projekt liberalizujący aborcję „Ratujmy Kobiety", a przyjął do dalszych prac projekt „Stop Aborcji" – przewidujący bezwzględny zakaz przerywania ciąży i kary więzienia od 3 miesięcy do 5 lat także dla kobiet. Następnego tygodnia Premier Beata Szydło w jednym z wywiadów zasugerowała, że ulica to nie jest odpowiednie miejsce na dyskusję o aborcji. Ta wypowiedź odbiła się echem na sobotniej manifestacji, podczas której liderka „Ratujmy Kobiety" Barbara Nowacka retorycznie pytała się Premier Szydło, gdzie w takim razie ma się odbywać dyskusja, jeśli Sejm wyrzucił do kosza liberalizujący projekt.
Reklama
Krótko po głosowaniu w Sejmie polskie kobiety na wzór islandzkiego strajku kobiet z 1975 roku zupełnie niezależnie od partii i organizacji politycznych zaczęły same się organizować w kilkudziesięciu miastach. Ogólnopolski Strajk Kobiet, czy też Czarny Poniedziałek jak jest nazywany dzień 3 października, ma być według organizatorek sparaliżować kraj oraz być ostatecznym ostrzeżeniem dla polityków, żeby się więcej nie mieszali w prawa reprodukcyjne kobiet. Na środę natomiast w Parlamencie Europejskim zaplanowana jest debata o prawach kobiet w Polsce.
