FYI.

This story is over 5 years old.

muzyka

VICE Guide: Unsound Festival

Jedziemy na tydzień do Krakowa na Unsound Festival, a wy możecie nam tylko zazdrościć.

Niech żyją wakacje, niech żyje pole i las. I niebo. I słońce. I cały ten wspaniały czas. My na swoje wakacje czekaliśmy bardzo długo, w pocie czoła pracując i zarabiając pieniądze czy to w kraju czy zagranico. Nadchodzi osiem wspaniałych dni, w których jedynymi problemami są poranne wycieczki do sklepu po zestaw “bułeczka, serek wiejski i energol”, ciułanie drobnych do automatu biletowego i nadwiślańskie powietrze. Jedziemy na tydzień do Krakowa na Unsound Festival, a wy możecie nam tylko zazdrościć. Albo lepiej rozbijajcie świnki i próbujcie ogarnąć wejściówki na niektóre z tych wydarzeń, wciąż jest jeszcze szansa. Pomocny może okazać się krótki przegląd festiwalu od A do Z.

Reklama

aTelecine - Ponoć przymierzano się, aby do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego napisać zbiorowy protest przeciwko fundowaniu ze środków publicznych występu gwiazdy wątpliwego formatu, jaką jest niejaka Sasha Grey. Dajmy spokój - pomimo tego, że spora część wybierających się do Muzeum Inżynierii Miejskiej w sobotę, została zwabiona możliwością prezentacji “na żywo” wyżej wymienionej artystki, to debiut sceniczny kwartetu może okazać się zajebistym eventem. Polecamy zapoznanie się z industrialnymi kawałkami aTelecine w internetach. Dobre gówno.

Bee Mask - Jeśli będziecie odsypiać piątkowe pląsy w Hotelu, nie zapomnijcie nastawić budzika na godzinę 14:00. W Mandze grał będzie kolo z Filadelfii, można spodziewać się kosmicznych dronów, idealnych do wczesnopopołudniowego kontemplowania na kacu w pozycji pół-leżącej. Miód dla uszu i regeneracja przed kolejnymi tańcami w sobotę.

Container - Wszystko zależy od humorków. Może być tak, że trafisz na totalnie kwaśny set, w którym artysta otoczony jest zgrają ludzi niebojących się mocnego strobo. W nudniejszym przypadku nóżka zabuja się w rytm minimali, ale pewne jest to, że kto nie pójdzie na Containera ten z policji. Albo z ŁKS-u. Albo tego drugiego.

Demdike Stare - Jeśli mielibyśmy możliwość zrobić odznaki dla najfajniejszego unsoundowego duetu to oddałabym im wszystkie możliwe. Zabrałabym też na kolację ze śniadaniem. Ponoć lubią polskie dziewczyny. Wszyscy już dobrze wiemy, że słowo idealnie oddające ich działalność to “horror” i tego się trzymajmy.

Reklama

The End - z roku na rok coraz bardziej podobają nam się motywy przewodnie Unsoundu, a jeszcze bardziej grafiki je ilustrujące. Ciekawe czy przewinie się gdzieś znany z nowojorskiej edycji kot. Podobno Demdajki mają zakończyć świat. Pozostaje zagadką, co w post-apokaliptycznym świecie organizatorzy wymyślą za rok. Resurrection?

Fushitsusha - jedna z największych tegorocznych gwiazd. Reaktywuje się legenda japońskiego noise’u Keiji Haino z zespołem. Będzie psychodela, będzie głośno. Nie można tego przegapić, będzie co opowiadać wnukom, o ile przypomni ci się jak się nazywasz.

GRIPEX - uważajcie na “życzliwych”, jesienna słota może dopaść każdego, zwłaszcza po kontakcie z ziomkami z nadmorskich dzielnic bądź też z bloku wschodniego (na prawo od Wisły). Świadomi tego, co może w tym roku nam się przytrafić, już kilka dni przed zasięgamy porady u pani magister lub trenujemy tradycyjną herbatę z miodem, zamiast faszerowania się medykamentami. Najważniejsza profilaktyka oraz zestaw “dzień po” - gripex, holinex i acodin. W ostrych przypadkach - amol i bańki.

Hotel Forum - w tym roku piątkowa i sobotnia część taneczna została przeniesiona z leżącej hen w Nowej Hucie, Teatru Łaźnia Nowa, do perełki modernistycznej architektury lat siedemdziesiątych. Hotel nie istnieje co prawda już od ponad dziesięciu lat, jednak twierdzimy, że wielu z nas będzie co roku spędzało tam swoje jesienne wakacje życia.

Reklama

Ital - Dobrze jest widzieć swojego starego przyjaciela każdego roku. Co więcej, najchętniej na stałe przygarnęlibyśmy ziomków z 100% Silk jako stuprocentowych pewniaków do gry na festiwalu. Pupilek, jeśli chodzi o część prezencyjną, a i muzycznie - generator ruchów nóżką i bioderkami. W tym roku w duecie z Hieroglyphic Being.

Julia Holter - To nie jest tak, że do Krakowa jedzie się tylko przebierać nogami albo spać w rytm najpiękniejszych dronów. Naprawdę potrafimy też dostrzeć piękno i subtelność muzyki. Zwłaszcza to, odgrywane w gotyckiej przestrzeni Kościoła Św. Katarzyny. Chyba się wzruszę.

“Kto wstanie na trzynastą żeby pójść na imprezę Sangoplasmo?” My wstaniemy, spokojnie, nie takie rzeczy już się robiło. Tylko prosimy bez żadnych zdjęć.

Liquid Liquid - ich nie będzie na Unsoundzie. Przynajmniej w tym roku. Jednakże, jeśli mielibyśmy sobie czegoś życzyć następnym razem, to byliby to właśnie oni.

“Mamo opóźnił mi się pociąg, wrócę później” - rok temu wracałam do domu kilka dni dłużej niż to było w planach. Za to można było zatańczyć jeszcze raz, ostatni raz z ekipą La Vampires.

NGUZUNGUZU - Nie ma na świecie chyba nic lepszego niż porządna gibana. A porządna gibana to taka, po której następnego dnia bolą cię plecki, nie możesz się zgiąć a zakwasy rozprzestrzeniają się w zawrotnym tempie od kostek po czubki palców u rąk. Oni potrafią, oni to zrobią, oni są świetni.

Obcokrajowcy - to całkiem możliwe, że oprócz wszystkich swoich przyjaciół z internetu częściej będziesz spotykać kogoś, kto używa innego języka niż polski. To największy komplement jaki mogli dostać organizatorzy. Hej, pierwszy raz to świat przyjeżdża do nas a nie my bulimy za zagraniczne wojaże!

Reklama

Portfel. Hajs sie zgadza? Po całym tygodniu w Krakowie niekoniecznie. Wiadomo, że są stałe wydatki jak alkohol czy szlugi, na czym zaoszczędzić się po prostu nie da. Polecamy natomiast kilogramowe paczki frytek i prodiż z lidla. Profit. Większy słoik majonezu też sie bardziej opłaca. Po Unsoundzie już tylko ponad tydzień do pierwszego, więc da się przeżyć.

Q-Tip - w Krakowie grał kiedyś, ale nic równie głupiego nie przychodzi mi teraz do głowy.

Rozmowy o śmiesznych kotach, muzyce i innych pierdołach. Na pewno wystąpią.

Shackleton - Nie przestaje zadziwiać ile pogiętych pomysłów ma ten facet, przykładem te tegoroczne. Widzimy się z Shackiem w piątek w Hotelu. Jedno jest pewne, tyle pokręconych rytmów nie usłyszymy nigdzie indziej.

Tim Hecker & Daniel Lopatin - Dwóch najfajniejszych typów ambientu tworzy duet, którego oficjalna premiera odbywa się w trakcie Unsoundu. Serio, można zrobić coś lepszego? Pokażcie mi bo nie uwierzę - #TeamHecker

Uciuany giecik - w gradacji unsoundowych problemów ten zajmuje miejsce na podium tuż za noclegowym i chorobowym. Wiadomo, że może i na koncertach żyje się własnym życiem, ale kiedy wstajesz o dziesiątej rano, a do koncertów masz te kilka godzin, przydałoby się trochę “rozluźnienia”. U know what I mean. Jakieś namiary?

V/VM - Ile jajec ma Leyland Kirby znany także jako Caretaker wiedzą wszyscy, którym dane było widzieć jego występ rok temu: “Can You Feel The Love Tonight” oraz mrugnięcie do żeńskiej części widowni zapraszając na piwo. Tym razem będzie jeszcze lepiej, w projekcie V/Vm Kirby prezentuje zwolnione, poturbowane wersje bangerów lat osiem- i dziewięćdziesiątych. Nie powinno zabraknąć Chrisa de Burgha czy Wham!

Wódka i piwo to moje paliwo. Czy może odwrotnie. Tylko bez przesady, opłakane są skutki picia za dużej ilości wódki. Można na przykład zaspać i stracić jedną ze stu milionów fajnych rzeczy.

XXXY - gra niedługo w Warszawie, nie idźcie, oszczędzajcie pieniądze na wyjazd do Krakowa.

“Yyy nie mam gdzie spać” - Jesteś z Krakowa? Masz fajnie. Spodziewaj się, że już wkrótce twoi znajomi wyślą do Ciebie kilka wiadomości na Facebooku, pytając co tam u ciebie słychać. Nie myśl jednak, że serio interesuje ich twoja pozycja społeczna. Oni po prostu jadą na Unsounda, zipują i nie mają pieniędzy na tygodniowy hostel w mieście. Weź ich pod swój dach. Kto pierwszy ten lepszy.

“Zimno mi” - to pewnie najczęściej powtarzane zdanie podczas całego festiwalu. Tak, mamy już październik, tak trzeba przed wyjazdem kupić czapkę i szalik, tak szykujcie sobie od razu L4. Z zeszłorocznej edycji NIKT nie wrócił do domu zdrowy.