10 artystów, których chcielibyśmy zobaczyć latem tego roku w Polsce
Childish Gambino, mat. prasowe

FYI.

This story is over 5 years old.

Obiektywnie zajebiste rankingi

10 artystów, których chcielibyśmy zobaczyć latem tego roku w Polsce

Dopóki organizatorzy letnich festiwali nie zamknęli jeszcze lineupów, mamy garść propozycji. Pomarzyć dobra rzecz...

Współautor: Julia Borowczyk

Lata tęsknego oglądania się za tym, co zaproponują nam organizatorzy festiwali w Niemczech, Czechach czy Wielkiej Brytanii już na szczęście dawno za nami. Od pewnego czasu nie mamy prawa narzekać na obsadę letnich imprez, a wręcz przeciwnie - problemem jest raczej nadmiar wrażeń, pokrywające się terminy, no i, co się oszukiwać, nie raz i nie dwa konieczność wyboru, czy wolimy wakacyjny wypad na relaks oraz opalanie, czy aktywny wypoczynek na festiwalach.

Reklama

A teraz do rzeczy. Większość lineupów jest nam dobrze znana, ale to wcale nie znaczy, że nie liczymy jeszcze na strzały, które ostatecznie przekonają nas do wybrania się może nad morze, a może na Śląsk, a może Krakowa. Oczywiście centralna Polska też nam pasuje. Zasadniczo wszystko nam pasuje, o ile oni tam zagrają.

A Tribe Called Quest

Autorzy najważniejszego hiphopowego powrotu ostatnich lat. Album "We got it from Here… Thank You 4 Your service" od pół roku nie zszedł z naszej playlisty, a kolejne filmiki z wykonaniami numerów z albumu na żywo, tylko pobudzają nasz apetyt. A Tribe Called Quest w oryginalnym składzie nigdy do Polski nie przyjechali, te marzenie nigdy się już nie spełni, ale Q-Tip, Ali Shaheed i Jarobi z pewnością w pełni spełniliby nasze oczekiwania. No a gdyby jeszcze towarzyszył im chociażby Busta Rhymes…

BadBadNotGood

Niesamowici Kanadyjczycy wystąpili w Polsce w 2013 roku, na festiwalu Tauron Nowa Muzyka. 4 lata to jednak w muzyce niemal wieczność - zespół od tego czasu wypuścił dwa swoje longplaye i jeden nagrany wspólnie z Ghostface Killah. Jakby tego było mało, ich produkcje trafiły na krążki takich twórców jak Kaytranada, Mick Jenkins, Danny Brown i Hodgy, a wiele wskazuje też na to, że z ich usług skorzystał przy pracy nad nowym materiałem Kendrick Lamar. Panowie non stop się rozwijają, dostają przeróżne nagrody, zaproszenia na festiwale pod każdą szerokością geograficzną. Czas na powrót do Polski!

Reklama

Big Sean

W zeszłym roku, kiedy Big Sean grał support przed Rihanną, ochoczo krzyczał "fajnie jest być u was po raz pierwszy!", pomimo tego, że kilkanaście miesięcy wcześniej grał na festiwalu Orange. No cóż, skoro pamięć rapera zawodzi tak bardzo, dawać go do nas raz jeszcze! Zwłaszcza po premierze świetnie przyjętej płyty "I Decided". Może taki coroczny koncert Big Seana nad Wisłą powinien stać się tradycją, aż raper dojdzie do wniosku, że te twarze wydają mu się jakieś znajome?
P.S. Może wpaść także z projektem TWENTY88. Albo najlepiej niech po prostu przyśle do nas Jhené Aiko.

Childish Gambino

Tu może być największy problem, bo Gambino łączy karierę muzyka z aktorstwem, gdzie wyśmienicie sobie radzi już pod prawdziwym imieniem i nazwiskiem, jako Donald Glover. Od kiedy jednak dane nam było zobaczyć TO CUDO, myśl o przeżyciu na żywo funkowej odysei Childisha nie daje nam spokoju. Energia, moc, operowanie wokalem w taki sposób, o jaki jeszcze kilkanaście miesięcy temu w ogóle byśmy go nie podejrzewali. W dodatku niesamowita charyzma, pomysłowość i zgrabne uciekanie od szablonów od początku kariery. Tak, panie Gambino - czekamy!

Die Antwoord

Dziwni, dziwniejsi, najdziwniejsi. Można ich kochać, można nienawidzić, ale niezależnie od tego po której stronie barykady stoicie, trzeba przyznać, że na scenie potrafią zrobić prawdziwy rozpier… a że polscy fani to swojego rodzaju rebelianci, z całą pewnością przyjmą ten postrzelony duet znów z otwartymi ramionami. Jak odlecieć bez narkotyków? Wystarczy posłuchać "Banan Brain" na żywo.

Frank Ocean

Dawno, dawno temu, Frank Ocean odwołał support przed Coldplay i zastąpiła go Charli XCX. W dalszym ciągu jego występ w naszym kraju pozostaje niedoścignionym marzeniem, ale wraz z zeszłorocznymi premierami dwóch płyt rozbudził nadzieje wszystkich zakochanych w "Blonde" na możliwą trasę. Jeśli osiągać koncertową nirwanę to tylko pod sceną, na której Frank Ocean śpiewa "Nikes".

Future

Prawdopodobnie Future mruczałby tylko coś pod nosem, ledwo odsłaniając twarz spod eleganckiego kapelusza; trapowe bity zamieniłyby się w nieustający koszmar dźwiękowców; a i tak obszar pod sceną nie świeciłby pustkami. Wręcz przeciwnie. Skoro organizatorom Opener udało się sprowadzić do kraju Drake'a kilka lat temu, dlaczego nie spróbowali z drugim raperem, współodpowiedzialnym za "Jumpman"? Doprawdy, nieporozumienie.

J. Cole

32-latek już od sześciu lat jest na topie amerykańskiego rapu, a pomimo tego ani razu nie zawitał do nas. Nie mamy pojęcia, skąd to niedopatrzenie, ale najwyższa pora je nadrobić. Pochodzące ze stycznia 2016 roku wydawnictwo "Forest Hills Drive: Live" pokazało, że Jermaine jako gospodarz sceny czuje się jak ryba w wodzie. Od czerwca raper będzie promował swoją ostatnią płytą na trasie "4 Your Eyez Only World Tour". Znamy już 57 terminów, które obejmą koncerty na trzech kontynentach, ale Polski próżno tam szukać. Na szczęście jest trochę okienek i pozostaje jedynie polecieć klasycznym cytatem - (państwo organizatorzy) wiecie, co z tym zrobić!

Travis Scott

Bo oglądanie upadków Travisa Scotta na YouTubie nie sprawia takiej frajdy, jak bycie świadkiem epickiej gleby na żywo.

TLC

Nowa płyta TLC ukaże się prawdopodobnie jeszcze przed wakacjami, a jako że dziewczyny od kilku lat intensywnie koncertują w Stanach Zjednoczonych, Japonii i Australii, wydaje się być sprawiedliwie, by pierwszeństwo tym razem miała Europa. Nie wymagamy nawet hologramu Left Eye, choć wiadomo - byłoby super - ale fajnie gdyby Chilli i T-Boz w końcu wpadły, by zaśpiewać "What About Your Friends", "Baby Baby Baby" czy "Red Light Special". Póki co, możemy tylko obejrzeć archiwalny materiał i powzdychać za latami 90.